48. To co to za wielka sprawa?

      Podczas mojego pobytu w domu pomogłam siostrze zrobić lekcje, gotowałam obiad z mamą, trochę sobie z nią poplotkowałam i oczywiście, uczyłam się na dwie kartkówki i sprawdzian. W niedzielę przed południem mama odwiozła mnie na dworzec i o 14 byłam na miejscu.

-Kiedy wracasz? - dostałam SMSa od Es.

Akurat przed chwilą wysiadłam z pociągu ;) - odpisałam jej.

Dobrze się składa! Wyjdę po ciebie i spotkamy się w połowie drogi :*

Okej :D

   Spotkałam się z Es już blisko akademika. Ręka zaczynała mnie boleć od targania walizki.

- Połowa drogi, tak? - spytałam.

Esther zachichotała.

- Tęskniłam - powiedziała przytulając mnie.

- Coś ciekawego mnie ominęło?

- No raczej! - Es ucieszyła się z mojego pytania - Erik jest z Sophią, Vera jest oficjalnie z Will'em, hmm, co jeszcze.... u mnie i Luck'a bez zmian, a Aleks... - chrząknęła.

Nie musiała dokańczać. Aleks już o mnie zapomniał i żyje dalej.

- Okej - odpowiedziałam. Nie ruszyło mnie to.

- Nigdzie nie wychodziliśmy, chyba, że na obiad... - Esther dalej wymieniała mi, co się działo.

- Czyli bardziej spokojnie? - zapytałam, gdy wchodziłyśmy już na teren szkoły.

- No coś ty! Alkohol wysypywał się z lodówki - zaśmiała się - kilka butelek się stłukło, nie zaprosiliśmy Tris i Sophii, a one potem się obraziły, no i Erik też, no, bo wiesz - Es już całkiem się śmiała.

- Ahaaa, boże - próbowałam się śmiać.

- Daj spokój Liss, widzę, że cię to nie śmieszy - spojrzała na mnie.

Zwiesiłam głowę. Głupio mi było, że mnie przejrzała.

- A poza tym, mam do ciebie sprawę - moja przyjaciółka zmieniła temat. Otworzyła drzwi akademiku i weszła do środka, po czym je przytrzymała, bym weszła z walizką.

- Dzięki. To co to za wielka sprawa? - zapytałam wchodząc po schodach za Esther.

Z góry zbiegł Luck i przerwał naszą rozmowę.

- Hej, Lissa! Żałuj, że nie było cię na imprezie - powiedział do mnie, po czym pocałował się z Esther.

Doszliśmy na górę i stanęliśmy pod naszym pokojem.

- Luck... chciałabym porozmawiać z Lissą... - przeciągała Es.

- Okej, dobra, rozumiem, już sobie idę - odezwał się z uśmiechem na ustach i sobie poszedł.

- Słuchaj - zaczęła Es odkluczając drzwi - Luck też to zauważył - weszliśmy do pokoju - Siadaj - wskazała dłonią kanapę.

- Boże, Es, gadaj, bo nie wiem o co ci chodzi - straciłam cierpliwość.

- No bo... już prawie byłaś dziewczyną Juliana, a potem tak nagle byłaś z Aleksem i pokłóciłaś się z Julianem, następnie zerwałaś z Aleksem, a teraz każde z was nie ma nikogo - zaczerpnęła powietrza - i Luck i ja myślimy, że powinniście chociaż porozmawiać ze sobą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top