Rozdział 31

Luna 

Widzę jak wyciera mokre włosy w już i tak przemoczony ręcznik, którym sama się wytarłam. - Możesz się odwrócić? - Pytam z nadzieją w głosie, lecz podświadomie wiem, że Balsano tego nie zrobi. - A co będę z tego miał ? - Pyta z tym swoim łobuzerskim uśmiechem przyklejonym do jego twarzy. - Odwrócisz się albo zedrę Ci ten uśmieszek z twarzy. - Odpowiadam groźnie lecz chłopak nic sobie z tego nie robi, stoi i czeka na mój ruch. - Przecież już się przy mnie rozbierałaś. - Dodaje chyba myśląc, że tym mnie przekona. - Nie wnerwiaj mnie! - Syczę już nieco zażenowana. Postanawiam odpuścić, bo dalsza wymiana zdań z znajdę na wszystko wymówkę Balsano nie ma przyszłości. Ściągam swoją mokrą koszulkę i nie zważając na obecność płci przeciwnej to samo robię ze spodniami, przez co stoję przed nim w samej bieliźnie. - Oczy mam wyżej. - Mówię czując na sobie jego palący wzrok. - Taak zdecydowanie oczy masz tak samo piękne jak resztę ciała. - Odpowiada chyba nie zdając sobie sprawy z tego, że powiedział to na głos. Na maksa zażenowana i może odrobinę rozbawiona podchodzę do niego po czym Matteo ponownie ląduje w basenie. - Wiesz co? - Pyta, gdy już uda mu się wyjść z wody. - Nie zrobię tego co Ty przed chwilą tylko dlatego, że możesz być przez to chora a tego bym nie chciał. - Mówi, a mi robi się trochę głupio. - W moim plecaku jest moja czapka, wytrzyj sobie jeszcze raz te włosy i możesz ją założyć, może dzięki temu też się nie rozchorujesz Balsano. - Odpowiadam zbierając swoje rzeczy i kierując się w stronę wyjścia. 

- Nie wsiądę na to! - Mówię oburzona, zdając sobie sprawę, iż ten pieprzony motor to moja ostatnia szansa oby dostać się do domu. - Nic Ci nie będzie, obiecuje. - Matteo podaje mi swój kask po czym wsiada na motor i zakłada swoją jedyną suchą rzecz, a mianowicie skórzanom kurtkę. - Niech będzie. - Odpowiadam po czym zajmuje miejsce za brunetem i obejmuje go w pasie. - Ty to zaplanowałeś, prawda? - Pytam, śmiejąc się ze swojej głupoty. - Ależ oczywiście Valente, specjalnie kazałem dyrkowi złapać cię na paleniu fajek, a potem wepchnąłem Cię do tego basenu. - Odpowiada zanosząc się śmiechem, którego tak dawno nie było dane mi słuchać. - Wisisz mi gorącą czekoladę. - Mówię po czym przysuwam się jeszcze bliżej niego, ponieważ odpala silnik. - Zaraz spełnię tą zachciankę. - Odpowiada i nie uprzedzając mnie rusza z miejsca. Czuje silny powiew wiatru, przez który jest mi cholernie zimno, nie wspominając o chłopaku, którego obejmuje. Ma on moją czapkę przez co wygląda przezabawnie, przemoczone spodnie i koszulkę oraz skórzanom kurtkę, która chroni go przed zimnym wiatrem. Matteo przyśpiesza, a ja przytulam go jeszcze mocnej. - Bo mnie udusisz. - Szepcze na tyle bym mogła usłyszeć. - Przepraszam. - Odpowiadam skruszona, lecz minimalnie poluźniam uścisk. Nim się orientuje jesteśmy u niego w garażu. Jak poparzona zeskakuje z tej maszyny śmierci, ukrywając, że pomimo strachu w jego towarzystwie mogłabym się przyzwyczaić do wiatru we włosach. - Zapraszam na gorącą czekoladę. - Mówi w śmieszny sposób otwierając mi drzwi. Przekraczając próg uderzają we mnie wspomnienia związanie z tym miejscem, tyle szczęścia, ale nie tylko. - Matteo? - Słyszę głos Octavii i jestem nieco przerażona perspektywą spędzenia z nią paru chwil sam na sam. - Już je.. steś, jak widzę nie sam.. - Dodaje wyraźnie zszokowana moim widokiem. - Cześć, zajmiesz się moim gościem przez moment? Muszę się przebrać. - Pyta po czym nie słysząc odpowiedzi wbiega po schodach zostawiając nas same. - No proszę. - Odzywa się w końcu, mierząc mnie spojrzeniem. - Nie wiem co mam Ci powiedzieć. - Odpowiadam nieco zmieszana. - No nie wiem? Może najlepiej wszystko?! - Octavia podnosi głos, lecz wcale się jej nie dziwię. Zostawiłam ją bez słowa wyjaśnienia, tak jak to zrobił Matteo w stosunku do mnie. - Przepraszam, naprawdę, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić po tym wszystkim, przerosło mnie to. - Odpowiadam skruszona spuszczając wzrok. - Luna, przecież się przyjaźnimy, wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam? - Octavia podchodzi do mnie po czym tak po prostu mnie przytula. - Ty nie jesteś zła? - Pytam zszokowana nie dowierzając w ten cud. - Oczywiście, że jestem! Ale to nie zmienia faktu, że Luna Valente jest moją przyjaciółką! - Mówi po czym kierujemy się do kuchni. - Więc, Ty i Matteo? - Octavia podnosi brwi w zabawny sposób przez co na mojej twarzy pojawia się uśmiech. - To skomplikowane. - Odpowiadam. - Co jest skomplikowane? - Wzdrygam się, gdy słyszę jego głos tuż przy moim uchu. - Nie ładnie tak podsłuchiwać. - Szczypie go w udo aby dać mu nauczkę. - Ałł! Weź, ranisz moje uczucia. - Odpowiada powstrzymując śmiech. - Gdzie moja czekolada? - Pytam zauważając, że Octavia wychodzi z kuchni, lecz widzę jej przenikliwe spojrzenie typu jeszcze dokończymy tę rozmowę. - Już się robi. - Matteo zabiera się z gotowanie. Postanawiam usiąść na blacie, aby mieć dobry widok na chłopaka. W pewnym momencie Balsano podchodzi do mnie, po czym znajduje się niebezpiecznie blisko, lecz ten drań robi to tylko po to aby sięgnąć po cukier. Kiedy moja ulubiona gorąca czekolada jest gotowa, zeskakuje z blatu i zabieram jeden kubek po czym od razu kieruje się do pokoju bruneta. Stawiam parujący napój na biurku w jego pokoju po czym zwyczajnie rzucam się na łóżko. Chwilę po mnie dołącza się Matteo, który leży nieopodal mnie, z zamkniętymi oczami. Milczymy przez dłuższą chwilę, co zaczyna mi przeszkadzać. - Balsano? - Mówię spoglądają w jego stronę, nieznacznie przybliżając się do niego. Zero reakcji. To pora na ciężką artylerię, ponieważ Luny Valente się nie ignoruje. 


I jest kolejny! Potraktujcie to jak mały prezencik na święta, ponieważ mam w planach w najbliższym czasie dodać kolejny rozdział. Miłego czytania. Zostawcie coś po sobie :D

Gwiazdki?

Komentarze? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top