ROZDZIAŁ 9

Publikuje ten rozdział z dedykacją dla MyyShino ☺️
Miłego czytania!
___

Dolne Miasto zapłonęło. Chaos ogarnął ulice, gdy mieszkańcy ruszyli przeciwko strażnikom Piltover. Ich okrzyki mieszały się z odgłosami wybuchów i szczękiem broni. Domy płonęły, a ulice spływały krwią.

W jednym z zaułków Kaelin schowała Vi i Powder za stertą skrzyń. Dziewczynki tuliły się do siebie, drżąc ze strachu. Kaelin spojrzała w stronę ulicy, gdzie ich rodzice walczyli u boku Vandera, zapewniając Kaelin chwilę na ukrycie dzieci.

- Nie wychodźcie stąd, nieważne, co się stanie - powiedziała cicho, a jej głos drżał.

W tym samym momencie przez ulicę przetoczył się kolejny wybuch, a dym i ogień wypełniły powietrze. Kaelin widziała, jak strażnicy Piltover bez litości strzelali do uciekających mieszkańców.

Rodzice dziewczynek, w tym jej przyjaciółka Felicia, próbowali osłaniać innych, ale ich siły były ograniczone, a przede wszystkim nie porównywalne do tych z Piltover. Strażnik z muszkietem zbliżył się do nich. Felicia rzuciła się na niego z kijem w dłoniach, próbując zyskać na czasie, by jej partner mógł ewakuować pobliskich ludzi, ale kula przeszyła jej pierś.

Kaelin zamarła, widząc, jak Felicia pada na ziemię, a krew rozlewa się wokół niej. Strażnik skierował broń na mężczyznę, który rzucił się do obrony. Zdołał powalić jednego z żołnierzy, ale kolejny strzelił, a pocisk trafił go w plecy. W tym momencie zakryła uszy i przytuliła do siebie dziewczynki, powietrze przeszył huk.

Kaelin wybiegła z kryjówki, choć jej serce waliło jak oszalałe.

- Felicia! - krzyknęła, ale wiedziała, że nic już nie mogła zrobić.

___

Vander walczył na froncie, w centrum całego zamieszania. Jego pięści były skuteczniejsze niż jakakolwiek broń, a jego rękawice dodawały mu nie tyle siły co odwagi. Powalił kilku strażników, ale kiedy dostrzegł śmierć Felicii, coś w nim pękło. Z furią rzucił się na kolejnego żołnierza, łamiąc mu kark jednym ciosem.

Kiedy zobaczył Kaelin osłaniającą dziewczynki, a zaraz obok strażnik zbliżał się do niej z mieczem w ręku, jego instynkt zadziałał szybciej niż myśli.

- ZOSTAW JĄ! - ryknął, chwytając strażnika za szyję. Rzucił nim o ścianę z taką siłą, że mężczyzna osunął się bez życia na ziemię.

- Kaelin do cholery, zabierz je stąd! - krzyknął do niej, ale dziewczyna była zbyt oszołomiona, by się ruszyć.

Vander spojrzał na martwą Felicię, a potem na zrozpaczone dziewczynki. W jego oczach pojawiły się łzy, ale gniew był silnieiszy.

___

W cieniu mostu, na którym jeszcze chwilę temu trwała krwawa rzeź Vander odnalazł Silco. Widział jak kieruje się w tą stronę zaraz po rzuceniu granatu. Mężczyzna obserwował chaos z oddali, jego twarz była jak zwykle opanowana, choć w oczach błyszczała determinacja i niepokojąca satysfakcja.

- To twoja wina! - Vander rzucił się na niego, chwytając go za kołnierz gołymi rękami. - Wszystko to przez ciebie, przez twoje chore ambicje!

Silco nie bronił się. Spojrzał na Vandera z zimnym spokojem. - Chciałeś pokoju, Vander i to był twój błąd. Piltover nigdy nie pozwoli nam żyć w spokoju.

Vander zacisnął pięści. - Zrobiłem wszystko, żeby ochronić tych ludzi, żeby ochronić ich dzieci! A teraz ich krew jest na naszych rękach!

Silco uśmiechnął się kpiąco. - A może to ty zawiodłeś, bracie? Może nie jesteś wystarczająco silny, żeby być liderem?

To było zbyt wiele. Vander pchnął go na barierkę. Silco stracił równowagę, a jego plecy uderzyły o zimną wodę rzeki.

Vander nie patrzył, jak Silco walczył o oddech. W jego głowie kłębiły się myśli o martwej Felicii, o Vi i Powder, które teraz były sierotami, o Kaelin, która ledwo trzymała się na nogach.

Pod wpływem gniewu zwinnie przeskoczył przez barierkę stając po pas w wodzie. Złapał podtapiającego się Silco i podniósł na wysokość swoich oczu, trzymając go za szyję.

- Byłeś moim bratem Silco - powiedział cicho, zdartym, który jednocześnie emanował firią.

Silco zdążył tylko zaczerpnąć powietrze, zanim ponownie znalazł się pod taflą wody.

___

Kaelin, trzymając dziewczynki za ręce, próbowała uciec z nimi do bezpiecznego miejsca. Kilian, jej brat, widział, jak strażnicy zbliżają się do nich z drugiej strony ulicy.

- Kaelin, biegnij w lewo! - krzyknął, stając między nimi a wrogami.

- Nie... Prosze, nie możesz! - Kaelin chciała do niego podejść, ale spojrzał na nią z przerażającą wręcz determinacją.

- Musicie uciekać!

Kilian rzucił się na strażników, dając Kaelin czas na ucieczkę. Walczył z całych sił, ale przewaga liczebna ze strony wroga była nie do obejścia. Jeden z żołnierzy postrzelił go w udo, ale Kilian zdążył jeszcze zabić kolejnego żołnierza Piltover wbijając w niego ostrze... zanim padł na kolana.

Kaelin widziała wszystko z oddali, a łzy spływały jej po twarzy.

Kilian... wyszeptała, ale wiedziała, że w tej sytuacji nie mogła nic zrobić.

___

Kaelin, z Vi i Powder trzymającymi się jej kurtki, wróciła do Ostatniej Kropli. Vander szedł za nimi, milczący, z twarzą zmęczoną i pełną żalu.

W barze panowała cisza. Mieszkańcy, którzy przeżyli, zbierali się tam, szukając schronienia.

Kaelin usiadła przy stole, tuląc dziewczynki, które zasnęły, zmęczone płaczem. Vander stanął obok niej, rozglądając się o wsłuchując w martwą ciszę Dolnego Miasta.

- Straciliśmy zbyt wiele, to co tu się dzisiaj wydarzyło... - westchnęła. - To dla mnie zbyt wiele Van - powiedziała cicho Kaelin, nie patrząc na niego.

- Wiem. Ale wciąż mamy siebie Kaelin. Musimy być silni, dla nich - odparł Vander patrząc ze smutkiem w oczach na dziewczynki, choć w jego głosie nie było nadziei.

Wojna dopiero się zaczynała, ale dla Kaelin, Vandera i osieroconych dziewczynek każda strata była niczym kolejna rana, która nigdy się nie zagoi...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top