24. ,, Ja do Lissy"
Zanim zrobiła się godzina trzynasta wszyscy rozeszli się po pokojach lub wrócili i w miarę się ogarnęli. Siedziałam właśnie z Es i Verą przy naszym stole i piłyśmy kawę.
- Boże - westchnęła Esther - Było tak fajnie.
- Za tydzień powtórka - zaproponowała już Vera.
Beze mnie - pomyślałam - Teraz mam zamiar pojechać do domu.
- Co robiliście? - zapytała Vera Esther.
- Noo... zakluczyliśmy się w tym pokoju i...
- Błagam, oszczędź szczegółów - wtrąciłam się.
- Ej, no właśnie! A ty, Liss? Co robiłaś? - przypomniała sobie o mnie Es.
- Hmm... pomyślmy, po tym jak zakluczyłaś się w NASZYM pokoju z facetem i nie miałam dokąd pójść, obmacywał mnie jeden koleś, a potem musiałam nocować u kolejnego i też na rozmowie się nie skończyło - wyrecytowałam naburmuszona.
- Oj, jak zwykle przesadzasz - skomentowała Esther.
- Czyżby? Wypiłam colę, do której jak się okazało było coś dolane i Aleks zaczął mnie obmacywać, a potem wyciągnął mnie na korytarz, gdzie uratował mnie przed nim Julian i zaprowadził do swojego pokoju...
- Mmm, ostro - przerwała mi Vera.
- Co? Nie! - zdenerwował mnie jej komentarz.
- Jak to nie? Jak daleko doszliście? - wypytywała Es.
- Noo... tylko mnie pocałował, a potem poszliśmy spać - na te słowa dziewczyny przewróciły oczami, więc dodałam - z daleka od siebie, w osobnych łóżkach.
- A ty, Vera? - zmieniła temat Esther.
Wieczorem, podczas, gdy ja nie miałam nic do roboty, bo spakowałam się dwa dni temu, Esther i Vera na szybko i od niechcenia zaczęły dopiero odrabiać lekcje i pakować się.
- Liss, ile w dziesiątym? - spytała mnie Es.
Spojrzałam na zadanie i prychnęłam. Esther spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
- Es, no weź, przecież to jest łatwe! - wkurzyłam się, że chciały mnie wykorzystać.
- Jeżeli mogę się wtrącić, ja też tego nie rozumiem, a spieszy mi się do Erika - wtrąciła się Vera.
- Do Erika, a już nie do Will'a? - spytała zdziwiona Esther.
Przewróciłam oczami na ich bezsensowne rozmowy.
- No weź, nie mo... - zaczęła Es, ale nie dokończyła, bo usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
- Idź otwórz, to pewnie znowu Luck - warknęłam i zajęłam się odrabianuem jej zadania.
Esther otworzyła drzwi i pewnie nawet bym się tym nie przejęła, gdybym nie usłyszała zdania ,,Ja do Lissy". Przestraszona, podniosłam wzrok. Prosto na mnie patrzył Aleks.
- Wyjdziesz na chwilkę? - spytał jak zbity pies.
Esther stała jak zamurowana przy drzwiach. Westchnęłam, odłożyłam zeszyt i wyszłam z chłopakiem na korytarz. Odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość.
- Lissa, ja... - podszedł do mnie o kroczek, a ja krok się oddaliłam, Aleks zauważył to i kontynuował ze spuszczonym wzrokiem - Przepraszam cię... Boże, tak mi głupio!
- No okej - westchnęłam.
- Okej? - powtórzył zdziwiony.
- Wiesz... sytuacja wcale nie była tak dramatyczna, po prostu... następnym razem tyle nie pij - powiedziałam mu, po czym zostawiłam go samego i weszłam do pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top