03 | pierwsza krew
Cassie następnego dnia nie mogła pohamować narastającej w niej ciekawości i już na stołówce zaczepiła Thomasa, który stał akurat przy stoliku z czystymi szklankami. Złapała go delikatnie za ramię, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.
— Mogę cię o coś spytać? — Uniosła brew, patrząc czujnie na jego twarz.
— Tak, pytaj o co chcesz — odpowiedział, sięgając ręką po jedną z czystych szklanek. Nalał do niej kompotu i przysunął naczynie do ust, chcąc się czym prędzej napić. Naprawdę go suszyło po całej nocy bez kropli wody.
— Gdzie byłeś wczoraj w nocy? — spytała prosto z mostu, zakładając ręce na piersi. Thomas zakrztusił się, czym prędzej ostawiając szklankę z powrotem na stole. Zaczął kaszleć.
— Ja...? — wydusił po chwili. — Ja się nigdzie przecież nie ruszałem!
— Tak, pewnie. Śniło mi się, że ciebie nie ma i kratka z tunelu wentylacyjnego leży pod łóżkiem.
— Dobra, masz mnie — wymamrotał. — Po prostu... Wydaje mi się, że ktoś tutaj straszliwie kręci z tą naszą wolnością.
Kiwnęła głową.
— Masz rację, też mi się tak wydaje — wyszeptała, widząc niedaleko stojącego strażnika. — Ale to nie jest chyba temat na teraz. Powiesz mi resztę później, ogay?
— Jasne.
Oboje zabrali szklanki z kompotem i czym prędzej ruszyli do stolika, przy którym siedzieli ich przyjaciele.
— Smacznego — rzuciła, siadając obok Winstona, który był już w połowie śniadania. Chłopcy kiwnęli jej na to głowami i z powrotem zajęli się jedzeniem. Ona również postanowiła coś zjeść. I właśnie w tym momencie coś ją tknęło. Uniosła głowę znad talerza i rozejrzała się niepewnie wokół siebie, szukając wśród stojących nastolatków dobrze jej znanej, blond czupryny. Gdy nigdzie jej nie zobaczyła, zmarszczyła brwi. — Gdzie Newt? — spytała po chwili, patrząc na siedzącego przed nią Thomasa.
— On? O, tam sto... — zaczął brunet, odwracając się w stronę szwedzkiego stołu. — Cholera, jeszcze przed chwilą tam był. Gdzie go wcięło?
— Może wyszedł do łazienki, czy czegoś w tym stylu? — Minho zabrał Patelniakowi chleb, gdyż ten oderwał na chwilę wzrok od swojego talerza i spojrzał w stronę, wskazywaną przez Thomasa. — Fuj wie.
— Obyś miał rację, Minho — westchnęła, wracając do jedzenia. — Obyś miał rację.
***
Niestety, Newt nie pojawił się na stołówce aż do zakończenia śniadania. Streferzy, mimo swoich licznych protestów znów zostali zaprowadzeni przez strażnika do pokoju.
— Pan nie rozumie, co mówię?! — zawołała zirytowana blondynka, szarpiąc się z mężczyzną. — Nasz przyjaciel gdzieś zniknął i mam zamiar go iść szukać!
— Przymknij się wreszcie. — Żołnierz wcale nie myślał wpuszczać ich bez opieki na teren ośrodka. Mogli wtedy zobaczyć rzeczy, których nie powinni ujrzeć.
Nie mówiąc nic więcej czym prędzej wepchnął szarpiącą się nastolatkę do pokoju i zatrzasnął drzwi.
— Cholera, co teraz? — Winston zatrzymał się tuż obok Cassie.
— Nie mam pojęcia — przyznała po chwili ciszy, patrząc na zamknięte drzwi. — Chyba zostało nam poczekać. Być może zabrali go na dodatkowe badania, lub coś takiego.
— Ale mieli nas badać wieczorem! — Thomas podniósł głos. — Mogło mu się coś stać, a my jak te ciołki siedzimy w pokoju!
— A masz jakieś inne wyjście? — Minho spojrzał na przyjaciela tak, jak się patrzy na wielkie zero. — Co zrobisz? Przenikniesz przez ścianę, jak duch? A może zrobisz podkop jak krecik?
— Chłopcy, dajcie spokój, co? — Dziewczyna westchnęła głośno. — Musimy zaczekać. Może zaraz sprawa się wyjaśni.
— Oby — mruknął Thomas, siadając na swoim łóżku. Objął się ramionami. — Nawet nie chcę myśleć, co mogło się z nim stać.
— Nie kracz. — Minho również powędrował w stronę swojego posłania. Usadowił się wygodnie na materacu, podkulając nogi pod siebie. Westchnął cicho, kładąc głowę na swoich kolanach.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i coś, a raczej ktoś, został wrzucony do pokoju. Cassie niemal od razu go rozpoznała.
— Newt! — zawołała, czym prędzej do niego podbiegając. Wsunęła dłonie pod jego ramiona i ostrożnie podniosła z ziemi. Odwróciła głowę, patrząc na pozostałych chłopaków. — No, nie stójcie tak, szajbusy! Pomóżcie mi!
Thomas szybko znalazł się tuż obok dziewczyny i przyjął część ciężaru na siebie. Wraz z Cassie doprowadzili blondyna do jego pryczy i posadzili go na materacu. Dziewczyna ukucnęła przed chłopakiem, uważnie skanując wzrokiem jego twarz. Dostrzegła na niej kilka ran, przez co zaczynała być coraz bardziej przerażona.
— Newt, spójrz na mnie — poprosiła, chwytając go ostrożnie za rękę. Pogładziła jego skórę kciukiem. — Newtie, proszę cię.
Gdy ten nie zareagował, westchnęła cicho, siadając obok niego na łóżku. Przesunęła dłonie na jego plecy, delikatnie sunąc nimi wzdłuż kręgosłupa chłopaka. Blondyn na moment wstrzymał oddech, czując na sobie dotyk dziewczyny, jednak w dalszym ciągu nie wypowiedział ani jednego słowa. Cassie znów cicho westchnęła i przytuliła Newta najdelikatniej, jak tylko umiała, nie przejmując się już zupełnie zdumionym spojrzeniem Winstona, który po chwili uśmiechnął się szeroko. Niemal od razu Minho pacnął go otwartą dłonią w tył głowy, kręcąc głową z politowaniem. Z czego on się tak cieszył, do cholery?
— Newt, proszę cię — szepnęła, starając się do niego w jakiś sposób dotrzeć. — Co się stało? Ktoś zrobił ci krzywdę? O co chodzi?
Blondyn pokręcił głową, jednak co będzie się oszukiwał? Był przerażony tym, co się stało. Po chwili mimowolnie przytulił się jeszcze bardziej do dziewczyny. Gdy to zrobił, nastolatka automatycznie przesunęła dłonie na jego brzuch, chcąc go objąć. Niestety, nie miała pojęcia, że znajduje się tam dość dużej wielkości rana cięta. Chłopak niemal od razu syknął głośno, kładąc w tamtym miejscu dłoń i Cassie dopiero teraz zauważyła plamę krwi na jego koszulce. Zaklęła pod nosem.
— Newt, matko jedyna... — jęknęła. — Pokaż mi to, ale już.
Brązowooki pokręcił głową.
— Nic mi nie jest — powiedział w końcu tak cicho, że dziewczyna ledwo mogła go usłyszeć. — Wszystko w porządku, naprawdę.
Blondynka znów westchnęła, spoglądając w stronę przygryzającego wargę Thomasa.
— Tommy, rozejrzyj się w poszukiwaniu apteczki, dobrze?
Brunet pokiwał głową i wraz ze stojącym obok Minho zaczął przeszukiwać wszystkie szafki. Winston wraz z Patelniakiem właśnie sprawdzali łazienkę.
— Jest! — Przyjaciel po krótkiej chwili szukania podał jej charakterystyczną torbę. Gdy właśnie miała ją otworzyć, usłyszała cichy głos Newta.
— Czy... Czy możesz zrobić to w łazience? — spytał niepewnie mimowolnie czując, że jego policzki stają się lekko różowe. — Nie chcę, żeby wszyscy na mnie patrzyli.
— Jasne, nie ma problemu Sztamaku — odparła, przewieszając sobie torbę przez ramię. — Winston, otwórz proszę drzwi do łazienki!
Chłopak niemal od razu zrobił to, o co prosiła go dziewczyna. Cassie delikatnie objęła Newta w pasie i pomogła mu się podnieść. Oboje z trudem doczłapali do łazienki, a nastolatka z małą pomocą Thomasa posadziła blondyna na muszli.
— Dzięki Tommy. — Uśmiechnęła się do niego delikatnie. — Możesz nas już zostawić, poradzę sobie.
— Nie wątpię — prychnął, unosząc jeden kącik ust w górę. — W końcu byłaś plastrem.
Po tych słowach wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Cassie jeszcze chwilę za nim patrzyła, po czym odwróciła głowę z powrotem w stronę Newta.
— Ściągnij koszulkę — powiedziała, zerkając na niego i gdy chłopak przełknął nerwowo ślinę, zachichotała. — Spokojnie, nie masz się czego wstydzić. Nikogo oprócz mnie tutaj nie ma.
Westchnął cicho, łapiąc za skrawek materiału. Już po chwili ściągnął z siebie zakrwawioną koszulkę i zrzucił ją obok muszli. Cassie przyjrzała się każdej z jego ran i po chwili odetchnęła z ulgą. Na szczęście nie były zbyt groźne.
— Rozluźnij się — rzuciła, mocząc ręcznik w letniej wodzie. — Muszę to przemyć.
Chłopak kiwnął głową, starając się unormować oddech. Niestety, jego serce waliło jak młot, przez co trudno było mu się na czymkolwiek skupić.
— Bądź ostrożna, dobrze? — wydusił w końcu, spuszczając nieco głowę.
— Spokojnie, będę się starała zrobić to najdelikatniej, jak umiem. — Ostrożnie przysunęła wilgotny ręcznik do rozcięcia na jego brzuchu. — To potrwa niecałą minutkę.
Znów kiwnął głową, zaciskając oczy. Mocno zagryzł wargę.
— Szczypie — syknął.
— Wierzę. — Westchnęła. — Już kończę.
Faktycznie, już po chwili skończyła. Odłożyła ręcznik na umywalkę i pochyliła się nad apteczką. Wyciągnęła z niej płyn odkażający.
— Nie, żartujesz sobie, prawda?
— Newt, przestań. Nic ci nie będzie.
— Ale to cholernie szczypie!
— Przeżyjesz. — Wywróciła oczami, nalewając troszkę płynu na czysty wacik. — Możesz przecież zacisnąć zęby.
— Ogay. — Odetchnął.
Dziewczyna czym prędzej przystąpiła do odkażania rany chcąc skończyć to jak najszybciej. Już po kilku minutach odsunęła się i spojrzała na jego twarz. Blondyn w dalszym ciągu zaciskał mocno oczy. Z trudem dostrzegła łzy, gromadzące się przy jego powiekach.
— Newt, proszę cię. — Położyła dłoń na jego policzku, gładząc delikatnie jego bladą skórę. — Już, cicho.
Chłopak po chwili spojrzał na nią, a łzy powoli spływały na jego policzki. W pewnym momencie nie wytrzymał. Zaczął szlochać, ponownie zaciskając powieki.
Cassie w tej chwili już sama nie wiedziała, co robić. Było jej go naprawdę żal.
— Newtie — szepnęła, kolejny raz ujmując jego twarz w dłonie. — Już po wszystkim, naprawdę. Nic ci nie będzie.
— Oni tu wrócą — wyszeptał płaczliwie.
— Kto? — Dziewczyna już nic z tego nie rozumiała. Newt nie odpowiedział na jej pytanie, a jego ciało zaczęło się lekko trząść. — Newt, cichaj. Już, spokojnie. Jestem tutaj z tobą i nikt nie zrobi ci krzywdy. Słyszysz mnie?
Kiwnął głową, jednak wciąż nie potrafił się uspokoić.
— Jejku, co mam zrobić, żebyś... — Nagle do głowy wpadł jej pewien pomysł. Czuła, że będzie tego żałowała, ale w tej sytuacji nic innego nie przychodziło jej do głowy.
Przysunęła się bliżej, wciąż zastanawiając się nad swoją decyzją. Potem jednak odetchnęła i nachyliła się ostrożnie, muskając wargami kącik jego ust. Newt otworzył szeroko oczy, momentalnie wstrzymując oddech. Dziewczyna odsunęła się, przygryzając wargę.
— Wybacz, nie powinnam była tego robić — wymamrotała. — Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Przepra...
Nie pozwolił jej dokończyć. Gwałtownie przysunął się bliżej blondynki i nie zważając na ból, pocałował ją. Cassie jeszcze chwilę zastanawiała się, czy oddać pieszczotę. Z jednej strony czuła, że robi źle, jednak z drugiej... Naprawdę już nie wiedziała, jak ma traktować siedzącego przed nią chłopaka. W końcu oddała pocałunek, kładąc dłonie na jego szyi.
Do Newta dopiero po chwili dotarło, co też zrobił. Spanikował, odsuwając się od niej szybko. Spuścił wzrok na swoje buty. Zapadła niezręczna cisza.
— To... To nie powinno mieć miejsca — wymamrotał w końcu, spuszczając wzrok.
— Tak, masz rację — odparła, wstając. — Pójdę już. Ogarnij się i dołącz do nas.
Odwróciła się i czym prędzej ruszyła do wyjścia. Otworzyła z rozmachem drzwi, niemal uderzając stojącego za nimi Winstona w twarz. Ominęła go szybko i bez słowa usiadła na swoim krześle, wciąż na nikogo nie patrząc. Brunet zmarszczył brwi i widocznie domyślił się, co zaszło pomiędzy nią, a Newtem. Wszedł powoli do łazienki i westchnął, spoglądając na siedzącego blondyna.
— Och, Newt. Spieprzyłeś to po całości, prawda?
____________________
Okay i to była pierwsza i ostatnia romantyczna scena w tej książce.
Nie, no... Ale na następną będziecie musieli trochę poczekać ;)
Mam nadzieję, że jest okay :)
Anioł ze Strefy - premiera już 16 maja!
Enjoy, kochani!
Ps. Błędy kiedyś poprawię hah
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top