28. Rozdział
Kiedy upijam kolejny łyk wina, widzę kątem oka, że pani Morietti przygląda mi się przez dłuższą chwilę, tak, jakby się mocno zastanawiała się nad czymś.
- Przepraszam cię, za tę sytuację, ale niestety biznes wymaga poświęcenia. My kobiety w tej rodzinie, musimy często zmierzać się z nieoczekiwanymi wydarzeniami - tłumaczy.
- Tak, to dla mnie nowość. Nigdy nie poznałam takiego mężczyzny jak Flavio. Szczerze, to nie wiem czego mogę się spodziewać.
- Alicjo, jeśli tu jesteś to musisz być naprawdę wyjątkowa dla mojego syna. Daj mu szansę, bo w gruncie rzeczy to bardzo dobry człowiek, tylko trochę się pogubił po stracie ukochanej. Nawet nie wiesz jak pozytywny wpływ masz na niego. Już bardzo go odmieniłaś i wierzę, że w końcu przestanie żyć przeszłością. Najlepiej jak sam ci o wszystkim opowie. Jeśli mu zaufasz, nigdy cię nie zrani.
- Ale my się znamy bardzo krótko.
- Alicjo, widzę jak na ciebie patrzy. To mi wystarczy, bo znam swojego syna najlepiej. Może nie jesteś jeszcze pewna swoich uczuć, ale wiedz, że miłość i tak przyjdzie z czasem.
Wszystko co mówi jego mama, to bardzo piękne, ale ja mu nie mogę dać miłości. Nie jestem odpowiednią osobą. Mam tylko krótką rolę do odegrania w jego życiu i najlepiej będzie jeśli szybko ją zakończę, zanim zajdzie to za daleko.
Nadal jest mi trudno uwierzyć w to, że Flavio tak na poważnie mnie traktuje. Pomimo, że jestem przetrzymywana, to zaczynam martwić się o jego uczucia. Dotychczas nie wiedziałam nic o stracie ukochanej. Nie chcę go zranić, więc chyba coś złego ze mną się dzieje.
- Przepraszam, gdzie jest toaleta? - pytam poddenerwowana. Pani Morietti woła drugiego z ochroniarzy, który wskazuje mi drogę.
Tak naprawdę, to tylko pretekst, bo zaczynam się rozklejać i wolę szybko gdzieś uciec. Jej słowa w dużym stopniu spowodowały, że zrobiło mi się żal Flavia. Właściwie dopiero zdałam sobie sprawę z tego, że ja mu bardziej zagrażam. To ja jestem jego zgubą. To ja zniszczę mu życie. To ja mam taką moc. Ode mnie zależy jego przyszłość, bo to on wpuścił do swojego życia wroga numer jeden. Z jednej strony nie chcę go ranić, ale z z drugiej to jest jedyna przepustka do wolności. Nie ma już odwrotu i jak najszybciej muszę wykonać zadanie.
Po kilku minutach, z powrotem zakładam maskę obojętności, poprawiam nerwowo włosy, a kiedy znajduję się w ciemnym korytarzu, nie dostrzegam nikogo. Jedynie docierają do mnie podniesione głosy, gdzieś z przeciwnej strony niż przyszłam. Zaciekawiona, mimowolnie idę w tamtym kierunku. Odwracam się, by się upewnić czy ochroniarz nie idzie. Jest pusto, więc nie odpuszczam. Mijam kolejne metry w napięciu. Jestem coraz bliżej, kiedy słyszę huk. Wszytko w sekundę zamiera i raptownie otwierają się przede mną drzwi. Prawie mdleję z przerażenia, a serce chce wyskoczyć z piersi, bo sądząc po jego minie, nie powinnam tu być.
- Przepraszam, szukam toalety - wymyślam na poczekaniu.
- Chodź, zaprowadzę cię. Lepiej, aby Flavio nie zobaczył, że tutaj jesteś.
Nie zadaję żadnych pytań, tylko posłusznie daję się odprowadzić Angelo.
- Swoją drogą, jesteś bardzo podobna do niej - mówi zagadkowo.
- Do niej? - Staram się pociągnąć go za język.
- Do Arianny. Zapewne przez to, teraz ciebie będzie bardziej chronił. Obawiam się, że może być nadopiekuńczy.
- Co takiego się wydarzyło?
- To jego przeszłość i nie zamierzam w niej grzebać. Kiedy będzie gotowy, to na pewno ci o tym opowie. Jest wrażliwszy niż myślisz, ale ciii... to tajemnica - uśmiecha się ironicznie. - Proszę. - Otwiera drzwi do toalety.
Stale zastanawiam się, co takiego stało się przed chwilą. Wystarczyła mi zmieszana mina Angelo, żeby wiedzieć, że coś jest nie tak. Polubiłam tego faceta i coś czuję, że z nim się dogadam.
Cała kolacja przebiegła w dziwnej atmosferze i chociaż każdy próbował rozładować ją, to czułam, że nad nami unosiło się napięcie owiane tajemnicą.
Zerkałam ukratkiem na Flavia. Chyba powoli zmieniał mi się jego obraz w głowie.
Do rezydencji docieramy bardzo późno. Flavia samopoczucie nie zostaje zdzradzone w żaden sposób. Przez całą drogę nawet się nie odezwał. Nie, żebym potrzebowała tego, bo jego zachowanie przed kolacją w stosunku do mnie, odebrało mi chęć rozmowy.
Kiedy tylko wchodzimy do sypialni, zostaję zaatakowana namiętnym pocałunkiem. Niemal tracę oddech, ale wtedy odsuwa się bez słów, jednym ruchem odwraca mnie, przygniatając całym ciałem do chłodnej ściany, a ręce splata mi na plecach.
- Lubisz być niegrzeczna - stwierdza przez cały czas mocno mnie przytrzymując.
- Flavio!
- Odpowiedz - nakazuje oschle.
- Proszę, przestań - wypowiadam drżącym głosem.
- Boisz się mnie?
- Wiem, że nie zrobisz mi krzywdy - odpowiadam bez namysłu.
- Skąd ta pewność?
- To przez nią taki jesteś?
- O kim mówisz?
- Arianna, tak miała na imię?
- Nie wypowiadaj więcej jej imienia. Nigdy! Słyszys? - prawie krzyczy i w jednej chwili puszcza moje dłonie.
Stoję w bezruchu. Dociera do mnie tylko trzask zamykanych drzwi. Kręci mi się w głowie od nadmiaru wrażeń, więc siadam na brzegu łóżka, aby ochłonąć. Nie chciałam go zdenerwować, ale widocznie jego mama się myliła. On jeszcze nie wyrzucił jej z serca, więc tym bardziej nie ma w nim miejsca dla mnie.
Nie wiem dokąd wyszedł i gdzie spędził noc. Przy śniadaniu, próbuję dowiedzieć się czegoś więcej od Barbary, ale ta jedynie informuje, że Flavio jeszcze w nocy wyjechał z rezydencji i nie wie kiedy wróci. W tym wypadku nie pozostaje mi nic innego, jak udać się na basen.
Dzisiaj wyjątkowo cały dom świeci pustkami. Nawet Alberto zazwyczaj przemykający bez słowa, gdzieś wyparował, więc będzie okazja, by przystąpić do swojego planu.
Po użyciu kodu, zerkam w stronę gabinetu. Zamknięte drzwi nie zdradzają niczego, więc chwilę stoję nasłuchując. Nie jestem pewna, czy ktoś tam jest, dlatego najpierw decyduję się popływać i zebrać myśli.
Specjalnie przeciągam pobyt na basenie, aby obserwować gabinet. W trakcie godziny panuje zupełny spokój i cisza. Najwidoczniej naprawdę nikogo nie ma, więc teraz jest odpowiedni moment, aby podjąć te śmiertelne ryzyko. Im szybciej, tym lepiej. Chcę już mieć to za sobą i nie katować się więcej.
Przed otwarciem drzwi, najpierw kilkukrotnie pukam. Nie dostawszy odpowiedzi, z ustami zaciśniętymi z nerwów, niepewnie zerkam do środka. Pusto. Droga wolna. Od razu podchodzę do biurka i otwieram szuflady, jedna po drugiej. Chaotycznie szukam czegoś co mogłoby być ważne. Przypominam sobię, że Łukasz mówił o jakiś kodach i danych osobowych. Po chwili moją uwagę przykuwa czerwona teczka. Pospiesznie lustruję wzrokiem po dokumentach zawierającyh całą listę imion i nazwisk. Kiedy wyciągam spinkę, dosłownie zamieram, gdy dostrzegam to jedno polskie nazwisko. Dlaczego ono tu się znajduje? Jeszcze raz patrzę z niedowierzaniem, czytając - Luca Wasilewski. Nie mam pojęcia co to oznacza, ale przecież muszę wykonać swoje zadanie. Szybko naciskam przycisk i wypowiadam tajne hasło - Nemezis. Przesyłam wszytko co znajduję, jednakże pomijam tę jedną informację.
Odruchowo zerkam na ścianę z obrazami. Chęć zobaczenia co kryje się pod czarną zasłoną, wygrywa. Spoglądam pod nią, a widok który tam zastaję kompletnie wytrąca mnie z równowagi. Flavio w miłosnym uścisku z kobietą, którą doskonale kojarzę? Nic z tego nie rozumiem. W tej samej chwili, gdy dotykam drugiego materiału, nieoczekiwanie dociera do mnie dźwięk otwieranych drzwi.
Z wyraźnym mordem w oczach, mężczyzna rusza w moją stronę. Już doskonale wiem, że moje życie jest zagrożone. Od razu jedna myśl wybrzmiewa mi w głowie - czy Łukasz zjawi się na czas? Nawet nie wiem kiedy, ląduje na podłodze przygnieciona ciężarem jego ciała.
- Mam cię, mała dziwko - dyszy nade mną. - Myślisz, że nie wiem co tu robisz? Wpierdalasz się w nieswoje sprawy, a wiesz czym to się skończy dla ciebie? Najpierw zamierzam cię wypieprzyć do nieprzytomności, a późnej skończysz tak jak ona.
- Alberto puść mnie. Nic nie zrobiłam! - krzyczę i wyrywam się z całych sił. Niestety coraz mocniej krępuje moje ruchy. Wiem, że jestem na przegranej pozycji.
- Możesz sobie krzyczeć, w sumie nawet bardziej mnie to kręci.
- Złaź ze mnie psycholu!
- Najpierw się zabawimy, a jeśli myślisz, że on cię uratuje, to jesteś w błędzie! Nie uratował jej i ciebie też nie zdąży. Nie mogłem jej mieć, to teraz z nawiązką ciebie wykorzystam. To będzie nasza słodka tajemnica i prosty układ o milczeniu, jeśli chcesz przeżyć laleczko.
- Ratunku! - wydzieram się z całych sił.
- Rozluźnij się, zaraz będziesz błagać o więcej.
Cała drżę, kiedy czuję jak mężczyzna zsuwa ze mnie spodnie i brutalnie zrywa majtki.
- Powiedz, jesteś już gotowa na mnie? - sapie nad uchem i robi mi się niedobrze, gdy słyszę dźwięk odpinanej sprzączki od paska. - Bo ja bardzo.
Ostatkami sił jęczę i wyrywam się, a kiedy czuję jego twardą męskość na udzie, błagam krzycząc wniebogłosy.
- Już mnie błagasz? - szydzi.
Zanoszę się od płaczu w myślach przywołując Łukasza i obietnicę mi złożoną. Nie mogę uwierzyć na to, co za chwilę ma się wydarzyć. Zaciskam oczy, ale nie wiem jak to przetrwam.
Nie taka miała być cena mojej wolności.
*****
Tak że tak... 😱🤐
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top