42. Rozdział

Alicja

Brakuje mi słów. Tak po prostu brakuje mi słów, kiedy patrzę na mojego mężczyznę, siedzącego na przeciwko mnie. Rozkoszuję się tym widokiem, tym bardziej że niedługo zostanie moim mężem, a o mały włos mogłam go stracić na zawsze. Wolę to wyrzucić z pamięci i skupić się na naszej przyszłości.

W życiu nie myślałam o zamążpójściu. Nawet nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek mnie to spotka. Zastanawiam się tylko, czemu Flavio jest tak zamyślony, aż mięsień mu drga od zaciskania mocno szczęki.

- O czym myślisz? - Pierwsza przerywam ciszę, bo nie lubię gdy coś go oddala.

- Po prostu przypomniałem sobie nasz pierwszy lot. - Czemu mam wrażenie, że nie do końca mówi mi prawdę.

- Nawet mi nie przypominaj - cedzę przez zęby. 

- Pomimo że cała dygotałaś, to potrafiłaś zachować zimną krew. Już wtedy wiedziałem, że jesteś twardsza niż myślisz. Sam fakt, że znajdujesz się tu i teraz za mną, znaczy, że poradzisz sobie w każdej sytuacji. Jako przyszła żona dona, poznasz moje sekrety. Powoli muszę cię na to przygotować, ale dopiero po ślubie mogę ci o wszytkim powiedzieć.

- Nie ufasz mi? - pytam zaskoczona.

- Nie o to chodzi. Wychodzisz nie tylko za mnie, ale również zostaniesz żoną mafii, a tam panują brutalne zasady - tłumaczy z rozbrajającą szczerością.

- Może nie chcę tego wiedzieć. Wystarczy mi to jak mnie traktujesz i jak wielkie masz serce.

- Kochanie, to będzie niezbędne na wypadek gdyby.... - niespodziewanie ucina.

- Gdyby co, Flavio? - nerwowo dopytuję.

- Gdyby coś się stało. Wkraczasz w naprawdę niebezpieczny świat, w którym nie można nikomu ufać. Często prawda jest całkiem inna, niż myślisz. Sama widzisz, że w jedną sekundę twoje ułożone życie może obrócić się w pył.

- Możemy teraz o tym nie mówić. Nie psuj tej chwili. - W tym momencie chcę siłą pożądania zagłuszyć, cichutki głosik z tylu głowy, który podpowiada mi, że mogę żałować swojej decyzji. Pozostaje mi kierować się wyborem serca.

Dlatego z prędkością gazeli siadam okrakiem na zaskoczonego narzeczonego. Nie przeszkadza mi nawet, że już nie wracamy prywatnym odrzutowcem, tylko lecimy z ponad setką osób. Jeśli ma to nam zapewnić większe bezpieczeństwo, to nie mam nic przeciwko. Na szczęście w klasie biznes mamy swoją intymną strefę. Do tego Angelo z Giovannim znajdują się w innej części.

- Coś mój narzeczony ostatnio jest za bardzo spięty - oznajmiam z szelmowskim uśmieszkiem. - Chyba muszę temu zaradzić.

Najwidoczniej podoba mu się, że potrafię przejąć kontrolę, bo wygodnie rozkłada się na fotelu, opuszczając niżej zagłówek. Jego pociemniałe tęczówki aż kipią z pożądania, ale wytrwale czeka na dalszy rozwój sytuacji.

Jednym ruchem rozwiązuję pasek od spodni. Spoglądam na rozporek, a jego gotowość nie umyka mojej uwadze. Zaczynam pieścić go rękami, lecz nie przerywam naszego kontaktu wzrokowego. Podoba mi się, kiedy po chwili Flabio wydaje z siebie gardłowy jęk. Wtedy zsuwam z niego bokserki i biorę mocno w usta gotowego członka. Staram się na przemian lizać i ssać. Robię to tak, jakby od tego zależało moje życie.

- O tak, kochanie, jesteś cudowna - wychrypia z głośnym wytchnieniem.

Niemal tracę oddech, tonąc w tym doznaniu, ale jednocześnie nie przerywam miarowych ruchów. Nawet zły już powoli zbierają mi się w kącikach oczu.

W pewnej chwili Flavio wsuwa dłonie w moje włosy, dociskając mi głowę do siebie. Z całych sił próbuję wziąć go coraz głębiej, ale po kilku próbach krztuszę się. On prędko wycofuje się i podnosi do siadu. Po czym uważnie mi się przygląda, ale z taką głębią uczuć, a po chwili wciąga mnie na siebie, chociaż wiem, że jeszcze jest obolały. Dlatego, to ja pragnęłam dać mu chwilę przyjemności.

Moje serce stale bije jak szalone, ale  doceniam jego gest. Flavio przeciąga czule kciukiem po moim policzku i zcałowuje łzę, która odznacza się mokrym śladem na mojej rozgrzanej skórze. Wtulam się w niego, delektując się naszą bliskością.

- Byłaś cudowna, aż prawie doszedłem w twoje usta. Poza tym nie wiedziałem, że z ciebie taka niegrzeczna dziewczynka - szepcze nad moją głową.

- Ja też nie. Tylko przy tobie staję się kimś nowym. Ja jeszcze nigdy... żadnemu mężczyźnie - oświadczam, pewnie mocno się rumieniąc.

- Urocza jesteś i nie masz pojęcia jak dumny jestem, że tylko moja. - Ujmuje moją brodę w dłonie i w sekundę całuje tak bardzo namiętnie. Niemal tracę kontakt z rzeczywistością. Nawet nie wiedziałam, że tak można.

Mój narzeczony stale pokazuje mi nowe obszary rozkoszy, a kiedy wsuwa rękę pod biustonosz, prawie dochodzę. Tyle czasu upłynęło od naszych ostatnich pieszczot, że najwidoczniej jestem bardzo wrażliwa na dotyk. Uwielbiam kiedy moje sutki od razu reagują na jego cholernie namiętne ruchy. Tak, właśnie tego pragnęłam. Naszych wspólnych chwil. Bez rozpamiętywania i kalkulacji. Liczy się tylko tu i teraz.

- Podnieca cię świadomość, że ktoś może nas nakryć? - pyta całkiem serio, czym wyrywa mnie z błogiego stanu.

- Nie wiem, jeszcze tego nie próbowałam. Może to głupio zabrzmi, ale tylko z tobą doświadczam tylu rzeczy po raz pierwszy. A poza tym, niech ten ktoś się martwi, a nie my.

- Stworzyłem potwora - oświadcza rozbawiony.

- Stworzyłeś - przytakuję bez protestu.

- Więc, niech ten potwór zbiera swój seksowny tyłeczek i skończy co zaczął.

Posyłam mu figlarne spojrzenie i bez zastanowienia opadam przed nim na kolana.

Tak mocno zajęliśmy się sobą, że nawet nie wiem kiedy nasz lot dobiegł końca. Jak cudownie było móc znowu zatracić się w namiętności doznań z moim ukochanym. Na szczęście nikt nam nie przeszkodził, tylko zmęczenie samo już mnie dopadło i pod koniec lotu odpłynęłam otulona jego ciałem.

- Flavio Morietti, słucham. - Odbiera telefon podczas, gdy Giovanni wiezie nas już do rezydencji. Angelo siedzi przed nami.

Tak naprawdę teraz chyba dopiero schodzę na ziemię. Dociera do mnie, że wracam nie do włoskiego kochanka, tylko do mojego narzeczonego i do miejsca, które stanie się również już moim domem. Szczęście aż mnie rozpiera.

- Dobrze, dziękuję za informację, panie Manzoni.

- Coś się stało? - Moja ciekawość bierze górę.

- Dzwonili z domu pogrzebowego. Pojutrze odbędzie się pogrzeb.

- Myślałam, że Angelo wszystkim się zajął - mówię ciszej, wskazując na jego postać.

- Trzeba zejść już na ziemię, kochanie. Teraz muszę niezwłocznie wrócić do wszystkich obowiązków.

- Musisz jeszcze się oszczędzać - oświadczam bardziej stanowczo.

- Dzięki tobie szybko do siebie dochodzę. - Przybliża się i składa całusa, uśmiechając się równocześnie w moje usta. - Poza tym ty jako przyszła panna młoda też masz teraz wiele nowych obowiązków. Przede wszystkim chyba nie muszę ci przypominać o przygotowaniach do ślubu.

- Jak mogłabym zapomnieć.

- Świetnie, dlatego jutro w południe przyjedzie konsultantka ślubna. - Widzę, że już Flavio wrócił na swój tryb pracusia.

- Nie próżnujesz, kochanie.

- Pragnę tylko, aby moja przepiękna narzeczona w naszym dniu czuła się jak prawdziwa księżniczka.

- Kochanie, przy tobie cały czas tak się czuję - odpowiadam i wpijam się w jego miękkie usta niczym pijawka.

- Dobra gołąbeczki, może nie przy ludziach. Zaraz wysiadamy. - Przerywa nam Angelo niby z uśmiechem, ale wyczuwam od niego rozgoryczenie.

- Ostatnio dziwnie się zachowuje, chyba przez ... - tłumaczy go Flavio. Doskonale zdaję sobie sprawę z tragedii, która się wydarzyła.

- Rozumiem, to nie jest łatwy okres dla was. Przepraszam.

Jednocześnie przypominam sobie o spotkaniu z Lucą. Nie mogę mu o nim powiedzieć. Szczególnie teraz, kiedy i tak wdarł się wystarczający chaos. Zresztą kuzyn wybrał nowe życie, więc nie będę w to ingerować.

Od wejścia do willi, cała w czerni, wita nas wdowa po panu Moriettim, a moja przyszła teściowa. Muszę być niezwykle delikatna. Nie wiem jak się zachować, więc tylko podchodzę i składam kondolencje. O dziwo przytrzymuje mnie dłużej za ręce i wypowiada, ściągając ciemne okulary:

- Witaj w domu, skarbie. Wiem, że życia mojemu mężowi nikt nie zwróci, ale nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę z waszych zaręczyn.

- Dziękuję, wiele to dla mnie znaczy - odpowiadam mocno wruszona.

- Jutro przyjdzie córka mojej serdecznej przyjaciółki. Pomyślałam, że dobrze by było, aby ktoś ci pomógł w wyborze. Przemiła osoba, sama się przekonasz. - Przytakuję głową, bo chyba nie ma sensu narażać się przyszłej teściowej. Widzę, że machina przedślubna ruszyła.

Po chwili oplatają mnie ramiona mojego mężczyzny.

- Mamo...

- Jasne, rozumiem synu, zmykajcie. Czekam na was z kolacją.

Zważywszy, że jestem już w innej strefie czasowej, to daje o sobie znać jed lag. Po pysznej kolacji ze wszystkimi, szybko kieruję się pod prysznic. Widocznie nie umyka to uwadze Flavia, który zaraz do mnie dołącza. Staje tuż za mną, napierając klatką piersiową na moje plecy. Pomimo zmęczenia, automatycznie moje podbrzusze zaczyna pulsować, a nogi robią się wiotkie jak u szmacianej lalki.

- Pozwól, że ci pomogę - oznajmia Flavio i przechodzi do namydlania mojego ciała, zabójczo pachnącym wiśniowym żelem. Zaczyna oczywiście od biustu. Cholera, czemu musi to robić tak namiętnie?

Chyba wyczuwa jak po chwili cała dygoczę, nie mogąc ustać. Raptownie odwraca mnie do siebie, podnosząc za pośladki tak, że oplatam go nogami. Napiera mocniej, a po zetknięciu z zimną ścianą, na całym ciele wyskakują mi ciarki. Woda strumieniem zalewa nasze rozgrzane ciała, a unosząca się para dodatkowo nakręca gorącą atmosferę. Kiedy bardziej wypycha biodra, czuję jego wzwód, który wreszcie zbliża się do mojego spragnionego wejścia. Poddaję się bez reszty jego dominującej sile pocałunków. Najpierw obsypuje nimi szyję i jakże czuły punkt za uszami. Odchylam głowę, dając mu lepszy dostęp. Uwielbiam takie pieszczoty. W mig przenoszą mnie w inną rzeczywistość. Jestem już tak gotowa, że niemal tracę zmysły. W tej samej sekundzie, kiedy ogarnia mnie niesamowite uczucie wypełnienia, z mojego gardła ulatują przerywane jęki. Dosłownie kilkoma pchnięciami potrafi doprowadzić mnie na skraj przepaści.

- Jesteś boska i idealnie jest mi w tobie.

- Flavio! - Dochodzę z jego wykrzyczanym imieniem na ustach. Prawie tracę kontakt z rzeczywistością, a przed oczami skaczą mi czarne mroczki.

Jestem w niebie.

- Och tak, Alicjo! - jęczy gardłowo niemal w tej samej chwili, a ja czuję jak mnie wypełnia swoim nasieniem.

Zastygamy na moment złączeni w błogim spełnieniu.

- Kochanie, tak cię przepraszam. Nie zdążyłem w porę wyjść - dyszy mi do ucha.

- Flavio... - dukam, starając nabrać powietrze, żeby coś sensownego powiedzieć. - Było cudownie poczuć cię bez ograniczeń, ale jeszcze bardziej będzie cudownie mieć z tobą dziecko.

Myślę, że moja szczera wypowiedzieć wprowadziła go w niemałe osłupienie. Powoli pomaga stanąć mi na nogi.

- Chcesz mieć ze mną dziecko? - pyta.

- Wiem, jeszcze nie rozmawialiśmy na ten temat, ale tak Flavio, w przyszłości chciałabym urodzić twoje dziecko, a nawet trójkę. Jeśli to miałoby się nawet wydarzyć wcześniej, to przecież kochamy się i jestem przekonana, że byłbyś wspaniałym tatusiem. - Sama się zaskakuję swoim wyznaniem, ale tak właśnie czuję.

- Chyba jeszcze ci nie mówiłem, że  kocham cię do szaleństwa. Jesteś dla mnie wszystkim. - Ujmuje moją twarz i żarliwie całuje.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top