ROZDZIAŁ 10
Kaelin, ubrana w prostą, ale schludną suknię, odetchnęła głęboko, stojąc przed masywnymi drzwiami prowadzącymi do sali Rady Piltover. Jej dłonie lekko drżały, choć starała się tego nie okazywać. Viktor, stojący obok niej, położył rękę na jej ramieniu.
– Tylko spokojnie, dasz sobie radę – powiedział spokojnie, jego głos miał w sobie nutę pokrzepienia. – Pamiętaj, że nie jesteś sama.
– Dzięki, Viktor. Za wszystko – odpowiedziała, rzucając mu wdzięczne spojrzenie. To dzięki niemu była tutaj. Przez lata utrzymywali kontakt, a jego pozycja ucznia Heimerdingera otworzyła jej drzwi, które dla innych z Dolnego Miasta byłyby zamknięte na zawsze.
___
Po wojnie w Zaun zapanował względny spokój, choć jego mieszkańcy wciąż nosili w sobie blizny. Kaelin, próbując odbudować swoje życie, rzuciła się w wir obowiązków, które miały dać jej poczucie stabilizacji. To właśnie wtedy, niespodziewanie, regularnie zaczęła odwiedzać ją znajoma twarz – Viktor.
Praktycznie każdego ranka młody wynalazca zjawiał się w jej warsztacie, często przynosząc ze sobą drobne narzędzia lub prototypy, które udało mu się złożyć w nocy.
– Viktor, wiesz, że nie musisz tu przychodzić codziennie – powiedziała któregoś dnia Kaelin, wycierając ręce z brudu po czyszczeniu części do filtra wody.
Viktor uśmiechnął się lekko, przysuwając do niej krzesło.
– A co miałbym robić? Bez tego czułbym się bezużyteczny – odparł, odruchowo sięgając po śrubokręt, by poprawić poluzowaną śrubkę w jednym z mechanizmów.
Kaelin przewróciła oczami, ale nie mogła ukryć, że jego obecność była dla niej pewnym pocieszeniem, a nawet i zbawieniem. Co więcej, nie była jedyną osobą, która ceniła sobie wizyty Viktora. Powder, która spędzała w warsztacie coraz więcej czasu, szybko go polubiła.
– Co robisz? – zapytała któregoś popołudnia, wspinając się na palce, by zajrzeć mu przez ramię.
Viktor spojrzał na nią z uśmiechem i odsunął się nieco, pokazując niewielki mechanizm, nad którym pracował.
– To mały silnik napędzany sprężonym powietrzem. Może być używany do wielu rzeczy, na przykład do budowy zabawek.
– Zabawek? – oczy Powder rozbłysły z zaciekawienia. – Możesz mi pokazać, jak to działa?
– Oczywiście – odpowiedział, podając jej jeden z kluczy i wskazując na śrubki. – Tylko najpierw musimy upewnić się, że wszystko jest dokręcone.
Kaelin obserwowała tę scenę z boku, czując ciepło w sercu. Powder rzadko znajdowała kogoś, kto naprawdę rozumiał jej ciekawość świata, przyjaźniła się z młodym chłopcem, który był pod opieką Benzo, ale ten nie często był w stanie przebywać z Powder dłużej niz godzinę. Viktor nie tylko ją akceptował, ale i aktywnie wspierał, tłumacząc wszystko w prosty i zrozumiały sposób.
– Myślę, że właśnie znalazła sobie nauczyciela – zauważyła Kaelin z uśmiechem, podchodząc do nich.
Powder spojrzała na nią, trzymając w ręku śrubokręt.
– Kaelin, Viktor jest genialny! Pokazał mi, jak zrobić coś, co się rusza, a ja nawet niczego nie zepsułam!
Viktor zaśmiał się, delikatnie poprawiając jej uchwyt na narzędziu.
– To dopiero początek, Powder. Z twoim zapałem możesz osiągnąć wszystko, o czym tylko zamarzysz.
Kaelin położyła dłoń na ramieniu Viktora.
– Dziękuję – powiedziała cicho. – Nie tylko za pomoc tutaj. Za to, że jesteś dla niej.
Viktor spojrzał na nią poważnie.
– Dolne Miasto potrzebuje nadziei. Jeśli mogę w tym pomóc, zrobię wszystko, co w mojej mocy.
Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, aż Powder, wciąż pełna energii, przerwała tę chwilę.
– Kaelin, mogę coś zrobić? Viktor powiedział, że mam talent!
Kaelin roześmiała się i skinęła głową.
– Dobrze, mała. Pomóż Viktorowi z tym silnikiem, a potem zobaczymy, co jeszcze możemy wymyślić.
Wspólne chwile w warsztacie stały się nową codziennością. Kaelin nie miała wątpliwości, że Viktor odgrywa kluczową rolę w odbudowie nie tylko tego miejsca, ale i ich nadziei na lepszą przyszłość.
___
Kaelin weszła do sali, w której dominowały elegancja i chłód. Rada siedziała przy okrągłym stole, patrząc na nią z mieszanką ciekawości i dystansu. Heimerdinger skinął na nią uprzejmie, ale reszta wydawała się mniej przychylnie nastawiona.
– Kim jesteś i jaki masz cel? – spytał jeden z radnych, wyraźnie zniecierpliwiony.
Kaelin uniosła głowę. Jej głos, choć delikatny, brzmiał zdecydowanie:
– Na imię mam się Kaelin, reprezentuję mieszkańców Dolnego Miasta. Przychodzę tutaj, by prosić i negocjować równe prawa. Mieszkańcy Dolnego Miasta zasługują na dostęp do edukacji, pracy, opieki medycznej i szansy na lepsze życie.
Na sali zapadła cisza. Radni wymienili między sobą spojrzenia, niektórzy wydawali się poruszeni, inni oburzeni.
– Dolne Miasto zawsze było źródłem chaosu i nieporządku – odezwała się radna Medarda. – Co gwarantuje, że wasze postulaty nie doprowadzą do jeszcze większego zamieszania?
Kaelin odpowiedziała bez wahania:
– Chaos, który widzicie, jest wynikiem waszej polityki. To brak nadziei i możliwości sprawia, że ludzie się buntują. Dajcie nam szansę, a pokażemy, że możemy być częścią tego świata.
Heimerdinger odchrząknął. – To bardzo ambitna propozycja. Rada musi to rozważyć, zważając na to, że nigdy nie mieliśmy do czynienia z taką postawą Dolnego Miasta.
Kaelin skinęła głową, wiedząc, że przynajmniej udało jej się zaszczepić wątpliwość w sercach radnych.
___
W tym samym czasie, gdzieś w centrum Piltover, Vi, Powder i grupa ich przyjaciół – Mylo i Claggor – włamali się do mieszkania Jace’a Talis’a.
Powder, podczas przeszukiwania sypialni, znalazła tajemniczą skrzynkę, a w niej intrygujące, niebieskie i idealnie okrągłe kryształy. Jej dziecięca ciekawość i potrzeba udowodnienia swojej wartości kazały zabrać jej znalezisko.
– Szybciej, Powder! – ponaglała ją Vi, stojąc na czatach.
Ktoś próbował dostać się do mieszkania. Powder wcisnęła kamienie do swojej kieszeni, a następnie biegiem wróciła do pozostałych. Wszyscy rzucili się do ucieczki,
Gdy wybiegli na balkon, doszło do drożej eksplozji. Krzyk mężczyzny zza drzwi ucichł. Fala uderzeniowa była tak potężna, że zmiotła część budynku. Krzyki mieszkańców i trzask walących się ścian rozbrzmiały po całym mieście.
___
Kaelin, stojąc jeszcze w sali Rady, poczuła wibracje pod stopami. Dym zaczął unosić się w oddali, widoczny przez wysokie okna.
– Co to było? – spytał jeden z radnych, wstając z miejsca.
Heimerdinger zmarszczył brwi. – Wygląda na to, że doszło do eksplozji.
Kaelin, wiedząc, że coś mogło się stać Vi i Powder, zadrżała.
– W takim razie, na mnie chyba już pora – powiedziała cicho, odwracając się do wyjścia.
– To właśnie o tym mówiliśmy – rzuciła zimno radna Medarda. – Chaos z Dolnego Miasta dosięga nawet Piltover.
Kaelin zignorowała jej słowa i wyszła z sali, a Viktor podążył za nią.
___
Gdy dotarli do Dolnego Miasta, o wybuchu rozmawiał prawie każdy. Kaelin, przez cały czas mając źle przeczucie udała się prosto do Ostatniej Kropli. Tam w końcu znalazła Vi, Powder, Miło i Claggora. Vander stał nad nimi, zasłaniając ich je swoim masywnym ciałem.
– Co się stało?! – zawołała Kaelin, podchodząc do nich.
Vi spojrzała na nią, łzy spływały jej po policzkach. – To moja wina... Chcieliśmy tylko...
Powder, trzymając się siostry, nie mogła wydusić z siebie słowa.
Vander westchnął ciężko. – Musimy coś wymyślić, coś mi mówi, że Piltover tego nie popuści.
Kaelin spojrzała na Viktora, którego twarz wyrażała mieszankę zdziwienia i smutku.
– Wróć do Heimerdingera, proszę – powiedziała do niego. – Piltover musi wiedzieć, że to był wypadek, mogę na ciebie liczyć?
Viktor skinął głową i udał się w stronę windy prowadzącej do Piltover.
___
Kaelin obudziła się w niewielkim pokoju nad barem. Niniejsza noc była pełna chaosu, a jej myśli od razu zaczęły krążyć wokół Vi i Powder. Usiadła na krawędzi łóżka, wpatrując się w ręce. Nie mogła zapomnieć o wybuchu i o tym, jak blisko dziewczynki były śmierci. Zza drzwi dobiegły głosy – Vander i Benzo rozmawiali na dole.
Zeszła po schodach i zobaczyła Vandera pochylonego nad stołem. Wyglądał na wyczerpanego.
– Co teraz? – spytała, siadając obok niego.
Vander podniósł wzrok, a jego twarz zdradzała gniew i ból. – Piltover nie zostawi tego bez odpowiedzi. Wysadzenie części miasta to dla nich jak akt wojny.
– Ale to był wypadek! – powiedziała oburzona Kaelin. – To nie była żadna wojna. To dzieci...
– Oni tego nie pojmą – przerwał jej Benzo, opierając się o blat. – Dla rady to kolejny dowód, że Dolne Miasto jest zagrożeniem.
Kaelin zacisnęła pięści. – Napewno nie możemy pozwolić, żeby za to wszystko odpowiedziały dzieci.
Vander spojrzał na nią z determinacją. – Nie pozwolę na to, ale musimy działać ostrożnie. Jeśli Piltover zarząd wydania sprawców...
___
Powder siedziała w kącie jednego z pokoi, kurczowo trzymając pluszaka. Vi krążyła nerwowo po pomieszczeniu, co chwila zerkając na siostrę.
– Nie możemy tu siedzieć – powiedziała w końcu.
Powder uniosła głowę, a jej oczy były pełne łez. – To moja wina, Vi. Wszystko zepsułam...
Vi uklękła przed siostrą, łapiąc ją za ręce. – Nie, to nieprawda. To nie twoja wina. Górniaki zawsze znajdą powód, żeby nas obwinić, nawet gdyby nas tam nie było. Nie obwiniaj się.
Drzwi otworzyły się, a do środka weszła Kaelin. Spojrzała na dziewczynki z ciepłym, choć zmęczonym uśmiechem.
– Jak się trzymacie? – spytała, siadając obok nich.
– Boję się – szepnęła Powder.
Kaelin objęła ją ramieniem. – Wszyscy się boimy, ale razem damy radę. Obiecuję.
___
Wieczorem Kaelin usiadła przy biurku i napisała list do Viktora. Prosiła go, by przekazał Radzie Piltover, że wybuch był wypadkiem, a nie aktem wojny, w dodatku był spowodowany przez dzieci. Wiedziała jednak, że szanse na to, że Rada jej uwierzy, są nikłe.
– Co piszesz? – spytał Vander, stając w drzwiach.
Kaelin odłożyła pióro i westchnęła. – Piszę do Viktora. Musi spróbować ich przekonać, że nie chcemy wojny.
Vander skrzywił się. – Oni raczej nie chcą już słuchać.
– Viktor nie jest taki jak oni i da sobie radę – odparła Kaelin stanowczo.
Vander wzruszył ramionami. – Obyś miała rację.
___
Kaelin, Vander i dziewczynki zjedli kolację w milczeniu. Kaelin widziała, jak Vander z trudem tłumi emocje.
– Vander – zaczęła cicho – nie możesz się na nich wyrzywać, to był wypadek.
– Nie powinno ich tam być. Kobieto, jakby cokolwiek im się stało, nie wybaczyłbym tego sobie, rozumiesz?
– Wiem, spokojnie Van, musimy je teraz wesprzeć, jeszcze bardziej niż do tej pory.
Nie możesz się poddać.
– Oczywiście, że tego nie zrobię – odparł, patrząc na Vi i Powder. – Ale muszę znaleźć sposób, żeby to wszystko zatrzymać, zanim całe Dolne Miasto pójdzie z dymem.
Kaelin spojrzała na niego ze smutkiem i politowanie. – Proszę cię.
Vander westchnął ciężko. – Załatwimy to. Wszystko będzie dobrze dziewczyny.
Kaelin poczuła, że te słowa są skierowane także do niej.
___
Hej hej, w związku z tym, że nie do końca jestem jeszcze pewna jak finalnie potoczą się losy naszych bohaterów, rozdziały będą pojawiać się rzadziej.
Możecie spodziewać się kolejnych epizodów mniej więcej co tydzień.
Pozdrowionka ~ UnicalUser
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top