ROZDZIAŁ 16
Duszne powietrze magazynu zdawało się gęstsze niż zwykle niż to uliczne. Kaelin stała przy biurku, na którym leżały mapy Dolnego Miasta, rozlane tusze, atramenty i niedopałki cygar. Silco, jak zawsze chłodny i pewny siebie, przysunął się bliżej. Jego jedno oko, rozświetlone chemiczną poświatą, zdawało się przebijać ją na wskroś.
– Intrygujesz mnie Kaelin – zaczął, zaciągając się dymem. – Nie dość, że zadajesz pytania, które nie powinny paść, wydaje mi się, że wachasz się.
– Nie zadaję pytań, Silco – odpowiedziała, starając się, by jej głos brzmiał stabilnie. – Zbieram podstawowe informacje i tylko ostrzegam. To, co planujesz, może nas wszystkich zniszczyć. Nie ma złudzeń, Piltover nie będzie przyglądało się biernie, a to do czego dozysz to istne szaleństwo Silco. Poza tym, przetrzymywanie przyjaciół w celach zemsty jest okropne.
Silco uniósł brew, po czym wybuchnął krótkim śmiechem.
– Piltover? Ich rządzą strach i chciwość. A my? My mamy wizję, siłę. Vander... – Spojrzał na ciemny na ciemny korytarz wychodzący przed drzwi jego gabinetu, prowadził on do pomieszczenia gdzie aktualnie od dwóch dni przebywała jego dawny brat. Siedział dokładnie związany na metalowym krześle. – Vander miał szansę, by być częścią tego świata. Wybrał tchórzostwo.
Kaelin przewróciła oczami. - Koniec tego Silco. Mieliśmy porozmawiać, obiecałeś mi to, a wiem, że jesteś słowny.
Silco podniósł brew.
– Po prostu nie bądź taki hop do przodu. Wiem, że wyrządził ci krzywdę i ciężko mi to pojąć, ale jest dobrym człowiekiem. A teraz, możemy już iść królewno?
Kiedy tylko opuścili pomieszczenie, które prawdopodobnie było sercem tej lokalizacji, u boku Silco pojawiła się Sevika. Kaetlin może bardzo dobrze to ukrywała, bo w ogóle nie poruszała jej tematu, ale serdecznie jej nie znosiła. Szczerze zastanawiała się jaki ta łajza ma w tym wszystkim udział. Nie ufała jej.
Silco zatrzymał się, chciał reprezentować znudzenie tym co właśnie ma się wydarzyć. Kaelin była pewna, że ta głupia rozmowa może coś naprawić. Pod naporem spojrzenia mężczyzny otworzyła drzwi, za którym siedział zmarnowany Vander.
___
Vi spojrzała na Milo i Claggora, którzy patrzyli na nią z niemałym niepokojem. Kryjówka była ciemna, oświetlona jedynie słabym światłem ulicznych lamp, wpadającym przez okno.
– To szaleństwo, Vi – powiedział Milo. – Nie mamy ludzi ani planu.
– Plan jest prosty – przerwała mu. – Wchodzimy, wyciągamy Vandera i znikamy, zanim tam cały Silco zorientuje się, że coś się stało.
Claggor pokręcił głową. – To nie jest takie proste. Oni mają strażników, broń, a my? No przynajmniej ty masz odwagę.
– I to wystarczy – powiedziała Vi, zaciskając pięści. – Vander jest naszą rodziną. Jeśli my go nie uratujemy, nikt tego nie zrobi.
Milo westchnął, a Claggor skinął głową.
– W porządku, ale trzymajmy się razem – powiedział Claggor. – Nie chcę powtórki z ostatniego wypadu.
Vi uśmiechnęła się blado. Wiedziała, że to ryzyko. Ale nie była pewna, że nie miała wyboru.
___
Powder siedziała za jednym z okien starego magazynu trzymając w rękach niedokończoną bombę. Jej ręce drżały, gdy słuchała rozmowy Vi z przyjaciółmi.
– Nie jesteś gotowa, Powder – powiedziała jej Vi wcześniej. – Zostaw to nam.
Ale Powder nie mogła tego znieść. Zawsze zostawała z tyłu, zawsze była „za słaba” lub „za mała”. Ostatnio Miło posunął się do nazwania ją chodzącym pechem, małą jinx. Tym razem miało być inaczej.
– Pokażę im – szepnęła do siebie, wkładając bombę do torby. – Pokażę, że potrafię.
Ruszyła za siostrą i resztą, starając się nie zostać zauważoną.
___
Kaelin podeszła do Vandera, czując na sobie ciężar spojrzenia Silco. Związany Vander podniósł głowę, a jego zmęczone oczy spotkały jej wzrok.
– Kaelin – zaczął cicho, jego głos zadrżał. – Nie wiem co tu robisz, ale wiem, że mimo wszystko nie popierasz tego, co robi Silco.
– Vander, ja... – jej głos się załamał. – Cieszę się, że jesteś cały. Wiem co zrobiłeś Silco, zachowałeś się jak kompletny dupek. Nie powiedziałeś mi, że żyje! A mimo to jestem tu i walczę o was obu. Idioci!
Atmosfera w pomieszczeniu stała się nie do wytrzymania, Vander spojrzał na Silco jakby z wyrzutem, że powiedział o wszystkim Kaelin. Silco jakby odrazu rozumiejąc o co chodzi wzruszył ramionami.
– Szukałem cię Silco, niegdy nie wybaczyłem i nie wybaczę sobie tego co ci zrobiłem.
– Dziwiłbym się gdybyś powiedział cokolwiek innego – odparł z nonszalancją. – Mieliśmy plany Vander, nacja Zaun. Zjednoczone dolne miasto, ale ty wybrałeś ucieczkę.
– Zawarłem z Piltover umowę, dzięki której nasze życie wygląda tak, a nie gorzej.
– Nie kwestionuje tego, ale nie oszukuj się. Mogło wyglądać o wiele lepiej.
– Panowie. Nie dyskutujmy, tylko przejdźmy do konkretów.
– A ściągniesz mi to z nadgarstków? – zapytał Vander patrząc to na Silco to na Kaelin. Niższy mężczyzna pod wpływem jej spojrzenia, wbrew wszystkiemu co miał w głowie rozkół przyjaciela.
– Mam nadzieję, że dojdziemy do jakiegoś konsensusu – mruknął.
___
Vi, Milo i Claggor wślizgnęli się do magazynu niezauważeni. Milo zajął się odciąganiem strażników, a Claggor torował drogę, łamiąc zamki lub bezpośrednio drzwi. Vi szła prosto do Vandera, którego zobaczyła przez uchylone drzwi, jednego z pomieszczeń.
– Vander! – krzyknęła, ale zanim zdążyła do niego podejść, zobaczyła Silco i Kaelin. Ciśnienie jej podskoczyło, a krew uderzyła do głowy. Jak Kaelin może mu to robić?!
– Oho, dzieciaki przyszły uratować bohatera. Jakie to wzruszające – szepnął tak, że tylko Kaelin i Vander mogli go usłyszeć, w tym samym czasie unosząc rękę, dając Service znak do działania.
Silco oczywiście przewidział taką sytuację i odpowiednio wcześnie ustalił z Seviką plan działania. Na prośbę Kaelin obiecał nie otwierać w ich stronę ognia.
– Vi! Vi, jestem tutaj!
– Co ty tu robisz Powder?! – krzyknęła Vi, ale było już za późno.
___
Powder zaciskała dłonie na torbie, w której ukryła bomby z hextechowymi kulkami. Jej serce biło jak oszalałe, a w głowie pulsował głos: To wszystko, czego potrzebujemy, żeby w końcu ich powstrzymać. Vi na pewno się ucieszy, prawda?
Nie czekając na znak, wślizgnęła się do kryjówki Silco. W pomieszczeniu panował półmrok, a odór chemikaliów i wilgoci wypełniał powietrze. Powder czuła się nieswojo, ale jej determinacja przeważyła. Umieściła bombę przy jednym z filarów, po czym wymknęła się na zewnątrz, nie zdając sobie sprawy, że jej działania uruchomią lawinę zdarzeń.
Kiedy eksplozja wstrząsnęła całą dzielnicą, dźwięk był ogłuszający. Ogromny wybuch rozerwał filar, powodując zawalenie się części konstrukcji kryjówki. Ludzie krzyczeli, a w powietrze wzbiły się tumany pyłu i iskier.
___
W tym momencie wszystko działo się bardzo szybko.
– Powder nie! – krzyknęła Vi, ale eksplozja rozbrzmiała z przerażającą siłą.
Ściany magazynu zatrzęsły się, niebieskie światło oślepiało, belki i strop zaczęły pękać, a ogień rozprzestrzeniał się szybko.
Vi, oszołomiona rozejrzała się po pomieszczeniu, skanując szybko zgliszcza i ruiny budynku. Bała się o swoich bliskich i obawiała się najgorszego. Spojrzała na stojącą pomiędzy gruzem Powder.
– Powder! Boże nic ci nie jest – odetchnęła. – Co ty zrobiłaś?! – jej głos drżał od gniewu i niedowierzania.
Powder stała nieruchomo, patrząc na płonący chaos, który stworzyła. Łzy spływały po jej policzkach, gdy wyszeptała: Chciałam tylko pomóc...
– Prawie wysadzilas pół dzielnicy Powder! Chciałaś nas wszystkich pozabijać?!
Kaelin szybko ogarnęła się z letargu, słysząc ich kłótnię, podeszła bliżej.
– Vi, uspokój się, to nie miejsce i czas na kłótnie dziewczynki – powiedziała, kładąc rękę na ramieniu dziewczyny. – Powder nie miała złych intencji.
Vi spojrzała na Kaelin, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z jej obecności.
– Jak my to niby naprawimy?
– Wszystkie konflikty można zażegnać rozmową – odpowiedziała Kaelin, chociaż w głębi duszy nie była tego pewna. Przecież, dopiero co przerwano jej rozmowę z przyjaciółmi. Była blisko zażegnania między nimi wielo letniego konfliktu, ale teraz...
W tym momencie Silco podszedł bliżej, podpierając się na ramieniu Vandera.
– Chyba musimy porozmawiać – powiedział chłodno, patrząc na Vi.
Vi spojrzała na niego z uporem, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, Kaelin znów wkroczyła.
– Dosyć. Wszyscy musimy usiąść i przedyskutować tę sytuację i wiele innych rzeczy. Dalsze konflikty tylko pogorszą sprawę.
Silco skinął głową, Vi była zbuntowana, Powder przestraszona i zapłakana. Kaelin była zdeterminowana, żeby w ich życiu wreszcie zapanował porządek.
I choć atmosfera była napięta, nikt nie odważył się odmówić. Zaun potrzebowało nadziei, a ta rozmowa mogła być pierwszym krokiem ku lepszej przyszłości.
___
Hejka, jakie wrażenia po nowym rozdziale?
Nie będę ukrywać, że to był najtrudniejszy epizod tej książki, jaki napisałam do tej pory, mam nadzieję, że jest spójny. XD
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top