6. Rozdział


Te wczorajsze chwile chyba uwolniły ze mnie jakiegoś demona, bo jak wcześniej nawet nie chciałam rozmawiać z Łukaszem, to teraz nie mogę zapomnieć o naszych pocałunkach. To było coś nieopisanego. Szkoda, że musieliśmy się rozstać i wracać po tym jak dostał jakiś pilny telefon, po którym niemal od razu zamówił mi taksówkę.

Dochodzi ósma, więc szybko muszę się dostać na uczelnię, a późnej jeszcze trening i tak o to, wracam na ziemię do swojej codzienności. Cały dzień jak zwykle intensywnie wypełniony i zapewne do domu dotrę gdzieś przed dwudziestą.

Kiedy pojawiam się na basenie, mój trener od razu woła mnie do siebie.

- Alicjo, mam dla ciebie propozycję ze strony naszego sponsora. W ten weekend w Rzymie będą odbywać się mitingi na szybkie dystanse w różnych stylach. Jest możliwość, żebyś poćwiczyła z nimi - oznajmia z nieukrywanym poruszeniem.

- Ale to już jutro - odpowiadam zaskoczona.

- Tak, dlatego pakuj się do domu. Bilet już masz zarezerwowany, a rano musisz się stawić na odprawie o godzinie piątej. Później ktoś będzie już  czekał na miejscu w Rzymie.

Zdezorientowana, ale ucieszona wychodzę z budynku. Szybko dzwonię powiadomić rodziców. Odblokowuję telefon, ale nic kompletnie nie mam od Łukasza. Chociaż jednej wiadomości? Trochę mnie to boli, ale nawet nie dzwonię do niego, żeby powiedzieć o wylocie. Tak naprawdę, to nawet nie wiem co jest między nami. Zjawił się znikąd i miałam nieodparte wrażenie, że nie mówił mi całej prawdy, więc tym bardziej nie muszę mu się tłumaczyć. A może to była zagrywka z jego strony, żeby teraz odegrać się na mnie? Namieszał mi tylko w głowie i nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Teraz nie będę zaprzątać sobie tym głowy.

Po kilku godzinach jestem już spakowana i gotowa, żeby wcześnie rano zdążyć na samolot. Powoli dociera do mnie co się dzieje, że to ja dostałam taką niepowtarzalną szansę. Została mi jeszcze tylko rozmowa z Arletą. Dłużej nie uda mi się ukrywać tego przed dziewczynami. Kiedy wraca po swoim treningu, staję w drzwiach. Lepiej mieć już to za sobą.

- Arleta, muszę coś ci powiedzieć - zaczynam dosyć niepewnie.

- Coś się stało? Nie było cię na dzisiejszym treningu - mówi, spoglądając na mnie wyczekująco.

- Jutro rano wylatuję na cały weekend do Włoch. Pojawił się nowy sponsor i zaoferował mi swoje wsparcie. Przykro mi, że tylko mnie, a nie całej drużynie - wyznaję na jednym wydechu i jednocześnie spuszczam głowę.

Boję się jej spojrzeć w twarz, bo wiem jak wiele każda z nas z siebie daje. Chwilę stoimy w milczeniu, po czym odzywa się Arleta.

- Alicjo, przecież nie zabronię ci lecieć i skorzystać z takiej szansy, chyba byłabym skończoną kretynką. Może chociaż tobie uda się coś osiągnąć - oznajmia, wydaje mi dość szczerze.

Po czym podchodzi do mnie i łapie za rękę, mocno przytulając.

- To jest właśnie przyjaźń. Dziękuję ci, kochana. Lepiej jeśli pójdę już spać.  Czeka mnie bardzo wczesna pobudka - dodaję i wchodzę do swojego pokoju.

W jakimś stopniu spada mi kamień z serca. Cieszę się, że w końcu zebrałam się na ujawnienie jej tej wiadomości. Staram się zasnąć, lecz ekscytacja napędza mnie i jeszcze długo nie potrafię zmrużyć oczu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top