Rozdział 8


Octavia

- Długo jeszcze? - Pytam zniecierpliwiona. - Nie już jesteśmy, po czym ściąga mi opaskę z oczu. Jesteśmy na jakiejś ogromnej polanie. - I to tu szliśmy tak długo? - Zapytałam patrząc wymownie na chłopaka. - Tak, chciałem, abyśmy byli sami Mała. - Mam się bać Alvarez? - Drwię z niego. - Może. - Odpowiada rozbawiony chłopak. - To jak, zaczynamy? - Pytam zniecierpliwiona. - Widzę, że nie możesz się doczekać, aż wpadniesz w moje ramiona, Mała. - Chyba śnisz. - Odgryzłam się. W reszcie ustawiliśmy się i już miałam wykonać ćwiczenie poprawnie, gdy ten głupek się odezwał. - Złapię Cię Octavio. - Powiedział stojąc za mną. - Jak nie złapiesz to wtedy pogadamy, a teraz już się nie odzywaj. Zamknęłam oczy i poczułam jak napina mięśnie, aby mnie złapać. - Widzisz? Nie było tak strasznie. - Śmieje się Scott. - Powiedzmy, że zaliczyliśmy. - Powiedziałam, wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam przed siebie, gdy nagle zorientowałam się, że nie wiem jak wrócić do domu. - Alvarez ty idioto, zrobiłeś to celowo. - Powiedziałam z zaciśniętymi zębami. - Mówiłem Ci, że musimy porozmawiać. - Odparł spokojnym głosem. - O czym ty chcesz rozmawiać?! - Tym razem nie wytrzymałam. - O nas?! Nie ma nas! Wszystko spieprzyłeś! - Wykrzyknęłam po czym schowałam twarz w dłonie. Słyszałam jego kroki. - Nie marnuj czasu, nie naprawisz tego. - Powiedziałam patrząc mu w oczy. - Tego nie wiesz. - Był blisko, za blisko. Zanim się zorientowałam poczułam jego oddech na moim karku. - Nie poddam się. - Szepnął mi do ucha, a mnie przeszedł dreszcz. - Tego już za dużo. - Powiedziałam i nie oglądając się za siebie, uciekłam.

Matteo

Byłem zły. Zły to mało powiedziane, byłem wściekły, jak on mógł. Ale jak ja się zachowałem, może ona go kocha, dlatego jest taka oziębła w stosunku do mnie? - Luna, mogę Cię o coś zapytać? - Powiedziałem, gdy już dotarliśmy na miejsce. - Słucham Królu Pawiu. - Czy ty.. Czy ty chcesz do niego wrócić? - Zapytałem, stwierdzając, że moje buty są w tym momencie arcy ciekawe. - Matteo. - Powiedziała, po czym złapała mój podbródek i kazała spojrzeć sobie w te piękne zielone oczy. - Nie wrócę do niego. - Po czym mnie przytuliła. - To co będziemy robić? - Spytała. - Zróbmy to jeszcze raz, tym razem nam się uda. - Powiedziałem. Zrobiła to z zamkniętymi oczami, wyglądała tak cudownie będąc w moich ramionach. Po chwili spostrzegła, że złapałem ją i otworzyła te swoje cudowne szmaragdowe oczy. - Udało się. - Szepnęła z uśmiechem na ustach. - Mówiłem, że się uda Kelnereczko. - Odwzajemniłem uśmiech. - To co robimy teraz? - Zapytała, starając się unikać mojego spojrzenia. - Idziemy do Rollera, chcę z Tobą jeździć Luna. - Odparłem z nadzieją w głosie. - Nie tak szybko Królu Pawiu. - Zaśmiała się. - Jedna taka akcja nie sprawi, że nagle zacznę Cię lubić. - Odparła poważnym tonem, na co westchnąłem. - Przepraszam, muszę się zbierać. - Odpowiedziałem, po czym odszedłem.

Luna

Wolnym krokiem zmierzam w kierunku Rollera, myśląc nad propozycją Matteo. Moje przemyślenia przerywa Simon, podążający w moim kierunku. - Czego ty tu jeszcze szukasz. - Odparłam ze złością w głosie. - Jak to co? Nie można już przyjść do swojej dziewczyny? - Zapytał z nutką sarkazmu w głosie. - To koniec. - Odparłam nie patrząc na niego. - Powiedz to patrząc mi w oczy, Luna. - Definitywny koniec. - Powiedziałam patrząc w jego brązowe tęczówki, wymijając go. Po chwili spostrzegłam Octavię, idzie w moją stronę.- Cześć kochana. - Powiedziałam przytulając ją. - Luna, możemy porozmawiać? - Oczywiście, chodź na koktajl.

Tym razem przychodzę z ósemką, w dziewiątce zrobi się gorąco. Do następnego! ;)


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top