feel special

Dziewczyna o krótkich i czarnych, jak noc wypełniona koszmarem, włosach wpatrywała się zamglonym wzrokiem w szybę, z której widok prowadził na ruchliwą ulicę.

W jej głowie panował zupełny chaos.

Mały ludzik biegał od jednego zmartwienia, do drugiego problemu, a ona bezsilnie starała się znaleźć rozwiązanie na każdy kłopot.

I w końcu nic nie miało jej się udać.

Ale nigdy nie była sama, jakkolwiek czasem, a nawet zwykle, miała takie poczucie.

— Hej, piękna — jej ukochana zwróciła na nią swoją uwagę, przerywając pusty gwar, jaki ma zwyczaj panować w kawiarniach i podsuwając jej purpurowe ciastko prosto przed malinowe wargi.

Kim Jennie, czyli słodka brunetka, której słodycz można porównać do tortu bezowego, przełożonego malinowym kremem, z czekoladową polewą, podanego z lodami ananasowo- szpinakowymi, na myśl o którym Jisoo ciekła ślinka. No i o Jennie też. Optymistka, która nie znosi swojego pozytywnego nastawienia, dziewczyna która długo poszukiwała swojego miejsca na świecie, aby ostatecznie znaleźć je w ramionach Jisoo.

Niższa otworzyła usta i złapała kolorowego makaronika zębami.

W czekoladowych oczach odbił się błysk śnieżnych i idealnie równych zębów drugiej, która ugryzła ciastko z drugiej strony.

Czas przestał płynąć i jakby zamienił się w lód, kiedy twoja miłość trzymała swoją twarz tak blisko twojej oraz dzieliła was tylko słodycz.

Policzki obu pokryły się zupełnie innym odcieniem rumieńców, niż do tej pory.

Kolorem tej drugiej.

Drugiej, a jednak jedynej.

☆☆☆

— Gubię się w twoich czekoladowych oczach. Są labiryntem, który bez nitki Ariadny, którą jesteś ty, wciąga mnie coraz głębiej i nie wypuści. Jesteś moją Ariadną, moją Julią, moim kochaniem, moim sensem wszystkiego i całym moim światem — powiedziała Jennie, zapinając od tyłu złoty naszyjnik, na idealnej szyi ukochanej.

Następnie objęła jej drobną talię dłońmi oraz złożyła motyli pocałunek pod jej uchem.

— Jejku — powiedziała nienaturalnie wysokim głosem niższa.

Odwróciła się gwałtownie, tak że ich nosy lekko się stykały oraz oddechy muskały wzajemnie delikatnie rozchylone wargi.

— Kocham cię, Jennie — wyszeptała szatynka.

Koreanka wstrzymała oddech i otworzyła szeroko oczy, wyczekując odpowiedzi, pomimo że druga zawsze odpowiadała tak samo, jak dokładnie dwa lata temu, na łące pokrytej bujnymi, polnymi kwiatami, z których wzajemnie zbierały dla siebie bukiety. I pomimo że polne kwiaty nie są trwałe i już po dwóch dniach zwiędły, Jisoo trzymała je w szafce, razem z ich wspólnymi zdjęciami. Na pamiątkę dnia, kiedy słońce łaskotało ich skórę, a wiatr rozwiewał włosy i gdy dwa piękne słowa opuściły ich usta w tym samym momencie.

To był pierwszy idealny dzień w ich życiu.

— Ja ciebie też kocham, Jisoo.

A każdy kolejny był następnym.

Na twarz starszej wylał się uśmiech, a skoro jedna była szczęśliwa, to druga też.

Bo obie kochały siebie nawzajem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top