ROZDZIAŁ 18
Poranek w Zaun był szary i pełen napięcia. Choć miasto powoli otrząsało się po eksplozji, w powietrzu czuć było niepokojącą niepewność. Kaelin spakowała skromny bagaż, przygotowując się do ponownej wizyty w Piltover. Wiedziała, że rozmowy z radnymi są być kluczowe dla przyszłości Zaun.
Vander wszedł do pokoju, opierając się o framugę drzwi.
– Na pewno musisz jechać, teraz? – zapytał, jego głos był spokojny, ale wyczuwało się w nim troskę.
Kaelin spojrzała na niego, zawiązując pasek torby.
– Ktoś musi rozmawiać. Jeśli tego nie zrobimy, Piltover dalej będzie uważało nas za zagrożenie i nigdy nie będziemy mieli szans na zmianę. Poza tym, Silco obiecał, że powstrzyma się z czymkolwiek dopóki nie ustalimy żadnych konkretów, jesteście duzi i dacie sobie radę beze mnie
Vander podszedł bliżej, wyciągając z kieszeni mały kawałek pergaminu.
– Tak, masz rację. Naprawdę tego żałuję Kaelin.
– Wiem Van, Silco też o tym wie. Nie skupiajmy się na tym teraz. Muszę iść, bo Viktor pewnie już na mnie czeka, sprawdź proszę co z Milo i Claggorem. Pilnuj dziewczynek i bądź spokojny, wszystko będzie dobrze – przytuliła go na pożegnanie. – Niedługo wrócę.
– Powodzenia.
___
Piltover różniło się od Zaun w każdym możliwym aspekcie. Czyste ulice, wysokie budynki i błyszczące, pulsujące energią wynalazki wydawały się niemal nierealne. Kaelin czuła, jak wiele oczu skierowanych jest na nią, gdy przechodziła przez most prowadzący do dzielnicy rady, ale przez swoje częste wizyty już przyzwyczaiła się do tego nie komfortowego uczucia.
Na spotkanie z nią czekał Viktor, młody wynalazca, jej serdeczny przyjaciel. Był wysoki i szczupły, z mechaniczną laską, która pomagała mu się poruszać.
– Cześć Kaelin, cieszę się że jesteś cała – wiedział ożywiony przytulając ją serdecznie i z troską. – Wszystko dobrze tam na dole? – zapytał. Jego akcent był łagodny.
– Tak, wszystko dobrze. Widzę, że wieści szybko się roznoszą. Rada tez już pewnie o tym wie – stwierdziła sceptycznie odsuwając się od chłopaka.
– Zapewne. Nie zwlekajmy i chodźmy, mam tymczasową małą pracownie, a poza tym muszę ci kogoś przedstawić.
___
Nowy warsztat Viktora był pełen niezwykłych przedmiotów – mechanizmów, rysunków i prototypów, które wyglądały jak wyjęte z marzeń lub snów. Kaelin z zainteresowaniem przyglądała się jednemu przedmiotowi, który pulsował błękitnym światłem.
– To hextech – wyjaśnił Viktor, zauważając jej spojrzenie. – Technologia oparta na magicznych kryształach. Jayce i ja pracujemy nad nią od jakiegoś czasu.
– To niesamowite – powiedziała Kaelin, bardziej do siebie niż do niego.
Viktor skinął głową.
– Rada wydała na to pozwolenia?
– Em... Nie... Ale Jayce ma mieć niedługo audiencję, w końcu to spowodowało wybuch w jego mieszkaniu.
– Jeśli dobrze to rozegracie, będzie to przełom na skate światową Vik.
– Racja, ale hextech to też wielka odpowiedzialność. Zła decyzja może zmienić go w broń. No i tego chcemy uniknąć. Jak pewnie już się domyślasz, to spowodowało tak wielki wybuch w Zaun. Szczerze, to cud, że wszyscy żyjecie.
Kaelin spojrzała na niego z uwagą.
– Właśnie dlatego tu jestem Viktor. Oprócz tego co robiliśmy do tej pory, chcę zapobiec kolejnym tragediom w Zaun. Może.. może hextech mógłby być mostem między naszymi światami, sam wiesz, że w Zaun jest wielu genialnych ludzi. Ale równie łatwo może stać się przyczyną konfliktu.
Viktor usiadł przy stole, przesuwając dłonią po blacie.
– Mam pomysł na mechanizm blokady energii. To urządzenie, które mogłoby uniemożliwić wykorzystanie hextechu w złych celach. Ale potrzebuję czasu i wsparcia, żeby go ukończyć. Poza tym, nie zgłębiłem go wystarczająco, hextech sam w sobie jest już zagrożeniem, Heimendinger cały czas to powtarza, można normalnie osiwieć.
Kaelin spojrzała na niego rozbawiona, ale i z nadzieją.
– Jeśli to zadziała, ten mechanizm, to mogłoby to być początkiem czegoś większego. Jakie masz szanse na przekonanie rady?
Viktor uśmiechnął się lekko, ale w jego oczach było widać sceptycyzm.
– Rada wysłucha głównie Jayce’a. Jeśli rada nas poprze, może się udać. Ale przekonanie ich do tego projektu nie będzie łatwe. Hextech już jest wykorzystywany w sposób, który może przynieść ogromne zniszczenia. A blokada energii nie jest czymś, co przynosie Piltover pieniądze.
Kaelin zacisnęła dłonie w pięści.
– Musimy spróbować. Jeśli nie zrobimy nic, Zaun dalej będzie marną imitacją miasta.
___
Wieczorem Kaelin, dzięki pomocy Viktora spotkała się z Jayce’em w jednej z piltoverańskich kawiarni. Młody mężczyzna, pewny siebie i elegancki, uważnie słuchał jej słów, ale na jego twarzy od samego początku malowała się nieufność.
– Chcesz, żebym pomógł Zaun? – zapytał w końcu, opierając się wygodnie na krześle. – Miasto pełne chaosu i przestępców? Nie ma mowy. Sam mam małe szanse, a co dopiero kiedy powiem radzie o tym szalonym pomyśle.
Kaelin spojrzała na niego twardo.
– Zaun to więcej niż chaos. Są tam ludzie, którzy chcą żyć w spokoju, ale nie mają takiej szansy. Pamiętaj, że Viktor też jest częścią Zaun, a jemu ufasz – spojrzał na nią spod byka. – Posłuchaj, po prostu hextech może być czymś, co umożliwi miastom pokój. Ale jeśli go nie zabezpieczycie, stanie się bronią, która zniszczy wszystko, a ludzie z dołu są naprawdę ambitni i inteligentni. Mogłabym zorganizować wam małą pomoc. Był by to początek małej współpracy. Co ty na to pięknisiu?
Jayce przez chwilę milczał, bawiąc się filiżanką kawy.
– Dobrze. Nie ufam tym pomysłom, ale ufam Viktorowi. Wiele mu zawdzięczam. Jeśli mi się uda i nie postanowią mnie zamknąć to przedstawię tą sprawę radzie. Piltover nie ufa Zaun, a przekonanie radnych do zmiany zdania to zadanie niemal niemożliwe.
Kaelin skinęła głową.
– Wiem, pracuje nad tym od lat. Ale im więcej ludzi da Zaun szansę, tym większe prawdopodobieństwo, że cokolwiek osiągniemy.
___
W nocy Kaelin wróciła do pokoju, który Viktor udostępnił jej w warsztacie. Patrząc na ciemne ulice Piltover, myślała o Zaun i ludziach, którzy tam zostali. W jej sercu ponownie rodziła się nadzieja, choć wiedziała, że przed nią długa i trudna droga, ale przecież nie była w tym sama.
___
Poranek w Piltover był cichy, lecz w Kaelin buzowały emocje. Spotkanie z Jayce’em było krokiem naprzód, ale dalekim od sukcesu. Już z doświadczenia wiedziała, że rada Piltover to grupa ludzi kierujących się interesami – nie tylko technologicznymi, ale także politycznymi i finansowymi. To, co miała im do zaproponowania, mogło nie wystarczyć. Jak zwykle.
Viktor czekał na nią w warsztacie, pochylony nad nowym schematem swojego wynalazku.
– Jak się spało? – zapytał, nie podnosząc wzroku znad papierów.
– Nie najlepiej. Myśli o dzisiejszym dniu nie dawały mi spokoju.
Viktor spojrzał na nią zza okularów.
– Nie obwiniaj się, jeśli rada nie przyjmie twojej propozycji. Piltover ma swoje priorytety. Ale to, że tu jesteś, już jest krokiem naprzód. W końcu lepsze to niż siedzenie z założonymi rękami.
Kaelin uśmiechnęła się słabo.
– Mam nadzieję, że masz rację.
– Oczywiście, że mam. Jestem geniuszem Kaelin, czego się spodziewałaś? – rzucił poważnie w celu rozbawienia przyjaciółki.
– Ego ci skoczyło?
– Zawsze było wysokie.
Kaelin tylko podniosła brew, która śmiesznie kontrastowała z uśmiechem na jej twarzy.
– No, a teraz opowiadaj co tam słychać na dole?
– Hm... trochę się wydarzyło.
– Słucham uważnie.
– Nie uwierzysz, ale... Silco żyje i trochę nie wiem co mam robić.
– Co?
– Też niedowierzam temu wszystkiemu.
– To... To niesamowite Kaelin – powiedział wzruszonym głosem, spoglądając na kobietę. – I co... Rozmawiałaś z nim?
– Oczywiście, że tak. Idiota porwał Vandera i, to strasznie skomplikowane Vik.
– Mamy trochę czasu – powiedział spoglądając na zegar. – Opowiadaj bo nie da mi to spokoju.
– Okazało się, że Vander próbował go zabić. Rozumiesz?! Van chciał go zabić.
Viktor siedział z rozszerzonymi oczami. No tego to zdecydowanie się nie spodziewał.
– Byłam między młotem a kowadłem. Rozumiesz. Przyjaciel, który był przy mnie cały czas mnie oszukał, a chłopak, który był... Dalej jest dla mnie
– Wszystkim? – zapytał prowokacyjnie, sugestywnie poruszając do tego barwami.
– To nie jest śmieszne Viktor. Ja naprawdę nie wiem co robić - wyjęczała załamana, schowała twarz w dłoniach.
Viktor był rozbawiony tą sytuacją. Nigdy nie był dobrym doradcą w sprawach uczuciowych, ale Kaelin pomoże za wszelką cenę. Wstal z zajmowanego krzesła i położył rękę na jej ramieniu.
– Chyba wielu rzeczy jeszcze nie wiem, ale jestem pewny, że jeśli na kimś ci zależy to powinnaś walczyć o tą osobę.
– Ale on się zmienił...
– Nikt nigdy nie zmienia się na tyle, żeby zamknąć się przed światem. W każdym jest dobro Kae. Ale, na pewno dalej coś do niego czujesz?
– Nie wiem Vik, chyba... Mimo tego wszystkiego czego się dopuścił, mimo tego co robił nie potrafię zobaczyć w nim wroga, ani... no w ogóle nie widzę w nim nic odpychającego. Boże Vik, dlaczego mnie to spotyka.
– To urocze.
Kaelin spojrzała na niego spod byka. Skubany czerpał nie małą satysfakcję z jej zakłopotania. Jemu oczywiście było łatwiej, nie miał takich problemów, bo skubanemu nikt się nie podobał.
– Dziewczynki myślały, że z nim spiskuje.
– Nie przejmuj się nimi, to dzieci, a w dodatku nie wiedzą pewnie co działo się między wami w przeszłości. Jak jego relacja z Vanderem?
– Mam nadzieję, że nie pozabijają się podczas mojej nieobecności.
Viktor zaśmiał się krótko. – Nie przejmuj się tym. Nie są głupi.
– Mam wrażenie, że wszystko za szybko się zmienia Viktor. Zaczynam gubić się w tym wszystkim.
– Nie przesadzasz? Wszystko się zmienia Kaelin, po prostu bądź sobą. Chyba musimy się zbierać, problemy sercowe poczakają.
Palnęła go w ramię. – Nikomu ani słowa, wiem gdzie mieszkasz.
Kaelin była wdzięczna wszechświatu, za to, że miała Viktora. Był dla niej jak młodszy brat, który wiedział k niej wszystko i ufali sobie bezgranicznie. Nie mogła wyobrazić sobie życia, bez niego. Uśmiechnęła się do siebie. W przyjemnej atmosferze udali się na kolejną rozmowę z radą Piltover.
___
Rada Piltover zebrała się w zawsze tak samo imponującej sali z wysokimi oknami, przez które wpadało światło poranka. Na podium znajdowało się kilka osób, w tym Jayce, który już wcześniej obiecał, że jeśli wszystko pójdzie dobrze go przedstawi radzie propozycję Kaelin.
Kiedy nadszedł moment, by i ona zabrała głos, poczuła, jak jej serce bije mocniej. Wstała, patrząc na radnych, którzy wydawali się znudzeni lub zaintrygowani – w zależności od osoby. Pomijając radę, na sali było wiele osób. Sprawa Jayce'a była bardzo istotna dla miasta. Miała szansę, żeby zaprezentować Zaun przed większą publicznością, jakby to nie brzmiało. Musiała wykorzystać to jak najlepiej. Nie może nawalić.
– Szanowni radni – zaczęła, starając się, by jej głos brzmiał pewnie. – Przybywam tu jako przedstawicielka Zaun. Moje miasto cierpi z powodu eksplozji, konfliktów i braku stabilności. Stale wierzę, że Piltover i Zaun mogą znaleźć wspólną drogę.
Na sali zapanowała głucha cisza. Jeden z radnych, starszy mężczyzna z surowym wyrazem twarzy, odezwał się jako pierwszy.
– Już to przerabialiśmy. Dlaczego Piltover miałoby pomóc Zaun? Co my z tego mamy?
Kaelin wzięła głęboki oddech.
– Hextech może być mostem między naszymi miastami – na sali zapanowało ogromne poruszenie, radni wydawali się nieziemsko zszokowani. Jayce i Viktor wyprostowali się, oboje gotowi zabrać głos. – Ale tylko wtedy, gdy zadbamy o jego bezpieczeństwo. Viktor – wskazała nie niego dłonią i spojrzała na profesora Heimendingera. Zawsze był dla niej przychylny. – Opracowuje mechanizm blokady energii, który uniemożliwi użycie hextechu jako broni. Jeśli uda się go wdrożyć, może to zapobiec przyszłym tragediom, takim jak ta, która dotknęła Zaun, a do tego pomoc w rozwoju obu miast.
Jayce wtrącił się, wspierając jej argument.
– Viktor ma rację. Wszystko o czym mówił profesor, to mogłoby się sprawdzić. Hextech w nieodpowiednich rękach może być niebezpieczny i wszyscy jesteśmy tego świadomi. Jeśli możemy to kontrolować, chronimy nie tylko Zaun, ale także Piltover. Zrezygnowanie z możliwości jakie oferuje nam tą technologię byłoby bardzo przepraszam, ale skrajnie głupie.
Na sali rozległy się szepty. Jeden z młodszych radnych, kobieta o ostrych rysach twarzy, pochyliła się do przodu.
– To interesujące panie Talis. Ale jak możemy być pewni, że Zaun nie wykorzysta tej technologii przeciwko nam?
Kaelin spojrzała na nią z determinacją.
– Jeśli Piltover nam nie zaufa, nigdy nie będzie pokoju między naszymi miastami. Proszę, znowu. Dajcie nam szansę, byśmy mogli pokazać, że zależy nam na współpracy, a nie na konfliktach.
___
Po zakończeniu spotkania rada ogłosiła, że decyzja zostanie podjęta w ciągu kilku dni, podczas których wszystkie badania nad hextechem miały zostać powstrzymane, a Jayce został zawieszony. Kaelin opuściła salę z mieszanymi uczuciami. Miała nadzieję, że jej słowa coś zmieniły, ale wiedziała, że Piltover nie jest miastem, które łatwo zmienia zdanie.
– I jak? Wydaje mi się, że mamy większe szanse niż kiedykolwiek – powiedział Viktor.
– Nie wiem. Zrobiliśmy, co mogliśmy. Teraz wszystko zależy od nich. Grzyby Heimendinger nie zasiadał w radzie nie mielibyśmy żadnych szans. A tak to fakt, że sam pochodzisz z Zaun jest dużym plusem.
Viktor skinął głową.
– Jeśli nawet zdecydują się pomóc, droga przed nami będzie długa. Ale musimy wierzyć, że to możliwe.
Kaelin spojrzała na niego z wdzięcznością.
– Dziękuję, Viktor. Bez ciebie naprawdę nie miałabym szans.
Młody wynalazca uśmiechnął się lekko.
– Wszyscy mamy w tym swój udział. Zaun i Piltover mogą być czymś więcej niż wrogami. Ale musimy tego chcieć. A gdyby nie ty, nikt by o to nie zawalczył.
___
Wieczorem, patrząc na oświetlone ulice Piltover, Kaelin zrozumiała, że niezależnie od decyzji rady, nie może się poddać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top