ROZDZIAŁ 3
Ten poranek w Dolnym Mieście był ponuro smutny jak każdy inny - ciężki, szary i wypełniony zapachem fabrycznego dymu. Kaelin właśnie kończyła zmywać naczynia w swoim małym mieszkaniu, kiedy jej brat, Kilian, wszedł do kuchni z rozwichrzonymi włosami i ubraniem, które nosiło ślady wczorajszej pracy w warsztacie.
- Późno dziś wstałeś - zauważyła, nalewając mu herbaty do wyszczerbionego kubka.
- Tylko dlatego, że siedziałem pół nocy nad tym przeklętym silnikiem - mruknął, siadając przy stole. - Miałem skończyć do rana, ale brakuje mi kilku części.
Kaelin odwróciła się do niego z uniesioną brwią. - Nie możesz ich po prostu kupić?
Chłopak westchnął i przetarł dłonią twarz. - Nie mamy na to funduszy. A zresztą, te części są drogie nawet jak na Dolne Miasto.
Kaelin zastanowiła się przez chwilę, po czym spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. - Może znam kogoś kto coś wymyśli?
- Kogo?
- Może Benzo, albo chociażby Silco coś wymyśli. - powiedziała odwracając się z powrotem do naczyń.
Brunet parsknął śmiechem. - Silco? Co on niby może? Nie sądzę, żeby interesowały go silniki i smar.
- Wiesz co? A żebyś się tak nie zdziwił - odparła, rzucając mu krótki uśmiech, zanim chwyciła płaszcz. - Poczekaj trochę. Może akurat uda mi się coś załatwić. Niedługo będę, kocham cię.
Kilian wzruszył ramionami, obserwując, jak siostra wychodzi z mieszkania.
___
W tym czasie Silco stał na krawędzi nabrzeża, wpatrując się w zamglone wody rzeki, które dzieliły Zaun od Piltover. Widać było po nim, że nie spał zbyt dobrze - ciemne cienie pod oczami i napięte ramiona mówiły same za siebie.
- Szukasz spokoju, czy planujesz coś wysadzić? - Kaelin stanęła za nim, wsuwając ręce do kieszeni płaszcza.
Silco odwrócił się powoli, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. - Jedno i drugie. Co tu robisz?
- Nie obrastaj w piórka, ale szukałam cię.
Silco podniósł brew i dla zirytowana rozmówczyni wyprostował się dumnie. Kaelin przewróciła oczami i podeszła bliżej. - Mam do ciebie prośbę. Mój brat ma problem z częściami do swojego projektu. Nie wiesz przypadkiem, gdzie mogę znaleźć coś taniego?
Silco uniósł brew, jakby zastanawiał się, dlaczego pyta właśnie jego. - Możliwe, że mógłbym coś zorganizować. Ale co takiego ja będę z tego miał?
Kaelin spojrzała na niego z niedowierzaniem. - Naprawdę? Musisz wszystko traktować jak interes? Nawet z przyjaciółmi?!
- Kochana, w Dolnym Mieście nie ma nic za darmo - odparł spokojnie. - Ale powiedzmy, że w zamian załatwisz mi przysługę, kiedy będę takowej potrzebował.
- To nie brzmi zbyt przekonująco - mruknęła, ale w końcu westchnęła. - Jesteś okropny ale niech będzie Silco.
Mężczyzna wskazał jej, żeby szła z nim.
___
Spacerowali w milczeniu przez zatłoczone ulice Dolnego Miasta. Kaelin miała wrażenie, że Silco coś kombinuje, czuła, że coś wisi w powietrzu, ale nie dopytywała. Ostatecznie dotarli do starego warsztatu, w którym Silco najwyraźniej miał jakieś znajomości.
- Zaczekaj tutaj - rzucił krótko i wszedł do środka.
Kaelin oparła się o ścianę i rozejrzała. Obserwowała dzieci bawiące się na brudnym chodniku, sprzedawców przekrzykujących się na targu i robotników spieszących do fabryk. Nie było tu nic pięknego, ale dla niej to miejsce było domem.
Kilka minut później Silco wrócił z nie dużym zawiniątkiem pełnym różnorodnych części.
- To powinno w zupełności wystarczyć - powiedział, wręczając jej pakunek. - Kilian na pewno będzie zadowolony.
Kaelin spojrzała na niego z wdzięcznością. - W szczególności z tego, że są od ciebie.
- Nie kpij sobie ze mnie, dobra? Nie wykorzystam tej przysługi w żaden nikczemny sposób idiotko, przecież jesteśmy przyjaciółmi. - powiedział sielskim głosem jednocześnie wzruszając ramionami.
- Jesteś okropnym i głupim imbecylem Silco.
- I tak mnie lubisz, więc nie widzę w tym nic złego.
- No jakby jeszcze ci na tym w ogóle zależało Panie jestem nikczemny i nieziemsko ambitny.
Silco uśmiechnął się lekko, ale w jego oczach kryła się jakaś niepokojąca determinacja.
- W takim razie pamiętaj o tej przysłudze - rzucił, odwracając się, by odejść.
Kaelin patrzyła za nim, zastanawiając się, o czym myślał k co dokładnie nim kierowało. Ale wiedziała jedno - w Dolnym Mieście wszystko miało swoją cenę, a ona właśnie zaciągnęła u Silco dług, który mimo wszystko mógł ją drogo kosztować.
___
Kaelin wracała do warsztatu swojego brata, niosąc w rękach zawiniątko z częściami, które udało jej się zdobyć. Światło latarni rzucało długie cienie na ulice Dolnego Miasta, a w powietrzu unosił się zapach spalenizny i oleju. Gdy tylko weszła do środka, poczuła ciepło bijące od pieca oraz znajomy zapach smaru i metalu.
Jej brat, siedział pochylony nad jednym z warsztatowych stołów, z narzędziami porozrzucanymi wokół niego. Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i od razu spojrzał w jej stronę.
- Nareszcie królewno - rzucił z lekkim wyrzutem, wstając z miejsca. - Miałem już zacząć myśleć, że poszłaś na piwo, zamiast mi pomagać.
Kaelin uśmiechnęła się pod nosem i rzuciła mu zawiniątko. - Masz. To chyba wszystko, czego potrzebujesz.
Kilian rozwinął szmatę, a jego oczy rozszerzyły się na widok części, które trzymała.
- Gdzieś ty to znalazła? - zapytał, podnosząc jedną z przekładni i dokładnie ją oglądając. - To są naprawdę solidne rzeczy. I nawet, aż nad to czego potrzebuje.
- Silco mi pomógł - odpowiedziała, zadowolona z siebie. - Zabrał mnie do jednego ze swoich znajomych, który jak widać miał dokładnie to, czego potrzebowałeś.
Na te słowa chłopak zmarszczył brwi. Odstawił część na bok i spojrzał na siostrę z wyraźnym niezadowoleniem.
- Kaelin, mówiłem ci, żebyś trzymała się od niego z daleka. Silco zdecydowanie nie jest dobrym człowiekiem. Nie chcę, żebyś wciągała się w coś co ci zaszkodzi, a potem będziesz tego żałowała.
Kaelin założyła ręce na piersi, spoglądając na brata z uporem. - Nie jesteś moim ojcem Kilian. Nie mów tak o nim. Silco jest moim przyjacielem. Od lat. Pomógł mi i nawet nie chciał za to nic w zamian.
Kilian pokręcił głową, wycierając ręce w szmatę. - Dobry? Znam go trochę dłużej od ciebie, wyobraź sobie. Kaelin, on zawsze ma w tym wszystkim jakiś interes. Nic nie robi bez powodu. Nawet jeśli teraz ci pomógł, to tylko dlatego, że może mu się to kiedyś opłacić.
- Może. Ale to nie zmienia faktu, że bez niego tych części by tu nie było - odparła Kaelin stanowczo. - Ty go nie rozumiesz i nawet nie próbujesz. On naprawdę chce coś zmienić, chce, żeby Dolne Miasto było lepszym miejscem, a to nie jest żadne przestępstwo! I wiesz co? Ma rację. Może czas przestać udawać, że wszystko jest w porządku, i zacząć walczyć o swoje.
Chłopak spojrzał na nią z niedowierzaniem. - Walczyć? Dziewczyno, ty nie masz pojęcia, o czym mówisz. Walka nie jest rozwiązaniem. Ona tylko zniszczy wszystko, co mamy.
- Mówisz dokładnie tak samo jak Vander. Jesteście jacyś ograniczeni? Co my mamy, chłopie? - zapytała ostro. - Warsztat, który ledwo przędzie? Powietrze, którym ledwo da się oddychać? Życie, które nic nie znaczy dla ludzi z Piltover?
Kilian westchnął ciężko, odwracając wzrok. - Nie chcę się z tobą kłócić. Po prostu... uważaj na niego, dobrze? Nie chcę, żeby coś ci się stało.
Kaelin podeszła bliżej i położyła rękę na jego ramieniu. - Wiem, że się o mnie martwisz, ale daj mi trochę kredytu zaufania. Silco nie jest taki zły, jak myślisz. Może kiedyś sam to zobaczysz.
Kilian spojrzał na nią z wyraźnym zmęczeniem, ale ostatecznie skinął głową. - Dobrze. Ale pamiętaj, żeby nie pakować się w kłopoty. Nie potrzebujemy więcej problemów.
Kaelin uśmiechnęła się lekko, po czym wróciła do drzwi, odwracając się jeszcze raz, zanim wyszła. - Nie martw się, staruszku. Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top