29. Nie poddam się
- Mogę Cię o coś zapytać? - spytałam, gdy paznokciami przesuwałam po jego piersiach okrytych zieloną koszulą. Chłopak mocno mnie do siebie przyciskał, obejmując jednym ramieniem. Wsłuchiwałam się w jego szybko bijące serce i nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że w końcu byłam na swoim miejscu.
- Jasne - uniosłam wzrok na jego oczy i posłałam mu uśmiech. Uniosłam się na dłoniach i spojrzałam na niego z góry.
- Jesteśmy tu legalnie? - przez chwilę przyglądał mi się w zaskoczeniu aż w końcu wybuchł śmiechem. Ten dźwięk był tak piękny i wyjątkowy, że moje serce od razu mocniej zabiło.
- Wiesz, że jesteś wyjątkowa? - uniósł brew, wysuwając dłoń do mojego policzka i przesunął po nim opuszkami palców. Podparł się na jednym łokciu za plecami, a na jego ustach błąkał się szeroki uśmiech.
- Pytam poważnie - zmrużyłam oczy chociaż nie potrafiłam powstrzymać szerokiego uśmiechu.
- Tak, jesteśmy tu legalnie - zagryzł wargę, ewidentnie powstrzymując się przed wybuchnięciem śmiechem.
- Ciebie to bawi? - uniosłam brew, a potem z westchnięciem opadłam na materac. Chłopak obrócił ciało w moją stronę dzięki czemu patrzyliśmy sobie w oczy.
- Nie masz pojęcia jak bardzo - wyszczerzył zęby w dupkowatym uśmiechu, a ja choć kochałam ten uśmiech to zapragnęłam pacnąć go w łeb. - Teraz ja Cię o coś spytam, w porządku?
- Okay - posłałam mu uśmiech, gdy złapał za moją dłoń i splótł ją ze swoją, układając je między nami. Jego kciuk delikatnie głaskał moje knykcie.
- Założyłaś seksowną bieliznę? - przyglądałam się mu w całkowitym zszokowaniu. Otworzyłam usta, a potem je zamknęłam. Chłopak wybuchł śmiechem, a wtedy pacnęłam go w ramię, odzyskując rezon.
- Zboczeniec - mruknęłam, śmiejąc się cicho pod nosem. Ten facet był po prostu niereformowalny. Tak cholernie wyjątkowy. - Dzisiaj na pewno się o tym nie przekonasz - sposób w jaki na mnie patrzył, sprawiał, że miękły mi kolana.
- Za bardzo mnie pragniesz, żebyś mi odmówiła - dupkowaty uśmiech ponownie pojawił się na jego ustach. Zmrużyłam brwi, starając się chociaż udawać taką, która nie wierzyła w jego słowa. Na moje szczęście bądź nieszczęście doskonale zdawałam sobie sprawę z tego jak bardzo on na mnie działał. A Thymon doskonale zdawał sobie z tego sprawę. - Ale tym razem chcę, abyśmy odpowiednio zaczęli. Powoli i po kolei - wolną dłoń wysunął w kierunku mojego policzka, który czule pogłaskał.
- Mogę Cię jeszcze o coś spytać? - bez słowa przytaknął głową. - Tylko odpowiedź szczerze, dobrze?
- Zawsze jestem szczery - stwierdził, posyłając mi uśmiech, który od razu odwzajemniłam.
- Myślisz, że będziesz potrafił mi zaufać? - spytałam cicho. Na chwilę się skrzywił, a potem się słabo uśmiechnął. Między nami zapadła chwilowa cisza i widziałam jak się nad tym zastanawiał.
- Będę pewnie potrzebował trochę czasu, ale tak. Myślę, że tak - uśmiechnął się, nie odwracając wzroku od moich oczu. - Wiem, że Tobie mogę ufać - czule przesunął opuszkami po mojej szczęce.
- Nie zrobiłabym niczego czym mogłabym Cię zranić - powiedziałam całkowicie szczerze. Ostatnią rzeczą, którą bym zrobiła było coś takiego.
- Wiem - uśmiechnął się w tak bardzo uroczy sposób, że moje serce mocniej zabiło. - Ale to dla mnie trudne. Chcę Ci zaufać i wiem, że to zrobię, ale potrzebuję trochę czasu - przytaknęłam głową, posyłając mu uśmiech. - Jestem pewien, że tym razem nam się uda. Nie poddam się - obiecał. Serce mi potwornie mocno biło w piersi. Sprawiał, że po raz kolejny traciłam głowę.
Bardziej się do niego przysunęłam, a wtedy wtuliłam się w jego dużą i ciepłą pierś. Zacisnęłam dłonie na jego koszuli i odetchnęłam z ulgą, gdy poczułam go tak blisko. Bez wahania objął mnie ramionami.
Nie używał mocnego dezodorantu. To był delikatny zapach, który uspokajał, a jednocześnie potrafił dać pole do popisu dla wyobraźni. Był dokładnie taki jak on. Potrafił być uroczy i kochany, a jednocześnie potrafił rozpalić w minutę. Tak dwie różne, a jednocześnie uzależniające mieszanki.
Wtedy ciszę zakłócił telefon chłopaka, który dostał SMS'a. Westchnął z irytacją, a potem najwyraźniej doskonale zdając sobie sprawę z tego kto do niego napisał, powiedział:
- Muszę na chwilkę wyjść - uniosłam wzrok na jego twarz, a potem się skrzywiłam.
- Musisz? - jeszcze ciaśniej go objęłam, na co się krótko zaśmiał, a potem musnął ustami moje czoło. Przyjemne ciepło rozeszło się wokół mojego serca.
- Muszę - z niezadowoleniem się od niego odsunęłam. Chłopak podniósł się do siadu, a potem delikatnie przesunął opuszkami palców po moim policzku. - Nie ruszaj się stąd - ucałował moje czoło i posłał niewielki uśmiech.
- Szybko wracaj - odparłam, na co posłał mi ostatnie spojrzenie, wstał z materaca i ruszył ciemnym korytarzem. Po chwili nawet jego sylwetka zniknęła mi z oczu. Dopiero wtedy opadłam bezwiednie na materac, a wzrok wbiłam w sufit. Przymknęłam oczy, a słysząc znajomy szum wody, odetchnęłam ze spokojem.
Gdy po kilku minutach chłopak wciąż nie wrócił, zaczęłam się martwić i zastanawiać po co takiego poszedł. Już chwilę później usłyszałam jego kroki. Podniosłam się do siadu i spojrzałam w kierunku zbliżającej się w moim kierunku sylwetki. W dłoniach trzymał jakieś kwadratowe pudełko.
Gdy tylko znalazł się krok od materaca, do moich nozdrzy dotarł zapach pizzy, a ja momentalnie zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo byłam głodna.
Posłał mi szeroki uśmiech, gdy zauważył moją minę, a potem przyklęknął obok mnie i odłożył pudełko na bok.
- Pomyślałem, że pizza będzie najlepsza, ale jeśli masz ochotę zjeść coś.. innego to mogę zaraz zamówić. Chciałem też coś sam ugotować, bo wiem, że zawsze lubiłaś gdy to robiłem, ale by wystygło i.. - przerwał, gdy z moich ust niekontrolowanie wyrwał się śmiech. To jak bardzo się zestresował było tak zabawne, a jednocześnie urocze, że nie umiałam się powstrzymać.
Zmrużył brwi, przyglądając się jak się z niego nabijałam.
- Bawi Cię to? - skrzyżował ramiona na piersi i choć przybrał naburmuszoną minę to ewidentnie widziałam jak próbował się nie uśmiechnąć.
- Bardzo - przyznałam, szczerząc się głupio. - Thymon, jest idealnie. Nie musisz się tak stresować - posłałam mu uśmiech, a potem chwyciłam za pudełko i je otworzyłam. Od razu ślinka mi pociekła.
- Chcę, aby było idealnie - odparł, posyłając mi nieco nerwowy uśmiech.
- I Ci się udało - przekrzywiłam głowę, a potem złapałam za kawałek pizzy. Wzięłam kęsa, a wtedy cicho zamruczałam, przymykając oczy.
- Mógłbym tak na Ciebie patrzeć do końca życia - odparł, na co rozchyliłam powieki. Gdy zauważyłam jego czuły wzrok, który był we mnie wpatrzony, rumieńce przysłoniły moje policzki. Cieszyłam się, że było tu na tyle ciemno, że nie mógł ich zauważyć.
- To bardzo długo - szepnęłam, posyłając mu nieśmiały uśmiech.
- Gdybym mógł, robiłbym to dłużej - wyznał, a ja miałam wrażenie, że jego oczy błyszczały. Poczułam łzy pod powiekami i zacisnęłam mocno zęby, aby tylko ich nie wypuścić. Opuściłam kawałek pizzy w dół aż w końcu upuściłam ją do pudełka. Objął dłonią mój policzek, a ja automatycznie się w nią wtuliłam. - Kocham Cię - zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, jego usta czule dotknęły moich.
----------------
TRZEBA TO W KOŃCU PRZYZNAĆ - JESTEM W NICH TOTALNIE ZAKOCHANA <333
Następny rozdział pojawi się w weekend:D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top