Rozdział 13


Octavia

Postanowiłam, że poproszę zarówno Lunę jak i Matteo o kilka rad dotyczących jazdy na wrotkach. Spodobało mi się to, już wiem dlaczego oni tak to uwielbiają. Lecz ja nadal jestem myślami na torze, patrząc w piękne błękitne oczy tego tajemniczego chłopaka. Muszę koniecznie dowiedzieć się kim jest, coś mnie do niego przyciąga, możliwe że chcę w końcu przestać myśleć o byłym chłopaku. Podchodzę do Nico chcąc oddać wypożyczone wrotki. - Trzymaj. - Mówi po czym wręcza mi kluczyk do szafki. - Ale ja nie mam swoich wrotek. - Weź te, jak będziesz mieć własne to zwrócisz. - Puszcza mi perskie oko po czym zajmuje się kolejnym klientem. Kieruje się do baru, aby zamówić koktajl, ale coś przykuwa moją uwagę. Był to ten sam chłopak, który pomógł mi na torze. Uśmiechnęłam się w duchu, myślałam, że przyjdzie mi poczekać znacznie dłużej, aby znów go spotkać. Dosiadam się do chłopaka. - Hej. - Mówię z uśmiechem na ustach. - Chyba jestem szczęściarzem. - Odpowiada utrzymując kontakt wzrokowy. - Czemu tak sądzisz? - Pytam. - Ponieważ, po raz drugi tego dnia spotykam tak piękną dziewczynę. - Posyła mi nieziemski uśmiech, na dodatek przez jego słowa na moje policzki wpełza szkarłatny rumieniec, którego nie mogę opanować. - Nie za bardzo wiem jak się do Ciebie zwracać Panie Nieznajomy. - Spuszczam wzrok. - Eric. Eric Balsano. - Słyszę i nie dowierzam. - Kuzyn Matteo?! - Mówię trochę za głośno. - Miło mi, a ja z kim mam przyjemność? - Pyta. - Octavia. - Podaję szatynowi rękę, a on ujmuję ją i całuje. - Widać, że jesteś spokrewniony z Matteo. - Wybucham śmiechem. - Aż, tak widać? - Chłopak również się śmieje. - Owszem, na długo przyjechałeś? - Pytam z nadzieją w głosie. - Bardzo możliwe, że na stałe. Od poniedziałku będę chodził z kuzynem do klasy. - Ucieszyłam się na taką odpowiedź.

Luna

Jestem już w domu, dochodzi 18, a o 19 mam być u Balsano. Na samą myśl uśmiecham się pod nosem. Bardzo polubiłam chłopaka o czekoladowym spojrzeniu i z ciężkim temperamentem. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, nałożyłam lekki makijaż po czym założyłam wybrane wcześniej ciuchy. Gdy się spostrzegłam była 18.50. Na bank się spóźnię, no ale trudno. Złapałam za plecak w którym miałam najpotrzebniejsze rzeczy, następnie wyszłam z domu. Po 15 minutach byłam pod domem Króla Pawia. Zapukałam, po chwili oczekiwania drzwi otworzyły się, a w nich stanął nieznany mi szatyn o niebieskich oczach. Matteo, czekam na wyjaśnienia. Śmieje się w duchu. - Cześć. - Mówię do chłopaka stojącego w drzwiach. - Co tak długo Eric? - Słyszę głos Króla Pawia. Po chwili pojawia się obok szatyna, ciągnie go za rękę robiąc mi przejście. - Przepraszam za spóźnienie. - Mówię z rozbawieniem patrząc na wyraz twarzy Matteo. - Nie ma sprawy, to jest mój kuzyn Eric. - Przestawia mi przystojnego chłopaka stojącego na uboczu. - Wejdź wszyscy już są. - Mówi po czym obejmuje mnie ramieniem prowadząc do środka. Po chwili docieramy do salonu, gdzie znajduje się reszta naszych znajomych. - Chcesz coś do picia? - Pyta mnie Balsano, ciągle nie odstępując mnie na krok. - Coś mocniejszego. - Mówię po czym podchodzę do dziewczyn.

Matteo

Wchodzę do kuchni, po czym przygotowuje drinka dla Valente. Z gotowym napojem wracam do towarzystwa, włączam muzykę i daję się ponieść. Biorąc pod uwagę, iż przed przyjściem Luny już wypiłem co nie co jestem bardziej odważny niż zazwyczaj. Proszę Kelnereczkę do tańca. Boże ale ona dobrze tańczy. Mija dobre dwie godziny a dziewczyny są już nieźle wstawione, no może oprócz Octavii, która jak widzę dobrze bawi się z moim kuzynem. W sumie dobrze, że przyjechał, wolę jego niż tego Alvareza od siedmiu boleści. Z rozmyślań wyrywa mnie Luna, która zarządziła grę w butelkę. To źle się skończy. Wszyscy trochę podpici zgodzili się na butelkę, rozsiedliśmy się na podłodze w salonie zaczynając grę. Pierwsza kręciła Luna. Wypadło na Octavię, widziałem uśmiech Valente, który świadczył o tym, iż ma ona jakiś niecny plan. - Tak, więc pytanie czy wyzwanie? - Zapytała. - O nie Luna! Ja boję się twoich wyzwań. Pytanie poproszę. - Octavia uśmiechnęła się serdecznie do koleżanki siedzącej na przeciwko. - Powiedz nam.. Jest ktoś kogo masz ostatnio na oku? - Zadała pytanie wymownie patrząc na Erica siedzącego tuż obok Octavii. - Tak. - Powiedziała szybko i zakręciła butelką. Wypadło na mnie. - Matteo. Kochany. Pytanie czy wyzwanie? - Zapytała wyraźnie uszczęśliwiona dziewczyna. - Wyzwanie. - Powiedziałem nie zastanawiając się dłużej. - Pocałuj osobę siedzącą po twojej lewej stronie. Zatkało mnie, ponieważ po mojej lewej siedziała Luna, również zabijająca Octavię wzrokiem. - Macie się całować przez 20 sekund. - Odparła zadowolona z siebie dziewczyna. Raz się żyje, wyzwanie to wyzwanie. Odwróciłem się w stronę Valente, ta jeszcze tylko wypiła swojego drinka. Przybliżyłem się do niej, popatrzyłem jej w oczy po czym musnąłem jej miękkie wargi swoimi. Smakowała alkoholem, ale to było mało istotne, ona oddała pocałunek, ale to pewnie dlatego, że była nieźle wstawiona. Dziewczyna całuje nieziemsko dobrze, tyle mogę powiedzieć. Położyłem swoją dużą dłoń na jej tali, a po chwili poczułem jak ona łapię mnie za kark przyciskając do siebie jeszcze bliżej. Całowalibyśmy się na pewno jeszcze dużo dłużej, gdyby nie pewna osoba, która oznajmiła koniec. Odsunęliśmy się od siebie, widziałem jej różowe policzki i spierzchnięte usta. Uśmiechnąłem się na myśl, że to dzięki mnie tak wygląda. Zakręciłem butelką, unikając komentarzy ze strony przyjaciół. Wypadło na Gastona, wziął pytanie. Zapytałem w jakim stanie obudził się po swoich 18 urodzinach. - Zabije Cię Balsano. - Szepną tak, że tylko ja słyszałem. - A więc jeśli tak bardzo chcecie wiedzieć, to obudziłem się w swoim łóżku z ogromnym kacem, a na dodatek byłem nagi i nie pamiętałem co działo się tak gdzieś od 1 w nocy. - Powiedział spuszczając głowę, łapiąc za rękę Ninę, która dusiła się ze śmiechu. Teraz kręcił Gaston, wypadło na Octavię. Popatrzyłem wymownie na przyjaciela. Wybrała wyzwanie, nie znając mojego pomysłu. Po cichu podpowiedziałem przyjacielowi wyzwanie. - Całuj się z chłopakiem siedzącym najbliżej Ciebie, przez 20 sekund z języczkiem. - Mówiąc to Gaston prawie zszedł tam ze śmiechu, ale najlepsze dopiero przed nami.

Przed wami 13!

Przesądni uważają, że pechowa! :D

Ale mam nadzieję, że rozdział się podoba i zostawicie coś po sobie ;)

Pozdrawiam i do następnego! :)

Komentarze? Gwiazdeczki?


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top