26. Jesteś wegetarianką?
Gdy wracałam do akademika, przed drzwiami stał Aleks i dokańczał papierosa. Gdy już byłam przy drzwiach, chłopak chuchnął mi prosto w twarz. Zaczęłam się dusić i posłałam mu złowrogie spojrzenie.
Jak zwykle byłam pierwsza w pokoju. Usiadłam wygodnie na łóżku i zaczęłam odrabiać lekcje. Niedługo potem przyszła Vera, ale tylko rzuciła plecak i wyszła. Es nie pojawiła się w ogóle.
Jakąś godzinę po moim powrocie do pokoju ktoś zapukał do drzwi. Rzuciłam zeszytem i otworzyłam drzwi mówiąc:
- Very i Esther nie ma.
- Ale ja do ciebie - zauważyłam Juliana.
Zmierzyłam go wzrokiem.
- Nooo mieliśmy iść na obiad - uśmiechnął się do mnie.
- Ale ja się nie zgodziłam - powiedziałam.
- Ale ,,nie" też nie powiedziałaś.
- Bo nie zdąrzyłam! - krzyknęłam.
- Oj, no weź - chłopak cały czas się uśmiechał.
- Robię lekcje... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Zrobisz później. Musisz coś jeść - przekonywał mnie.
Staliśmy w ciszy i patrzeliśmy na siebie.
- No chooodź - lekko pociągnął mnie za rękę.
Westchnęłam uśmiechając się. Weszłam do pokoju, chwyciłam torbę, zakluczyłam pokój i dołączyłam do chłopaka.
- Pizza? - zapytał.
- Mi obojętnie.
- No to pizza! - powiedział zadowolony.
Po kilku minutach byliśmy znowu w pizzerni przy akademiku. Usiadłam przy małym stoliku z dwoma małymi kanapami. Myślałam, że Julian usiądzie na przeciwko mnie, a on usiadł obok mnie.
- Nie za wygodnie ci? - spytałam.
- Nie, w sam raz - nadal cały czas się uśmiechał.
Podeszła do nas kelnerka.
- Co podać?
- Coś bez mięsa - rzuciłam.
- Nie jesz mięsa? - Julian spojrzał na mnie - Hmm... hmm... no to... - patrzył w menu - Poprosimy dużą trójkę.
- Dobrze, a coś do picia? - pytała kelnerka.
- Dla mnie Coca-Cola Zero - powiedziałam.
- Dla mnie zwykła Coca-Cola.
Kelnerka zapisała i odeszła.
- Mogłeś powiedzieć, żeby pół pizzy było z szynką, a pół bez - spojrzałam na niego.
- Teraz mi to mówisz? - zaśmiał się - Nie no, spoko, raz mogę zjeść bez.
Między nami zapadła cisza. Bawiłam się bransoletkami na nadgarstku.
- Jesteś wegetarianką? - spytał po chwili.
- Weganką - poprawiłam go.
Chłopak uniósł brwi. Widziałam, że nie wiedział o co chodzi, ale nie pytał.
- Od dawna?
- Hmm... Od ponad trzech lat, ale tak już całkiem to od jakieś... półtora roku, bo to było tak stopniowo - wyjaśniłam.
Chłopak uśmiechnął się patrząc mi w oczy. Po chwili kelnerka przyniosła nasze cole i pizzę.
- Smacznego! - powiedziała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top