16. Dlaczego biegniemy?

- Idziemy na obiad? -zapiszczała Esther tuląc się do Luck'a.

- Znowu na tą pizzę? - zaśmiał się Luck.

W międzyczasie Julian podszedł do mnie i Aleksa i powiedział ,,cześć".

- A może gdzieś indziej? - zaproponował Erik.

- Jak znasz jakieś miejsce, to proszę bardzo - rzuciła ostro Vera.

- A właśnie, że znam - fuknął Erik.

- Gdzie? - zapytał zaciekawiony Will.

- Trzy ulice dalej, kebaby, zapiekanki... i takie tam - odpowiedział mu Erik.

Will wzruszył ramionami.

- Czemu nie - rzucił.

Wszyscy wydali z siebie niezrozumiałe pomruki oznaczające zgodę.

- To ja pójdę po Tris i Sophię - zaproponował Erik i wyszedł z pokoju.

Wstałam z mojego łóżka i postarałam się stanął swobodnie obok Very. Nie czułam się komfortowo, gdy płeć przeciwna mnie tak okrążyła. Vera rozmawiała z Will'em przyciszonym głosem, tak samo jak Es z Luck'iem. Po chwili drzwi się otwarły i do pokoju wparował Erik z Tris i Sophią.

- Idziemy?

Wszyscy wyszliśmy z naszego pokoju i Es zakluczyła drzwi. Przepuściłam nasz 9-osobowy tłum i powlokłam się za nimi na samym końcu. Gdy wyszliśmy na dwór dołączył do mnie Julian.

- Cześć - uśmiechnął się.

- Już przed chwilą się witaliśmy - przewróciłam oczami.

W międzyczasie skręciliśmy w następną ulicę i weszliśmy do parku. Rozglądałam się na boki i udawałam, że zachwycam się naturą, bo nie wiedziałam co jeszcze mogłabym powiedzieć.

- Lissa... - zaczął Julian, a ja aż się zaczerwieniłam, gdy wypowiedział tak moje imię.

- Masz jakieś zrobnienie imienia? - spojrzał na mnie błękitnymi oczami.

- Eee... Liss - lekko się uśmiechnęłam.

- Liss - powtórzył i pokiwał głową.

Na chwilę znów między nami zapadła cisza.

- Zawsze jesteś taka rozmowna? - zażartował, a ja parsknęłam śmiechem.

- Nieee... to znaczy tak, przepraszam. Jestem nieśmiała, ale to nie znaczy, że ciebie... że was nie lubię czy coś - zaczęłam wyliczać.

- Spoko, rozumiem. Też nie jestem jakoś specjalnie rozmowny, ale jak poznamy się lepiej to pewnie jakoś... lepiej to wyjdzie - spojrzał na mnie.

Spuściłam wzrok, nie mogłam znieść spojrzenia jego jasnoniebieskich oczu na sobie.

Nagle nasi znajomi zaczęli biec. Spojrzeliśmy z Julianem zdziwieni na siebie i dołączyliśmy do nich.

- Dlaczego biegniemy? - krzyknął Erik podczas biegu.

- Verze... wydawało się... że zobaczyła... pszczołę - wysapała Es.

Nagle cała grupa łącznie ze mną się zatrzymała.

- Pszczołę?

- Serio?

I takim oto cudem znaleźliśmy się pod drzwiami restauracji.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top