Rozdział 27

Matteo

- Nie chcę Cię znać! – Jej łamiący się głos dociera do mnie jakby zza ściany. – Luna proszę Cię, daj mi wyjaśnić. – Silę się, aby pozostać opanowanym, ponieważ ledwo powstrzymuje się od przywalenia temu lalusiowi, który obejmuje. – Ej koleś słyszałeś, czy mam Ci to wytłumaczyć w inny sposób?! – Jego słowa nie robią na mnie wrażenia, szczerze to teraz jeszcze bardziej chcę dać mu w twarz. – Odpieprz się i daj nam spokojnie porozmawiać. – Odpowiadam groźnie, patrząc na niego z mordem w oczach. -  My nie mamy o czym rozmawiać Balsano, wracaj do swojej dziewczyny, nie chcę Cię tu więcej widzieć. –  Wypowiada te słowa przepełnione żalem, lecz nawet na mnie nie patrzy. Odpuszczam, jak zwyczajny tchórz i odchodzę, aby nie przysparzać jej więcej bólu. Luna diametralnie zmieniła swoje zachowanie i ubiór, nie uśmiecha się, a iskierki z jej oczu zniknęły. – Nie obwiniaj się. – Eric próbuje mnie pocieszyć. Octavia podchodzi do nas szybszym krokiem niż zazwyczaj, co chwilę oglądając się za siebie. – Chłopaki słyszeliście o imprezie w ten piątek? – Pyta spoglądając na mnie. – O co Ci chodzi? – Dopytuje, mając nadzieję że przyjaciółka powie mi coś co mnie pocieszy. – Matteo, na tej imprezie będzie Luna. – W tym momencie spoglądam w kierunku zielonookiej dziewczyny, która przebywa w towarzystwie jak już wspomniałem wcześniej lalusiowatego Sebastiana Villalobos’a. – Wiesz, że to nie wypali O, ona nie chce mnie znać, a co dopiero wysłuchać. – Nie tylko z Tobą nie rozmawia. – Odpowiada mimowolnie zaciskając pięści. Luna rozmawia tylko z Ambar i Niną, reszta przestała się dla niej liczyć. – Ale żeś odjebał z tą twoją „dziewczyną” kuzynie. – Mówi cicho Eric. – Wiem, zawaliłem. – Spuszczam wzrok, postanawiając dziś zerwać z Fernandą. – Skończę to jeszcze przed tą imprezą. Jak na ironie, okazało się że nauczyciela fizyki nie ma w szkole do końca tygodnia, więc mamy zastępstwo z klasą o rok niżej. Biegnę do szafki, aby zabrać z niej strój na zajęcia sportowe, które mamy za nudną fizykę. Nagle czuje, że ktoś we mnie wpada, na szczęście udaje mi się uratować ową osobę przed spotkaniem z podłogą. Gdy orientuje się kto to, zamieram.

Luna

Po zajściu przed szkołą, nie mam już dziś na nic ochoty, a tym bardziej na wychowanie fizyczne, na którym muszę się pojawić, a już jestem spóźniona. Biegnę w kierunku szafek, ponieważ zapomniałam zabrać ze sobą mojego stroju. Jestem tak rozdrażniona porannymi wydarzeniami, jego słowami i zachowaniem, że wpadam na kogoś. Myślałam, że zaraz poczuje ból spowodowany upadkiem, lecz czuje tylko silne ramiona na swojej tali, zamykam oczy, a gdy je otwieram nie wierzę w swojego pecha. Oboje milczymy, spoglądając na siebie nawzajem z niedowierzaniem. Nic nie mówiąc wyrywam się z objęć chłopaka, wymijam go po czym otwieram odpowiednią szafkę, biorę potrzebne rzeczy i kieruję się w stronę damskiej szatni, aby się przebrać. Z 10 minutowym spóźnieniem wchodzę na halę, po czym kolejny raz dziś zamieram, ponieważ dostrzegam chłopaków z klasy Matteo. – Valente! Co tak stoisz!? Karne okrążenia razem z Balsano! – Zagryzam wargę, próbując się uspokoić, lecz bez skutku. Bez słowa zabieram się za bieganie, zostawiając chłopaka w tyle. Ile razy dzisiaj będę musiała go jeszcze oglądać? Było tak dobrze, wyrobiłam sobie reputację zimnej suki bez uczuć, która rzuca, a nie jest rzucana. Inni bali się do mnie odezwać co mi pasowało, szkolna elita była dla mnie niczym, a ja dla nich wszystkim. Wszystko sobie poukładałam, a ON wrócił i znów zasiał uczucia, których się wyzbyłam. Po odbytej karze, dołączyłam do innych. Nauczyciel kazał nam podzielić się na dwie drużyny i zagrać w siatkówkę. Ze mną grała Octavia, Gaston, Nina i kilka nieistotnych dla mnie osób. Teraz była moja kolej jeśli chodziło o zagrywkę. Stanęłam w odpowiednim miejscu, dokładnie naprzeciwko Balsano. Coś mnie podkusiło, żebym zagrała prosto na niego moją najlepszą piłkę. – Nieźle Valente. – Powiedział przy odbiorze piłki. – Ale dla mnie to wciąż za słabo. – Dodał, a we mnie się zagotowało. Odwróciłam się plecami do siatki w celu uspokojenia się, lecz nim zdążyłam się odwrócić, nastąpiła ciemność.

Mam nadzieję że da się to czytać. Mam pomysł na tę książkę, lecz nie wiem czy uda mi się go zrealizować. Do następnego 😊 Dziękuję za komentarze i gwiazdki ❤️
Gwiazdki?
Komentarze?
Sylwia xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top