35. Rozdział

Alicja

Czemu czuję, jakbym tonęła w uczuciu, które od pewnego czasu całkowicie mnie wypełnia? Tracę kontrolę, a paradoks mojego wyboru polega przede wszystkim na tym, że to ja zazwyczaj uciekałam przed związkami, a teraz pcham się w brutalne środowisko gangsterów. Żaden facet nigdy nie zawrócił mi na tyle w głowie, żebym straciła dla niego resztki rozumu. Przecież zawsze twardo stąpałam po ziemi, a teraz czy naprawdę to jestem ja, czy do reszty już straciłam dawną siebie? Nie wiem, czy tak właśnie wygląda miłość. Uczucie do Flavio nawet w najmniejszym stopniu nie może się równać z tym, jakie żywiłam do Łukasza. Porównanie samo się narzuca, wyciągając na sam szczyt tego szalenie przystojnego Włocha.

Chyba za dużo analizuję, pozwalając prowadzić się do nikąd. Już wybrałam i niech to szlag, bo wiem, że mnie perfidnie zmanipulował, ale wierzę, że darzy mnie szczerym uczuciem.

Wiem co czeka zdrajcę. Zdaję sobie sprawę z tego. Jednak darował mi życie. Ja również dam mu szansę i obydwoje zaczniemy wszystko, jak być powinno od początku. Już bez żadnych gierek. Może to moje czcze życzenie, bo świat mafii jest nadal dla mnie totalną abstrakcją, ale podejmę ryzyko. Dla niego, dla nas, spróbuję.

Po tak upojnej nocy, poranku i sama już nie pamiętam ilu orgazmach, kiedy w końcu wróciliśmy do rezydencji, musiałam wybrać się na basen, aby trochę ochłonąć. Nigdy nie przeżyłam niczego podobnego, ale to wcale nie oznacza, że nie mogę chcieć więcej. A chcieć to móc i tego będę się trzymać.

Chyba Flavio uwolnił ze mnie jakąś cząstkę o której istnieniu nie miałam pojęcia. Alter ego Alicji zazwyczaj skupionej na zdobywaniu najlepszych wyników na podium i nie korzystającej wcale z uroków życia, było uśpione. Aż do teraz, pozwalając wypłynąć tej ciemniejszej stronie. To zdominowało mnie do reszty.

Kręcę głową z niedowierzaniem i cicho pod nosem śmieję się sama z siebie. Wychodzę z wody, opatulając ręcznik na biuście. Zostawiam mokre ślady, ale nie mogę się doczekać mojego mężczyzny, więc wchodzę pośpiesznie do jego gabinetu.

- Tak wiem, że musisz popracować w spokoju, ale tylko przechodziłam obok i pomyślałam, że coś ci dam. - Bez ceregieli podchodzę do Flavia i składam mokry pocałunek na jego obłędnie kuszących ustach. Dosłownie mokry, bo nadal przemoczone włosy skapują strużką na jego koszulę i spodnie. Upss!

- I myślisz, że teraz będę się potrafił skupić na pracy? - Chwyta mnie za brodę i jest cholernie poważny jak na prawdziwego mafiosa przystało.

- Chyba jeśli szybko to zrobisz, tym szybciej będziesz mógł się mną zająć - odpowiadam odważnie.

- Złośnica. Nie igraj ze mną.

- Bo co?

- Bo przetrzepię ci ten seksowny tyłek.

- Już jestem mokra. - Szybko odwracam się na pięcie, posyłając ręką w powietrzu buziaka. Słyszę za sobą coś w rodzaju sapnięcia.

Przemykam jak najszybciej w stronę sypialni, bo nie chcę ryzykować, że któryś z ludzi Flavia zobaczy mnie jak paraduję w samym ręczniku. Wiem, że jeszcze nie ma nikogo na miejsce tego sukinsyna Alberto. Przez to Flavio jest bardziej zawalony pracą.

Jestem już przy głównym holu. Skręcam w stronę korytarza, ale dociera do mnie odgłos kroków. Zanim uciekam, postać Angelo zaskakuje mnie w sekundę. Akurat jego się nie spodziewałam. Przełykam ślinę i obdarowuję go lekko speszonym uśmieszkiem. Nawet podwójnie speszonym, gdyż w tej do połowy rozpiętej białej koszuli i nonszalancko podwiniętych rękawach, wygląda obłędnie. Muszę się skupić, bo dawka dwóch diabelsko przystojnych Włochów pod jednym dachem, to zdecydowanie zbyt wiele jak na moje siły.

- O, cześć Angelo. - W końcu zdobywam się na jakieś słowa. Chyba on również jest zaskoczony moją osobą, bo stoi jak zamurowany.

- Ciao - rzuca. Szukam Flavia, ale przyszedłem chyba nie w porę.

- Jest u siebie w gabinecie, pogrążony w stosach papierów.

- Rozumiem - rzuca na odchodne, lekko unosząc kącik ust.

Nieważne co sobie pomyślał. Od początku czułam dobre wibracje od jego osoby. Dodatkowo utwierdziło mnie w tym, że znał Lucę, którego zagadkowe zniknięcie nie daje mi spokoju.

Wieczorem Flavio zabiera mnie na kolację.

- Powiedz, jest coś czego jeszcze o mnie nie wiesz? - pytam odwracając głowę i wskazując mu widok na moją ukochaną fontannę Di Trevi.

- Zabrałem cię w jedno z moich ulubionych miejsc, więc tym bardziej cieszę się, że mamy podobne gusta. -
Kończąc, puszcza mi oczko.

- Dobrze, powiedzmy, że przyjmuję taką odpowiedź. - Uśmiecham się na same miłe wspomnienia.

- Co cię rozbawiło?

- Masz możę monetę? Chciałabym poczuć się jak za dawnych lat, kiedy zawsze wrzucaliśmy tutaj drobne, aby móc wrócić w te cudowne miejsce.

- Jasne, ale ty nie musisz tego robić, bo zawsze już tu będziesz.

- Jesteś tego pewien?

- Jeśli poprosiłaś mnie, to znaczy, że chcesz tu być, a jeśli ci chodzi o mnie i moje uczucia, jestem pewien jak niczego bardziej w życiu.

- Poprosiłam, bo taki jest zwyczaj - odpowiadam z przekąsem.

- W takim razie, proszę. - Wyjmuje z portfela monetę i nim ją podaje, pociąga mnie za nadgarstek. - Powinnaś wiedzieć, że nie wiem jak sam siebie kontroluję. Szaleję na twoim punkcie.

Rozpływam się po jego słowach, tak wiele dla mnie znaczą. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że swoje szczęście znalazłam u boku mężczyzny z innej bajki, ale mam skrytą nadzieję, że ona nie pęknie niczym bańka mydlana. Karmię się odwzajemnianym uczuciem i choć nie wyznałam dotychczas swojego, to podświadomie czuję, że on doskonale wie. Poczekam na odpowiedni moment.

- Dobrze idź, a ja jeszcze muszę zadzwonić w jedno miejsce - oznajmia tajemniczo i dociska do moich, gorące jak żar usta.

Przeciskam się przez tłum ludzi, wracając do stolika.

- Teraz jestem zadowolona - mówię wzdychając.

- Tak niewiele potrzeba, żebyś była szczęśliwa?

- Szczęście, a chwilowe zadowolenie to nie to samo.

- Brakuje ci czegoś, skarbie?

- Tylko jednej rzeczy - odpowiadam bez wahania, po czym dostrzegam jak Flavio unosi brew.

- Niech zgadnę - rzuca. - Jakiś czas temu coś ci obiecałem, pamiętasz? Zawsze dotrzymuję danego słowa, więc lepiej już się zbierajmy, ponieważ jutro mamy długą podróż.

Chwilę siedzę w osłupienie zanim odkrywam znaczenie jego słów. Doskonale wie o co mi chodzi.

- Przed chwilą mój pilot potwierdził, że jutro może odbyć się nasz lot do Stanów.

- Nawet nie wiem jak ci dziękować! - W sekundę wstaję i bez krzty wstydu wskakuję na jego biodra. Tylko gdzieś z oddali docierają do mnie podniesione głosy rozbawionych ludzi.

- Flavio bardzo... bardzo ci dziękuję - mówię decydując w ostatniej chwili by nie powiedzieć zbyt wiele. To musi być moment, kiedy zupełnie nie będzie się tego spodziewał.

- Doskonale wiedziałeś, czego brakuje mi do pełni szczęścia.

- Czyż nie o to chodzi w związku? Robić wszystko, ażeby uszczęśliwić ukochaną osobę?

- Nie wiedziałam, że jesteś takim romantykiem.

- Jeszcze sporo o mnie nie wiesz, na co bardzo się cieszę, bo zamierzam tylko pozytywnie cię zaskakiwać.

- Flavio, ale masz teraz tyle pracy. Możesz lecieć?

- To miłe kochanie, ale spokojnie, nie martw się. Mam godnego następcę. Teraz moje obowiązki jak i doradztwo przejmuje Angelo. Już wszystko mamy uzgodnione. Myślę, że dobrze mu to zrobi i będzie miał zajęte myśli pracą, a nie... - niespodziewanie przerywa.

Nie wiem czy drążyć temat dlaczego nie chciał dokończyć. Widocznie ma powód.

- Flavio, coś się stało? - Moja ciekawość wygrywa.

- Hmm, jakby ci to powiedzieć? Angelo bardzo przeżył zaginięcie Luci. Podejrzewam nawet, że obwinia się o to.

- Serio?

- Tak, Luca totalnie się pogubił po tym jak Angelo go potraktował. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ponieważ to są ich prywatne sprawy, ale w każdym razie wtedy się wszystko zaczęło. Chyba dopiero jego zaginięcie otworzyło mojemu bratu oczy, ale niestety było już za późno. Nie może się z tym pogodzić i najlepiej niech się w końcu czymś zajmie.

Nie za bardzo wiem o co w tym wszystkim chodzi. Domyślam się, że jakaś szczególna relacja ich łączyła. Nie będę więcej dociekać. Może kiedyś sam Angelo mi o tym powie, w końcu chodzi o mojego kuzyna.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top