07 | on jest zazdrosny
W następnych dniach nic szczególnego się nie działo, a Cassie i Newt nie powiedzieli nikomu o tym przerażającym incydencie z podtapianiem. Oboje stwierdzili, że mimo swoich obaw nie będą straszyć pozostałych, ponieważ i tak byli już tym wszystkim nieźle przerażeni. Po całej akcji pracownicy tej dziwnej organizacji dali Streferom spokój na jakiś czas i nie zabierali ich na żadne dodatkowe badania, czy eksperymenty. Przyjaciele byli tym poniekąd zaniepokojeni, ale w głębi duszy bardzo się cieszyli, że teraz mają choć chwilę spokoju. Mogli wreszcie solidnie wypocząć.
Tego wieczora Cassie gorzej się poczuła. Gdy po zakończonej kolacji weszli do pokoju, nastolatka przeprosiła na moment chłopaków i zamknęła się w łazience. Przemyła twarz zimną wodą i cicho westchnęła. Przez te wszystkie wydarzenia, które miały miejsce w ostatnich dniach, nie czuła się najlepiej. Była strasznie blada i osłabiona. Stojąc przed lustrem, miała poniekąd wrażenie, że jeszcze chwila, a wyląduje na zimnych kafelkach. Widząc przed sobą wizję stracenia przytomności przy zamkniętych drzwiach, z trudem zmusiła się, żeby do nich podejść. Przekręciła powoli kluczyk w zamku tak, że gdyby coś się stało, któryś z chłopaków dałby radę się do niej szybko dostać.
Jeszcze chwilę wpatrywała się w swoje lustrzane odbicie, po czym mruknęła coś cicho pod nosem i odwróciła się do niego plecami. Przeczesała palcami swoje blond włosy i nacisnęła na klamkę, wchodząc z powrotem do pokoju. Stojąc na progu rozejrzała się uważnie po ciemnym pomieszczeniu. Był już późny wieczór, więc chłopcy zapewnie zdecydowali, że zostawią już tylko jedną, zapaloną lampę w pokoju. Najpierw zwróciła swoją uwagę na chrapiącego Thomasa i śpiącego na górnej pryczy Minho. O tej porze spali głęboko, zbyt zmęczeni, żeby jeszcze o czymkolwiek rozmawiać.
Zerknęła na piętrowe łóżko obok. Patelniak również się zdrzemnął, a Winston siedział na materacu, patrząc na swoje dłonie. Cassie zmarszczyła brwi i zdecydowała się podejść bliżej. Zatrzymała się tuż obok schodków i stając na palcach, pomachała mu ręką przed twarzą. Chłopak uśmiechnął się automatycznie, dostrzegając tę drobną, znajomą dłoń.
— Wiedziałem, że przyjdziesz. — Uniósł swój wzrok, wpatrując się dziewczynę. — Pewnie ci się nudzi i postanowiłaś zagadać do twojego starego kumpla?
Cassie prychnęła cicho i przewróciła oczami. Właśnie za to lubiła Winstona. Z nim zawsze mogła luźno porozmawiać. O czymkolwiek.
— Jak ty mnie dobrze znasz. — Wyszczerzyła się. — Już dawno chciałam ci powiedzieć, że siwiejesz.
— Tak, jasne — mruknął lekko rozbawiony, a potem znów spojrzał na swoje dłonie i cicho westchnął. — To o czym chcesz ze mną gadać?
Dziewczyna przekrzywiła delikatnie głowę w prawą stronę i przyjrzała się mu badawczo. Zachowywał się dziwnie, przez co czuła, że coś jest nie tak.
— Wszystko gra? — spytała, wchodząc po schodkach na górę. Usiadła na ostatnim szczebelku drabiny i jeszcze raz zeskanowała go wzrokiem. — Nie wyglądasz... Najlepiej.
Winston podniósł głowę i spojrzał na nią ze smutkiem. Co będzie się oszukiwał? Atmosfera tego dziwnego miejsca przytłaczała go coraz bardziej. Wysilił się jednak na słaby uśmiech, ponieważ niezbyt lubił się zwierzać.
— To nic takiego, nie ma o czym gadać — rzucił wymijająco, kolejny raz spuszczając głowę i wpatrując się w pomiętą pościel. Nie był w stanie dłużej znieść przeszywającego go na wylot wzorku Cassie. Blondynka wywróciła oczami, po czym podniosła rękę i umiejscowiła ją na ramieniu przyjaciela.
— Tak? A mnie się jednak wydaje, że wyglądasz jak sflaczały zombie. — Winston, słysząc to, uśmiechnął się nieznacznie. Ta dziewczyna zawsze potrafiła poprawić mu humor. Doskonale pamiętał, jak w Strefie przypadkowo odciął sobie kawałeczek palca, a Cassie próbowała go rozbawić, przez co strzelała do niego różne miny, zakładając na jego rękę opatrunek. Mimo okropnego bólu, jaki w tamtej chwili odczuwał, uśmiechał się do niej jak idiota. — Widziałeś się w lustrze? No normalnie brałabym.
Chłopak roześmiał się, a jego policzki mimowolnie przybrały czerwony kolor.
— I tak wszyscy wiedzą, że jestem cały twój. — Uśmiechnął się głupkowato, poruszając brwiami. Uwielbiał się z nią w ten sposób droczyć.
Cassie również się zaśmiała i założyła ręce na piersi.
— Czyli twierdzisz, że jesteś cały mój. — Wyszczerzyła się, siadając bliżej niego na materacu. — Tylko nie do końca wiem, czy przeanalizowałeś swoją wypowiedź tak, że nie będziesz jej żałować.
— Cassie, co ty znowu kombinujesz? — parsknął, patrząc w jej oczy. Doskonale znał ten wzrok. Cassie wręcz całą sobą sygnalizowała, że właśnie wpadła na jakiś bardzo głupi pomysł i teraz przechodzi do jego realizacji. — Nie wiem, o czym teraz myślisz, ale najlepiej przestań o tym myśleć w tej chwili.
— Ja? Przecież nic nie robię. — Wzruszyła lekceważąco ramionami.
— Czyżby? — Uniósł brew. — Mnie, kochana, nie oszukasz. Już po twoim wzroku zaczynam twierdzić, że powinienem uciekać.
— Powodzenia — prychnęła, wskazując schodki za sobą. — Zawsze możesz zeskoczyć.
Winston wychylił się za ramę łóżka i mimowolnie przełknął ślinę. Nie, nie miał lęku wysokości. Nie chodziło również o strach, związany z prawdopodobnym złamaniem kończyn. Chłopak napotkał bowiem ciemne, brązowe tęczówki. Newt wpatrywał się w niego intensywnie, nie wypowiadając żadnego słowa. Gdyby blondyn stał odrobinę dalej, z pewnością by go nie zauważył przez to, że w pokoju było dosyć ciemno. Jego przyjaciel stał jednak tak blisko, że Winston czuł na swojej twarzy jego gorący oddech. Przełknął głośno ślinę, ostrożnie cofając się do tyłu.
Cassie zauważyła, że Winston uważnie na coś patrzy. Z czystej ciekawości postanowiła sprawdzić, co takiego zwróciło na siebie jego uwagę. Wytężyła wzrok, patrząc na zacieniony pokój. Już po chwili zauważyła Newta, który teraz patrzył wprost na nią. Blondyn przekrzywił powoli głowę, przeszywając ją na wylot lodowatym spojrzeniem. Nastolatka mimowolnie uniosła w górę ręce, również się mu przyglądając.
— Woah, człowieku. Zluzuj gacie — rzuciła w jego stronę. Sposób, w jaki na nią patrzył, niezbyt się jej podobał.
— Chciałem tylko zaznaczyć, że ja nie będę go łapał — wycedził przez zaciśnięte zęby, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę łazienki. Podchodząc bliżej otworzył z rozmachem drzwi i wszedł do środka, zatrzaskując je za sobą z taką siłą, że aż rozległo się ciche echo. Mimo tego, żaden ze śpiących chłopaków się nie wybudził.
— Co go tym razem ugryzło? — jęknęła cicho, dodając po chwili pod nosem, że to pewnie sprawka tych cholernych karaluchów.
— Ja.
— Co? — Spojrzała na Winstona ze zdziwieniem. — O czym ty, purwa, gadasz? Co ty, cholerny wampir?
Brunet pokręcił głową bez cienia uśmiechu na twarzy.
— Cassie, nie widzisz tego? — spytał poważnie.
— Czego? — Przesiadła się na schodki, żeby lepiej widzieć twarz Winstona. — Czego znów nie zauważyłam?
— On jest o ciebie zazdrosny. — Wzruszył ramionami, a jego wzrok automatycznie skierował się na zamknięte drzwi łazienki. — W purwę zazdrosny.
Cassie zaśmiała się nerwowo, przeczesując swoje włosy.
— Nie, on dziś po prostu jest w złym humorze — mruknęła, nie patrząc już na Winstona.
— Czyżby? — Uniósł brew. — Próbujesz mi powiedzieć, że wpada w zły humor zawsze, gdy któryś z nas jest zbyt blisko ciebie? Poniekąd masz rację, jest w złym humorze, ale w tym wypadku nazywa się to zazdrość, moja droga.
Cassie wiedziała, że gdy Winston używa zwrotu "moja droga" chce zaznaczyć, że mówi całkiem poważnie i teraz nie czas na żarty.
— Winston, chyba nie sądzisz, że...
— Tak — odparł, nie dając jej dokończyć. — Myślę, że tak właśnie jest.
Pokręciła głową.
— Jestem jego przyjaciółką, więc to chyba normalne, że się o mnie martwi — wymamrotała.
— Tak, jasne. — Przysunął się bliżej i dotknął jej ramienia. — Powiedz mi teraz szczerze. Czy ja się w taki sposób zachowuję? Czy Thomas strzela fochy, gdy ktoś z tobą rozmawia? A może Minho tak robi?
— Nie, ale...
— Nie ma żadnego "ale". — Znów jej przerwał. — Musisz po prostu mieć tę świadomość.
— Jaką świadomość?
Winston przesunął dłonią po twarzy z lekką irytacją.
— Cassie — jęknął. — Wiem, że jest późno, ale skup się. Pomyśl, dlaczego Newt jest zazdrosny. Pomiń już fakt, że ty tak nie myślisz. Teraz powiedz mi, co najczęściej oznacza zazdrość o drugą osobę?
Cassie wiedziała, do czego zmierza przyjaciel, ale nie miała najmniejszej ochoty teraz o tym rozmawiać.
— Odpuść — mruknęła tylko, zeskakując na podłogę na tyle cicho, żeby nie obudzić śpiących chłopaków. Wyprostowała się i ruszyła w stronę swojego krzesła, mając zamiar czym prędzej na nim usiąść. — Pogadamy o tym jutro rano.
— Cassie, ale... O cholera. — Dziewczyna słysząc to, odwróciła się zaniepokojona w stronę Winstona, który nagle zakrył usta dłonią. — Cassie, ty... Ty krwawisz.
______________________
Czytasz tę książkę? Zaobserwuj mój profil, żeby mnie wesprzeć! ❤ Będę ci bardzo wdzięczna!
Mam nadzieję, że rozdział nie jest aż taki beznadziejny, jak myślę i dało się go przeczytać XD
No nic... Enjoy, kochani!
Ps. Kiedyś poprawię błędy ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top