ROZDZIAŁ 15

Kaelin ani trochę nie wiedziała co powinna teraz zrobić. Znalazła się w sytuacji, którą można porównać do przysłowiowego między młotem a kowadłem. Oczywistym jest, że nie pozwoli Silco na skrzywdzenie Vandera i będzie robiła wszystko co może wpłynąć na jego uwolnienie. Tylko co to mogło być? Fakt rozmowy z Silco napawał ją nadzieją na to, że mężczyzna postąpi rozsądnie. Choć w takiej sytuacji już niczego nie mogła być pewna.

Podejrzewała, że w Piltover, życie toczyło się bez zmian, w przeciwieństwie do tego co zbliżało się na dole. Zastanowiła się co teraz robi Viktor? Ostatnio opowiedział jej o młodym wynalazcy i imieniu Jayce, podobno w jego mieszkaniu doszło do eksplozji spowodowanej przez dzieciaki. Zaintrygowała się tym co przekazał jej młodszy przyjaciel. Wizja ujarzmienia magii i posługiwania się nią w codziennych czynnościach była niesamowita, ale jednoczenie bardzo niepokojąca. Podejrzewała, że niedługo Viktor znów stanie przed radą Piltover, tym razem nie przy jej a przy boku Jayca'a. Choć nie znała drugiego chłopaka, to ufała Viktorowi i trzymała za nich kciuki.

W mieście już od wczoraj chodziły plotki. Niektórzy chodzili przestraszeni, inni zdenerwowani, a jeszcze większą część osób nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Rzekome zaginięcie czy porwanie Vandera szybko podniosło miasto na równe nogi. Mimo, że go nie było to miał swoich zwolenników, którzy wiele mu zawdzięczali.

A Silco? Dla niej pojawił się z nikąd. W tym momencie nie widziała, czy jest za to wdzięczna czy wręcz przeciwnie. Cieszyła się, że jest w miarę cały i zdrowy, ale bała się tego co może zrobić. Wiedziała, że jest zdolny do tego wszystkiego o czym Vander nigdy by nawet nie pomyślał. On nie poświęcił by nikogo dla większego dobra, a w szczególności Vi i Powder, a Silco? On nie miał nic do stracenia, a wizja lepszej przyszłości ludzi z Zaun była dla niego priorytetem. Nie robił tego dla siebie tylko dla innych. I teraz zrozumiała co najbardziej odróżnia Silco i Vandera. Jeden z nich mimo dobrych intencji był samolubny, gdzie drugi nie myślał o sobie w żadnym przypadku.

Kaelin zeszła na dół. Bar był posprzątany, prawdopodobnie Phil się tym zajął. Zbliżała się godzina trzynasta. W lokalu nie było wielu ludzi, co było standardem o tej porze dnia. Czuła się tam tak jakby nic się nie wydarzyło.

- Cześć Phil. - powiedziała dodając przy barze.

- Dzień dobry, co podać?

- Wodę. Dzięki - wzięła spory łyk z naczynia które jej podano. - Dzieciaki wstały?

- Oczywiście, zjedli śniadanie, choć nikt nie był skóry do współpracy. Wszyscy powinni siedzieć na dole.

- Dzięki jeszcze raz Phil.

- Nie ma za co Kaelin. Coś jeszcze mogę zrobić?

- Daj spokój, już i tak robisz wystarczająco - powiedziała z uśmiechem i udała się w stronę drzwi znajdujących się zaraz obok baru.

Otworzyła je spokojnie i zeszła wolnym krokiem w dół, drzwi po lewej stronie były uchylone. Zatrzymała się na chwilę i nasłuchiwała, ale nie usłyszała nic szczególnego, weszła do środka, a tam zobaczyła Claggora rozmawiającego z Ekko i Powder, bijącą w worek Vi oraz rozłożonego na kanapie we wszystkie strony świata Milo, który słodko sobie spał.

- Cześć - jak na zawołanie wszyscy oprócz Vi spojrzeli na nią. - Jak minęła noc?

- A jak miała minąć? - prychnęła Vi dalej uderzając w worek.

- Dobrze - odpowiedział w tym samym czasie Claggor.

Powder spojrzała na wszystkich i powoli wstała z łóżka. Podbiegła i przytuliła się do Kaelin.

- Gdzie jest Vander?

Kaelin nie do końca wiedziała co powinna odpowiedzieć. Poczuła na sobie spojrzenie rozemocjonowanej Vi i reszty. Nie będzie ich przecież okłamywać.

- Z Vanderem wszystko w porządku - powiedziała spokojnie, a ze wszystkich jakby zeszło ciśnienie. - Siadajcie, chyba muszę wam coś powiedzieć - dodała po chwili siadając z Powder na kanapie.

Claggor od razu zajął miejsce na kanapie okupowanej przez Milo i obudził go w nieprzyjemny sposób, chłopak nie szczędził sobie z używaniem łaciny, ale szybko zreflektował się łapiąc karcące spojrzenie Kaelin. Vi zajęła miejsce w fotelu naprzeciwko Powder i Kaetlin.

- Chodź Ekko - powiedziała z uśmiechem do chłopaka, który nie ruszył się z miejsca. Spojrzał na nią i z ociąganiem usiadł obok niej, a ona objęła go ramieniem. - Wiem, że to wszystko jest dla was ciężkie, ale wszystko się ułoży.

Vi prychnęła. - Co chcesz nam powiedzieć?

- Historię - Vi przekręciła oczami i już chciała się odezwać, ale kobieta ciągnęła swoją wypowiedź w tym samym czasie uspokajająco głaszcząc Powder i Ekko po plecach. - Historię o dwóch przyjaciołach. Kiedyś, tak z dwadzieścia lat temu, w Zaun można było spotkać nierozłączną grupę przyjaciół - tu spojrzała na każde z dzieci pokolei. Czuła, że ta historia mimo wszystko ich dotyczy. - Najbardziej wyróżniali się z niej dwaj chłopcy, jeden szczupły, ambitny, inteligenty i przebiegły, drugi silny, troskliwy, niezłomny i prawy. Razem tworzyli niesamowity duet, a plany jakie razem snuli były niesamowicie inspirujące.

- Co to wszystko ma do..

- Nie przerywaj mi Vi, to wszystkiego się dowiesz. Grupa ta składała się z z czwórki osób, ale do ich grupy można było zaliczyć kolejną czwórkę. Kiedyś wszyscy pracowali w kopalni, a później po pracy spotykali się w barze, aby spędzić wspólnie czas. Pewnego razu, jeden z chłopców, zaczął pracować się od grupy i kłócić z przyjacielem który był dla niego jak brat. Miał ambitne plany, z którymi nikt się nie zgadzał, był pochłonięty wizją dawnego Zaun. Ale wtedy grupa przyjaciół po prostu to zlekceważyła, każdy żył z dnia na dzień i życie toczyło się dalej. Pewnego dnia, doszło do zamieszek. Wtedy.. - w jej oczach staneły łzy, które odgoniła tak szybko jak się pojawiły. To nie był czas na płacz. - Wtedy przyjaciele rozłączyli się na zawsze.

- Możesz nam powiedzieć kim były te osoby? - zapytał cichy do tej pory Ekko.

- To przecież bajka, a nie prawdziwi ludzie - powiedział pewny siebie Miło.

- Mylisz się Miło, ta historia dotyczy prawdziwych wydarzeń. Chciałam wam pokazać, że nigdy nic nie jest albo czarne albo białe. Tej nocy, kiedy wybuchły zamieszki wielu moich przyjaciół zginęło, w tym mój brat, wasza mama - powiedziała to spoglądając na Vi. - Wasz ojciec i mój przyjaciel Silco - kiedy wypowiedziała to imię Vi i Miło złapali kontakt wzrokowy. Dla nich dopiero teraz ta historia zaczynała mieć sens. - Myślałam, że Silco zginą podczas bitwy, ale niedawno dowiedziałam się, że jest wręcz przeciwnie. Podczas tego dnia, Silco nie umarł, ale był bardzo blisko swojej śmierci. Chodzi o to dzieciaki, że nikt nie jest albo dobry albo zły, tak jak w przypadku moich dwóch przyjaciół. Jeden, w złości próbował zabić drugiego - wszyscy wyglądali teraz na skonsternowanych. Nikt nie wiedział do końca, kto kogo próbował zabić, ale byli tego niezmiernie ciekawi.

- Kim był jego przyjaciel?

Kaelin spojrzała na Claggora z ciężkim sercem. Bała się, że to co powie, zmieni ich spojrzenie na wszystko i na niego.

- Pewnie już się domyślacie.

- Vander - powiedziała Vi patrząc na swoje buty.

Wszyscy spojrzeli na nią w szoku, a następnie na Kaelin szukając potwierdzenia. - Tak.

- To niemożliwe! - wykrzyczała oburzona Vi jednocześnie podnosząc się z fotela i zaczynając kroczyć po pomieszczeniu. - Vander nikogo by nie skrzywdził.

- Też tak myślałam i dalej ciężko mi to pojąć, ale historii nie oszukamy. To co się wydarzyło kształtuje nas, nadaje nam sens i kształt, rozumiecie?

- Chyba.. chyba rozumiem - powiedział Claggor.

- Czyli Silco to ten mężczyzna, który go porwał? - zapytała Vi.

- Tak.

- Sukinsyn.

- Vi! Język! Nie wazcie się teraz robić nic głupiego. Rozmawiałam z nim - wszyscy spojrzeli na nią jak na robaka. - Vander jest bezpieczny, nie możecie teraz zrobić nic głupiego.

- Współpracujesz z nim! - zarzuciła Ci podchodząc do niej. W tym czasie Kaelin wstała, a Vi pchnęła ją.

- Vi przestań! - wykrzyczała Powder.

- Opanuj się Violet.

- Nie waż się tak donie mówić. Jak on mógł ci ufać?

- Vi uspokój się, w ogóle nie słuchałaś - podjął Claggor.

- Jak możecie ją bronić. Współpracuje z nim! Zabił Benzo i zabije Vandera.

- Vi ochłoń, dobrze ci radzę.

- W dupie mam twoje rady - powiedziała do Kaelin patrząc na nią z furią i w przypływie złości opuściła pomieszczenie.

Kaelin westchnęła. To było cięższe niż sobie wyobrażała. Spojrzała po wszystkich i jej wzrok zatrzymał się na Ekko. Poruszyły go słowa Vi, w końcu Benzo był dla niego wszystkim. Przytuliła go.

- Wszystko będzie dobrze dzieciaki. Daje z siebie wszystko.

- I co teraz - zapytał Milo.

- Teraz - wyprostowała się. - Wy dwaj przypilnujcie Vi. A wy może się zdrzmnij cię co? - powiedziała do Powder i Ekko. Nie byli już małymi dziećmi ale wydarzenie z okresu tych dwóch dni były męczące. Bez słowa zajęli się sobą.

Kiedy Kaelin zmierzała do wyjścia, podszedł do niej Claggor.

- Dziękuję, że nam o tym odpowiedziałaś. Vi to zrozumie tylko potrzebuje czasu.

- Mam nadzieję - powiedziała kładąc rękę na jego ramieniu. - Dobry z ciebie chłopak, pilnuj ich.

- Oczywiście.

Z tymi słowami opuściła pokój. Była pełna emocji i zdecydowanie musiała je jakoś wylądować, ale co mogła teraz zrobić. Udała się do swojego pokoju i zaniosła się płaczem. To było dla niej za wiele. Nie mogła być dla dzieci i jednocześnie próbować uwolnić Vandera, a przy tym nie stracić ponownie Silco. Przecież jest zły to dlaczego tak mi na nim zależy? Po chwili zebrała się do kupy i postanowiła, że musi zacząć działać jak najszybciej. Zanim w mieście wybuchnie panika lub co gorsza Ci zacznie działać na własną rękę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top