Rozdział 25


Przeczytaj notaktę.

Octavia

Znów to samo, nadal mam w głowie jego, gdy wypowiada te słowa. Są jak mantra, która w ciągle siedzi wam w głowie. Nie mogłam inaczej, nie chcę go skrzywdzić tym, że nadal nie mogę zapomnieć o tych chorym dupku. Idę przed siebie nie obserwując co dzieje się wokół mnie, moje myśli krążą pośród wspomnień związanych z Scottem, sama nie wiem dlaczego, to po prostu się dzieje i nie potrafię nad tym zapanować. Po chwili czuje mocne szarpnięcie, otwieram oczy i widzę zatroskanego Erica, tulącego mnie do siebie. Oglądam się i widzę ruchliwą ulicę na, którą chciałam tak po prostu wejść. – Przepraszam. – Słyszę i podnoszę wzrok na ciągle tulącego mnie do swojej piersi chłopaka. – Nie przepraszaj mnie, to są moje demony przeszłości, nie twoje. – Odpowiadam nadal utrzymując z nim kontakt wzrokowy. – Octavio, ja wiem, że powinnaś pokonać je sama. I znam Cię na tyle dobrze iż wiem, że zamierzasz to zrobić bez mojej pomocy, ale wiedz, że jestem niezależnie od sytuacji i pory dnia. – Mówi szukając czegoś w moich oczach. – Dziękuję Ci, naprawdę nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. – Przytulam go mocniej zaciągając się jego cudownymi perfumami. – Odprowadzisz mnie do domu? – Pytam z nadzieją w głosie, a on tylko spogląda na mnie zatroskany. – Oczywiście. – Mówi, całując mój policzek. Jakiś czas później jesteśmy w moim mieszkaniu. - Ładnie się tutaj urządziłaś. - Mówi stając obok mnie. - Chcesz może herbaty? - Pytam, kierując się w stronę małej kuchni. - Poproszę. - Odpowiedział, wchodząc w głąb mieszkania. - Mieszkasz tu sama? - Eric oparł się nonszalancko o blat kuchenny. - Niestety, przez co nie przebywam tutaj często. - Uśmiecham się do niego, zalewając kubek wrzątkiem. - Wprowadź się do nas. - Usłyszałam po czym o mały włos nie poparzyłam się gorącą wodą. - Eric? Czy ty mówisz poważnie? - Pytam dla pewności. - Ja zawsze mówię poważnie, Kochanie. - Mówi po czym obejmuje mnie od tylu. - Zgadzam się. - Mówię, obracając się w jego stronę. - Pakuj się Kotek! - Wykrzyknął z uśmiechem na ustach. - Tak jest. - Odparłam.

Matteo

Luna wplata swoje palce w moje włosy, gdy rozbrzmiewa dzwonek mojego telefonu. Odrywamy się od siebie łapiąc powietrze. - Przepraszam, muszę to odebrać. - Mówię, widząc kto do mnie dzwoni. - Tak, tato? - Pytam lekko zirytowany. - Matteo, pakuj się. - O czym ty mówisz? - Dodaje, nic nie rozumiejąc. - Wyjeżdżamy za 3 dni do Londynu. - Nic nie rozumiem. - Mówię, rozłączając się. - Matteo? Coś się stało? - Przez emocje, które mnie opanowały, ledwo słyszę Lunę, próbującą dowiedzieć się co takiego chciał mój ojciec. - Musimy porozmawiać. - Zaczynam poważnie, widzę przerażenie w oczach szatynki. - Zaczynam się bać. - Mówi, spuszczając wzrok. - Nie możemy być razem. - Odpowiadam nie patrząc na nią. Cisza. Dobijająca cisza. Zero reakcji z jej strony. Podnoszę wzrok, patrzę na nią i widzę że ją zawiodłem i skrzywdziłem. - Luna.. - Zaczynam. - Skończ! - Mówi stanowczo, ale ja nie mam zamiaru dać się uciszyć. - Przepraszam, ale tak będzie lepiej. - Tym razem patrzę jej prosto w oczy. - Coś ty sobie myślał?! - Krzyczy, dając ponieść się emocją. Uderza w moją klatkę piersiową, domagając się odpowiedzi. - Kelnereczko, wszystko będzie dobrze. - Nie zwracając uwago na to, że dziewczyna nadal mnie bije, przytulam ją mocno do siebie. - Zapomnisz o mnie szybciej niż Ci się wydaje. - Mówię, po czym szybko wychodzę z domu, zostawiając w nim osobę, którą kocham. Włóczę się po mieście, myśląc nad tym co zrobiłem. - Cholera. - Szepczę, wciąż mając przed oczami załamaną dziewczynę. - Ona nigdy mi nie wybaczy. - Nadal nie mogę usunąć jej ze swojej głowy. - Pieprzony LONDYN! - Krzyczę, dając upust złości, tym samym zwracając uwagę przechodniów. Udaję się do domu, muszę jeszcze raz przemyśleć, czy pozwolę swojemu ojcu po raz kolejny zniszczyć mi życie..


Tak więc, w końcu dadaje rozdział. Na początku chcę was przeprosić za tak długą nieobecność, lecz mam teraz na głowie szkołę i coraz mniej czasu by coś napisać, poprawić i opublikować. Postaram się w najbliższym czasie zakończyć to opowiadanie, może zacząć coś świeżego. Podawajcie propozycje czy pomysły w komenarzach, byłabym wam bardzo wdzięczna. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze to czyta. Zostawcie po sobie jakiś ślad ;) Miłego czytania i do następnego!

Sylwia Xoxo

Gwiazdki? Komentarze? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top