10 | kanał wentylacji
W środku nocy blondynka poczuła, jak ktoś z całej siły szarpie ją za ramiona. Przez krótki moment na to nie reagowała, jednak w momencie, gdy ktoś wzmocnił uścisk, otworzyła z niezadowoleniem jedno oko i rozejrzała się półprzytomnie wokół. Po chwili jej oczy wreszcie przyzwyczaiły się do ciemności, a ona sama dostrzegła przed sobą spanikowanego Winstona, który w skupieniu przyglądał się jej twarzy. Mogła od razu zauważyć, że coś się stało.
— Cass, Cass, cholera! — wołał. W dalszym ciągu potrząsał nią mocno, powtarzając jej imię.
— Ludzie, ciszej. Łeb mi pęka — mruknęła w odpowiedzi i odrobinę się skrzywiła. Zaraz potem jednak otrzeźwiała. Potrząsnęła głową, kolejny raz rozglądając się po zacienionym pomieszczeniu. — Co jest? O co...
— Musimy spadać! — Przyjaciel póki co nie zamierzał wyjaśniać jej nic więcej. Złapał ją mocno za dłoń i jednym, sprawnym ruchem wyciągnął na środek pokoju. Cassie rozejrzała się niepewnie i spostrzegła, że jej wszyscy przyjaciele byli już dawno na nogach. Patelniak w pośpiechu wpychał coś do kieszeni, Minho chodził tam i z powrotem, a Newt i Thomas ściągali jeden z materacy, próbując zabarykadować nim wejście do pomieszczenia. Obok nich stał jeszcze nieznajomy, chuderlawy chłopak w kapturze. Blondynka kojarzyła go tylko z widzenia. Pamiętała, że spotkała go kiedyś na stołówce przy stoisku z jedzeniem.
— Idą po nas! — Thomas dysząc ciężko odsunął się od drzwi i odwrócił twarzą do pozostałych przyjaciół. Stojący obok niego Newt również spojrzał w tamtą stronę. — Są niedaleko!
— No, to co stoicie, złamasy?! Wiejemy i to już! — wykrzyczał Minho. Potem w szybkim tempie doskoczył do łóżka bruneta i odrzucił klapę tunelu wentylacyjnego w drugi kąt pokoju. Posłał im jeszcze jedno, wymowne spojrzenie, po czym zniknął pod meblem.
Cassie nadal rozglądała się wokół, nie bardzo wiedząc, co się właściwe dzieje. Była zbyt zmęczona i póki co nie myślała do końca trzeźwo. Cóż, wciąż niezbyt dobrze się czuła i doskwierał jej okropny ból w podbrzuszu. Nie był on na razie taki duży, jednak było to bardzo nieprzyjemne uczucie w postaci dziwnego kłucia.
Gdy Azjata już na dobre zniknął jej z oczu, spojrzała na Winstona i złapała go za ramię. Gdy odwrócił się w jej stronę, odetchnęła i postanowiła się czegoś sensownego dowiedzieć.
— Możesz mi, do jasnej cholery, powiedzieć, co się tutaj dzieje? — Zadała to pytanie niezbyt grzecznie, jednak w tej chwili nie zamierzała zachować dobrych manier.
— Thomas i Aris coś zwęszyli — odparł szybko. — Podobno coś grubszego się dzieje.
— To, że się dzieje, to zdążyłam się już domyślić. — Wywróciła oczami. — Powiedz mi jakiś konkret, bo jestem cała głupia z tej sytuacji i nie mam pojęcia, co robić.
— Thomas podejrzewa, że może być to...
— Nie, Winston! — Przerwał mu brunet, podbiegając do najbliższego łóżka. — Nie "może to być"! To cały czas był DRESZCZ! — wykrzyczał, szarpiąc się z prześcieradłem. Po chwili zerwał je z materaca i zawiązał na klamce. — Pośpieszcie się! Już słychać kroki! Są blisko!
Cassie w jednej chwili oprzytomniała. Popchnęła Winstona w stronę łóżka Thomasa, po czym spojrzała na Newta. On w tym samym czasie zerknął w jej stronę, zagryzając nerwowo wargę. Szykowała się dosyć nieprzyjemna, a zarazem stanowcza wymiana zdań.
— Idź pierwsza. — Po chwili zawahania zdecydował się złapać ją za rękę i przyciągnąć bliżej siebie. Gdy dziewczyna pokręciła stanowczo głową, wywrócił oczami. — Przestań wreszcie zgrywać bohaterkę i choć raz mnie posłuchaj. Zaufaj mi, wraz z Thomasem będziemy zaraz za tobą. Proszę, Cass...
Blondynka miała ochotę się z nim kłócić, jednak wiedziała, że nie jest to odpowiedni moment. Musiała go posłuchać, ponieważ nie miała teraz innego wyjścia. Machnęła dłonią i pomyślała, że nakrzyczy na niego później, gdy będzie już po wszystkim.
— Ogay, niech ci będzie. Ale jeśli zginiesz, gwarantuję ci, że się zastrzelę i będę nawiedzać cię w piekle — mruknęła i odwróciła się, podchodząc do właściwego łóżka. Skrzywiła się lekko, jednak ukucnęła i wczołgała się pryczę. Potem złapała za ściankę tunelu i nie myśląc o tym ciasnym korytarzu, wpełzła do środka. W dosyć szybkim tempie przesunęła się dalej, gdzie czekał na nią Minho.
— Co wy tam tak długo robiliście?! — syknął. — Czekaliście na jakieś specjalne zaproszenie?! Miałem wam coś wysłać?! Kartkę, pocztówkę, czy inne kolorowe bzdury?!
— Daruj sobie i prowadź — warknęła tylko, wywracając oczami. To nie był czas na kłótnie. Nie teraz, gdy ta podstępna organizacja siedziała im na ogonie. — Rusz z łaski swojej twoje zacne dupsko i się wreszcie rusz!
Azjata już nic więcej nie powiedział. Odwrócił się ostrożnie, uprzednio wskazując odpowiedni kierunek, a potem ruszył w tamtą stronę. Już po chwili zniknął za zakrętem, a Cassie ruszyła za nim dopiero wtedy, gdy zobaczyła, że Newt i Thomas również znaleźli się w tunelu. Po kilkunastu minutach szaleńczego przeciskania się przez wąskie korytarze, wreszcie Minho otworzył klapę i zeskoczył w dół. Potem zadarł głowę i podniósł ręce, patrząc wyczekująco na blondynkę.
— Skacz, Cass. Złapię cię! — zawołał, uśmiechając się pokrzepiająco. Nie było mu do śmiechu, jednak chciał tym gestem dodać dziewczynie otuchy. Ta odetchnęła głęboko i szybko przełożyła swoją nogę, po czym pozwoliła, żeby chłopak pomógł jej zejść. Gdy stanęła już na własnych nogach, niemal od razu odwróciła się i czekała, aż Newt i Thomas również pojawią się w wylocie tunelu.
Już po kilku minutach wszyscy stali na białych kafelkach, rozglądając się wokół. Wszyscy w jednej chwili spojrzeli na Thomasa, który rozglądał się nerwowo.
— Fajnie, a teraz gdzie? — wydyszał Newt, spoglądając z niepokojem na przyjaciela. — Masz jakiś plan, nie? Tommy?
— Tak, tak — odpowiedział szybko i odwrócił głowę. — Musimy iść... W tamtą stronę! — Wskazał na jeden z wielu korytarzy. — Za mną!
— Iść, jasne — burknęła Cassie, podążając za przyjacielem. Na całe szczęście potrafiła zmusić się do biegu i dotrzymać chłopakom tempa.
Niestety, nie byli już w tym przedziale sami. W pewnym momencie Streferzy zahamowali gwałtownie, gdyż przed nimi niespodziewanie pojawił się uzbrojony oddział DRESZCZ'u z Jansonem na czele. Mężczyzna wydawał się być zadziwiająco spokojny. Cały czas uśmiechał się kpiąco, patrząc na nastolatków. Cassie przełknęła mimowolnie ślinę, chwytając najbliższego chłopaka za rękaw bluzy. Zaraz potem schowała się za jego plecami i wcisnęła nos w materiał ubrania.
— Thomasie, zaczekaj! Popełniasz wielki błąd! — usłyszeli denerwująco znajomy głos. — Staramy się was chronić! Wierz mi, na Pogorzelisku nie przetrwacie nawet dnia! Wykończy was upał bądź Poparzeńcy! Jeśli teraz się poddacie obiecuję, że nie zostaną wyciągnięte konsekwencje! Musicie tylko do nas podejść, dobrze?
Thomas go jednak nie słuchał. Spojrzał na Cassie, potem na Newta, Minho, Patelniaka, Arisa i Winstona. Zagryzł wargę gdyż wiedział, że nie mogą się wycofać. Nie po tym, co im zrobili.
— Chodu! — zawołał. Naraz wszyscy Streferzy odwrócili się i popędzili w przeciwnym kierunku. Cassie słyszała, jak żołnierze klnąc głośno rzucili się za nimi w pogoń. Dźwięk ich ciężkich butów odbijał się echem po korytarzu, a strzały z elektromiotaczy w jednej chwili wypełniły powietrze.
Przyjaciele czym prędzej wpadli w kolejny korytarz, potem następny i następny, starając się zgubić pościg. Niestety, niezbyt dobrze im to wychodziło i uzyskali zupełnie odwrotny efekt niż zamierzali. Teraz za nimi biegły już trzy tuziny uzbrojonych żołnierzy i kilku lekarzy.
Gdy kolejny raz ludzie DRESZCZ'u zniknęli na krótki moment za zakrętem, Thomas odwrócił się, spoglądając na swoich towarzyszy. Potem znów spojrzał przed siebie i zaklął głośno. Przed nimi znajdowały się aż cztery drogi. Zatrzymali się gwałtownie, ze zdenerwowaniem oglądając się za siebie. Wiedzieli, że zaraz strażnicy znów będą próbowali ich schwytać. Echo kroków było coraz głośniejsze.
— Zarąbiście, a teraz co? — Winston oparł dłonie na biodrach.
— Nie mam pojęcia, purwa... — wymamrotał Thomas, robiąc jeden krok w stronę losowego korytarza. — Szlag by to trafił!
— Thomas, szybciej! Nie mamy czasu! — Zirytował się Minho. — Którędy, do cholery?!
Cassie przestała ich słuchać. Oparła się plecami ścianę i zamknęła oczy. Syknęła cicho, kładąc powoli dłoń w okolicach bolącego miejsca. Jak na złość, podbrzusze znów zaczęło dosyć mocno o sobie przypominać. Dziewczyna zaczęła głęboko oddychać, starając za wszelką cenę utrzymać się w pionie. Udawało jej się to z wielkim trudem i miała wrażenie, że za chwilę opadnie z sił. Nie miała pojęcia, dlaczego tym razem przechodziła to aż tak boleśnie. Może nie chodziło tylko o zwykłą miesiączkę i DRESZCZ dokładnie to wszystko zaplanował?
— Cassie, uważaj! — Słysząc swoje imię zdołała jedynie odwrócić głowę, zanim ktoś z całej siły ją odepchnął. Zatoczyła się, jednak nie upadła, gdyż Winston w ostatniej chwili zdążył złapać ją za ramiona.
Zaraz potem usłyszała huk wystrzału i z przerażeniem spostrzegła, jak ciało Newta osuwa się po ścianie na ziemię.
— Newt dostał!
__________________________________
Tak, tak... Wiem, mam u was przechlapane.
Przeczytałeś/aś? Zostaw po sobie choćby "❤️" Wasze gwiazdki i komentarze motywują mnie do dalszej pracy!
Ps. W najbliższych dniach powinnam również skończyć pisać rozdział do THE GLADE PRINCESS — WIĘZIEŃ LABIRYNTU ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top