To koniec - [1x30]

Coś, co napisałam, wściekła po - choć może raczej w trakcie trzydziestego odcinka. Dalszy ciąg kłótni w górskiej chatce, gdyby Sanem postanowiła dalej walczyć z Canem.

Dla nie wtajemniczonych w serial, jeśli chcecie to przeczytać, nie musicie go znać. To po prostu kłótnia, dacie radę się połapać co i jak :D (Can [Dżan] - gościu i Sanem - dziewczyna)
Chodzi o perfumy, które Sanem robiła własnoręcznie. Używała ich tylko ona, ale później pewien biznesmen, niejaki Fabbri, zainteresował się ich oryginalnym zapachem. Pragnął ich tak bardzo, jak bardzo Can nie pozwalał Sanem, dać mu receptury.

(Oryginalny początek:
Link do obejrzenia, pierwsze 4 minuty: www.cda.pl/video/3158477a0?fbclid=IwAR32ljcxMcd6Pl_y--rbxb9GY2dUxs48B96c47HFHEzFkFx0OX6caUiu2q4
lub jak kto woli rozpisane do przeczytania poniżej: (wszystko co kursywą))


***

– Sanem?

– Can.

– Co ty tu robisz?

– Przyszłam porozmawiać.

[10 sekund Polen - byłej dziewczyny Cana - w których żegna się i ulatnia. Z jakiegoś dziwnego powodu, uwielbiam sposób w jaki mówi do Sanem: Görüşürüz tatlım - Do zobaczenia, słodka.]

Can: – Słucham.

Sanem: – Dzwoniłam do ciebie, ale nie odbierałeś.

– Nie odbierałem, bo nie byłem w stanie rozmawiać.

– Rozumiem. Myślę, że byłeś zajęty.

– Jeszcze to? To? Kiedy się dowiedziałem o wszystkim, byłem zajęty rozmyślaniem nad tym, że człowiek, któremu najbardziej ufałem, w tajemnicy przede mną, oddał swój zapach ***** Fabbriemu! Oszukał mnie! Do tego jeszcze oczekujesz, że będę ci się tłumaczył z powodu Polen, tak, Sanem?!

– Nic takiego nie powiedziałam.

– Nie będę cię zostawiać z domysłami, wszystko ci wyjaśnię. Polen przyjechała i zaproponowała mi pracę. Agencja w Londynie szuka fotografa. Fotografa, który będzie podróżował miesiącami. Bez żadnych zobowiązań, bez problemów. W porządku? Pasuje ci?

– Nie załatwimy tego bez rozmowy.

– Rozmową to załatwimy, Sanem? Myślę, że i rozmową nie załatwimy niczego.

– Powinieneś mnie przynajmniej wysłuchać. Tak, oddałam swój zapach Fabbriemu.

– Zapach, który jest dla mnie bardzo ważny! Oddałaś go, nie patrząc na to, że nie chciałem, żeby trafił w ręce tego człowieka!

– Dobrze, ale zostałeś zatrzymany! Musiałam coś zrobić! Spróbowałam, a on się zgodził.

Mężczyzna podszedł do dziewczyny, złapał ją za policzki i spojrzał w oczy.

– Sanem, ten zapach był nasz, naszej dwójki. Rozumiesz, Sanem? To był zapach więzi między nami. A ty poszłaś i oddałaś go nieznajomemu, w dodatku Fabbriemu! – Puścił ją i zrobił kilka kroków w koło, zanim znów obrócił się w jej stronę.  – Nie zaufałaś mi, Sanem. Zrujnowałaś więź między nami, Sanem. Czym różnisz się od innych?

Dziewczyna nie dowierzała własnym uszom. Po tym wszystkim co przeszli, przez jedną rzecz, nagle jest dla niego nikim?

– Can, co ty mówisz?!

– Mówię prawdę! – Krzyknął gwałtownie gestykulując. – Prawdę! Mówię ci prawdę! Za każdym razem – uderza pięścią w otwartą dłoń, przy każdym słowie – znajdujesz kłamstwo i wiążesz się z nim! Sanem! Co za różnica, dlaczego to zrobiłaś?!

– Kocham cię, Can! I ty mnie kochasz. Kochamy się wzajemnie. Jeśli zechcemy, pokonamy wszystko. My, Can.

– My, my, my! Od teraz nie mów "my", Sanem! Gdyby między nami wszystko było tak wyjątkowe, nic takiego by się nie stało, Sanem! Od teraz jesteś dla mnie jak wszyscy!

Powtórzył to, co powiedział wcześniej, podkreślając, że to właśnie miał na myśli. Dziewczyna wiedziała, że jest zły, ale usłyszenie od niego, kolejny raz, że była dla niego jak wszyscy inni, że w żaden sposób nie widział jej, jak kogoś wyjątkowego w jego życiu, złamało jej serce. Czuła, że on właśnie z niej zrezygnował, że nie chciał mieć z nią więcej nic wspólnego. 

– Jeśli tego właśnie chcesz...

– Nie wiem, czego teraz chcę lub nie, Sanem, ale to jest to, co czuję.

[oryginalnie Sanem odchodzi]

***

[tu zostaje]

Milczenie wisiało między nimi przez chwilę, w której po prostu na siebie patrzyli. 

Sanem nie mogła pozwolić, by rozeszli się bez wyjaśnienia tej sytuacji. By Can odszedł, kolejny raz, bez wysłuchania wszystkiego, co ma mu do powiedzenia. Jeśli to miała być ich ostatnia rozmowa, powinien dowiedzieć się, co nią kierowało. Niech przez tę jedną rzecz, nie wyrzuci z pamięci całej ich przeszłości. Po tym, może nie będzie już więcej w jego życiu, ale niech chociaż wspomnienia ich wspólnego czasu, nie będą skalane przez ich wybory. Ona zawsze będzie dobrze wspominać czas, kiedy mieli szanse być razem. Mimo jego ostatecznej decyzji i ostrych słów, nie pozwoli, by miało to wpływ na to, co przeżyli wcześniej. Zawsze będzie go kochać. I chce, żeby wiedział. Żeby w końcu wszystkiego się dowiedział. Już dość kłamstw. Może właśnie wtedy naprawdę będą razem, kiedy nie będą i kiedy wszystko zostanie wyjaśnione.*

W końcu Sanem przerwała ciszę.

– Mimo wszystko powinieneś wysłuchać mnie do końca.

– Nie mam zamiaru niczego więcej słuchać - jego odpowiedź była równie szybka, co ostra.

Mimo tego dziewczyna nie miała zamiaru odpuścić.

– Poznać powody, zrozumieć sytuację! Postawić się na moim miejscu!

– Na miejscu zdrajcy, oszusta, krętacza? Kochałem cię, Sanem! Zaufałem ci jak nikomu innemu! A ty po raz kolejny zdradziłaś to zaufanie! Już dla mnie nie istniejesz!

– Tak łatwo przekreślasz to wszystko?! Tak łatwo z nas rezygnujesz?!

– Nie ma już nas Sanem!

– Ponieważ tak postanowiłeś?

– Ponieważ zawarłaś umowę z Fabbrim!

– Żeby wyciągnąć cię z więzienia!

– To nieistotne!

– To byłby twój koniec, Can! Przepadłby wszystko, na co pracowałeś, przez lata. Twoja licencja fotografa, twoje członkostwo w stowarzyszeniach.

– Sanem...!

– Nie, Can! Raz, już prawie straciłeś to wszystko przeze mnie! Nie miałam zamiaru pozwolić, na to kolejny raz!

– Co? - Mężczyzna zatrzymał się w miejscu. - O czym ty mówisz, Sanem?!

– To też było moją winą. To ja, pomogłam Emre wynieść te zdjęcia z agencji.

Mężczyzna nie dowierzał własnym uszom. Zbliżył się do niej i chwycił ją za ramiona.

– Co zrobiłaś, Sanem?

Dreszcz strachu przebiegł jej po kręgosłupie. Jego głos był spokojniejszy niż wcześniej, ale oczy zwężone i ciemne z wściekłości. Kolejne kłamstwa i sekrety wychodziły na jaw, dziewczyna ukrywała przed nim więcej niż kiedykolwiek sądził. Nie wiedziała, oboje nie wiedzieli, czy to wszystko może być kiedykolwiek wybaczone. Był niebezpiecznie blisko, czuła jego oddech na twarzy. Doskonale wiedziała, że gdyby była mężczyzną, w tej chwili boleśnie odczułaby jego gniew.

Jednak mimo wszystko, to dalej był Can, który niezależnie od tego, jak bardzo był gwałtowny i wściekły, nigdy nie uderzyłby kobiety.

– Powinieneś dowiedzieć się wcześniej – odezwała się wdzięczna, że jej głos nie drży. – Nie chciałam tego ukrywać, próbowałam ci to powiedzieć kilka razy, ale Emre mnie powstrzymywał. Sytuacja i tak była zła, a żadne z nas nie chciało cię stracić.

Puścił ją, zrobił kolejne kilka chaotycznych kroków i przejechał rękami po włosach.

– Pracowałaś z Emre? – Powiedział powoli, próbując zachować spokój i intonując wyraźnie każde słowo.

Przytaknęła. Jeśli wiedział już tyle, powinien dowiedzieć się wszystkiego.

– Od pierwszego dnia w agencji. To nie był tylko jednorazowy epizod z teczką. Powiedział, że chciałeś sprzedać firmę i wyjechać. Wszystko robiłam, myśląc, że pomagam, że firma może...

– Wystarczy! – Przerwał jej Can znów podniesionym tonem. – To nie ma znaczenia! Oboje dla mnie nie istniejecie!

– To wszystko przez te perfumy i twój upór! Czy tylko one się dla ciebie liczyły? Ceniłeś je bardziej ode mnie?

– Ceniłem cię bardziej niż cokolwiek, Sanem! Najwyraźniej nie działało to w drugą stronę.

– Mylisz się, Can! – Rzuciła, dalej twardo się broniąc. – Masz rację co do zachowania tego w tajemnicy, powinnam od razu ci o tym powiedzieć. Jednak nie możesz na tej podstawie, kwestionować moich uczuć do ciebie! 

Pokręcił głową i odwrócił od niej wzrok. Wszedł do domku, zostawiając ją bez żadnej odpowiedzi. Gdy wrócił po chwili, Sanem dalej stała w tym samym miejscu.

– Dalej tu jesteś?

– Życie z ludźmi to nie tylko umiejętność przetrwania, Can. Jeśli nie chcesz zostać sam, musisz nauczyć się zrozumienia. Wiem, że cię zraniono, wiem, że to dlatego jesteś tak nie ufny, że trzymasz się zasad. Jednak świat nie kieruje się nimi, Can. Zostaw je, choć na chwilę i spójrz na całą sytuację. Wyjdź zza tego muru i staw czoła życiu. Jeśli cię to przerasta, jeśli nie umiesz dostrzec tego, co ludzie dla ciebie robią, bo jest to sprzeczne z twoimi przekonaniami, to nigdy nikt, nie zostanie przy tobie. I to z twojego własnego wyboru, bo to ty pierwszy odwrócisz się od nich.

– Czy zdrada nie jest odwróceniem się od kogoś? Nie powiesz mi, że działając przeciw mnie, robiłaś to dla mojego dobra.

– Mnie też oszukano, Can! Gdy dowiedziałam się prawdy, było już za późno by wszystko odkręcić. Od początku byłam na przegranej pozycji. Potem mogłam tylko cię stracić lub brnąć w to dalej. To nie było łatwe.

– Mówisz o kłamaniu mi prosto w oczy? To wychodziło ci fantastycznie! Teraz skończmy tę bezsensowną dyskusję. Nie chcę cię więcej oglądać.

Zamknął drzwi domku, wyraźnie zbierając się do odejścia.

– Gdzie jest mój, Can? – Spytała cicho dziewczyna.  – Ten, który oświadczył mi się kilka dni temu?

– Gdzie jest Sanem, w której się zakochałem? Tak jak powiedziałaś wcześniej. Jest kłamstwem, kochałem kłamstwo. I nie ma tu już nic więcej do dodania.

Odwrócił się i zaczął odchodzić.

– Zaczekaj!

– Na co?

– Powinniśmy to wyjaśnić do końca.

– Nie ma czego wyjaśniać.

– Nie byliśmy na to gotowi.

To sprawiło, że mężczyzna zatrzymał się i obrócił przez ramię.

– O czym mówisz?

– O naszym związku. Może powinniśmy się lepiej poznać. Can, którego znałam, nie był tym człowiekiem, który teraz stoi przede mną, nie był okrutny.

– Nie wiesz, co znaczy to słowo.

Odwrócił się znów, schodząc po schodkach i kierując się do samochodu.

– Nie skończyłam, Can! – Zawołała za nim.

– Nie obchodzi mnie to Sanem!

Dziewczyna wzięła głęboki oddech.

– Dobrze! – Krzyknęła. – Więc zabieraj się i leć do tego swojego** Londynu! Przyjmij tę pracę! Jednak jeśli kiedykolwiek postanowisz wrócić, w moim życiu nie będzie już miejsca dla ciebie. W momencie, w którym ty mnie przekreślisz, ją zrobię to samo. Ostatecznie i bezpowrotnie. Wracaj do swojego lasu, Canie Divit. Najwyraźniej tylko tam potrafisz żyć.

----------------

* "- Więc kiedy bywa się razem?
- Nie wiem. Może wtedy, kiedy jest się samemu. I kiedy tego drugiego człowieka już nie ma, i kiedy wiesz, że nigdy już nie wróci do ciebie. Może wtedy jesteś z nim naprawdę i na zawsze. Jeśli umiesz go pamiętać."
Marek Hłasko "Sowa, córka piekarza"

**Na początku chciałam tu dać "cholernego", ale czy Sanem przeklina? Chyba nigdy tego nie słyszałam.

Więc to po prostu trochę bardziej stanowczej kłótni, szczególnie ze strony Sanem. Nie mogłam tego zostawić, bo to zawsze ona jest pokrzywdzona. Can jest zbyt gwałtowny i albo nigdy nie słucha jej do końca, wyłącza telefon i znika, albo rzuca którymś że swoich złotych tekstów, po których Sanem nie widzi sensu dalszej walki: "Jesteś dla mnie nikim/jak wszyscy" czy "Idź, albo złamię ci serce".

W czterdziestym którymś odcinku, Sanem mówi mu coś w stylu: "Zadzwoniłam do ciebie dziesięć minut później, ale miałeś wyłączony telefon. Czy nie mogę popełnić nawet dziesięciominutowego błędu?"

Tutaj miałam możliwość, żeby Sanem mogła w końcu się postawić i skorzystałam z tego. Poza tym w tej kłótni było wiele niedopowiedzeń i nierozwiązanych spraw, mogli powiedzieć sobie dużo więcej. W końcu, jak coś się już sypie, to na całego, nie?

Oczywiście kocham ich oboje, pomimo ich burzliwej historii i smutno mi, że serial skończył się na 51 odcinku, spokojnie mogłabym obejrzeć kolejne pięćdziesiąt. (W razie niedosytu po zakończeniu, zawsze mogę jeszcze coś kiedyś napisać xD) W pewnym stopniu pociesza mnie jednak, że od 6 sierpnia polska telewizja transmituje Rannego Ptaszka. Oczywiście pod jakimś głupim zmienionym tytułem, "Wymarzona milość, ale jednak.

Jako że nie mogę wstawić żadnego filmiku, bo materiały od jakiegoś tam partnera są blokowane w tej witrynie lub aplikacji, to wstawię chociaż taki piękny arcik ❤️

Więcej: nunemartinez_ na Instagramie ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top