27. Prościej wcale nie znaczy lepiej

- Naprawdę dziękuję, że mnie tam zabrałeś. Potrzebowałam tego - posłałam mężczyźnie szeroki uśmiech, gdy wspólnie opuściliśmy budynek. Jego ramię obejmowało moją talię, a palce muskały moje biodro. Był czuły i delikatny. Mimo, że obdarzał mnie dotykiem to nie przekraczał żadnej większej granicy.

- Więc chyba masz już ukochane miejsce w Nowym Jorku, co? - spytał, a jego palce mocniej zacisnęła się na moim biodrze.

- Zdecydowanie - odparłam chociaż wiedziałam, że pokocham każde miejsce jeśli tylko będę w nim z nim.

- Znam jeszcze jedno, w którym się zakochasz. Ale je zobaczysz na naszej randce - szeroko się uśmiechnął, na co mi mocniej serce zabiło.

- Zgaduje, że nic mi nie powiesz - zmrużyłam brwi za co zostałam obdarzona pocałunkiem w skroń.

- Mogę jedynie powiedzieć, abyś ubrała się jak chcesz, ale nie bierz sukienki ani żadnej spódnicy. Ubierz się zwyczajnie, tak aby było Ci wygodnie - uniosłam brwi, słuchając jego wywodu. Szukałam w głowie jakiegoś pomysłu, gdzie chciał mnie zabrać, ale w mojej głowie zionęło pustką. On był nie do przewidzenia.

- W porządku - mruknęłam, zagryzając wargę.

***
Następne dwa dni minęły potwornie szybko. Podczas nich głównie pracowałam, a wolne chwile spędzałam razem z Thymonem, Natalie i Evanem. W piątek zrobiliśmy sobie wspólny wieczór filmowy, a w sobotę rano już chodziłam cała podekscytowana. Thymon miał dzisiaj po mnie przyjechać o 20. Nie rozumiałam dlaczego tak późno, ale nie pytałam. Zapewne planował coś co w nocy prezentowało się lepiej.

Już o godzinie 11 wpadła do mnie Natalie i kompletnie mnie ignorując zaczęła przeszukiwać moją lodówkę.

- Szukasz czegoś? - spytałam po kilku minutowym przyglądaniu się jej. Łokcie miałam oparte na blacie, a głowę umieszczoną na dłoniach.

- Ostatnio kupywałaś taki.. - przerwała, gdy najwyraźniej coś zauważyła i wsadziła dłoń w głąb lodówki. - O właśnie! - wyciągnęła jogurt z pełnym satysfakcji uśmiechem.

- Tego tak szukałaś? Wiesz, że sama możesz sobie kupić? - uniosłam brew, przyglądając się jej gdy wyciągnęła łyżkę z szafki, a potem otworzyła jogurt.

- Skoro mam Ciebie to nie muszę - wzruszyła ramionami. - A mnie dzisiaj na niego naszło - szeroki uśmiech przyozdobił jej usta, gdy wsadziła łyżkę do środka, a potem zanurzyła ją w swoich ustach. - A ty co taka uśmiechnięta? - uniosła brew, a potem cicho prychnęła. - Po co ja w ogóle pytam? - zamieszała łyżką w zaróżowiałej konsystencji. - Masz już wszystko gotowe? Wiesz w co się ubierzesz? - rozchyliłam delikatnie usta i się gwałtownie wyprostowałam. Zmarszczyłam brwi. W mieszkaniu zapanowała całkowita cisza, która była przerywana, gdy tylko Nats wsuwała łyżkę do ust. Gdy tylko do niej dotarło jaka była odpowiedź, prychnęła tym samym opluwając blat, a potem się zaśmiała. - Naprawdę zapomniałaś o ubraniu? - ewidentnie czerpała przyjemność z mojego przerażenia. - Coś zaradzimy, nie martw się tym - odłożyła do połowy zjedzony jogurt na blat, okrążyła wyspę i złapała mnie za dłoń, a potem pociągnęła do sypialni, gdzie przystąpiła do wywracania mojej szafy do góry nogami.

***

- Lepiej to odwołać - z westchnięciem zajęłam miejsce na brzegu łóżka. Zdziwione spojrzenie przyjaciółki wbiło się w moją twarz i praktycznie przycisnęło mnie do materaca. 

- Przestań w końcu go od siebie odpychać. Laska on za Tobą szaleje - usiadła obok mnie, a potem cicho westchnęła. 

- To nie wystarcza - burknęłam. Bezwiednie opadłam na pościel, a mój żołądek się potwornie ścisnął. - Nadal nie wiem czy będzie potrafił mi zaufać. Ostatnio zrobił mi scenę zazdrości. Z nim wszystko jest takie skomplikowane. Wcześniej było po prostu.. prościej - dziewczyna opadła tuż obok mnie. 

- Prościej wcale nie znaczy lepiej - nasze spojrzenia się spotkały. - Obie wiemy, że od lat nie czułaś się tak szczęśliwa jak gdy on wrócił do Twojego życia. Tym razem jestem pewna, że wam się uda. On się już nie podda - posłała mi uśmiech, który odwzajemniłam. Boże, naprawdę czułam, że mieliśmy szanse. Mogliśmy jeszcze to wszystko ogarnąć. Tym razem nie mogliśmy tego zniszczyć. Nie mogłam pozwolić na to moim wątpliwościom. - A ty dzisiaj go powalisz na kolana - stwierdziła, podnosząc się do siadu. Z podekscytowaniem zaklaskała w dłonie, a potem zaczęła wywalać kolejne ubrania z szafy. 

- Tak właśnie zrobię - postanowiłam, a potem stanęłam obok przyjaciółki. - Ale to, że moje wszystkie ubrania wylądują na ziemi mi w tym na  pewno nie pomoże - prychnęłam. - Mogłabyś mi coś wybrać nie wyrzucając przy okazji ubrań - westchnęłam z irytacją, a potem złapałam za gumkę, która leżała na biurku i związałam nią włosy. Musiałam jakoś szybko wymyślić w czym mogłabym pójść. W innym przypadku musiałam udać się jak najszybciej na zakupy i wziąć coś lepszego. Chciałam mu się podobać. Z jakiegoś powodu czułam to od samego początku naszej znajomości. Chociaż w tamtym momencie nie pałałam do niego przyjaznymi uczuciami to naprawdę lubiłam to jak mnie zawsze komplementował. Nie wyobrażałam sobie chwili, w której miałoby się to zmienić. Tej, w której przestałby mnie pragnąć. Dlatego właśnie zawsze musiałam przy nim dobrze wyglądać. Zawsze musiałam być śliczna chociaż on z jakiegoś powodu twierdził, że to w jego koszulkach i z samego rana wyglądałam najlepiej. Że najbardziej kochał we mnie mój uśmiech i to z nim byłam najpiękniejsza. 

Z każdą kolejną chwilą stres coraz bardziej przejmował nade mną kontrolę. Czułam, że nic nie wyglądało wystarczająco dobrze, aby mogło zdobyć jego serce. Abym ja mogła je zdobyć. 

To miała być nasza pierwsza randka po takim czasie i chciałam, aby była idealna. Chciałam ja być idealna. Właśnie dla niego. Bo go kochałam. Nie zniosłabym jeśli znowu zniknąłby z mojego życia. 

***

19:46. Odliczałam minuty do jego pojawienia się, jednocześnie wciąż wgapiając się w lustro, aby odnaleźć chociaż najmniejszą niedoskonałość. W końcu po długich przemyśleniach i wahaniach zastosowałam się do jego prośby - ubrałam się luźno i wygodnie. Nie mogłam się więc za bardzo popisać ubraniem. Tak więc wylądowałam w bordowych skórzanych spodniach i czarnej koszulce z wiązaniem na dekolcie. Jak na wymagania Thymona to wyglądałam naprawdę dobrze. Podobało mi się to jak te ubrania podkreślały moją talię. Dodatkowo razem z Natalie byliśmy dzisiaj u fryzjera, gdzie przycięłam końce i wyprostowałam włosy. W domu zrobiłam sobie delikatny makijaż, który składał się z bordowej szminki. Dodatkowo podkreśliłam rzęsy  i dopiero teraz mogłam powiedzieć, że wyglądałam dobrze. Że faktycznie mogłam mu się taką pokazać. Dzwoniłam też do Thymona, aby dowiedzieć się czy miałam mieć jakieś specjalne buty. Odpowiedź chłopaka okazała się negatywna, więc przy drzwiach czekały na mnie czarne szpilki. Miałam wyglądać seksownie, ale tak aby nie wyglądało jak bardzo się co do tego starałam. Nie miałam pojęcia czy to drugie mi się udało, ale to akurat było moim najmniejszym problemem. 

Żołądek mi się potwornie skręcał, a serce uderzało o żebra w zatrważającym tempie. Potwornie się bałam, że coś pójdzie nie tak. Mimo to nie pozwalałam obawom przejąć nade mną kontroli. Będzie dobrze - powtarzałam sobie, próbując się do tego naprawdę przekonać. Przecież to była TYLKO randka z mężczyzną bez którego moje życie traciło sens. Zdecydowanie musiałam się trochę uspokoić. 

Niestety już po chwili przekonałam się o tym, że nie miałam na to czasu. Dzwonek zadzwonił.

Przeszedł mnie nagły dreszcz spowodowany ekscytacją i strachem. Boże, jednocześnie chciałam tam wybiec i rzucić mu się w ramiona, a jednocześnie obiecałam sobie, że będę ostrożna i stopowała naszą relację. Nie mogłam ani jemu ani sobie pozwolić na wiele. Mieliśmy się poznać. Rzecz w tym, że ja już czułam, że go znałam. Każdy jego odruch, zachowanie, sposób w jaki mnie traktował był cholernie znajomy. Miałam wrażenie jakby wciąż był tym samym facetem. Teraz tylko był weselszy, nie bronił się przed tym co się działo między nami i był spokojny. Jakby już nie ciążyła mu na barkach przeszłość. Może faktycznie się z niej wyleczył? Miałam nadzieję, że faktycznie tak było, bo na to zasługiwał. Żeby mieć normalne życie. Chciałam, aby czuł się lepiej. 

Dłonie mi się trzęsły, gdy opuściłam łazienkę i ruszyłam do drzwi wyjściowych. Zanim je otworzyłam, wytarłam dłonie o spodnie. Dopiero potem odważyłam się nacisnąć klamkę. A gdy spojrzałam na niego, w jego cholernie piękne oczy nagle.. jakby wszystkie obawy odleciały. Poczułam się spokojna, a jednak moje serce zabiło jeszcze mocniej. 

Ubrany był w ciemną zieloną koszulkę i do tego czarne jeansy. Włosy jak zwykle miał roztrzepane, a na ustach widniał szeroki uśmiech. Nawet w tak zwyczajnym stroju mogłam bez problemu nazwać go najprzystojniejszym facetem na Ziemi.

W momencie, gdy jego czujny wzrok przesunął się w dół mojej sylwetki, zadrżałam, a mój kręgosłup przeszył dreszcz. 

- Wyglądasz pięknie - odparł po chwili. Zagryzł wargę i dopiero wtedy jego wzrok powędrował na moje oczy. Czułam jak się rumienie. W ostatnim czasie zdarzało mi się to strasznie często. On był po prostu tak szczery i pewny siebie, że czasami czułam się onieśmielona. Już dawno zdążyłam się odzwyczaić od takiego zachowania. 

- Dziękuję - posłałam mu uśmiech, a potem obróciłam się i wsunęłam na stopy szpilki. Czułam jego natarczywy wzrok na mojej osobie, przez co moje ruchy były lekko nerwowe. Boże, czułam jakby faktycznie mnie dotykał. 

- Denerwujesz się? - spytał, gdy się całkowicie wyprostowałam i sięgnęłam dłonią po czarną jeansową kurtkę. Spojrzałam na niego niepewnie, a potem z wahaniem przytaknęłam. 

- Chciałabym, aby wszystko dobrze wyszło - mruknęłam cicho, wsuwając kurtkę na ramiona. 

- Wyjdzie. Nie ważne gdzie, z Tobą zawsze idealnie wychodzi - szeroki lekko dupkowaty uśmiech pojawił się na jego ustach. Nie miałam pojęcia co na to odpowiedzieć, więc jedynie posłałam mu nieco nerwowy uśmiech. - Gotowa? - przytaknęłam głową, a wtedy wyszliśmy z mieszkania. Zamknęłam za nami drzwi, a potem ruszyłam ramię w ramię z chłopakiem. Jego wzrok nie opuszczał mnie nawet na sekundę. Nawet gdy go na tym przyłapywałam wcale się nie peszył i wciąż mi się przyglądał.

Weszliśmy do windy, a nasze spojrzenia się spotkały.

- Wiem, że już to mówiłem, ale naprawdę pięknie wyglądasz - posłał mi szeroki uśmiech, wsuwając kciuki do kieszeni. To jak zastukał palcami o udo dało mi znać, że on też się stresował.

Dzięki moim szpilkom nasze twarze były na prawie tej samej wysokości, więc dokładnie widziałam jego tęczówki. Byłam zakochana w ich kolorze. Tak jak w nim. 

------
Mam wrażenie, że coraz gorsze te rozdziały..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top