Rozdział 26

Luna
Od dwóch dni z nim nie rozmawiałam. Unikam go, na każdym kroku. Nie wiem co o tym wszystkim sądzić, on doprowadzi mnie do szaleństwa. Nigdy nie byłam rozdarta pomiędzy miłością a nienawiścią. - Uważaj jak chodzisz! - Mówi ze złością w głosie chłopak którego nawet nie znam, zbiera kartki które w  skutek zderzenia z moją osobą leżą porozrzucane na szkolnym korytarzu, po chwili wstaje i odchodzi nerwowym krokiem. A ja wciąż stoję w osłupieniu obserwując znikającą za rogiem jego sylwetkę.. "- Uważaj jak chodzisz! - Usłyszała barwny głos należący do przystojnego bruneta stojącego na wprost niej. - Co? - Powiedziała może zbyt głośno, lecz nie miała zamiaru go przepraszać. - To ty na mnie wyjechałeś, gdy szłam spotkać się z przyjaciółmi! - Zaakatowała nieznajomego o czekoladowych oczach. - Coś ty zrobiła do cholery!? - Zbulwersował się. - Co Ci odbiło? - Dodał spoglądając na mnie. - Mi odbiło? - zaśmiałam się. - To ty gapisz się w przestrzeń dobre pięć minut i nawet nie raczyłeś mnie przeprosić za to, że Król Paw nie potrafi jeździć na wrotkach. - Odpowiedziała patrząc na niego.. " Wspomnienia są bolesne, gdy poczujesz że już nigdy nie będzie tak jak wcześniej. Poczułam jak skręca mnie w żołądku na tą myśl. - Muszę coś zmienić. - Powiedziała siląc się na to że przekona samą siebie. To koniec Matteo. Wyszła ze szkoły kierując się w innym kierunku niż zazwyczaj. Wyciąga telefon po czym wybierać numer do przyjaciółki. - Nina, możemy spotkać się w centrum handlowym za godzinę? - Później wszystko Ci wyjaśnię. - Dodaje po czym kieruje się na przystanek autobusowy. Kiedy dociera na umówione miejsce, dostrzega Ninę wyraźnie zaniepokojoną zachowaniem Luny. - Co się stało? - Pyta nie owijając w bawełnę. - On mnie rzucił.. - Odpowiedziała spuszczając wzrok. - Ale przecież on by tak od tak z Tobą nie zerwał! - Nina już prawie krzyczała nie mogąc uwierzyć słową przyjaciółki. - Odebrał jakiś dziwny telefon, po czym mówi mi że nie możemy być razem. - Tłumaczy teraz będąca już na skraju załamania Valente. - Dlaczego postanowiłam, że muszę coś zmienić, chodź ze mną. - Wypowiedziała te słowa będąc przerażona tym co może się dziś jeszcze wydarzyć.
Matteo
- Ty kompletnie zwariowałeś! Oboje zwariowaliście! Ja się na to nie zgadzam! - Krzyczy rozgniewany Matteo. - To nie tak synku, to tylko dwa tygodnie, później wrócę z Tobą do Buenos Aires. - Do rozmowy dołącza się matka chłopka, wiedząc że ten ułożył sobie tutaj życie. - Ale ja ją stracę. - Powiedział sam do siebie po czym udał się do swojego pokoju, żeby znów się spakować i spieprzyć sobie życie.
Siedzi w samolocie jak na szpilkach, wie że ona go nienawidzi, oraz że nie będzie chciała go widzieć czy z nim rozmawiać. On to wszystko wie ale musiał wrócić, wyjazd oczywiście się przedłużył i siedział w Londynie przez 3 miesiące. Nie nawiązał żadnych kontaktów, unikał ludzi jak ognia, na dziewczyny nawet nie spojrzał, a one kleiły się do niego jak psyhofanki. Nareszcie jest tu w Buenos Aires, tylko co z tego jeśli stracił coś na czym tak mu zależało. - Nie będę jej mieszał w głowie. - Mówi. - Nie mogę dopuścić do tego, aby cierpiała jeszcze bardziej. - Zaciska pięści wiedząc że to będzie dla niego istna katorga.
- Gaston? - Przyjedziesz po mnie na lotnisko? - Jest jeszcze jedna sprawa, potrzebuje żebyś mnie przenocował i pomógł znaleźć pracę.

Przepraszam. Nie bijcie. Wena wróciła wraz z 41 odcinkiem 2 sezonu. Musiałam zrobić sobie przerwę i wszystko przemyśleć. Postaram się jeszcze coś tu dodać zanim zostaną z nas szkielety. Szczerze to ogromna ilość wyświetleń, gwiazdek i wasze komentarze pomogły napisać mi ten nędzny rozdział. Mam nadzieję że ktoś tu jeszcze zagląda i pozostawi ok sobie coś abym mogła coś jeszcze tu wstawić. Pozdrawiam i do następnego!

Gwiazdeczki?

Komentarze?

Sylwia xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top