1. Ostatnia deska ratunku
Czas teraźniejszy, Minecraft, Wielkie Miasto...
Oczami Damianki
- Nie rozumiesz! Ja tego nie chcę! A w ogóle: demony cokolwiek rozumieją? - uderzyłam w drzewo i zemdlałam.
- Ała... Moja głowa... - powiedziałam szeptem, kiedy wreszcie się obudziłam. Czułam, że jestem bardzo osłabiona.
- Co się stało? - próbowałam cokolwiek sobie przypomnieć. - Gdzie ja jestem?
- Na Minecraftcie - dostałam odpowiedź.
- Kim jesteś?! - spytałam.
- Nic nie pamiętasz? Nawet mnie? - spytał udawany smutny głos.
- Nie. Kim jesteś?
- Oh... Wygląda na to, za muszę ci wszystko przypomnieć - zaczął głos. - Jestem Herobrine, a raczej jestem jego duszą, która od dłuższego czasu kontrolowała cię. Aktualnie uwięziłaś mnie w drzewie.
- Demonem?! - zawołałam przerażona. - Nie. Ja... Ja... Ja stąd zwiewam! - krzyknęłam wstając z ziemi, ale zaraz z powrotem upadłam na nią.
- Widzisz... Im dłużej dusze demonów siedzą w ciele jakiekolwiek żywej istoty, tym ona jest bliższa śmierci. Zwłaszcza ludzie z Ziemii, tacy jak ty.
- Co oni mają do tego? - spytałam.
- Ich ciała są bardzo słabe, więc szybko można ich zabić. Ja siedzę u ciebie miesiąc, a już jesteś bliska śmierci. Musiałabyś odzyskać swoje siły, żeby się od niej oddalić. Niestety - dla ciebie oczywiście - to długo trwa. Prędzej wydostam się z tego drzewa, niż ty się odnowisz.
- A moja rodzina? Jeśli jakąś mam.
- Zobaczmy... Twoi rodzice poddają się z szukaniem ciebie, więc za niedługo o tobie zapomną, a twój brat ma cię głęboko gdzieś.
W tym momencie z głowy spadł mi na ręce sztuczny kwiatek. Popatrzyłam się na niego. Pamiętam! Dostałam go na urodziny! Od mojego brata...
- Wstawaj siostro! - usłyszałam radosny głos mojego braciszka.
- Zamknij się! Jest sobota i chcę spać!
- Wiem, ale oprócz soboty coś jeszcze dziś jest!
- Co takiego? - spytałam znużona.
- Twoje urodziny.
- Serio?! - podniosłam się z łóżka i wzięłam prezent z rąk mojego brata. W środku pakunku był kwiatek. Sztuczny kwiatek. - Po co mi to? - spytałam zawiedziona prezentem.
- Twoje włosy często ci opadają na oczy, więc pomyślałem, że ten kwiatek nadaje się zamiast spinki do włosów.
- Dzięki! - przytuliłam go.
Uśmiechnęłam się na myśl o tym, a po policzku pociekła samotna łza.
- Mój brat taki nie jest! - krzyknęłam do duszy Herobrine'a albo raczej do drzewa. - Nie znasz go!
Nagle mój wzrok powędrował na różowe kamyczki, które leżały na brzegu jeziora.
- Hej demonie! - zawołałam.
- Już prawie... Yyy... Czego znowu chcesz?
- Wiesz co to za różowe kamyczki, które tutaj leżą? - spytałam.
- Te kamienie pozwalają docierać do snów ludzi. Dzięki temu można się z nimi porozumiewać nawet wtedy, gdy śpią. Bardzo użyteczne dla Minerafterów. Znaczy... O kurde! Po co ja ci to powiedziałem! Nie jedz tego!
Uśmiechnęłam się. Złapałam kamyczki do rąk, a następnie zjadłam jak cukierki.
- Dobre są - zdążyłam powiedzieć, zanim mimowolnie zasnęłam.
Teraz miałam tylko nadzieję, że zaprowadzą mnie do brata...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powoli otworzyłam oczy. Nie rozumiałam czemu moja lewa ręka jest czerwona, a prawa czarna. Na sobie miałam szarą bluzkę na jedno ramiączko, która odsłaniała mój brzuch. Granatowa spódniczka w połowie stała się szara. Z głowy wyrastały mi dwa rogi, z czego prawy był złamany, a z pleców jedno granatowe skrzydło nietoperza.
Wokół mnie była tylko ciemność, z wyjątkiem światła wpadającego do niej z góry. To właśnie w nim stała jakaś dziewczyna o długim brązowym warkoczu.
- Hej! - zawołałam, a brunetka odwróciła się...
★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★
Witam w nowej części! Czujcie się jak u siebie! To się nam podziało. Przynajmniej mamy sprawę wyjaśnioną z czerwonookim. Pamiętacie rysunek ze wczoraj? Była tam Damianka, która była marionetką Herobrine'a - to oznaczało, że Herobrine ma nad nią kontrolę, czyli że ją opętał. I tak, będę wyjaśniała w poszczególnych rozdziałach, co oznaczają dane fragmenty rysunku. Jutro jest zakończenie roku szkolnego i wakacje! Jej! Postaram się nie napisać w te wakacje tylko dwóch rozdziałów i jednego maratonu jak rok temu XD. Ale najpierw jutro - czyli dzień, w którym będę stała w kościele przez godzinę, mówiła wiersz na apelu oraz jechała godzinę tramwajem do mojej koleżanki. Yyy... Jak mi się nie chcę! Zachciało mi się iść do sztandaru!
Dobra! My się widzimy kiedyś tam i bajo!
StarvingStar
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top