23.
-Wiesz, naprawdę mi to nie przeszkadza, ale czuję, że zaraz z zimna odpadną mi ręce. - mruknęła Amber przy moich ustach.
-Wiem co możesz zrobić, aby je ogrzać. - poruszyłem brwiami, a Amber, gdy ogarnęła o co mi chodzi, posłała mi spojrzenie.
-Nie zaczynaj. - westchnęła i korzystając z tego, że stoję naprzeciw, położyła swoje czoło na moim barku i schowała ręce do mojej kieszeni bluzy.
-Nie za dobrze ci? - parsknąłem, na co tylko wzruszyła ramionami
Czułem, jak się uśmiecha.
-To twoja wina. Gdybyś mnie tu nie zabrał, teraz leżałabym w ciepłym łóżeczku. - uniosła głowę, aby spojrzeć mi w oczy.
-Więc ci się nie podoba? - uniosłem brew.
-Nie no, muszę powiedzieć, że mnie zaskoczyłeś. I to cholernie. - jej kąciki ust drgnęły ku górze. - Dziękuję.
-Coś dzisiaj często mi dziękujesz.
-Mam za co. - szepnęła.
-Dlaczego tak właściwie przyjechałaś do Nowego Jorku? - nawet nie wiem kiedy zadałem to pytanie.
-Co? - automatycznie przestała się uśmiechać i wyciągnęła ręce z moich kieszeni.
-No wiesz, trochę się już znamy, a ja praktycznie nic o tobie nie wiem. Nie mówisz za często o sobie. - zabrałem dłonie z maski samochodu i umieściłem je na jej biodrach.
-Uh, przyjechałam tu na studia, przecież wiesz.
-Tylko na studia? - uniosłem brwi, a ona przewróciła oczami, na co usmiechnąłem się pod nosem.
-Wiedziałam od dawna, że chcę tu przyjechać na studia i iść akurat na tę uczelnię. Lubiłam Londyn, ale to nie było to, a gdy wyjechał Josh to już w ogóle. Zawsze trzymaliśmy się razem i strasznie się wkurwiłam, gdy dowiedziałam się, że ta idiotka tak go potraktowała. - zrobiła krótką pauzę. - Nie lubię mówić o swoim życiu, bo jak każdy człowiek, zrobiłam kilka błędów i to sporych. - zaczęła pocierać swoje ręce, aby wytworzyć trochę ciepła.
-Wiedziałaś o mnie? - zmarszczyła brwi w zdezorientowaniu. - No wiesz, czy Josh mówił ci o mnie? Bo ja o tobie dowiedziałem się, gdy przyjechałaś i może ten baran upiera się przy tym, że nam o tobie opowiadał, ale nadal szczerze w to wątpię. Albo mówi prawdę, a ja go po prostu nie słucham. - odpowiedziałem, a blondynka zaczęła się śmiać.
-Kiedy przyjechał z tej wymiany trzy albo cztery lata temu mówił mi dużo o tobie i Lily. Oczywiście miałam to gdzieś, bo zawsze mam w dupie to co mówi. - teraz to ja parsknąłem śmiechem. Czy to źle, że obgadujemy i śmiejemy się z mojego kumpla, a brata Amber?
Nie.
Spojrzałem na jej usta, kiedy zaczęła coś mówić, ale szybko się wyłączyłem. Miała ładne usta. Pełne, ale nie jakoś przesadnie. Miały odcień jasnej maliny i lubiłem, kiedy malowała je na czerwono, ale i tak najlepiej było, gdy były naturalne. Stworzone do całowania.
Ckliwe.
-Słuchasz mnie, idioto? - poczułem lekkie uderzenie w ramię, więc szybko odpędziłem od siebie te myśli.
-Nazwałaś mnie idiotą? - zapytałem, unosząc brwi.
-Nie, idioto. - prychnęła. Szybko załapałem za jej uda i pociągnąłem w swoją stronę, a następnie przycisnąłem do swojego ciała.
Amber pisnęła cicho, gdy odbiłem się od samochodu i stanąłem na równych nogach. Szybko oplotła mnie w pasie nogami i zarzuciła ręce na moją szyję.
-Postaw mnie! - krzyknęła, gdy szedłem w stronę pobliskiej zaspy.
-Odwołaj to. - mruknąłem wprost do jej ucha.
-Nie. - burknęła hardo, a ja bardziej nachyliłem się w stronę białej kupy śniegu, więc mocniej zacisnęła ręce na moim karku.
-Kim jestem? - znów zapytałem, układając zęby w uśmiechu.
-Odpowiedziałabym, że facetem bez mózgu, ale jesteś nieobliczalny, więc odpowiem, że genialnym chłopakiem ze słodkimi dołeczkami w policzkach, których wcale nie pozazdrościłaby niejedna dziewczyna. - sarknęła, a ja usatysfakcjonowany stanąłem prosto i mocniej ją do siebie przyciągnąłem.
-I prawidłowo. - odwróciłem się. Z Livin na rękach poszedłem do samochodu i znów ją na nim posadziłem.
-Jesteś irytujący. - uśmiechnęła się, ukazując zęby.
-Patrz, ty też. - stwierdziłem. - Zamarzają mi jaja. - odpowiedziałem elokwentnie. - Chyba trzeba już wracać.
Pokiwała głową, bo jej zapewne też już było zimno. Złapałem ją za biodra, a następnie uniosłem i postawiłem na ziemi. Mój Mercedes był SUV'em, a ona była raczej niezdarna, więc prawdopodobnie, gdyby skakała to złamałaby nogę.
-Dzięki. - mruknęła, przeciągając się i ziewając. - Która godzina?
-Za dziesięć pierwsza. - spojrzałem na swój zegarek, a później znów na siwooką aby zobaczyć, jak wykrzywia twarz.
-Będę wyglądać dziś jak gówno. W sumie nie nowość. - prychnęła, a ja zmarszczyłem brwi, bo czy ona właśnie zasugerowała, że jest brzydka?
Nic nie powiedziałem tylko razem z dziewczyną wsiadłem do samochodu.
-Następnym razem, jak zaplanujesz sobie takie nocne wędrówki to powiedz mi wcześniej. - odpaliłem silnik i uśmiechnąłem się pod nosem.
-Oczywiście.
Zacząłem kierować się w stronę wyjazdu z lasu, ale kątem oka spostrzegłem, jak Amber zaczęła się niespokojnie kręcić.
-Masz jakieś owsiki, czy coś? - zapytałem, gdy nie przestawała.
-Uh, niewygodnie mi. - burczała pod nosem, a w pewnym momencie myślałem, że zaraz te nogi będzie chciała położyć na tylnych fotelach.
-Przestań. To irytujące.
Gdy już myślałem, że się uspokoiła, Livin odpięła pas i przekręciła się tak, że plecami opierała się o drzwi od swojej strony, a swoje nogi podniosła i umieściła je na moich kolanach.
-Nie za wygodnie ci? - przekręciłem głowę i zobaczyłem jak wyrusza ramionami i uśmiecha się od ucha do ucha.
-Jest dobrze, ale twoje nogi są trochę kościste. - mruknęła, opierając głowę o szybę i przymykając oczy.
Pokręciłem z rozbawieniem głową i samoistnie jedna z moich rąk powędrowała na jej łydkę. W radiu leciała właśnie piosenka Guns N' Roses, a ja zacząłem wybijać palcami rytm na jej nodze.
-Właściwie nie lubię, kiedy... - zacząłem, ale gdy na nią spojrzałem, przerwałem.
Dziewczyna miała opartą bokiem głowę o zagłówek i zamknięte oczy. Ręce miała założone na klatce piersiowej, a wyraz jej twarzy był spokojny.
Spała.
-Cudownie. - mruknąłem pod nosem i przewróciłem oczami.
Dlaczego to było takie dziwne? Raptem półtora miesiąca wystarczyło aby nasze kontakty uległy zmianie i to dużej. Ona mnie pociąga i to strasznie.
A teraz pokazałem jej swoje miejsce, do którego zawsze przyjeżdżam, kiedy mam doła i jest chujowo.
Co jest ze mną nie tak?
Przez moje myśli, nawet nie wiem kiedy znalazłem się pod jej domem. Zgasiłem silnik i chwilę przypatrywałem się kierownicy, a następnie przeniosłem wzrok na dziewczynę.
Cóż, mogę być sobą i obudzić ją chamskim krzykiem, ale mogę postąpić jak idiota i zanieść ją do domu.
Dlaczego zawsze muszę wybrać tą gorszą opcję?
Wysiadłem z auta i okrążyłem je, a następnie delikatnie otworzyłem jej drzwi, ponieważ to o nie opierała się dziewczyna. Szybko złapałem za jej biodra, aby nie upadła na ziemię i jak najdelikatniej mogłem, wyciągnąłem ją z samochodu.
Jedną rękę położyłem na jej plecach, a drugą pod kolanami. Nogą przymknąłem drzwi Mercedesa i zacząłem kierować się w stronę domu.
Amber coś mruknęła pod nosem, ale nie obudziła się, co nie było dla mnie nowością. Pamiętam, że kiedyś jej budzik dzwonił przez dziesięć minut, bo go nie słyszała i spała jak zabita.
Łokciem otworzyłem drzwi domu i dziękowałem bogom, że nie były zamknięte na klucz. Wszedłem do środka i znów zamknąłem drewnianą płytę nogą.
W holu było ciemno i uh, będzie ciężko. Warknąłem pod nosem i na ślepo podążyłem w stronę schodów. Dwa razy walnąłem się w stopę i boli mnie noga.
Podziękowałem w duchu, że lampki umieszczone w schodach były włączone. Odetchnąłem i ruszyłem na górę, a stamtąd poszedłem pod jej drzwi. Gdy już miałem je otworzyć, usłyszałem cichy głos.
-Tylko nie uderz moją głową o framugę. Poważnie, widziałam to w jednym filmie, a nie chcę mieć siniaka na pół głowy. - zmarszczyłem brwi i przeniosłem wzrok na dziewczynę, która przypatrywała mi się z lekkim uśmiechem.
-Od kiedy nie śpisz? - zapytałem, otwierając drzwi i wchodząc do pokoju i okej, nie uderzyłem jej.
-Od kiedy wszedłeś do domu. Tak dzielnie pokonałeś te schody, że nie chciałam ci przerywać. - wydęła usta i zapaliła lampkę, gdy posadziłem ją na łóżku.
-Jesteś zołzą. - mruknąłem, ale i tak nie ukryłem lekkiego uśmiechu.
Co się z tobą dzieje?
-Dziękuję. - przeciągnęła się, a ja nachyliłem się w jej stronę, aby znów pocałować te jej ładne usta.
W końcu to zrobiłem i mogę śmiało stwierdzić, że chciałem tego od ostatniego pocałunku.
To było tak dobre.
Uśmiechnęła się przez pocałunek i chwyciła za moją bluzę, a później pociągnęła mnie, więc wylądowałem na niej, a ona na plecach. Podparłem się na łokciach, które umieściłem po obu stronach jej głowy, aby jej nie przygnieść.
Leżeliśmy w takiej pozycji dłuższy czas całując się i mrucząc jakieś głupie żarty pod nosem.
Nagle usłyszeliśmy huk otwieranych drzwi, więc szybko odwróciliśmy się w tamtą stronę.
-Amber śpisz? Bo muszę...
I się zjebało.
Lily stała w progu drzwi z szeroko otwartymi oczami i ustami. Miała na sobie kurtkę i szalik, a jej policzki były czerwone od mrozu, co oznaczało, że przyszła z dworu.
-Co-t-nie-o matko. - wyjąkała, a jej wzrok przeskakiwał ze mnie na blondynkę pode mną i tak w kółko.
-Oh, hej. - udało się powiedzieć Amber, a później położyła ręce na mojej klatce piersiowej. Szybko mnie odepchnęła, a ja upadłem na miejsce oboj niej.
Siwooka wstała, poprawiając swoją bluzę i szkoda, że nie wiedziałem jej twarzy, bo zapewne jest już cała czerwona.
To zabawne.
To nie tak, że się nie denerwowałem i oczywiście wolałem tysiąc razy bardziej, aby wszedł tu Josh, a nie Traxon. Nie to, że Lily nie weszła mi nigdy wcześniej z innymi dziewczynami, kiedy robiliśmy gorsze rzeczy, ale teraz to inna sytuacja.
Wiem, że będzie drążyć i marudzić, a naprawdę nie mam na to najmniejszej ochoty, więc trzeba będzie się stąd ewakuować.
-Huh, a co ty tu robisz? - zapytała nerwowo Amber.
-Chciałam z tobą pogadać, ale chyba jesteś zajęta. - dziewczyna uśmiechnęła się, zakładając ręce na piersi i przenosząc wzrok na mnie.
Wstałem z leżenia do siadu, przewracając znudzony oczami.
-Co-nie! Nie jestem zajęta, a on już wychodził. - wskazała na mnie, odwracając głowę w moją stronę.
-Właściwe to... - zacząłem, ale nie dane było mi skończyć.
-Widzisz? Wychodzi. Cześć Will. - ostatnią część prawie wywarczała, a ja parsknąłem śmiechem.
Wstałem i nawet na nią nie patrząc, wyszedłem z pokoju, mijając w drzwiach Lily.
-To ja pójdę go odprowadzić. - usłyszałem za sobą jej głos.
Ta, bo teraz naprawdę mi tego potrzeba.
Szybkim krokiem zszedłem ze schodów, a gdy już myślałem, że udało mi się uciec, usłyszałem jej głos.
-Williamie Jacksonie Blacku, w tej chwili się zatrzymaj. - przewróciłem oczami na moje drugie imie i z głośnym westchnięciem zrobiłem tak, jak mi kazała.
Staliśmy w małym holu, więc raczej nie obudzimy nikogo, a przez nikogo mam na myśli Josh'a.
-Czego chcesz? - westchnąłem, wkładając ręce do kieszeni bluzy.
-Co to było tam na górze?
-Nic. - na moje słowa prychnęła, robiąc minę "uważaj-bo-ci-uwierzę".
-Will, Amber to świetna dziewczyna i nie zasługuje na to, żebyś tak ją potraktował.
-Tak czyli jak? - warknąłem.
-Że się z nią prześpisz, a potem będziesz traktował jakbyś jej nie znał. - na jej słowa zacisnąłem dłonie w pięści i całe szczęście, że było ciemno i jej nie widziałem.
-Wiesz co? Gówno wiesz, więc przestań się wpierdalać w nie swoje sprawy. - burknąłem chłodno i szybko wyszedłem z domu, powstrzymując się przed trzaśnięciem drzwiami.
Jestem jaki jestem i nikt nie ma prawa mnie osądzać.
***
-Sylwester! - Jasper wparował do mojego domu jak burza. Prawie potknął się o własne nogi, gdy wbiegł do salonu z wielkim uśmiechem na gębie.
-No co ty nie powiesz. - mruknąłem znudzony i znów przełączyłem kanał w telewizji.
-Boże, człowieku, trochę mniej entuzjazmu, bo zaraz nas tu wszystkich powysadzasz! - nie oszczędził sobie sarkazmu, więc przewróciłem oczami.
-Ha, nie. - teraz to on przewrócił oczami i usiadł na fotelu.
-Idziemy do klubu. - zaczął, a ja wzruszyłem ramionami.
-Okej.
-Do tego przy naszej uczelni. Podobno cały collage ma być.
-Okej.
-Będzie zajebiście.
-Okej.
-Czy, kurwa, możesz powiedzieć jakieś inne słowo, niż okej!? - gwałtownie wstał i rzucił mi spojrzenie.
-Okej. - uśmiechnąłem się chamsko, odchylając głowę do tyłu.
Że się z nią prześpisz, a potem będziesz traktował jakbyś jej nie znał...
Te słowa od wczorajszej nocy chodzą mi po głowie. Czy ona serio tak myślała? Okej, jestem jaki jestem, ale kurwa, no chyba nie zrobiłbym tego Amber.
Przecież... to Amber.
Okej, jasne, chcę się z nią przespać, ale zrobię to dopiero wtedy, gdy ona też tego zechce, a wtedy wszystko będzie okej i nie będzie niepotrzebnych dramatów.
W sumie to już pewnie chce, ale nieważne.
-Słuchasz mnie, barania torbo!? - usłyszałem podniesiony głos Jaspera, więc odwróciłem głowę w jego stronę.
-Hm? - mruknąłem bardzo inteligentnie.
-Uh, pytałem o której będziesz w klubie?
-Nie wiem, koło dwudziestej?
-Jedziesz taksówką, czy zabierasz się z nami? - zapewne chodziło mu o męskie bractwo.
-Pojadę taksówką. - stwierdziłem. Przynajmnej się dziś nawalę.
-Masz jakiś udar mózgu, czy coś? - zapytał Jas, a ja przewróciłem oczami.
-Czy coś, a teraz zamknij się i daj mi oglądać.
***
-Do klubu Chance. - mruknąłem, wsiadając do taksówki.
Kierowca pokiwał głową i włączył się do ruchu drogowego. Westchnąłem i oparłem głowę o zagłówek. Spojrzałem na swój zegarek.
19:44.
Przetarłem ręką twarz i stwierdziłem, że nic mi się nie chcę.
Okej, uwielbiam imprezy, ale dziś najchętniej poszedłbym spać. Jestem strasznie zmęczony, bo spałem chyba cztery godziny, a i tak mój sen nie był spokojny.
Ale muszę tam iść. Są urodziny Amber i głupio by było, jeśli bym tam nie przyszedł. W końcu jestem jej kolegą, a ona moim powodem, dla którego się nie wyspałem.
Uśmiechnąłem się pod nosem, bo ta wczorajsza noc nie była taka zła i kto wie jak by się to skończyło, gdyby ktoś nam nie przerwał.
Ktoś czyli Lily, która dzwoniła do mnie dziś chyba z sześć razy.
Cóż, pewnie byłem zajęty i nie mogłem odebrać. Pech.
-Jesteśmy. - poinformował mnie starszy mężczyzna, a ja spojrzałem przez okno i rzeczywiście, byliśmy pod klubem.
Szybko zapłaciłem mu daną sumę i wysiadłem z samochodu. Poprawiłem skórzaną kurtkę, a później zacząłem kierować się w stronę budynku, przy którym stało już pełno ludzi, a muzykę słyszałem nawet stąd.
-Siema Black! - ktoś zawołał, a ja odwróciłem się w tamtą stronę, aby zobaczyć kilku gości z drużyny, którzy właśnie palili.
-Siema. - podszedłem do nich i z każdym z nich przybiłem sobie piątkę.
-Podobno Mike przyniósł zioło. - mruknął Dylan, depcząc swojego, już wypalonego papierosa.
-No i pięknie. - odpowiedział uśmiechnięty Brook, który ewidentnie był już na haju.
-Jest Josh? - zapytałem.
-Ta, był chyba w środku. - odpowiedział Matt, a ja kiwnąłem głową i odwróciłem się, aby wejść do budynku.
Dym papierosowy, alkohol i zapach trawki uderzył we mnie, gdy tylko wszedłem do środka, a mój nastrój od razu się poprawił.
Przepchnąłem się przez tłum ludzi i poszedłem do baru, a później zamówiłem kilka shotów. Kazałem wszystko zapisać na jeden rachunek. Później to ureguluję.
-Willie! - usłyszałem za sobą głośny krzyk i wykrzywiłem twarz w grymasie.
-Ally. - mruknąłem, odwracając się na krześle w jej stronę.
-Matko, tak dawno cię nie wiedziałam. - uśmiechnęła się chytrze i usiadła na jednym z wysokich stołków obok.
Jakoś nie żałuję.
-Miałem dużo na głowie. - podrapałem się po karku, a ona strzeliła mi spojrzenie "myślisz-że-to-kupię?" i wypiła jednego z moich shotów.
-Nie wtrącam się. Jest sprawa.
-Jaka? - uniosłem brew.
-Poznałam chłopaka i wyjeżdżam z nim do Włoch. Na długo. - powiedziała, na co szczerze zdziwiony otworzyłem szerzej oczy
-Eh, to dobrze? - bardziej zapytałem, niż stwierdziłem, bo co mam jej niby powiedzieć?
-Bardzo dobrze, dlatego w zamian zerwania naszej umowy, zrobię ci laskę w kiblu, okej? - znów wypiła jednego z moich shotów. - Na pożegnanie.
-Dzięki, Ally, ale chyba spasuję. - wymamrotałem, bo do cholery nie ogarniam o co tu chodzi.
-Nie to nie. - wzruszyła ramionami. - Mieliśmy za sobą udany rok, co? - zaśmiała się. Zaskoczyła ze stołka i podeszła bliżej mnie. Złapała za mój kark i przyciągnęła mnie bliżej do siebie, składając na moim policzku lekki pocałunek. - Powodzenia z Amber. Trzymaj się, Will. - z tymi słowami zniknęła w tłumie ludzi.
I okej, ale co tu się właśnie, kurwa, stało?
-Kochanie! - usłyszałem sztuczny pisk i uśmiechnąłem się pod nosem, a następnie odwróciłem w stronę zadowolonej z siebie Amber.
Ubrana była w czarne, mocno przylegające do nóg jeansy, tego samego koloru top i jeansową kurtkę z długimi rękawami. Na nogach miała granatowe szpilki na platformie, a jej włosy były wyprostowane, bo zawsze się lekko kręciły.
-Zazdrosna? - zapytałem opierając się łokciem o blat.
-O ciebie? Mam się śmiać czy płakać? - podeszła bliżej i usiadła na krześle obok, na którym niedawno siedziała Ally. Miała makijaż i wyglądała naprawdę ładnie, ale moim zdaniem go nie potrzebowała i wyglądała lepiej w naturalnym wydaniu.
-I tak wiem swoje. - zaśmiałem się, a następnie zamówiłem dla nas kolejkę.
-Gdzie Josh!? - krzyknąłem, bo tylko tak mogliśmy tu rozmawiać.
-Gdy ostatni raz go widziałam to obściskiwał się z Cam! - wzruszyła ramionami, a ja pokiwałem głową.
Niech mi on teraz powie, że Cam go nie kręci.
-Chodź zatańczyć. - powiedziałem, gdy tylko wyzerowaliśmy nasze shoty.
Przypatrywała mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a później przechyliła lekko głowę i uśmiechnęła się pod nosem.
-Okej. - wstała, co i ja również uczyniłem. Zdjąłem kurtkę, bo zaczynało mi się robić gorąco i oddałem ją barmanowi, który jest moim starym, dobrym kumplem. Nie chcę mi się teraz iść do szatni, bo mam ciekawsze rzeczy do roboty.
Patrzyłem jak idzie przede mną i powiem szczrze, tak, patrzyłem na jej tyłek, ale jestem tylko facetem.
Przedzierała się przez tłum ludzi, aż znalazła dogodne miejsce i zaczęła się poruszać, przymykając lekko oczy.
Przełknąłem ślinę. Chcę jej dotknąć.
Muszę to zrobić.
Stanąłem za nią i położyłem ręce na jej biodrach, dotykając ustami jej szyi.
-Tylko tańczenie. - poinformowała mnie i odsunęła głowę, nie przestając się poruszać. Jeśli nie przestanie to przysięgam, że coś rozwalę.
Przetańczyliśmy tak ze cztery piosenki, a po pewnym czasie dziewczyna odwróciła się przodem do mnie i pociagnęła za moją bluzę, abym się przybliżył, bo chciała coś powiedzieć.
-Gorąco mi! Muszę iść na dwór! - krzyknęła mi do ucha, a ja pokiwałem głową i zacząłem iść w stronę wyjścia z klubu. Co jakiś czas odwracałem się, aby zobaczyć czy dziewczyna idzie za mną, aż w pewnym momencie poczułem jak łapie mnie za bluzę.
Po jakichś czterech minutach przepychania się, w końcu udało się nam wyjść na dwór. Było znacznie chłodniej, niż w klubie i na całe szczęście, nie było czuć już tego potu. Kilkoro ludzi stało przed klubem paląc, gadając lub po prostu się obściskując.
Amber znalazła się obok mnie, puszczając moją bluzę i chowając ręce do kieszeni kurtki.
Stanąłem przy ławce, umieszczonej jakieś trzydzieści metrów od budynku. Nikogo tu nie było, z czego się cieszyłem. Usiadłem na niej, a gdy dziewczyna obok również chciała to zrobić, złapałem za jej rękę i pociągnąłem na swoje kolana, aby usiadła na nich okrakiem.
Nawet nie krzyknęła tylko zaczęła się śmiać, kładąc swoje dłonie na moich barkach. Była lekko wstawiona, ale nie pijana.
-Wywaliłabym się. - parsknęła, a ja przewróciłem oczami, uśmiechając się. - I miałabym siniaka. - wydęła usta.
-Wszystkiego najlepszego. - szepnąłem.
-Już mi to dziś mówiłeś. Wiele razy. - odgarnęła ręką włosy. Uśmiechnąłem się i złapałem za jej nadgarstek, aby zobaczyć, że jest tam złota bransoletka.
-Masz ją. - powiedziałem, właściwe sam do siebie.
-Mam. - zawisła chwilowa cisza, a ja jeszcze bardziej ją do siebie przyciągnąłem, więc nasze nosy prawie się stykały.
Po chwili usłyszeliśmy dziwne odgłosy, więc odwróciliśmy głowę w tamtym kierunku, aby zobaczyć, że zza krzaków wyłania się jakaś para. Chłopak zapinał rozporek, a dziewczyna poprawiała spódnice i włosy.
-Naprawdę? Seks w krzakach? - prychnęła dziewczyna, odwracając się w moją stronę.
-Co chesz, gość musi być niezłym romantykiem. Pieprzenie się na łonie natury i te sprawy. - poruszyłem ramionami, a siwooka zaczęła się śmiać i znów włożyła ręce do kieszeni mojej bluzy
Jak w nocy.
-Robiłaś już to? - zapytałem w pewnym momencie.
-Co? Uprawiałam seks w krzakach?
-Nie. Czy w ogóle uprawiałaś seks? Tak ogólnie, bez żadnych krzaków. - zagryzła wargę i zwężyła oczy.
-A czy to nie jest przypadkiem nie twoja sprawa?
-No weź, powiedz. - nalegałem.
-Tak. - ta odpowiedź wcale mnie nie zdziwiła. Amber jakoś nie pasuje mi do przydomku dziewicy.
-Z iloma?
-Czy to jest jakiś wywiad? - burknęła, a ja pokiwałem głową. - Z trzema, dla twojej wiadomości. - znów pokiwałem głową.
Zapewne jakieś frędzle, dzięki którym nie potrafiła nawet porządnie dojść.
-A ty z iloma? - zapytała.
-Nie wiem, po dziesiątej przestałem liczyć. - odpowiedziałem, na co przewróciła oczami. - Wyciągnij mi zapalniczkę i pudełko fajek z kieszeni. - dopowiedziałem, ponieważ blondynka dalej trzymała tam ręce.
Po chwili trzymała w dłoni dwie rzeczy, a ja kazałem jej jednego odpalić, bo nie chciałem jej puszczać.
Wyciągnęła jednego papierosa z paczki i włożyła mi go do ust, a później zapaliła. Zaciągnąłem się, a Amber znów go wyciągnęła, więc wypuściłem dym w jej twarz.
Siedzieliśmy tak przez jakieś trzy minuty, a gdy skończyłem, wyrzuciła peta na ziemię.
-Chyba powinniśmy wracać. Zimno mi. - gdy to powiedziała, przez chwilę się zastanawiałem i puściłem jej biodra. Chciała zejść, ale złapałem za jej nadgarstek, a następnie ściągnąłem swoją granatową bluzę i zarzuciłem ją na jej barki.
-Myślałam, że nikomu nie dajesz swoich ubrań. - szepnęła, wkładając ręce do rękawów.
-Mam dobry dzień.
Czy ja jej właśnie dałem swoją bluzę?
***
Kocham i do następnego x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top