09 | troskliwy dotyk
Cassie siedziała na zimnej podłodze, podkulając nogi pod siebie. Po kilku minutach walczenia ze sobą, położyła głowę na swoich kolanach i cicho westchnęła. Potem zamknęła oczy.
— Cassie? — Mimo, że usłyszała jego głos, nie podniosła głowy. Była tak zmęczona, że nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Poza tym była strasznie rozdrażniona i wolała, żeby w tym momencie wszyscy trzymali się od niej z daleka. Bała się, że może zrobić lub powiedzieć coś, czego będzie potem żałować. — Cassie, wiem, że mnie słyszysz. Jak się czujesz?
— Jak klump — mruknęła w końcu, wciąż nie patrząc na chłopaka. Jego towarzystwo powoli zaczynało działać jej na nerwy. Wiedziała, że się o nią martwił, jednak nie miała ochoty się teraz z nim przekomarzać. — Proszę cię, daj mi już dzisiaj spokój. Chcę zostać sama. Proszę.
On jednak nie miał zamiaru odpuścić. Ukucnął, wciąż nie spuszczając z niej wzroku.
— Spójrz na mnie — poprosił, kładąc dłoń na jej ramieniu. Gdy nastolatka nie zareagowała, westchnął ciężko i lekko nią potrząsnął. — Cass, proszę. Porozmawiaj ze mną chociaż na chwilę.
Cassie wręcz poczuła, jak krew się w niej gotuje. Wsunęła palce we włosy, starając się opanować buzującą w niej złość. Niestety, już po chwili wybuchła.
— Daj mi spokój! — Odepchnęła jego rękę. — Choć na chwilę zostaw mnie samą!
— Jasne — powiedział w końcu i wstał. Czuł, że nie ma ochoty na jego towarzystwo i chcą nie chcąc, powinien się wycofać. Odwrócił się powoli i zagryzł wargę. Powoli podreptał w stronę swojego łóżka, jednak po chwili odwrócił się, posyłając jej troskliwe spojrzenie.
— Cassie, ja naprawdę...
— Zamknij się! — syknęła, wstając. Zmierzyła go gniewnym spojrzeniem. — Chociaż raz się zamknij i nic nie mów! Mam tego wszystkiego dość!
Po tych słowach dziewczyna odwróciła się na pięcie i weszła do łazienki. Zamknęła za sobą z hukiem drzwi, budząc tym Winstona, który podniósł głowę znad poduszki. Widząc Newta, stojącego jak słup soli na środku pokoju, wywrócił oczami.
— Tsa, a on znów musiał coś spieprzyć — mruknął sam do siebie i wygramolił się z pościeli. Przetarł zmęczony oczy i ziewnął przeciągle, a po chwili pokręcił głową. Ześlizgnął się ze schodków łóżka piętrowego i powoli podszedł do przyjaciela. Położył dłoń na jego ramieniu i westchnął teatralnie. — No, nieźle. Pochwal się, o co tym razem poszło.
— O nic — mruknął, odpychając jego rękę. Posłał mu mordercze spojrzenie, po czym minął bruneta i ruszył w stronę swojego łóżka. Ułożył się na nim wygodnie i zamknął oczy, odwracając się do niego plecami. Jeszcze do tego wszystkiego ciekawskiego Winstona mu brakowało. Czy on nie mógł choć na moment mu odpuścić?
Winston jednak nie zamierzał dać za wygraną. Podszedł bliżej i pochylił się nad chłopakiem. Założył ręce na piersi.
— Odpowiedz na moje pytanie. Co znów nabroiłeś, że Cass jest na ciebie cięta?
— Nie twój interes, rozpruwaczu owiec — mruknął w odpowiedzi. Brunet jednak nie zraził się tym przezwiskiem i jeszcze mocniej się nad nim pochylił. Liczył, że uda mu się tym go sprowokować. Nie pomylił się, gdyż Newt czując na sobie jego wzrok, otworzył jedno oko. — I co? Będziesz stał tak do usranej śmierci?
Winston wywrócił oczami i usiadł obok blondyna na łóżku. Ten również podniósł się do siadu i z irytacją przejechał sobie dłonią po twarzy.
— Jestem zmęczony, Winston i nie mam zamiaru z tobą gadać — mruknął, odwracając wzrok. — Idź spać i zostaw mnie.
— Kochasz ją? — spytał prosto z mostu, zerkając na niego kątem oka.
Newt niemal zakrztusił się śliną.
— Że co? Nie, oczywiście, że nie! — zaprzeczył niemal od razu. Po chwili jednak spuścił wzrok i zaczerwienił się lekko. Westchnął głośno, ukrywając twarz w dłoniach. — Winston... Nie rozgrzebuj... Nie teraz.
— Czyli odpowiedź brzmi: tak — mruknął sam do siebie, za co od razu dostał w tył głowy. Skrzywił się, zasłaniając się rękoma. — No co? Newt, nie rób ze mnie idioty, jasne? Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. Widzę, że nie jest ci obojętna i powinieneś w końcu jej to powiedzieć.
Newt słysząc jego słowa spojrzał w końcu na chłopaka i kolejny raz cicho westchnął. Co będzie się oszukiwał?
— Sam już nie wiem... — Podrapał się w tył głowy. — Jeśli mam być szczery, to... Tak, podoba mi się, ale... Ale czy ją kocham? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Może powinienem jej... Jej o tym powiedzieć, ale póki co nie jestem gotowy. Kiedyś z nią o tym pogadam, ale jeszcze nie teraz.
— Newt! — Winston wyrzucił dłonie w powietrze. — Wiesz, jaki jest świat i miejsce, w którym się znaleźliśmy. Nie jesteśmy pewni, co spotka nas jutro i czy... I czy w ogóle będzie jutro. Musimy żyć chwilą i... Naprawdę... Nie rozumiem cię. Powinieneś jej to wyznać jak najszybciej.
— A jeśli nie będzie chciała ze mną rozmawiać? Co jeśli się zbłaźnię?
— Na pewno nie będzie aż tak źle. — Kolejny raz położył dłoń na jego ramieniu i uśmiechnął się lekko. — Posłuchaj... W relacjach międzyludzkich najważniejsza jest szczerość. Im dłużej będziesz zatajał przed nią prawdę, tym będzie gorzej. I zrozum, nie mówię tego, żeby ci zaszkodzić.Chcę pomóc, bo... — Starał się znaleźć właściwe słowo. — Bo już od dawna was shipuję.
— Winston, daj spokój. — Wywrócił oczami, a jego policzki mimowolnie przybrały kolor czerwony. — To jeszcze nie ten czas, naprawdę... Powiem jej, ale później. Czuję, że to nie jest odpowiedni moment. Po prostu... Ugh, nieważne. Przestań mnie wreszcie męczyć! Wiesz, że nie lubię i nie umiem rozmawiać o uczuciach.
— Jak uważasz — prychnął, a po chwili ziewnął. — Dobra, dam ci ten upragniony spokój i spadam. Jestem cholernie zmęczony... Ale nie przyzwyczajaj się, bo tak normalnie pogadałbym z tobą dłużej. Na twoje szczęście oczy mi się kleją i nic z tego, jednak nie martw się. Wrócimy do tej rozmowy rano. — Spojrzał na niego wymownie. — I ty też powinieneś się położyć. Wyglądasz jak trup.
— I tak też się czuję — mruknął patrząc, jak jego przyjaciel wstaje z materaca. Potem ułożył się wygodnie na brzuchu i wbił wzrok w zamknięte drzwi łazienki.
***
Po kilkunastu minutach Cassie wreszcie wróciła do pokoju. Nie patrząc na Newta usiadła z powrotem pod ścianą i podkuliła nogi pod siebie, kładąc dłoń na brzuchu. Skrzywiła się lekko z bólu, jednak nie wydała z siebie żadnego, nawet najcichszego dźwięku. Chciała być zawsze twarda i nie pokazywać, że coś jej dolega.
— Wiem, że to ty — mruknęła po chwili, słysząc ciche kroki. — Serio nie...
— Przestań wreszcie. — Newt wywrócił oczami i ukucnął przed nią. — Wiem, że nie chcesz ze mną gadać, ale naprawdę się martwię... I wiesz co? Mam dla ciebie propozycję. — Próbował powiedzieć to ładnie i składnie, jednak słabo mu to szło. — Widzę, że potrzebujesz snu bardziej niż ja i... Stwierdziłem, że dzisiejszej nocy pozwolę ci spać na moim łóżku... No wiesz, o co mi chodzi... Co ty na to?
Dziewczyna miała ochotę się z nim kłócić, jednak w ostatniej chwili zrezygnowała. Zdała sobie nawet sprawę, że to nie jest głupi pomysł. Była okropnie zmęczona i stwierdziła, że w końcu przyszedł czas, żeby pomyśleć też o sobie. Przełknęła cicho ślinę i spojrzała w oczy chłopaka. Potem zagryzła wargę.
— Ale... — Rozejrzała się niepewnie wokół. — Ale... Nie mogę... Przecież... A ty? — wymamrotała nieskładnie.
— Jeśli nie będzie ci to przeszkadzało, to położę się obok. — Posłał jej niepewny uśmiech. Miał ochotę pacnąć się w czoło za swoją własną głupotę. — Ale jeśli wolisz, żebym...
— Zostań. — Złapała go delikatnie za dłoń, po czym znów zagryzła wargę. — Ja... Ja chcę, żebyś ze mną został.
Newt kolejny raz uśmiechnął się lekko, splatając ich palce. Był zadowolony, że dziewczyna tym razem go nie odtrąciła.
— Zaniosę cię — powiedział po chwili ciszy i objął ją delikatnie. Potem podniósł Cassie z ziemi i ruszył w stronę swojego materaca. — Aż dziwne, że się ze mną o to nie kłóciłaś. — Uniósł brew.
— Och, zamknij się już. Po prostu nie miałam na to ochoty — fuknęła, jednak na jej twarzy wciąż błąkał się rozbawiony uśmiech. Przytuliła się do przyjaciela.
Chłopak chwilę potem posadził ją na łóżko i sam wgramolił się na materac. Oparł się plecami o ścianę i przyciągnął nastolatkę bliżej siebie tak, żeby oparła głowę na jego ramieniu. Zagryzł wargę i odetchnął. Mimo wszystko, czuł się lekko skrępowany.
— Tutaj cię boli? — spytał cicho, ostrożnie kładąc dłoń w okolicach jej brzucha. Gdy nie odepchnęła jego ręki, przesunął ją odrobinę w dół i delikatnie musnął palcami jej skórę, w dalszym ciągu obserwując jej reakcję. Ona jedynie wstrzymała na moment oddech. Po chwili skinęła głową. — Mogę?
— Niech ci będzie — szepnęła, jednak wciąż czuła się odrobinę nieswojo. Nie była przyzwyczajona do... Tego rodzaju dotyku. Wiedziała jednak, że Newt nigdy jej nie skrzywdzi i może mu zaufać. Zamknęła oczy, mocniej opierając głowę o jego ramię. Ostrożnie wtuliła nos w jego bluzę i cicho westchnęła. Przez delikatny masaż prawie zapomniała o bólu i mogła wreszcie się odprężyć. — Dzięki, Newtie... Ale wiesz, że nie musisz, prawda?
— Tak, wiem — odparł, zerkając na nią kątem oka. Uśmiechnął się do niej czule, a ona wtuliła policzek w jego bluzę i delikatnie odwróciła, żeby móc go objąć. Newt był trochę zaskoczony postawą dziewczyny, jednak nie protestował. Otoczył ją troskliwie ramieniem i oparł brodę na czubku jej głowy. Również zamknął oczy, ponieważ był już naprawdę wyczerpany.
— Śpij, Newt — szepnęła Cassie, przesuwając dłoń na jego kark. Poczuła, jak delikatny dreszcz przeszedł po ciele chłopaka. Nie zwróciła jednak na to uwagi, tylko mocniej go przytuliła. — Słabo wyglądasz.
— Nie martw się — rzucił, a jego kąciki ust uniosły się delikatnie w górę. — Zaraz również odpłynę. Śpij, Cass...
Nie przyznał tego, jednak przysiągł sobie, że spróbuje zasnąć dopiero wtedy, gdy będzie pewny, że Cassie śpi.
— Jasne — mruknęła jeszcze, po czym już więcej nic nie powiedziała. Po ludzku zasnęła.
____________________________
Za tą książką pewnie też nikt nie tęsknił :)
Ten rozdział jest dziwny, ale jest... I powinien wam na razie wystarczyć ;)
Miłego dnia Newta, kochani! ❤
SophieCanes — Wypaleni — kto jeszcze nie odwiedził mnie na drugim koncie, to może teraz tam zerknąć :)
Błędy kiedyś poprawię... Obiecuję XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top