Rozdział 14
Octavia
Gdy dotarło do mnie co mam zrobić, spoglądam gniewnie w stronę uśmiechniętego od ucha do ucha chłopaka. - Zanim wykonam moje zadanie, to może w końcu się napijemy? - Pytam podnosząc kieliszek z wódką do góry. - Dobry pomysł. - Tym razem odzywa się młodszy Balsano. Po chwili czuje ciepło w przełyku, które gaszę popijając sokiem. Dobra dasz radę, przecież to tylko głupia gra. Wstaję z podłogi, podchodzę do Erica, następnie siadam mu na kolanach i bez dłuższego zastanawiania się muskam jego pełne, malinowe usta. Po chwili czuję, że odwzajemnia pocałunek, gdyby tego było mało przygryza moją dolną wargę, przez co minimalnie otwieram usta. Jego język walczy z moim o dominację, nie daję za wygraną, czego Balsano widocznie się nie spodziewał przez co teraz ja dominuje, wplatam swoje palce w jego gęste włosy po czym kończę ten nic nie znaczący pocałunek odrywając się od Erica. Na moich policzkach widnieje pokaźny rumieniec, a mi nagle zrobiło się strasznie gorąco. Słyszę brawa, odwracam się w kierunku przyjaciół mordując ich wzrokiem. Widząc moją reakcję, oklaski momentalnie zamierają. Po chwili czuję jak coś twardego wbija mi się w nogę. Spoglądam w dół i orientuje się, że nadal siedzę Ericowi na kolanach. - Upss.. - Szepczę mu do ucha schodząc z rozgrzanego chłopaka. - Zaraz wracam. - Słyszę tylko, a jego już nie ma. - Pójdę sprawdzić, czy z nim wszystko w porządku. - Mówię chichocząc pod nosem. Wychodzę z salonu, kierując się w stronę łazienki w, której jak mniemam przebywa teraz kuzyn Matteo. Podchodzę do drzwi, pukam. Nie słyszę odpowiedzi. Pukam ponownie, nadal nic. - Eric? Wszystko tam z Tobą w porządku? - Pytam z nutką niepewności w głosie, równocześnie otwierając drzwi. Gdy wchodzę widzę chłopaka siedzącego opartego o ścianę ze spuszczoną głową. Siadam obok, nadal milcząc licząc, iż ten przejmie inicjatywę i w końcu się odezwie. - Przepraszam.. - Ledwo słyszę wypowiedziane przez niego słowa, przez co przysuwam się bliżej, stykając się z nim ramionami. - Ej.- Mówię łapiąc podbródek chłopaka w taki sposób, aby na mnie spojrzał. - Nie masz mnie za co przepraszać. - Uśmiecham się do niego. - Poniosło mnie trochę. - Słyszę jego śmiech. - Nic się nie stało. - Odpowiadam, wstając z zimnej podłogi. - Chodź bo oni jeszcze sobie coś pomyślą. - Śmieje się, przez co na ustach chłopaka pojawia się tajemniczy uśmiech. - To niech sobie pomyślą. - Odpowiada mi po czym łapie mnie w talii i przerzuca sobie przez ramię. - Odbiło Ci? - Pytam się z rozbawieniem w głosie. - No co ty młoda. - Mówi, celowo dając mi klapsa w tyłek. - Ej, ej. Bez takich Chłopczyku. - Udaje oburzoną, co skutkuje tym, że Eric odstawia mnie na ziemie. - Tak od razu lepiej. - Mówię wchodząc do salonu.
Luna
Nadal nie mogę otrząsnąć się po tym pocałunku, to zdecydowanie ostatnio za często się zdarza. Octavia po tym jak usłyszała treść swojego wyzwania mordowała chłopaków wzrokiem. Wypiliśmy jeszcze jedną kolejkę, ja osobiście byłam już nieźle wstawiona. Następnie dziewczyna wykonała swoje zadanie, ale wydawało mi się, że nie robiła tego na siłę. Podobało się jej. Gdy się od siebie oderwali zaczęliśmy klaskać, aby po chwili przestać po kolejnym zabójczym wzroku Octavii. Eric był troszkę skołowany tym, że dziewczyna nadal siedzi mu na kolanach, powiedziała mu coś, a on po chwili wyszedł z salonu. W pogoni za nim ruszyła dziewczyna. - To co teraz robimy? - Zapytałam przyjaciół, było już grubo po 2 w nocy. - Jeśli jesteś zmęczona to zaprowadzę Cię do pokoju Kelnereczko. - Odparł uśmiechnięty Matteo. Nadal czując w swoich żyłach odwagę spowodowaną nadmiarem alkoholu w mojej krwi, zawiesiłam się na Królu Pawiu, po chwili dając mu całusa w policzek. Tym razem chociaż trafiłaś. - Słyszałam cichy głosik w mojej głowie. - Mam pomysł. - Nagle dostałam olśnienia. - Co tym razem? - Zaśmiała się Nina, przyglądając mi się. - Losujmy z kim będziemy w pokoju! - Krzyknęłam uradowana. - Wchodzę w to! - Usłyszałam równocześnie Gastona i Matteo. Po chwili do salonu weszła Octavia trzymająca się ramienia kuzyna Balsano. - Ty. - Wskazuje palcem na przyjaciółkę. - Losujesz pierwsza. - Śmieje się po czym razem z Niną przygotowujemy karteczki z naszymi imionami, po czym wrzucamy je do pudełka. - Okej, niech wam będzie. - Westchnęła Octavia. Sięgnęła po pierwszą lepszą karteczkę, otworzyła ją i wybuchła niepohamowanym śmiechem. - Jak widać dzisiaj jesteśmy na siebie skazani. - Zwróciła się do Erica, ciągnąc go na górę, zostawiając nas w czwórkę. - Teraz ja! - Wepchnął się do kolejki Matteo. - Spokojnie Królu Pawiu. - Zaśmiałam się zasłaniając mu oczy, aby nie oszukiwał. Wyciągnął kartkę, otworzył ją po czym rozdarł na dwie części. - Co jest Przyjacielu? - Zapytał zaciekawiony zachowaniem chłopaka Gaston. Popatrzył na dwie rozdarte części, po czym rozdarł ją na dwie kolejne. - Nina, chodź ze mną. - Mówię śmiejąc się z zachowania tych dwóch głupków, ciągnąc przyjaciółkę na górę.
Matteo
Co to ma kurde być?! - To było ustawione Stary. - Zwracam się do Gastona. - Musimy się zemścić. - Mówię po czym słyszę jak Perida wzdycha. - Matteo, wyluzuj. - Próbuje mnie przekonać, ale ja tak łatwo się nie poddam. - Mam plan stary. Idź się ogarnij i połóż na górze ja zajmę się resztą. - Mówię wchodząc na górę. Kieruję się do pokoju Luny i Niny. Pukam. Słyszę ciche ''proszę'' po czym otwieram drzwi. Moim oczom ukazuje się Nina leżąca na łóżku. Idealnie. - Nina, Gaston miał do Ciebie sprawę nie oczekującej zwłoki. - Mówię obojętnym tonem. Ale w środku skaczę z radości. - Okej. - Odpowiada po czym opuszcza pokój. Wchodzę do środka, zdejmuje koszulę, która zwyczajnie zaczęła mi już przeszkadzać. Rozkładam się na łóżku, oczekując na nieświadomą Kelnereczkę. - Nina możesz przynieść mi rzeczy? Zapomniałam ich z pokoju. Dobra, tego nie przewidziałem, ale no cóż może to przeżyje. Biorę jej rzeczy, po czym na totalnym luzie wchodzę do zaparowanej łazienki. Dziewczyna stoi do mnie tyłem, w samym ręczniku. Cholera. Tego również nie przewidziałem. - Ehem, Kelnereczko? - Mówię podając jej ubrania nie mogąc oderwać od niej wzroku. Odwróciła się w moją stronę, spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczkami w których w tej chwili malowało się totalne zaskoczenie. O tak! 1:0 dla Matteo Balsano. - Co ty tu do cholery robisz? - Zapytała wyrzucając mnie z pomieszczenia. - Rozpraszasz mnie. Porozmawiamy jak będziesz mieć na sobie coś więcej oprócz tego ręczniczka. - Mówię na tyle głośno by usłyszała. - Grabisz sobie. - Usłyszałem po czym odsunąłem się od drzwi, aby przypadkiem nie dostać po głowie. Nie minęło pięć minut, a drzwi od łazienki otworzyły się, wraz z nimi rozpętało się piekło. - Kobieto! Tylko nie bij! - Mówię poważnym głosem. - Matteo, naprawdę nie mam do Ciebie siły, mówi rozkładając się na łóżku. - Na co czekasz? - Pyta a ja nie wiem o co jej chodzi. - Bez kąpieli nie wpuszczę Cię do łóżka. Możesz spać na podłodze. - Mówi z satysfakcją. - Osz ty. - Odpowiadam udając się do łazienki. Po szybkim prysznicu wychodzę z łazienki z ręcznikiem owiniętym wokół bioder. Tak robię to specjalnie. Widzę jak dziewczyna pożera mnie wzrokiem, przez co moje usta opuszcza śmiech. - Co tak cię śmieszy? - Pyta odwracając wzrok. - Zrób zdjęcie zostanie na dłużej. - Posyłam jej uśmiech, biorę spodenki, wracam do łazienki. Gdy wchodzę do sypialni, kładę się na łóżku zachowując bezpieczną odległość między mną a Luną. - Co tak uciekłeś? - Pyta dziewczyna, niespodziewanie wtulając się we mnie. Dobra 1:1. - Cieszę się, że jesteś. - Mówi po czym zasypia wtulona w mój tors.
Witam! Przed wami 14 ;)
Mam nadzieję, że wyczekiwana :)
Jak dotąd chyba najdłuższy rozdział xd ;D
Do następnego! :D
Gwiazdeczki? Komentarze? :>
Od dzisiaj podpisuje się imieniem ;)
Wasza Sylwia xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top