Rozdział XIX - Modły do Bastet


-Gdy to znalazłeś, wybuchła. W złości powiedziała ci wszystko o rodzicach i płycie. – próbowałam domyślić się dalszego przebiegu wydarzeń.

-Skąd o tym wiesz? – zapytał, jakby był magiem, który przekonał się, że jego tajemna wiedza jest w posiadaniu kogoś jeszcze.

-Dowiedziałam się z porannych wiadomości. Zacytowali jej przyjaciółkę.

-Tak... ale wyznała mi to inaczej. Wieczorem, kiedy zapytałem, co ją ugryzło. Leżała już wtedy na materacu, w starej koszulce Briana zamiast piżamy. Opowiedziała swoją historię we łzach, przy świetle lampki nocnej. Czułem, że jestem jej jedynym wsparciem, że muszę jej pomóc.

-I pomogłeś jej poderżnięciem gardła, tak?!

-Nie! Daj mi, do stu piorunów, dokończyć! – krzyknął. Nigdy nie słyszałam, by użył ostrzejszego „przekleństwa".

Wziął kilka głębokich wdechów, a gdy nieco się uspokoił, kontynuował.

-Przez następne dni nie chciała mnie do siebie dopuścić. Większość czasu spędzała z resztą chłopaków. Zapaliła z nimi jointa, pierwszy raz w życiu... Madonna ją namówił. Potem zaszyła się w jakimś kącie i bazgrała w notatniku do północy. Dopiero w Sacramento raczyła się znów do mnie odezwać. Mówiła o Joy, swojej przyjaciółce i o tym, jak jej zazdrości „idealnej rodzinki". Według niej dzięki temu, że ma małą siostrę, rodzice nie traktują jej jak dziecka. Raven uważała, że gdyby, tak jak Joy, nie była jedynaczką, matka nie próbowałaby poprzez nią spełnić swoich własnych, nastoletnich ambicji o karierze jazzmanki.

-A więc to w matce był największy problem?

-Nie tylko. Jej ojciec, Charles, jest podobno straszliwym rasistą. Pobił jej jedynego chłopaka do krwi, bo był... z pochodzenia Irlandczykiem. Białym.

-Boże, to... straszne.

-Joy, ta przyjaciółka, była dla niej uosobieniem marzeń. Może słuchać, czego chce, ma kochającą siostrę, kota i własne, akceptowane przez wszystkich plany na przyszłość. Chce zostać prawniczką, ale zdaje mi się, że po stracie przyjaciółki jej ambicje zejdą na dalszy plan.

-Ach, niekoniecznie. – odpowiedziałam.

Przecież wraz z zespołem wydałam „Live Through This" dokładnie w roku śmierci Kurta Jego zgon nie przeszkadzał mi w normalnym funkcjonowaniu... nie z perspektywy innych ludzi.

-Brian w pewnym momencie zaproponował Raven, by stała się częścią naszej ekipy technicznej. Rozkładała sprzęt razem z wynajętymi pracownikami. Miała świetną wyobraźnię przestrzenną, więc dobrze jej wychodziło umiejscawianie we właściwy sposób wież i tym podobnych. Umiała sobie wyobrazić brzmienie sprzętu względem jego ustawienia i dopasować najlepsze miejsce. Bardzo sobie ceniono jej pomoc, nigdy nie gwiazdorzyła, nie wymigiwała się od dźwigania. Dostawała za to pieniądze, by uzbierać na bilet powrotny do Detroit.

-Chciała wrócić do domu? – zdziwiłam się – Przecież miała tyle żalu do swojej rodziny.

-Nie chciała. Codziennie mi powtarzała, jak bardzo ich nienawidzi. Dlatego, gdy trasa się zakończyła, pozwoliłem jej u nas zamieszkać.

-Chwila, chwila... To wy mieszkacie razem?! Całym zespołem?

-Teoretycznie nie. Ale praktycznie.... Brian nie wybudował tego wielkiego domu tylko dla siebie. Ani on, ani nikt inny z naszej kapeli nie miał nic przeciwko, by tu pobyła. Jeszcze w dniu, gdy tu przylecieliśmy, zabrałem ją do wesołego miasteczka, żeby odreagowała podróż. Wygrałem dla niej miśka, którego... którego chciała dać siostrze przyjaciółki. Pamiętam, jak wychodząc jadła watę cukrową i opowiadała mi o swoich przekonaniach. Już wtedy powinienem był się domyślić, że coś jest nie tak – ostatnie zdanie wypowiedział drżącym głosem, ale powstrzymał się od płakania.

Milczałam. Chciałam po prostu dać mu czas. W tę rozmowę wpleciona została już wystarczająca ilość moich emocjonalnych reakcji, które nigdy nie powinny mieć miejsca.

-Fascynowała ją kultura starożytnych Egipcjan, zwłaszcza to, w jaki sposób postrzegano tam śmierć. Mówiła, że chciałaby się wtedy urodzić, zostać władczynią, móc wierzyć w tych wszystkich bogów bez posądzenia o herezję. Opisywała mi swój wymarzony sarkofag i to, co chciałaby, aby włożono tam wraz z jej zmumifikowanym ciałem. Wydało mi się śmieszne, że w pierwszej kolejności wymieniła milkshake'a z McDonald's i szarlotkę swojej matki. Potem wyjaśniła, że starożytni wierzyli, iż bez jedzenia włożonego w sarkofag zmarły faraon nie będzie miał co jeść w zaświatach. Dużo mówiła o bogini Bastet, o jej kociej postaci i tym, że chciałaby otrzymać jej łaski. Była boginią płodności, domu, potomstwa i szczęścia, a Rae marzyła o dużej rodzinie, o tym, by kiedyś sprzeciwić się ojcu i mieć gromadkę dzieci z Angusem, swoim chłopakiem. Uważała, że tysiące lat temu miano słuszność uważając koty za bóstwa. Czczone były nie tylko w osobie Bastet, ale także jako żywe, błogosławione istoty, które chronią lud. Zawdzięczały sobie to polowaniem na gryzonie, które w przeciwnym razie zrujnowałyby uprawy. Wiązano je też z najpotężniejszym bogiem, Ra. Miał on co noc podróżować na rydwanie przez całą kulę ziemską, a te zwierzęta być jego protektorami.

-Czy jej rodzina jest bardzo religijna?

-Nie, ale krytykowano ją za gotycki styl ubierania się, nazywano satanistką... Myślę, że chciała po prostu udowodnić, że nie czci diabła.

Pragnęłam, żeby przeszedł już do sedna, ale starałam się nie dać tego po sobie poznać. Nie powiem mu przecież „Hej, nie rozmawiam z tobą, żebyś poczuł ulgę, tylko po to, by wydać cię glinom".

-Następnego dnia po przyjeździe, piętnastego marca... przy śniadaniu non stop gadała o kotach z ogłoszenia. Mówiła otwarcie, że chce wziąć je wszystkie, bo są takie biedne i umęczone, że miałaby wyrzuty sumienia wyciągając tylko jednego z nich ze „schroniskowego piekła". Chłopaki mieli do niej słabość po tym, jak pokazała wszystkim swoją chęć do pracy w trasie. Chłonęli każde słowo. Otwarcie przyznała, że wstydzi się swojego wyglądu. Bała się, że na jego podstawie pracownicy schroniska stwierdzą, że chce te kociaki spalić, zjeść.... i z adopcji będą nici. W społeczeństwie istnieje wiele mitów na temat gotów i pokrewnych stylów. Powiedziała, że nie może czekać z planami przygarnięcia, bo nigdy nie namówi rodziców na zwierzę. Uważała postawienie ich przed faktem dokonanym za jedyne rozsądne rozwiązanie. Brianowi podobał się ten buntowniczy plan. On w przeciwieństwie do Rae nie miał oporów przed ubieganiem się o adopcję w mrocznych ciuchach. Stwierdził, że sam się wszystkim zajmie.

„Czy tym ludziom nie przyszło do łbów, że zwierzęta to nie zabawki? Kurt już by wybuchł na wieść o takiej, pożal się Boże, spontanicznej decyzji. Może to i lepiej, że już go nie ma. Głupota ludzka jednak zna granice, nie dociera tam na górę" – pomyślałam.

Wtedy usłyszałam kolejne słowa Jeordiego. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie posiada przypadkiem specjalnego urządzenia do odczytu moich fal mózgowych.

-Cała ta sytuacja mnie zirytowała. To skrajna nieodpowiedzialność przyjmować pod swój dach sześć kotów, bez żadnego przygotowania! Nie powiedziałem tego przy chłopakach, oczywiście, bo pewnie wyśmialiby mnie i wyzwali od „sztywniaków". Nienawidzę, gdy to robią – przyznał – Głównie Raven sprzątała po śniadaniu, reszta umywała ręce od jakiejkolwiek pracy. Przy zmywaniu postanowiłem jej pomóc i porozmawiać. Zapytałem, czy nie uważa swojego planu za zbyt... dziecinny, jak ma zamiar zadbać o te futrzaki i przewieść je do Detroit, a wtedy.... – przerwał.

Podziwiałam go za tak szczegółowe opisy sytuacji. Dziękowałam Bogu, że mam dyktafon, bo na pewno nie zdołałabym ich zanotować. Wiedziałam jednak, że przeżycia związane z tą dziewczyną są częścią ogromnej traumy, której już nigdy nie będzie w stanie zapomnieć. Czy naprawdę powinnam dążyć do jego ukarania? Czy sama świadomość, że Raven nie żyje, nie jest dla niego wystarczającą nauczką?

-Odpowiedziała „Chcę to wszystko skończyć, Jeordie. Wreszcie sobie ulżę, sobie i tym stworzeniom".

---------------------------

Witajcie,

Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że udało mi się Was trochę zaskoczyć. 

Jest to najprawdopodobniej przedostatni rozdział "We drowned them all in their swimming pools".  Postaram się, by książka ta została ukończona do końca tego weekendu, choć może to być trudne z powodu wyjazdu. 

W mediach zdjęcie wspomnianej egipskiej bogini oraz utwór "Dying" - tak klimatycznie, zanim poznacie okoliczności śmierci Rae.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top