43. Rozdział


Niespodziewanie zaczynam odczuwać stres i napięcie związane ze ślubem. W głębi serca, oczywiście nie mogę doczekać się tego momentu, lecz to widok przede mną zapiera mi dech w piersiach, podsycając podekscytowanie. To przez te cudne suknie nakręcam się jeszcze bardziej, kiedy kolejno wjeżdżają do salonu zawieszone na dwóch, długich wieszakach.

Jezu jest jak w bajce.

Dosłownie co kolejna, to piękniejsza. Dwa długie rzędy niemal uginają się od przepychu tiulu, koronek, satyny. Stoję skołowana i coś mi się wydaje, że to nie będzie łatwy wybór.

- Witam serdecznie. Jestem Julia - odzywa się blondynka o delikatnej i zdecydowanie słowiańskiej urodzie, pojawiając się zza rozwieszonych materiałów.

- Miło mi bardzo, Alicja. Jesteś z Polski? - Pytam, sądząc po akcencie.

- Tak. Obecnie współpracuję z włoskim domem mody ślubnej i tym bardziej cieszę się, że będę mogła pomóc ci w wyborze tej jedynej sukni. - Dobrze, że od razu przechodzimy na "ty".

Oczywiście chciałabym dzielić te szczególne chwilę z mamą, siostrą czy którąś z moim kochanych wariatek. Nieprzewidzianie jednak ktoś inny pojawia się, by je zastąpić.

- Ciao. Jak się cieszę, że mogę cię w końcu poznać. Jestem Letizia Conti - szczebiocze długonoga piękność w mini, której szpilki rozchodzą się irytującym echem po marmurowej posadzce.

Pojawia się dosłownie znikąd i od razu przyciąga mnie do siebie w mocnym uścisku.

- Od lat moi rodzice są przyjaciółmi państwa Morietti. Zresztą z chłopakami wychowaliśmy się niemal od dziecka. Śmiało można powiedzieć, że jesteśmy jak rodzeństwo. A teraz, kochana będziemy jak siostry. Już nie mogę się doczekać tych kreacji. - Brunetka na szczęście przerywa swój monolog. Może i chciała wywrzeć dobre wrażenie, ale zadziałało to wręcz przeciwnie. Gdyby nie projektantka, to pewnie dalej trajkotałaby jak najęta. Energia chyba ją rozpiera, nie mieszcząc się w drobnym ciele.

- Alicjo, może najpierw powiedz, jakie masz oczekiwania co do sukni - wtrąca nieśmiało Julia, podchodząc bliżej mnie.

- Hmm, bo ja wiem? -  Przegryzam wnętrze policzka. - Na pewno wiem czego bym nie chciała.

- Zamieniam się w słuch.

- Księżniczka zdecydowanie odpada. Wolałabym nie być przytłoczona milionem warstw i ściśnięta gorsetem. Myślę, że lepiej czułabym się w czymś lekkim i zwiewnym.

- Doskonale. Mam tutaj z pewnością kilka ciekawych projektów, które mogą przypaść ci do gustu. - Blondynka pewnym krokiem podchodzi do sukien i za chwilę wręcza mi pierwszą do przymiarki.

- Bellissimo! - wykrzykuje Włoszka z równoczesnym głośnym klaśnięciem w dłonie z chwilą, kiedy wychodzę na niewielki postument w sukni z długim trenem. Posyłam jej wymuszony uśmiech.

Robi to praktycznie za każdym razem. Do tego podchodzi, dotyka i układa materiał. Niestety ma najwięcej do powiedzenia. Widać, że czuje się jak ryba w wodzie. Od jej przytłaczającej osoby już mnie zdążyła rozboleć głowa, a Julia chyba zaraz z nerwów wyjdzie z siebie i stanie obok. Widzę jak co jakiś czas tylko zaciska mocno szczękę.

Śmiem twierdzić, że pani Morietti chciała wystawić na próbę moją cierpliwość. Nie dam się tak łatwo wyprowadzić z równowagi, a już przy piątej sukience doskonale wiem, że to jest właśnie ta jedyna. Na szczęście Julia podziela mój wybór i tylko niemym skinieniem głowy w lot łapie o co mi chodzi. Ja stoję jak wmurowana w podłogę, a moje oczy momentalnie stają się szkliste. Jestem pewna swojej decyzji. To się po prostu czuje.

- Alicjo, w tej sukience wyglądasz... no cóż... dobrze, że miłość jest ślepa - śmiało oświadcza Włoszka.

Nie wierzę w to co słyszę.

- Super, to już podjęłam decyzję. - Nie żebym robiła na złość Letizi, ale jej odmienne zdanie, tylko mnie upewniło w swoim. W gruncie rzeczy to chyba mogę przyznać, że jestem jej wdzięczna.

Nagle jej pisk prawie rozwala mi czaszkę.

- Flav, nie wiesz, że nie można przed ślubem widzieć narzeczonej w sukni? To przynosi pecha! - Swoim piskliwym głosikiem powoduje, że aż podskakuję. Niefortunnie jeden obcas zsuwa mi się z postumentu i nawet nie mam szans zareagować zanim upadam z łoskotem na podłogę. Chyba owy pech szybciej mnie dopada, niż by się mogło wydawać.

Czy ona do tego jest jakąś nawiedzoną czarownicą?

- Kochanie, nic ci nie jest? - Dociera do mnie jego głos z oddali i tylko miga przed oczami biel koszuli.

Zanin zdążę odpowiedzieć, śmieję się z całej sytuacji, ale szybko wstaję dzięki pomocy Julii. Mina mi automatycznie poważnieje, kiedy orientuję się, że zostajemy same.

Zaraz, a gdzie oni się zmyli?

- Dziękuję ci bardzo za nieocenioną pomoc. - Zwracam się do projektantki.

- To była przyjemność. Proszę to moja wizytówka. - Wręcza mi ozdobną karteczkę. - Dzwoń gdybyś miała jakiekolwiek pytania, ale również jeśli będziesz chciała pogadać.

- Pewnie, do zobaczenia.

Szybkim krokiem kieruję się w stronę kuchni. Nie wiem czemu, ale to pierwsze miejsce, które mi przyszło do głowy. Nie mylę się kiedy odnajduję ich przy blacie kuchennym. Tylko jeden szczegół nie umyka mojej uwadze. Dlaczego ta pinda uwiesza się na ramieniu mojego narzeczonego, a co gorsza on jej na to pozwala?

- Przeszkadzam? - Staram się dosadnie wybrzmieć.

- Chodź, kochanie. Myślałem, że napijemy się kawy. Proszę. - Podsuwa w moją stronę filiżankę z unoszącym się pięknym aromatem.

- Nie, dziękuję bardzo. Już piłam. - odpowiadam i odchodzę zdegustowana.

Szybko ulatniam się z tego miejsca. Już dłużej nie znosę widoku tej kobiety, a na dodatek przy moim mężczyźnie.

Kieruję się w jedyne dla mnie słuszne miejsce. W momencie kiedy podchodzę, aby wbić kod na basen, zostaję złapana za ramię. Spinam się cała.

- Kochanie, co to za mina? Czyżbyś była zazdrosna?

- A mam powody, Flav? - Oczywiście nie byłabym sobą gdybym teraz nie wymówiła nowopoznanego skrótu.

- Proszę cię, Letizia jest dla mnie jak siostra - stwierdza lekko rozbawiony, a jego ciepły oddech owiewa mi szyję.

- No tak, rodzina jest najważniejsza - rzucam z sarkazmem, ani przez chwilę nie spuszczając z tonu. Po czym odwracam się, celując w niego mroźnym spojrzeniem.

- Mała zazdrośnica. Wiesz co z takimi się robi? - Jakby od niechcenia zakręca wokół palców pojedynczy kosmyk moich włosów. Robi to w taki nonszalancki i podniecający sposób, aż boję się, że czyta mi w myślach.

- Nawet nie próbuj! - Wyrywa mi się, lecz zanim jakkolwiek zareaguję, mój narzeczony podrywa mnie z podłogi i niesie w stronę basenu.

A jednak.

- Twoja ręka, wariacie! Musisz uważać. - Udaje, że jest głuchy na moje wołanie i tylko mocniej przyciska mnie do swojej twardej klatki piersiowej.

Najpierw wymachuję nogami. Próbuję zwinnie wyrwać się, ale szybko jestem pozbawiona i tej formy protestu, kiedy obezwładnia mnie żarliwym pocałunkiem. Pełnym pasji i miłości. Przepadam, ale doskonale wiem co kombinuje. Nasze oddechy mieszają się do tego stopnia, że nawet nie przeszkadza mi smak whisky i nikotyny, którym pierwszy raz smakuje. I tak odbiera mi dech w piersiach. Już nie walczę. Pozwoliłabym mu zrobić ze sobą co tylko by zechciał.

Po omacku desperacko zdejmujemy z siebie nawzajem ubrania. Robimy to tak szybko i chaotycznie jak napaleni nastolatkowie. Stale mi imponuje jego nagie ciało. Po chwili zanurzamy się w ciepłej wodzie. Raptownie wzdrygam się i zarzucam mu ręce na szyję. Do tego wspaniałego odczucia lekkości dochodzi pożądanie, które gorącą falą rozchodzi się w podbrzuszu. Nic wokół się nie liczy tylko nasze pragnienie. Wychodzi z nas przez każdą cząsteczkę ciała i dociera do najczulszych miejsc. Zaciskam mocno dłonie na jego włosach, tak aby jeszcze mocniej pogłębić pocałunek i dać mu wyraźny dowód jak bardzo chcę go teraz. Z chwilą kiedy przyciska mnie do zimnej ścianki ulatuje z moich ust głośny jęk. Mocno chwyta mnie za pośladki. Zaraz oszaleję tak bardzo go pragnę w tej chwili. I nawet przez myśl by mi nie przeszło, że kiedykolwiek będę się kochać w wodzie.

- Pragnę cię, cholera i nigdy nie będę miał cię dość. - Jego oczy płoną pożądaniem.

Niemal zachłystuję się powietrzem, kiedy czuję pierwsze pchnięcie. Wchodzi we mnie ostro, a ja tylko odchylam się do tyłu, aby zwiększyć doznania. Chcę go mocniej i głębiej.

Bez opamiętania zaczynamy poruszać się złączeni w dzikim tańcu naszych ciał. Flavio nie traci czasu i tylko rozpędza się z każdym pchnięciem. Jakże przyjemnie jest czuć wzniecone fale uderzające o nas przy akompaniamencie urywających się jęków i posapywań.

- Ależ jesteś wspaniała.

Poraz kolejny wzdycham mu w usta. Bierze mnie całą w posiadanie i pozwalam się ponieść emocjom.

- O Boże! - ulatuje z moich ust.

Tonę. Tonę. Tonę.

Bo jak inaczej nazwać ciemność przed oczami i obezwładniającą niemoc. Fala rozkoszy strąca mnie w otchłań. A tuż za mną, mój narzeczony dochodzi z przyciągającym się pomrukiem.

Trudno powiedzieć ile może to trwać.
Dopiero po dłuższej chwili odzyskuję rezon. Pomimo panującego półmroku i tylko kilku punktowych świateł pod wodą, ja i tak mrużę mocniej powieki. Staram się wyrównać oddech. Na szczęście mogę liczyć na Flavia, który bez wahania pomaga mi wydostać się z basenu. Nadal nie mogę stać o własnych siłach. Nogi mam jak z waty. Bezceremionalnie obejmuje mnie w pasie i podrzuca sobie na biodra. W jego ramionach czuję się jak piórko.

- Pamiętasz?

- Jakbym mogła zapomnieć?

- Kocham cię, mój aniele.
 
- Kocham cię, mój wariacie.

Błądzi rękami po moich plecach, a ja przytrzymuję mu twarz, aby nadać rytm naszym pocałunkom. 

Z szybkością błyskawicy przypominam sobie, może niepozorny, ale dla mnie istotny jeden szczegół.

To, że niósł mnie pomimo nie do końca zagojonej rany na ręce, to szaleństwo, ale do cholery on krwawił. Dlaczego mu na to pozwoliłam?

- Pokaż rękę - nalegam.

- Nic mi nie jest.

- Przecież widziałam krew na twojej koszuli.

- Alicjo. - Jego ton nabiera powagi. - To nie była moja krew. Nie zdążyłem jej w porę zdjąć tylko podwinąłem rękawy, a później zapomniałem o tym, kiedy przechodziłem przez salon i ujrzałem ciebie, mój cudzie.

- Chyba nie chcesz mi powiedzieć...?

- Niestety, ale za jakiś czas przygotuj się na poznanie mojej ciemnej strony. Muszę działać i mimo że nie chciałbym, to wrogów muszę ukarać. Wierz mi, że dla ciebie mógłbym nawet zrezygnować z mego świata. Nie jest to takie proste. Pamiętaj choćby nie wiem co, zawsze to ty jest dla mnie najważniejsza.

- Nie przerażaj mnie.

- Wiem, kochanie, wiem, ale poradzisz sobie ze wszystkim.

- Co masz na myśli?

- Nic czym masz teraz sobie zaplątać swoją piękną główkę.

Stawia mnie na zimnej podłodze i podnosi moje rozrzucone rzeczy.

- Przepraszam za tamtą sytuację - wypowiada z widoczną skruchą.

- Daj spokój, nie wierzę w jakieś zabobony.

- Chodzi mi też o Letizię. Widzę, że chyba nie przepadasz za nią.

- Powiedzmy, że nie nadajemy na tych samych falach.

- Wiesz, że ona nie stanowi dla ciebie żadnego problemu.

- Ufam ci. Tylko pierwszy raz zobaczyłam cię z inną kobietą. Moja reakcja była zbyt impulsywna.

- Nie powiem, lubię cię w takim wydaniu małej zazdrośnicy. Jak się denerwujesz uroczo przegryzasz usta.

- Co ty nie powiesz, Flav. - Parskam ironicznie i jednocześnie robię to o czym mówił.

To fakt, że nie znam całej prawdy o Flaviu Moriettim, ale jak widać samej siebie do końca nie znałam. Nie będzie to stanowić żadnej przeszkody dla mnie. Dokonałam już jedynego słusznego wyboru. Wyboru serca.

******
Za nami najdłuższy jak do tej pory rozdział, a przed nami został jedynie epilog.  🙊
A Wy jesteście przesądni?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top