47. Mam jedną sprawę
Esther po cichu wyszła z łazienki i stanęła przy moim łóżku, na którym siedziałam. Pociągnęłam nosem.
- Zerwałaś z nim? - spytała cicho.
- Ja... tak - odpowiedziałam jej - My nawet nie byliśmy... to trwało dwa dni...
- Nie płacz - usiadła obok mnie.
Podniosłam wzrok.
- Nie płaczę. Tylko jest mi przykro, że okazał się tak przystojnym dupkiem.
Es się zaśmiała.
- Lissa i poczucie humoru? Nie możliwe! - cieszyła się jak dziecko.
- A ty czemu nie jesteś z Luck'iem? - spojrzałam na nią.
- Bo jestem z tobą? - zadała pytanie retoryczne uśmiechając się.
- Dobrze, że jutro już szkoła - uprzytomniłam sobie.
- Ugh! Nie przypominaj!
- Skoro już o tym mowa, to muszę się pouczyć!
Następny dzień, czyli poniedziałek cały spędziłam na nauce. Miałam aż osiem godzin lekcyjnych, a do tego jeden sprawdzian i dwie kartkówki. Aleks w ogóle się do mnie nie odzywał. Nie powiem, trochę mnie to bolało, ale nie przykuwałam do tego większej uwagi. Nauka. Trzeba się skupić na nauce.
We wtorek i środę była powtórka z rozrywki. Semestr rozkręcił się na dobre, więc nauczyciele korzystali z tego jak najwięcej. W środę wieczorem poszłam z Verą na ,,babską" kolację. Niestety bez Esther, była zajęta Luck'iem...
Czwartek dłużył mi się niemiłosiernie. Za to piątek minął mi jak z bicza strzelił. Po siedmiu lekcjach wróciłam do akademiku jak na skrzydłach. Wyciągnęłam walizkę spod łóżka i zaczęłam się pakować. W końcu weekend z rodziną. Spakowałam brudną bieliznę, ubrania, kosmetyki... na koniec wrzuciłam jeszcze kilka zeszytów. Przecież po weekendzie znów mam masę zapowiedzianych kartkówek i sprawdzianów. Gdy dopinałam walizkę, do pokoju weszła Esther.
- Znów wyjeżdżasz? - spytała smutno.
- Tak - westchnęłam zmęczona - I tak mnie nic ani nikt tu nie trzyma...
- Przecież masz mnie. I Verę - patrzyła na mnie.
- Daj spokój. Muszę odwiedzić rodziców i siostrę - powiedziałam szorstko.
- Okej, ale jak wrócisz... mam jedną sprawę - powiedziała.
- Ok... - zgodziłam się, nie wiedząc, co moja przyjaciółka miała na myśli.
Przytuliłyśmy się na pożegnanie.
- Cześć!
- Do zobaczenia za dwa dni!
Chwyciłam moją walizkę i udałam się na stację kolejową.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top