39. Znowu razem

   W szkole zabrzmiał ostatni piątkowy dzwonek. Mamy weekend! Na korytarzu podeszła do mnie Vera i szepnęła:

- Idź do naszego pokoju. Plan Połączyć Esther i Luck'a część pierwsza.

Parsknęłam śmiechem na jej słowa, ale jej już nie było. Na weekend miałam jechać do domu, ale skoro Es jest w takim stanie... Cóż, czego nie robi się dla przyjaciół. Ona zrobiłaby dla mnie to samo.

   Dziesięć po piętnastej Esther, Vera i ja byłyśmy w naszym pokoju.

- Dziewczyny, usiądźmy przy stole - powiedziała nieco sztucznie Vera i tak zrobiłyśmy.

Vera wstała i podeszła do lodówki.

- Weekend - westchnęła - Trzeba to uczcić.

Dziewczyna wyciągnęła z lodówki butelkę i trzy kieliszki, a ja dosłownie czułam, jak oczy wychodzą mi z orbit. Przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam się pocić.

- Vera... yyy... - zaczęłam się jąkać.

Widząc moją reakcję Vera posłała mi gromiące spojrzenie. Tego, kurna nie było w planie! - krzyczałam wewnątrz siebie. Widziałam, że Vera pisze SMSa.

Vera z powrotem usiadła przy stole i postawiła przy każdej z nas kieliszek. Esther pociągnęła nosem.

- No to dziewczyny, pijemy toast! - krzyknęła entuzjastycznie Vera opróżniając kieliszek jednym haustem.

- Za co? - spytała zła Es.

- Za naszą przyjaźń, za naszą przyjaźń - odpowiedziała Vera chwytając nas za ręce.

Przewróciłam oczami, tymczasem Esther również opróżniła swój kieliszek. Dziewczyny patrzyły na mnie wyczekująco, a ja nie mogłam się przemóc.

- No, no dalej, dziewczyno - poganiała mnie Vera.

Drżącą ręką przystawiłam kieliszek pod usta. Sam zapach mnie otrząsnął. Otworzyłam usta i przystawiłam kieliszek jeszcze bliżej. Zamknęłam oczy. Przechyliłam kieliszek i... wlałam całą jego zawartość w siebie. Momentalnie zaczęłam się dusić i krztusić. Całe gardło i wnętrzności mnie piekły. Byłam zadowolona, że mam to już za sobą, tymczasem Vera wstała i nalewała kolejną kolejkę.

- Co to, to nie! - krzyknęłam - Bez jaj!

Vera na moje słowa wzruszyła tylko ramionami i razem z Es wypiły po jeszcze jednym. Chwilę później drzwi naszego pokoju się otwarły i do środka weszli Erik oraz zataczający się Luck. Z wrażenia zasłoniłam usta dłonią. Esther wstała. Mierzyli się z Luck'iem wzrokiem. Bałam się, co z tego wyniknie. Wszyscy staliśmy zaniepokojeni, a cisza wydawała się za głośna. Nagle i Es i Luck ruszyli ze swoich miejsc. Podeszli do siebie i chłopak objął ją ramionami. Zaczęli się łapczywie całować. Moja mina musiała wyrażać więcej niż tysiąc słów. Po chwili ich pocałunek przeszedł w coś bardziej... ehem no.

- O fuj!

- Boże! - wyrwało mi się.

- Ble! - Vera śmiejąc się zasłaniała się rękami - Nie przy nas!

Vera, Erik i ja sami nie wiedzieliśmy czy się śmiać czy płakać. Pijana Es zachichotała na nasze słowa.

Znowu razem - pomyślałam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top