ROZDZIAŁ 5
Ostatnie miesiące minęły mieszkańcom Dolnego Miasta zadziwiająco spokojnie...
Piltover tonęło w wieczornym świetle latarni gazowych, których blask rzucał cienie na brukowane ulice. Miasto, pełne życia i porządku, wydawało się odległym marzeniem dla mieszkańców Dolnego Miasta. Dla Silco, ten blask zawsze miał w sobie coś odrażającego. Piltover reprezentowało wszystko, czego nienawidził: hipokryzję, władzę i niekończące się dążenie do kontrolowania wszystkiego, co znajdowało się poniżej, wszystkiego co teoretycznie miało być słabsze.
Kaelin podążała za nim w milczeniu. Kilka godzin wcześniej, gdy oboje przebywali w kryjówce Benzo ten poprosił ją o uczestnictwo w jednej z ich małych akcji. Vander był zbyt zajęty organizowaniem nowych zapasów, Benzo nalegał, by pilnie zdobyć specyficzne komponenty potrzebne do ich wspólnego przedsięwzięcia, sam nie był wstanie zwinnie działać w Piltover.
Silco spokojnie zaoponował jej uczestnictwu, jednak ona sama nie widząc nic złego we wzięciu w tym udziału, odrazu zgodziła się pomóc Benzo.
- Dlaczego właściwie chciał, żebym ci towarzyszyła? - spytała Kaelin, gdy przemierzali ulice Piltover. - Jestem pewna, że z zamkniętymi oczami ogarnąłbyś to sam.
Silco spojrzał na nią kątem oka, jakby oceniając, czy w ogóle powinna znać odpowiedź.
- Vander nigdy tego nie pochwalał.- odparł z lekko ironicznym uśmiechem. - Do tego teraz jest zajęty. A jak sądzę ty wydajesz się Benzo idealna do tego typu przedsięwzięć.
Kaelin westchnęła. Wiedziała, że Benzo wybrał ją nie tylko ze względu na umiejętności, charyzmę czy odwagę, ale także dlatego, że był ciekaw, jak poradzi sobie w takiej sytuacji. Biorąc pod uwagę to, że Silco zbytnio nie nalegał, aby nie brała w tym udziału, sam był tego niezmiernie ciekawy.
Mógł zaproponować i wziąć ze sobą kogokolwiek innego.
- Dlaczego nie Sevika? - dodała, celowo prowokując go. - Słyszałam, że ostatnio latała za tobą jak pies.
- Jesteś zazdrosna?
- Oczywiście, że tak! Jesteś sexi Silly, po prostu wszystkie kobiety odpycha twój charakter.
- Ah tak? - zapytał unasząc brew. - Może nie potrzebuje kobiety - dodał udając obrazę. - Sevika tylko pomaga mi w niektórych przedsięwzięciach.
- O, tłumaczysz mi się, jak miło.
- Przesadzasz Kaelin.
Kaelin zmrużyła oczy, ale nic nie powiedziała. Wiedziała, że Silco miał w zwyczaju mówić tylko tyle, ile uważał za konieczne. Wolała nie testować jego cierpliwości w tym momencie.
Dotarli do celu - niewielkiego warsztatu położonego na uboczu jednej z dzielnic Piltover. Według informacji od Benzo, właściciel przechowywał w podziemiach cenne komponenty, które były niezbędne do stworzenia bardziej zaawansowanych mechanizmów wykorzystywanych przez niego w Dolnym Mieście.
- Wejdziemy od zaplecza - powiedział Silco wskazując na boczne drzwi.
Kaelin kiwnęła głową i wyciągnęła mały zestaw wytrychów. Mimo przyjaznej i niepozornej osobowości otwieranie zamków było jedną z tych umiejętności, które nabyła lata temu, żyjąc na ulicach Dolnego Miasta.
Drzwi ustąpiły z cichym kliknięciem, a oboje wsunęli się do środka.
Wewnątrz warsztat tonął w półmroku.
Metalowe półki były wypełnione różnymi narzędziami i częściami, a zapach oleju i spalonego metalu unosił się w powietrzu.
- Piwnica jest tam - wskazał Silco, kierując się w stronę schodów.
Kaelin ruszyła za nim, czujnie nasłuchując. Było zbyt cicho jak na miejsce, które miało być aktywnym warsztatem.
Coś mi tu nie pasuje, szepnęła, chwytając nóż, który (dla samoobrony) miała przy sobie.
- Po prostu skup się na zadaniu - odparł Silco z chłodnym spokojem.
W piwnicy znaleźli to, czego szukali, niewielkie metalowe skrzynki z komponentami, o które prosił Benzo. Kaelin spojrzała na Silco, unosząc brew.
- I to wszystko?
Silco skinął głową. - Na to wychodzi. A teraz musimy się pospieszyć. Im dłużej tu jesteśmy, tym większe ryzyko, że ktoś nas nakryje.
Zaczęli przenosić skrzynie do wyjścia. Kaelin zauważyła, że Silco, mimo swojej smukłej sylwetki, z łatwością radził sobie z ciężarem. Kiedy wynosili ostatnią skrzynię, piętro wyżej nagle rozległy się kroki.
- O cholera. Mówiłam, że coś jest nie tak - syknęła Kaelin.
Silco spojrzał na nią, a jego oczy błyszczały w ciemności.
- Masz rację, jak zwykle, ale zachowaj spokój. Teraz musimy działać szybko. Wszystko będzie dobrze, nie stresuj się.
Strażnicy Piltover pojawili się, zanim zdążyli całkowicie opuścić budynek. Kaelin zamarła. Silco zaatakował jednego ze strażników, używając ostrego noża, który miał ukryty w rękawie, tym samym wyrywając dziewczynę z osłupienia.
Widząc jak drugi ze strażników, celuje w Silco zareagowała natychmiast, rzucając się na niego i unieszkodliwiając go szybkim ciosem w tył głowy.
- Dzięki - wysapał Silco.
- Japierdole - szepnęła przerażona. - Silco co mu do cholery robimy?!
- Uspokój się - podszedł do niej i złapał za ramiona. - Nic się nie stało, rozumiesz? Nic złego nie zrobiłaś, uratowałaś mnie. Weź się w garść, albo się tu zostawię - powiedział patrząc jej w oczy.
- Zrobiliśmy za dużo hałasu - rzucił, gdy stanął nad ciałami nieprzytomnych strażników.
Kaelin mimowolnie spięła się.
- No nic, nie mamy wyboru. Musimy stąd zniknąć. Rusz się Kaelin.
Razem wynieśli ostatnią skrzynkę na zewnątrz, gdzie czekał na nich wózek, który przygotowali wcześniej.
Droga powrotna do była cicha. Oboje byli zmęczeni. Kaelin czuła się źle z powodu strażników, mimo słów i obecności Silco, było jej ciężko. Jednak oboje wgłębi triumfowali - misja zakończyła się sukcesem.
Kiedy dotarli do sklepu Benzo, ten przywitał ich z uśmiechem.
- No kochani, i to jest dobrze wykonana robota - powiedział, klepiąc Silco po ramieniu - Jak poszło?
- Obezwładniliśmy dwóch strażników - powiedział Silco, a kiedy Benzo spojrzał na niego z lekkim szokiem wymalowanym na twarzy dodał - wybacz, nie mieliśmy wyboru.
- Vander nie będzie zadowolony.
- Oczywiście że nie będzie - mruknął szatyn w odpowiedzi.
Kaelin zestresowana spojrzała na Silco, który tylko skinął głową, a potem opuścił sklep. Mijając ją przy drzwiach powiedział tylko - Dobrze sobie poradziłaś.
Jego słowa były zarówno komplementem, jak i wyzwaniem. Kaelin nie odpowiedziała, ale w jej oczach pojawił się błysk determinacji.
Silco zniknął za drzwiami, a Kaelin została z Benzo, zastanawiając się, jak długo jeszcze ich wspólna praca będzie tak prosta i pozbawiona konfliktów. Coś w zachowaniu Silco wydawało się wskazywać, że miał już własne plany.
___
Wieczór w Zaun był spokojny, choć w powietrzu unosiła się znana wszystkim mieszanka smogu i wilgoci. Kaelin wróciła do swojego kąta w jednej z mniejszych kryjówek, gdzie często odpoczywała po różnych zadaniach źle onych przez Benzo. Zdjęła płaszcz przesiąknięty olejem i krwią strażników, odrzucając go na bok. Myśli o wydarzeniach w Piltover nie dawały jej spokoju.
Silco wydawał się inny. Zwykle był chłodny i wyważony, ale coraz częściek widziała w nim coś więcej - coś niepokojącego. Jego decyzje były szybkie, niemal impulsywne, a brutalność, z jaką zaatakował strażnika, była dla niej niecodzienna.
To dalej nasz Silco.
___
Następnego ranka Kaelin i Silco pojawili się w lokalu Benzo. Vander już tam był, oparty o stół, z wyraźnym grymasem na twarzy.
- Chcecie mi powiedzieć, co się stało w Piltover? - zapytał, spoglądając na nich obu.
Kaelin milczała, czekając, aż Silco zabierze głos.
- Załatwiliśmy to, co trzeba - powiedział Silco chłodno, jakby nie zauważał napięcia w głosie przyjaciela. - Strażnicy nie są problemem. Wszystko poszło zgodnie z planem.
Vander spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Nie podoba mi się to, Silco. Pozostawiliście za sobą ślad. Wiesz, co to oznacza? Jeśli Piltover zacznie szukać...
Silco uniósł brew, podchodząc bliżej do Vandera.
- Czyżbyś stracił zaufanie do naszych metod, bracie?
- Nie chodzi o zaufanie - odparł Vander, tonem pełnym ostrzeżenia. - Chodzi o odpowiedzialność. Nie możemy działać tak, jakbyśmy nie mieli nic do stracenia
- Sam w Piltover działasz w ten sam sposób. Nie rób ze mnie potwora. - powiedział zdenerwowany Silco.
Kaelin poczuła, jak atmosfera w pokoju gęstnieje. Silco i Vander wymienili spojrzenia pełne napięcia. Benzo szybko postanowił rozładować atmosferę, a ona wiedziała, że relacja jej przyjaciół, choć mocna, pod ciężarem różnic w podejściu do przyszłości Dolnego Miasta zaczyna się kruszyć.
___
Później tego samego dnia Kaelin siedziała w jednej z opuszczonych hal w Dolnego Miasta. Silco znalazł ją tam, jakby zawsze wiedział, gdzie będzie.
- Myślisz, że Vander ma rację? - zapytał, opierając się o rdzawą metalową belkę.
Kaelin spojrzała na niego, unosząc brew.
- Nie jestem tu, żeby oceniać, kto ma rację. Ale nie można zaprzeczyć, że sytuacja w Piltover była...
Silco uśmiechnął się, choć w jego oczach nie było ciepła.
- Czasem trzeba zaryzykować, żeby osiągnąć coś więcej. Vander tego nie rozumie. On zawsze będzie myślał o tym, jak chronić, a nie o tym, jak ją wzmocnić Dolne Miasto.
Kaelin wzruszyła ramionami, niepewna, co odpowiedzieć. W jej głowie narastały wątpliwości co do intencji Silco, choć wciąż nie mogła ich dokładnie określić.
- Skąd znasz Sevikę? - wypalił nagle Silco.
- Po to do mnie przyszedłeś?
- Nie będę kłamał, między innymi.
- Jesteś samolubny.
- Lubię dużo wiedzieć. - odpowiedział siedajac obok dziewczyny.
Kaelin spojrzała na niego udając, że jest urażona. - Jak miałam z 10 lat, jakimś cudem często stawałam Service na drodze - Silco spojrzał na nią zaintrygowany. - Jeśli ineterują cię jej słabe punkty to raczej nie jestem osobą która może ci coś o niej powiedzieć - spojrzała na niego i wzruszyła ramionami.
- Dlaczego zakładasz, że chodzi mi o słabości?
- Znam cię Silly i ku twojemu zdziwieniu nie jestem idiotką - powiedziała szturchając jego bark swoim, co u nich obojga wywołało uśmiechy.
- A ty? - zapytał nagle Silco, pochylając się w jej stronę. - Dlaczego robisz to wszystko?
Kaelin na chwilę wstrzymała oddech zaskoczona jego bezpośredniością.
- Bo na dole nie ma miejsca dla słabych. Jeśli nie będę działać, skończę jak reszta. Na marginesie. Nie mogę po prostu siedzieć bezczynnie, wiesz o tym Silly.
Silco skinął głową, a w jego spojrzeniu pojawiło się coś przypominającego szacunek.
- To właśnie cię wyróżnia, Kaelin. Pewnie tego nie widzisz ale masz w sobie to coś, czego brakuje Vanderowi - wolę, żeby coś zmienić, niezależnie od kosztów.
Kaelin nie odpowiedziała. Zamiast tego zastanowiła się, czy naprawdę podziela tę wizję, czy po prostu powoli pozwalała się w nią wciągnąć.
___
Kilka godzin później, kiedy Silco zostawił Kaelin samą, postanowiła odwiedzić Benzo. Chciała porozmawiać z nim o tym, co działo się między Silco i Vanderem.
Benzo siedział przy swoim biurku na zapleczu, przeglądając jakieś notatki. Spojrzał na nią znad okularów.
- Cześć Kaelin. Coś się stało?
- Martwię się o Silco. I o to, jak to wszystko wpłynie na miasto.
Benzo westchnął, odkładając papiery.
- Silco to inny rodzaj człowieka. On chce więcej, niż może dać nam Piltover. Ale jak już zapewne się domyślasz to, jak to osiągnie, może nas wszystko zniszczyć.
Kaelin poczuła chłód na karku, słysząc jego słowa.
- A co z Vanderem? - zapytała.
- Vander jest jak filar. Chroni nas wszystkich, ale nie jest przygotowany na to, co planuje Silco. Jeśli ci dwaj się rozdzielą... - Benzo urwał, jakby nie chciał wypowiedzieć tego na głos.
Kaelin opuściła warsztat z ciężarem na sercu. Wiedziała, że to, co działo się między Silco i Vanderem, było początkiem czegoś większego. Czegoś, co mogło na zawsze zmienić Dolne Miasto - na lepsze lub, co bardziej prawdopodobne - na gorsze.
___
Hej hej, jak wrażenia po kolejnym rozdziale?
Mój mood jest aktualnie jak:
No i tym akcentem, dziękuję wam za przeczytanie rozdziału! Do czytania się w następnym.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top