25. Poproszę wasze nazwiska
W poniedziałek rano jak zwykle była ta sama sytuacja- tylko ja obudziłam się na dźwięk budzika. Zdenerwowana tym faktem, po tym, gdy już się ubrałam i zjadłam śniadanie, włączyłam radio na full na moim smartfonie. Dziewczyny od razu się obudziły.
- Co jest, kurwa? - wściekła się Vera.
Sama się sobie zdziwiłam, ale uśmiechnęłam się złowrogo.
- Budzik dzwonił pół godziny temu. Zróbcie coś z tym w końcu, bo mam dosyć codziennie budzenia was - powiedziałam ozięble - Ojej, Es, może byś wstała moja droga, czy jeszcze pospisz pięć minutek, a może ci zrobić śniadanko? - udawałam zmienionym głosem - Mam tego dość - skończyłam, po czym wyszłam do szkoły i miałam to gdzieś, że dziewczyny się spóźnią.
Usiadłam pod klasą i czytałam książkę, gdy obok mnie usiadł Julian.
- Cześć - uśmiechnął się.
- Cześć - odpowiedziałam mniej entuzjastycznie.
- Co jest? - zapytał patrząc na mnie.
- Nic wielkiego... dziewczyny z pokoju mnie wkurzają, ale to chwilowe, no bo i tak je lubię - wyjaśniłam mu.
- Trochę to skomplikowane - stwierdził.
- Ważne, że ja rozumiem - ucięłam.
Zaczęłam dalej czytać książkę, ale Julian i tak do dzwonka siedział przy mnie.
Przez cały dzień próbowałam trzymać się trochę na uboczu i dzięki temu zauważyłam, że Vera cały dzień spędziła faktycznie z Erikiem, a już nie z Will'em.
Na ostatniej lekcji, gdy już myślałam, że będę siedzieć sama, dosiadł się do mnie Julian. Musiałam mieć dziwną minę, bo po chwili zapytał:
- Mogę?
- Yyy... tak - odpowiedziałam.
- Jesteś już mniej wkurzona na dziewczyny?
- Eee... no tak nie do końca, ale raczej tak.
- Cisza! - krzyknęła nauczycielka i zaczęła zapisywać temat na tablicy.
- A tak chciałem spytać... nie poszłabyś ze mną... na obiad?
- Hmm.... ale tylko... my dwoje? - szeptaliśmy między sobą.
- Nooo tak - posłał mi uśmiech.
Nie zdążyłam odpowiedzieć.
- Pan i Pani w ostatniej ławce po prawej stronie, wstać! - krzyknęła nauczycielka, a my zmieszani wstaliśmy - Jeżeli chcecie sobie porozmawiać, to proszę bardzo, ale niech pan zaprosi tą dziewczynę na randkę po lekcjach!
- Eee... szczerze mówiąc, to właśnie pytałem się Lissy, czy wyjdzie ze mną na obiad - odpyskował Julian.
Klasa wybuchnęła śmiechem, nauczycielka uniosła brwi, a ja myślałam, że spalę się ze wstydu. Wszystkie oczy zwrócone były na nas.
- Poproszę wasze nazwiska - ucięła krótko nauczycielka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top