„Prawdziwa walka"cz. 2
Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie na to uwagi ;)
Twoje ciało mówiło, że nie da rady już dalej walczyć, ale w głowie powtarzałaś caly czas, że nie można się teraz poddać. Szczególnie teraz, kiedy Riot jest już prawie "podany na tacy". On nie może uciec. Nie teraz, kiedy prawie wszystko jest już skończone. Ty skończysz tą wojnę, która nie może się zacząć. Może to dziwne, ale teraz, kiedy byłaś prawie umierająca poczułaś coś dziwnego. Te znajome uczucie, które w sumie niedawno się zaczęło. Poczułaś jak coś wpełza do twojego ciała, a później zaczyna coś robić. Venom jednak żyje. To właśnie on w tym momencie leczy twoją ranę, którą zrobił ci Riot swoim ostrzem. To właśnie on pomaga ci żyć. Miał rację.
Obydwoje siebie potrzebujecie.
–Chodźmy ratować naszą planetę.- powiedział Venom, kiedy się przemienił.
Nie wiedziałaś, czy to adrenalina czy może Venom przy okazji zmienił coś w twoim ciele, ale poczułaś nagły przypływ energii, jakbyś wypiła energetyka z mocą dziesięciokrotniejszą od tego, którego wypiłaś niedawno.
Riot już wsiadł do rakiety. Zaczęło się odliczanie.
10.
Venom zaczął biec w stronę rakiety.
9.
Byliście w rękawie załogowym.
8.
–Co robimy? Oni już są w rakiecie!- krzyknęła przestraszona.
7.
–Ufasz mi, prawda?.- zapytał.
6.
Pytał, chodź odpowiedź była jasna.
5.
–Działaj.
4.
–Zginiesz albo ty, albo ja.
3.
–Mówiłeś, że jak ja umre, to ty również.- zdziwiłaś się.
2.
–Kłamałem.
1.
–Venom?
Rakieta wystartowała, ale Venom rozwalił jej część i na nią wskoczył. Riot zdziwiony odwrócił się w naszą stroną.
–Miłej podróży.- powiedział z kpiącym uśmiechem i puścił się rakiety. Maszyna w mgnieniu oka się zapaliła a po chwili wybuchnęła. Ogień się do ciebie zbliżał lecz wtedy odezwał się symbiont.
–Żegnaj, [T.I].
–Venom! Nie!
Wtedy uchronił cię swoją sobą, tworząc barierę, aby ogień cię nie dosięgnął.
Wpadłaś do wody, ale szybko z niej wypłynęłaś. Chciałaś zobaczyć, jak coś, na co Drake pracował latami płomie w ułamku sekundy.
Szkoda, że Venom musiał poświęcić życie.
***
–Przykro mi z powodu Venoma.- powiedział Kirishima.
–Cóż.
Nie wiedziałaś, co odpowiedzieć. Nie miałaś ostatnio kontaktu z Kirishimą. Można powiedzieć, że od sytuacji w więzieniu nie rozmawiałaś z nim w ogóle. Zostałaś nazwana przez bohaterów, swoich przyjaciół i własną mamę złoczyńcą. Problem jest ogólnie taki, że nie do końca jest to prawda. Nie nazwałabyś siebie złoczyńcą. Raczej anty-złoczyńcą, nie bohaterem. Czułaś się trochę jak główny bohater książki "Zbrodnia I Kara". Rodion Raskolnikow miał poczucie bycia "wyjątkowym człowiekiem", dlatego wymierzył sprawiedliwość lichwiarce a przez przypadek i jej siostrze.
Może trochę zbyt drastyczne porównanie.
–Nie mówmy może o tym pocałunku, dobrze?.- chciałaś szybko zakończyć tą niezręczną rozmowę.
–Właśnie...chciałem o tym porozmawiać.
–Nie ma o czym. Zapomnijmy o tym. Zapomnij, proszę.- uśmiechnęłaś się delikatnie.- Teraz zaczynam nowe życie. Dostałam szansę. Może uda mi się żyć normalnie w tym zepsutym świecie.
–Nie wrócisz do szkoły, prawda?
–Nie, nie zamierzam.
–Ale dostałaś znowu propozycję. Ty i Venom...jesteście bardzo kompatybilni. Razem byliście świetni.
–Byliśmy.- poprawiłaś go. Nie chciałaś na ten moment mówić mu wszystkiego.
–Mam nadzieję, że kiedyś zmienisz zdanie.
–Może to nigdy nie nadejść.- zaśmiałaś się szybko.- Będę już iść, do zobaczenia...kiedyś.
Odwróciłaś się na pięcie i przybrałaś obojętny wyraz twarzy.
–To co teraz robimy?.- powiedziałaś do swojego przyjaciela.
–Co tylko chcesz. W końcu jesteś moja bratnią duszą.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!❤️
Do zobaczenia w epilogu ❤️
Miłego dnia/nocy/wieczoru kochani!❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top