3. Rozdział


Nasz wybór pada na największy lokal dla snobów i lanserów w całym Wrocławiu, ale to dzięki Arlecie. Zawsze chce zgarnąć jakiegoś przystojniaka, a takich tam nie brakuje.

- Gorzej już nie mogłaś wybrać - mówię ze zrezygnowaną miną, przeciskając się przez spory tłum.

- Też cię kocham - krzyczy Arleta, puszczając oczko.

W zamówionej loży dostrzegam już zadowoloną Dagmarę i Luizę. To będzie z pewnością nasz wieczór bez względu na miejsce.

- Część dziewczyny, zamówiłyśmy już zimny kubełek - oznajmia Arleta, po czym siadamy na wygodną, miękką kanapę. Cieszę się, że przynajmniej mamy bardziej ustronne miejsce.

W tej samej chwili kelnerka przynosi zamówienie. Dziewczyny wstają i śpiewają, wznosząc dla mnie toast. Dość szybko rozluźniam się i wtedy dociera do moich uszu mój ulubiony kawałek - Route 94 "My love". Jednym pędem znajdujemy się na parkiecie. Kątem oka widzę, że Arleta już ściąga wzrokiem jakiegoś bruneta w rozpiętej, białej koszuli. Reszta dziewczyn lekko się kołysze, a ja mam dziwne wrażenie, że ktoś mi się przygląda. W sumie gdzie się nie spojrzy, to pełno napalonych kolesi, polujących na swoje ofiary.

Bujam się w rytm muzyki, gdy nagle na moich biodrach lądują czyjeś ręce. Dziki tłum tylko potęguje odczucie, jakbym znalazła się w puszce sardynek. Odwracam się szybko, ale na szczęście to tylko Luiza świruje.

- Idę do toalety - krzyczy mi do ucha.

Zostaję z Dagmarą, bo Arleta oczywiście już gdzieś zniknęła. Robi mi się coraz swobodniej. Daję się ponieść muzyce. Nawet przestaje mi przeszkadzać ten ścisk. Kołyszę biodrami i w pewnym momencie ponownie czuję na sobie czyjś dotyk. Myśląc, że to Luiza wróciła, poddaję się seksownym ruchom, tak jak zwykle mamy w zwyczaju się wygłupiać. Nie wiem ile to trwa, ale jest naprawdę przyjemnie. Nagle zamieram w bezruchu, gdy ten ktoś odgarnia moje włosy, a gorący oddech rozchodzi się na mojej szyi.

- Hej, maleńka! - Słyszę tuż przy uchu.

O nie, tylko nie maleńka!

- Puść mnie! - krzyczę do nieznajomego, ale to na nic, bo jego spojrzenie jest nieobecne. - Puszczaj! - powtarzam, próbując się wyrwać.

Nie mija sekunda, a mój oprawca ląduje na podłodze z zakrwawionym nosem, do tego nawet nie drgnie. Automatycznie robi się spore zamieszanie, a ja z tłumu zostaję wyciągnięta za rękę. Silny chwyt odciąga mnie od zgiełku na bezpieczną odległość i w jednej chwili nasze spojrzenia się krzyżują. Zaraz, skąd ja go znam? Po chwili dociera do mnie, że to mój dawny znajomy - Łukasz, któremu nigdy nie dałam szansy.

- Łukasz, co ty tu robisz? - pytam zdziwiona i spoglądam na nasze stale splątane dłonie.

- Jak to co? Ratuję ciebie, skarbie - odpowiada z rozbrajającą szczerością.

Dziękuję mu grzecznie i uciekam do loży zanim blondyn jeszcze cokolwiek powie. Kierując się tam, chyba już dociera do mnie kto mógł mi się przyglądać. Dziewczyny na szczęście siedzą na swoich miejscach i śmieją się jak wariatki na mój widok.

- Ale narozrabiałaś - mówi, chichocząc Dagmara.

Wzdycham, rozkładając ręce i usuwam się na kanapę. Muszę złapać oddech, ale nie jest mi to dane. Kiedy odwracam głowę w stronę parkietu dostrzegam
wycelowane we mnie spojrzenie. Łukasz jednak nie daje za wygraną.

- Mogę cię porwać do tańca? - mówiąc, wysuwa dłoń w moją stronę.

Chyba muszę mu się odwdzięczyć i podaję rękę. Mocny uścisk łagodnieje, gdy już docieramy na miejsce. Na moje nieszczęście, jak na zawołanie zaczyna się jakiś wolniejszy kawałek, przez co jestem zmuszona zarzucić ręce na rozbudowane ramiona towarzysza. Tańczymy niemal wtuleci w siebie, ale nawet na sekundę nie spoglądam w jego oczy, czując palący wzrok na sobie. Myślałam, że nasza historia już się bezpowrotnie skończyła.

Lepiej będzie jeśli poprzestaniemy na tej jednej piosence. Niech nie wyobraża sobie za wiele.

- Dzięki, muszę wracać do dziewczyn - oznajmiam z lekkim uśmiechem.

- Skoro tak twierdzisz, ale dziękuję, że mogłem znowu trzymać cię w ramionach. - Chyba się przesłyszałam. Patrząc na jego cholernie rozczarowaną minę, to zaczynam w to wątpić.

W co on znowu pogrywa?

Żegnam się i przepycham przez nadal spory tłum. W pewnym momencie, ktoś mnie popycha tak, że chwieje się i tracę równowagę. Po czym wpadam na mocny, męski tors. O nie, ten zapach... Od razu sobie przypominam, a kiedy podnoszę głowę, moim oczom ukazują się utkwione we mnie najbardziej czarne tęczówki, które tylko raz w życiu było dane mi widzieć. Chyba pod wpływem wypitych procentów czuję, że zaczynam się rozpływać.

Co on tu robi? - Zastanawiam się, stojąc jak wryta. Czy ja zawsze muszę się tak przy nim zachowywać?

Pulsujące światło stroboskopów miarowo oświetla jego utkwioną w miejscu posturę. Ledwo zauważam tylko nieznaczny uśmiech na jego twarzy i w mgnieniu oka uciekam. Skołowana wracam do dziewczyn. Podchodzę i jednym ruchem opróżniam zawartość drinka.

Przez całą noc mam nadal nieodparte wrażenie, że jestem obserwowana, ale ani blondyna, ani bruneta więcej już nie widzę. Dzięki czemu z dziewczynami bawimy się do białego rana. Na szczęście bez żadnych niespodzianek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top