Rozdział 20
Luna
Minął już tydzień od feralnego występu na Openie, przez siedem przeklętych dni unikałam Matteo jak ognia, ale zbliżały się próby do przedstawienia z zajęć teatralnych i niestety musiałam się z nim skonfrontować. Spóźniona przyszłam na lekcje, zrobiłam to specjalnie by tylko skrócić czas spędzony z chłopakiem. Gdy weszłam do klasy wszystkie spojrzenia skupiły się na mojej osobie, lekko zdenerwowana zaistniałą sytuacją udałam się na swoje miejsce. Po wstępnych ustaleniach zaczęliśmy przygotowywać się do przedstawienia jednej sceny na moje nieszczęście była to scena w, której Romeo wyznawał Julii miłość. Stanęłam w wyznaczonym miejscu i czekałam na rozwój wydarzeń. Czasami spoglądałam też na Króla Pawia i zauważyłam, że chodzi bardzo przygaszony, na chwilę nawet się przejęłam, ale scena z Rollera oczyściła mój umysł w błyskawicznym tempie. Matteo zaczął mówić, a ja musiałam powrócić do rzeczywistości.
Romeo: Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył rany.
Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna!
Ona jest wschodem, a Julia jest słońcem!
Wznijdź cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę,
Która aż zbladła z gniewu, że ty jesteś
Od niej piękniejszą; ukarz ją zaćmieniem
Za tę jej zazdrość; zetrzyj ją do reszty!
To moja pani, to moja kochanka!
O! gdyby mogła wiedzieć, czem jest dla mnie!
Przemawia, chociaż nic nie mówi; cóż stąd?[...]
Co tę dłoń kryje !- Matteo podszedł bliżej, po czym złapał mnie za ręce i mówił dalej, nie mogłam się skoncentrować, ale nie mogłam unikać jego wzroku.
Julia: Ach!
Romeo: Cicho! coś mówi.
O! mów, mów dalej, uroczy aniele;
Bo ty mi w noc tę tak wspaniale świecisz,
Dwie najjaśniejsze, najpiękniejsze gwiazdy
Z całego nieba, gdzieindziej zajęte,
Prosiły oczu jej, aby zastępczo
Stały w ich sferach, dopóki nie wrócą.
Lecz choćby oczy jej były na niebie,
A owe gwiazdy w oprawie jej oczu:
Blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy,
Jak zorza lampę; gdyby zaś jej oczy. [...]
Julia: Romeo! czemuż ty jesteś Romeo!
Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!
Lub, jeśli tego nie możesz uczynić,
To przysiąż wiernym być mojej miłości,
A ja przestanę być z krwi Kapuletów.
Odegraliśmy nasze role, szło nam całkiem dobrze, ale źle się czuje gdy Matteo przewierca moje wnętrze wzrokiem. - Luna, Matteo chodźcie na chwilkę. - Usłyszeliśmy głos profesora tuż po dzwonku. Oboje podeszliśmy do nauczyciela uważnie go obserwując. - Nie podoba mi się napięta atmosfera między wami. - Powiedział nie owijając w bawełnę. Matteo spojrzał na mnie znacząco, zignorowałam go. - Właśnie o tym mówię, musicie być zgraną parą, aby dodać realizmu do tej sztuki, proszę poprawcie się. - Powiedział nauczyciel zostawiając nas samych. Chciałam odejść, ale ręka bruneta na moim ramieniu skutecznie to uniemożliwiła. - Chyba to należy do Ciebie. - Powiedział podając mi mój wisiorek, który ostatnio zgubiłam. Chciał zapiąć mi go na szyi, ale skutecznie go powstrzymałam i bez podziękowania wyszłam.
Matteo
Ale z ciebie idiota. Gdy Luna wyszła z klasy bez słowa, byłem lekko wstrząśnięty. Ale co się jej dziwić, zraniłem ją. - Cholera! - Krzyknąłem wyładowując całą swoją frustracje na ścianie, czego po chwili pożałowałem. Spojrzałem na moją lekko pokiereszowaną rękę, lecz byłem tak wściekły na siebie, że nie miałem czasu na przejmowanie się tym. Opuściłem salę, po czym udałem się do biblioteki, gdzie miał aktualnie przebywać Gaston. Przemierzałem korytarz, wzrokiem szukając Valente, lecz nigdzie nie udało mi się jej dostrzec. Byłem już w bibliotece, a po dłuższej chwili dostrzegłem Gastona rozmawiającego z Niną i z Luną? - Cześć Nina. - Przywitałem się. - Mogę porwać przyjaciela? - Zapytałem nawet nie obdarzając spojrzeniem Valente, która stała obok. - Jasne. - Odpowiedziała, przytuliła chłopaka na pożegnanie i wyszła z Kelnereczką. - Stary, ona Ci nie wybaczy. - Zaczął Gaston, ale szybko mu przerwałem. - Zapiszmy się na box, przyjacielu. - Powiedziałem śmiejąc się z jego miny. - Dobra, idziemy. - Chłopak bez problemu się zgodził.
2 godziny później
Już od godziny wyżywam się na wiszącym worku, muszę pozbierać myśli. Muszę ją odzyskać. Tak myśl od dłuższego czasu nie daje mi spokoju, ale w te chwili staram się o tym nie myśleć. - Matteo! - Nie reaguje. - Stary, musisz to usłyszeć. - Powiedział, a ja na chwilę przerwałem walkę z samym sobą. - W takim razie słucham. - Odpowiedziałem, skupiając wzrok na telefonie chłopaka. - Nina napisała mi, że Luna się wacha. - Ale z czym się wacha stary? Butów nie może dobrać? - Drwię, chodź moje serce chce wyskoczyć na wierzch. - Wacha się, czy się z Tobą nie spotkać i nie pogadać. - Powiedział, a mnie zamurowało. - Ciekawe czemu chce ze mną rozmawiać? - Zapytałem starając się, aby zabrzmiało to obojętnie. - Bo Cię lubi idioto. - Powiedział tym razem zdenerwowany Gaston. - Dobra już dobra, postaram się. - Powiedziałem po czym wróciłem do ćwiczeń.
Octavia
Dzisiaj razem z Balsano mamy wprowadzić w życie plan pogodzenia Luny i Matteo. Wymyśliliśmy, że zgłosimy ich jako parę, która ma wziąć udział w konkursie międzynarodowym. Plan idealny, ale czy wszystko pójdzie po naszej myśli? Zastanawiałam się czekając na Lunę na torze. Miała udzielić mi krótkiej lekcji, a przy okazji zapytam o sprawy związane z występem. - Hej O! - Odwróciłam się, ledwo nie zabijając się o własne nogi. - Cześć. - Powiedziałam do zbliżającej się Valente. - Jak tam? - Zapytałam, zauważając jej nie ciekawą minę. - Muszę kogoś zabić, właśnie rozmawiałam z Tamarą. Ktoś zgłosił mnie do konkursu z Matteo, a żeby było tego mało to także z Simonem. - Powiedziała, ale chyba się przesłyszałam. - Jak to z Simonem?! - Omal nie wykrzyknęłam. - Tak i muszę teraz wybrać, bo Tamara twierdzi, że ja pojadę na 100 % i muszę dobrać sobie partnera. - Cholera to nie dobrze. - Odparłam. Cholera zjebało się.
Witam! Przed wami kolejny rozdział ;) Tym razem dodaje wcześniej, mam nadzieje, że się spodoba :D Zostawcie coś po sobie :)
Niedługo więcej Lutteo :D
Sylwia xoxo
Gwiazdeczki? Komentarze? <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top