Rozdział 30
Matteo
-To musi być jakiś jebany żart. - Słyszę spoglądając w stronę drzwi, w których stoi Luna widocznie zszokowana takim obrotem spraw. Nie odpowiadam ale mierzę ją przenikliwym spojrzeniem. Ta milczy udając się do ławki za mną. Siedzimy pogrążeni w całkowitej ciszy, jakby bojąc się co może wyniknąć z naszej rozmowy. Nagle słyszymy kroki i równocześnie spoglądamy w stronę drzwi. - Nieźle się dobraliście. - Mówi z drwiną vicedyrektor. Nadal milczymy nie reagując na jego uwagę. - Za karę posprzątacie na szkolnym basenie, zajmie wam to jakieś dwie godziny. Uśmiecham się pod nosem, ponieważ wpadł mi do głowy pewien pomysł. Luna bez słowa wstaje i kieruje się w stronę wyznaczonego miejsca. - Zaczekaj. - Krzyczę widząc że dziewczyna oddala się w szybkim tempie. - Balsano odpuść. - Mówi zrezygnowana, nie patrząc w moją stronę. - Co mam sobie odpuścić Kelnelereczko? - Pytam uśmiechając się. Nim zdąży mi odpowiedzieć jesteśmy już przy wejściu na basen. - Choć raz się zamknij i nie denerwuj mnie. - Odpowiada groźnym tonem, wymijając mnie wchodzi do środka, a ja podążam za brunetką, która stara się grać niedostępną. Nagle czuje na sobie ciężar przez co upadam tracąc równowagę. - Cholera. - Słyszę ciche przekleństwo i już wiem co się stało. Podnoszę głowę i spoglądam na dziewczynę leżącą na mnie. - Nie wiedziałem, że aż tak na mnie lecisz Valente. - Mówię uśmiechając się pod nosem. Leżę tak nadal nie dostając odpowiedzi. Nie jest jakoś super wygodnie ale świadomość że to ona tak na mnie leży jest zadowalająca. Nagle czuje chłód, którego przyczyną jest to, że dziewczyna się podnosi otrzepując z niewidzialnego kurzu. Także wstaje mając na uwadze mój plan, wymijam ją i idę po potrzebne rzeczy. Po 10 minutach wracam z wiadrami z ciepłą wodą i mopami. Wchodząc na salę zauważam dziewczynę, która intensywnie o czymś myśli. - Już jestem. - Mówię nadal na nią patrząc. - To dobrze bo chce mieć to już za sobą. - Odpowiada obojętnym tonem, unikając mojego spojrzenia. Podnosi się po czym zabiera jeden z mopów. Także zabieram się do pracy. - Za co? - Pytam chcąc przerwać niezręczną ciszę. - Jebane papierosy. - Odpowiada ze złością w głosie, a ja nie ukrywając uśmiechu spoglądam na nią. - Co się patrzysz, idioto? Szoruj to. - Mówi wskazując na płytki, których jeszcze nie umyłem. - Przecież ty nie palisz. - Przerywam mycie podłogi i prostuje się, aby lepiej ją widzieć. - Co Cię to obchodzi Balsano? - Wygląda na zainteresowaną moim zachowaniem. - Słuchaj. - Zaczynam podchodząc do niej, zmniejszając dzielącą nas odległość. - Nigdy nie dałaś mi wytłumaczyć dlaczego wte.. - Skończ! - Nagle Luna odsuwa się ode mnie, przez co znajduje się niebezpiecznie blisko basenu. - Nie chcę słuchać twoich wyjaśnień. - Robi jeszcze jeden krok przez co wpada do basenu. Niewiele myśląc skaczę za nią, wiedząc, że dziewczyna nigdy nie umiała pływać.
Luna
Jest za blisko, tak cholernie blisko ale nie mogę na to pozwolić, nie tym razem. Cofam się nie zdając sobie sprawy jak blisko wody jestem. - Nie chce słuchać twoich wyjaśnień! - Robię krok i tracę równowagę. Cholera nie mogę nabrać powietrza, czuję, że się duszę, mam mroczki przed oczami.. Czuje dłonie na mojej tali. Wynurzam się, ale nie wiem co się dzieje. Zajmuje mi chwilę zanim orientuje się, że Matteo trzyma mnie blisko siebie, pozwalając mi się unosić. Patrzę na niego zamglonym wzrokiem. - Ty.. - Zaczynam, lecz nie jest mi dane skończyć, ponieważ czuję jego gorący oddech tuż przy moich ustach, momentalnie milknę, nie wiedząc jak się zachować. Unosimy się na wodzie, ja nadal nie mogąc się otrząsnąć jestem przyklejona do niego, co wywołuje u mnie dreszcze, nie wiem czy to przez zimną wodę w basenie, czy przez jego bliskość. Unoszę głowę go góry, aby móc spojrzeć w jego czekoladowe tęczówki, momentalnie się w nich gubię, cała złość nagle wyparowuje, każąc mu w tej chwili wybaczyć. Nim zdążę zastanowić się dwa razy, jego wargi lądują na moich powodując przyjemne uczucie ciepła rozpływające się po całym moim ciele. Odwzajemniam pocałunek, a wręcz go pogłębiam chcąc więcej, kolejny raz nie licząc się z konsekwencjami. Przeczesuje jego mokre włosy wolną ręką, drugą zaś trzymam na jego karku przyciskając go do siebie jeszcze bardziej. Odrywamy się od siebie na krótką chwilę, ciągle zatraceni w namiętności, która nami zawładnęła. - Matteo.. - Zaczynam, lecz jego usta ponownie nie dają dojść mi do słowa. Oddaje pocałunek, lecz po chwili ciężko oddychając przytulam go do siebie, słysząc jak łomocze mu serce. - Ja.. ja chyba Cię kocham. - Słyszę i zamieram, kompletnie tracąc grunt pod nogami. Balsano mocniej napiera na mnie swoim ciałem jakby chciał usłyszeć odpowiedź na jego wyznanie. - To dlaczego wyjechałeś? - Pytam, czując samotną łzę spływającą po moim policzku, którą Matteo ściera. - Nie miałem wyboru, myślałem że tak będzie łatwiej, jak mnie znienawidzisz to szybciej o mnie zapomnisz. - Słyszę, nie dowierzając. - Ale nie przewidziałem, że się w Tobie zakocham. - Dodaje, płynąc w stronę drabinki. Nie odpowiadam, chwytam się drabinki i powoli wychodzę, czując chłód, który we mnie uderza z każdej strony. Chłopak wychodzi za mną. - Poczekaj. - Słyszę jego stłumiony głos po czym Matteo znika z mojego pola widzenia. Czuje jak zaczynam trząść się z zimna, czekam już około 10 minut, a jego nadal nie ma. Pewnie mnie wystawił i sobie poszedł. - Już jestem. - Mówi, podając mi dwa ręczniki i swoją bluzę wraz z dresami, które ubiera na wf. - Przebierz się, poczekam na Ciebie i pojedziemy do mnie na gorącą czekoladę. - A ty? W co się przebierzesz? - Pytam lekko zestresowana. - Nic mi nie będzie. - Odpowiada wycierając mokre włosy ręcznikiem.
Gwiazdeczki?
Komentarze?
Wasza S.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top