Rozdział 15
W tym samym czasie
Octavia
Oboje przez nadmiar alkoholu z małymi problemami udajemy się do pokoju, który obecnie zajmował Eric. W chwili obecnej nie miałam ani chęci, ani ochoty na podziwianie wystroju tego pomieszczenia. Wiedziałam jedno. Polubiłam tego uroczego faceta o zniewalającym spojrzeniu, a uśmiechu takim, że nogi same miękną. Nim się obejrzałam chłopak przejął inicjatywę. Poczułam jego ciepłą rękę na moim policzku, po chwili stałam z nim na równi podziwiając jego piękne, niebieskie tęczówki wiercące dziurę w mojej osobie. - I co zamierzasz teraz zrobić? - Zapytałam równocześnie przygryzając wargę. - Czekałem cały wieczór, żeby to robić. - Wbił się w moje usta z niezwykłą brutalnością. Podoba mi się to. Odwzajemniłam pocałunek, przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie wplatając palce w jego włosy, a drugą ręką oparłam się o jego klatkę piersiową. Nasze języki walczyły o dominację, ale tym razem to on wygrał. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie, ciężko oddychając. - Znów Cię poniosło Chłopczyku. - Zaśmiałam się cicho, wtulając się w jego tors. - Tym razem wiedziałem co robię. - Odpowiedział po czym ponownie musnął moje usta, tym razem delikatnie i o wiele krócej. - Coraz bardziej mi się to podoba. - Odpowiedziałam, po czym udałam się w stronę ogromnego dwuosobowego łóżka. Eric podążył za mną, odwróciłam się po czym spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Ty ze mną w jednym łóżku? - Powiedziałam, nawiązując kontakt wzrokowy z chłopakiem. - Oczywiście, że tak. - Odpowiedział na moje idiotyczne pytanie, ponownie do mnie podchodząc, tyle że tym razem popchnął mnie łóżko. - Nie zapędzaj się Chłopczyku. - Uśmiechnęłam się, zauważając dziwny błysk w jego oku. - Dobrze. - Położył się obok wtulając się w moje drobne ciało.
Luna
Budzę się w środku nocy nie zdając sobie sprawy, że Matteo leżał przytulony do mnie. - Co się dzieje? - Pyta z troską w głosie, starając się nie zamykać oczu. - Nic, śpij dalej. - Odpowiadam wstając i kierując się do łazienki, lecz coś mnie powstrzymuje, a mianowicie ręka chłopaka na moim nadgarstku. - Zostań. - Prosi, a ja nie mogę odmówić. - Matteo, wiem, że to nie jest odpowiednia pora, ale.. - Mówię równocześnie spuszczając wzrok. - Ale co? Co się dzieje Luna? - Pyta zaniepokojony, przyciągając mnie bliżej siebie tak że teraz siedzę mu na kolanach. - Co.. Co jest między nami? - Powiedziałam nadal starając się unikać jego spojrzenia. - Luna. - Mówi po czym czuje jak łapie mój podbródek, a po chwili patrzę prosto w jego brązowe tęczówki. - Bardzo mi na Tobie zależy. Przyciąga mnie do Ciebie. - Mówi po czym zaczyna się uśmiechać. Nie odpowiadam tylko wbijam się w jego usta. Odwzajemnia pocałunek z jeszcze większą brutalnością smakując moje wargi. Po chwili odrywamy się od siebie z powodu braku powietrza w płucach. Oddychamy ciężko, a po chwili wybuchamy śmiechem. Matteo przyciąga mnie do siebie tak, że siedzę na jego kolanach w tulona w niego. - Pójdziesz ze mną na randkę? - Pyta ledwo słyszalnie. - Oczywiście. - Szepczę mu do ucha przygryzając go. - Boże kobieto jak ty na mnie działasz. - Powiedział po czym wstał trzymając mnie na rękach. - Co ty robisz wariacie? - Zapytałam patrząc jak chłopak bez problemu tańczy ze mną w ramionach. - Tańczę, nie widać? - Udał urażonego, odstawił mnie na podłogę i położył się do łóżka. - No coś ty. - Mówię kładąc się obok niego. - Nic z tych rzeczy Kelnereczko. - Słyszę po czym czuje jak zmienia pozycję tak, że teraz jest nade mną. Nic nie mówimy, tylko patrzymy sobie głęboko w oczy. Chłopak nie całuje mnie jednak tylko przytula mnie do siebie leżąc na mnie. - Królu Pawiu, wiesz, że jesteś ciężki? - Zapytałam próbując się wyczołgać spod Matteo. - Co ty gadasz Valente. - Śmieje się, schodzi ze mnie po czym wtula się we mnie i w takiej pozycji zasypiamy.
Matteo
Budzą mnie promienie słońca przedostające się przez rolety w moim pokoju, na swoim torsie czuję lekki ucisk, gdy spostrzegam uroczo wyglądającą śpiącą na mnie meksykankę mimowolnie się uśmiecham. Nie spieprz tego Balsano. Mam w planach wstać, lecz nie mam serca budzić Luny, więc leżę tak jeszcze przez kilkanaście minut rozkoszując się jej obecnością. Postanawiam jednak zbudzić śpiącą królewnę, dosłownie. Całuję ją, na początku delikatnie, ale gdy czuję, że Valente odwzajemnia pocałunek, pogłębiam go. - Takie pobudki to ja mogę mieć codziennie. - Śmieje się dziewczyna, mówi po czym siada na mnie okrakiem. - Nie za wygodnie Ci Kelnereczko? - Pytam zabawnie poruszając brwiami za co dostaje po głowie. - Tylko jedno Ci w głowie Królu Pawiu. - Odpowiada roześmiana Luna. - Gdy jesteś w pobliżu to nie mogę zaprzeczyć, że tak nie jest. - Mówię nawiązując kontakt wzrokowy z dziewczyną. - Od dawna? - Pyta zszokowana. - Od pierwszego spotkania Kelnereczko. - Odpowiadam po czym korzystając z nieuwagi Valente zwinnie obracam nas tak, że to teraz ja jestem na górze. - Teraz ja zadaje pytania. - Uśmiecham się przebiegle, patrząc jej prosto w oczy. - Jedno pytanie Balsano. - Śmieje się dziewczyna. - Czy pójdziesz ze mną na bal? - Walę prosto z mostu, bo po co owijać w bawełnę. Czekam na odpowiedź, uważnie obserwując moją Kelnereczkę. - Niech się zastanowię. - Mówi, a po chwili na jej ustach widnieje piękny uśmiech. - To jak? - Dopytuje nadal siedząc na biodrach Luny. - Pójdę z Tobą. - Odpowiada po dłuższym zastanowieniu. - Jestem zaszczycony. - Śmieje się. - A teraz chodź na śniadanie. - Mówię po czym przerzucam ją sobie przez ramię i kieruję się do kuchni.
Witam!
Na początku chciałam przeprosić za taką długą nieobecność :/
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i zostawicie coś po sobie ;)
Wasza Sylwia xoxo
Gwiazdeczki? Komentarze?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top