25. Rozdział
Przytrzymując mój podbródek, stale wbija we mnie ten świdrujący wzrok.
- O moim wyjeździe? - powtarzam w nadziei, że przeciąganie w czasie ma jakiś sens.
- Wydarzyło się coś szczególnego? - pyta, unosząc jedną brew.
- Oprócz tego, że zamknęłam swoje życie i musiałam zrobić to patrząc w oczy najbliższym, to nie, nic szczególnego więcej - wypowiadam kpiąco z myślą, że mi odpuści te dziwne przepytywanie, jednocześnie nie odwracam nawet na sekundę wzroku.
Po chwili Flavio zabiera swoje ręce, jednak przez cały czas bacznie mnie obserwuje. Zachowuję zimną krew i nie daję po sobie niczego poznać.
- Uwielbiam patrzeć w twoje oczy - cicho wypowiada. - Można wiele z nich wyczytać - dodaje, zarazem sięgając do kieszeni spodni. - Podaj mi rękę - nakazuje.
Obawiam się testować jego cierpliwość, więc posłusznie wyciągam dłoń, którą chwyta i powoli zaczyna mi zapinać na nadgarstku złotą bransoletkę.
- Jest piękna, dziękuję, ale nie mogę tego przyjąć - oznajmiam stanowczo.
- Czy to dziwne, że chcę coś podarować swojej kobiecie? - Ostatnie dwa słowa dźwięczą w mi w głowie do tego stopnia, że robi mi się niedobrze.
Na pewno w normalnych okolicznościach swojemu prawdziwemu mężczyźnie inaczej bym podziękowała, ale w stosunku do niego muszę przyjąć prezent i nie odstawiać żadnych numerów. Zastanawia mnie tylko co znaczyło - Można wiele z nich wyczytać... Dlaczego mam nieodparte wrażenie, że on się ze mną cynicznie bawi, że doskonale zna moją tajemnicę? To za duży stres jak dla mnie.
- Flavio, czy mogę zostać sama? Chciałabym się zdrzemnąć po podróży. - Kończąc, ziewam i przecieram oczy, podkreślając swoje znużenie.
- Korzystaj do woli z łóżka. A później chciałbym, żebyś trochę mnie poznała. - Oznajmia tajemniczo i zerka na zegarek na nadgarstku. - Muszę popracować, więc śpij spokojnie. - Po czym podchodzi i składa mi pocałunek na czubku głowy. Taki gest zawsze mnie rozczulał, ale w tym wypadku muszę zachować zimną krew i pozostać niewzruszona.
Na szczęście po chwili zostaję sama i dłużej nie rozmyślając, wsuwam się pod jedwabną pościel. Oczywiście wcześniej nie zapominam, aby schować z pola widzenia spinkę.
~~~~~
Przeciągam się leniwie i dostrzegam, że za oknem powoli zaczyna niknąć słońce. Czyli przespałam kilka dobrych godzin.
Nerwowo rozglądam się wokół, myśląc, że coś się zmieniło, że to tylko zły sen, ale szybko zostaję pozbawiona złudzeń. Natychmiast na nogi stawia mnie postać półnagiego Flavia, który kręci się po garderobie. Muszę się przyzwyczaić do takich widoków, bo w końcu jestem w jego sypialni. Nie udaje mi się uciec wzrokiem i jak zahipnotyzowana napawam się jego umięśnioną sylwetką. Zerkam ukradkiem, podchodząc coraz bliżej. W pasie ma zawiązany biały ręcznik, który niebezpiecznie zaczyna mu się zsuwać. Po wyrzeźbionym sześciopaku spływa kilka zabłąkanych kropel wody zapewne przez jeszcze mokre włosy, których niektóre kosmyki przykleiły mu się do twarzy. Takie ciało aż prosi się o dotyk, jednak szybko odwracam wzrok zanim ten ręcznik z niego w końcu spadnie. Odskakuję na bok w nadziei, że mnie nie przyłapał.
Jezu, jak ja mam z nim przetrwać pod jednym dachem, a na domiar złego dzieląc sypialnię?
Stoję koło komody i niby przeglądam coś w telefonie. Udaję zainteresowaną i pogrążoną w swoich myślach, kiedy dociera do mnie dźwięk rozsuwanych drzwi. Nawet nie muszę odwracać głowy, bo już wiem, że mój oprawca zmierza w moją stronę. Oby ręcznik był na swoim miejscu - wypowiadam w myślach, zaciskając powieki.
- Podglądałaś? - pyta niskim, chropowatym głosem, stając tuż przy mnie. Doskonale dociera do mnie zapach mokrego ciała - Podobało ci się to co widziałaś? - Co za dupek. Staram się go ignorować, mając wzrok nadal utkwiony w telefonie. - Odpowiedz - nakazuje.
- Nie wiem o co ci chodzi. Chciałam jedynie do łazienki.
- Czuj się jak u siebie. - Mój wzrok ląduje tuż nad linią ręcznika, ale kiedy próbuję go ominąć, łapie mnie za ramię. - Tęskniłem. - Ten specyficzny ton głosu, a może zimny dotyk powoduje gęsią skórkę na całym moim ciele.
Wzbraniam się spojrzeć w jego oczy. Wiem, że przepadnę. Tak niewiele brakuje, żebym przeszła na swoją ciemną stronę, ale obiecałam sobie, że nie dam się. Ostatkiem sił zabieram rękę z uścisku i bez słowa kieruję się do łazienki.
Moja samotność nie trwa długo, ponieważ nawet tutaj pojawia się dosłownie znikąd.
- Jeszcze nie skończyłem - mówi oschle, stając tuż za mną. - Ubierz się ładnie, bo zaraz jedziemy.
- Jedziemy? - pytam zaciekawiona.
- Już mówiłem, że chcę żebyś mnie poznała.
- Flavio, a możemy jutro?
- Czyli masz lepszy pomysł na spędzenie naszego wieczoru?
- Nie, po prostu rozbolała mnie głowa i... - Nie kończę, kiedy widzę, jak w tej samej sekundzie chwyta za telefon.
- Barbaro, kolację zjemy u nas - wypowiada automatycznie rozkazującym tonem, po czym wytycza mokry ślad, przesuwając powoli dłonią od mojego ramienia wzdłuż całej ręki i wychodzi. Zostawia mnie z gęsią skórką, która wywołuje wręcz skaczące iskry po mojej skórze.
Może ta kolacja to odpowiedni moment, żeby powiedzieć mu o pieniądzach? - Stale się zastanawiam.
W sumie muszę być ostrożna i działać taktownie, dlatego postanawiam przyjąć wyzwanie i zrobić coś czego w innych okolicznościach bym nie żałowała. Muszę to zrobić, żeby mój koszmar skończył się, jak najszybciej i nie wycofam się z mojego planu.
Kończę zakładać sukienkę, gdy docierają do mnie dźwięki z sypialni. Ku mojemu zaskoczeniu nie widzę nigdzie Flavio, a jedynie zjawia się jakiś młody chłopak, zapewne prywatny kelner. Stawia na środku pokoju stolik z białym obrusem i ogromną paterą po środku, przykrytą srebrnym kloszem, po czym wychodzi.
Zmieszana tą nieoczekiwaną sytuacją, stoję w lekkiej konsternacji.
- Pozwól mi nakarmić twoje zmysły. - Znajomy głos szepcze mi tuż za uchem. - Nie bój się - dodaje, a ja w tej samej chwili przestaję cokolwiek widzieć.
Wypełnia mnie ciemność, kiedy na moich oczach ląduje czarny materiał szczelnie przykrywający pole widzenia.
Dociera do mnie to, że Flavio właśnie przejął nade mną kontrolę, pozbawiając zmysłu wzroku. Moja klaustrofobia w tym momencie doprowadza mnie na krawędź paniki. Serce chce wyskoczyć z piersi, unosząc je w przyspieszonym tempie.
- Zaufaj mi i rozluźnij się - wydaje polecenie, a mnie obezwładnia niemoc.
Chwyta mnie za rękę, a ja posłusznie daję się prowadzić. W pewnej chwili dotyka ramion, nakierowując mnie tak żebym usiadła.
Dociera do mnie odgłos krojenia. Moje nozdrza wypełnia niesamowity aromat przygotowanego dania. Nie rozpoznaję niczego co jest mi znane. To napawa mnie większym lękiem, wyostrzając czujność.
- Rozchyl usta - nakłania.
Moje kubki smakowe szaleją, kiedy zupełnie niespodziewane smaki lądują mi na języku. Zatracam się, próbując odgadnąć, co wywołało chęć dalszego próbowania tej obcej dla mnie potrawy.
- Smakuje ci? - szepcze.
- Bardzo - odpowiadam bez wahania.
- Chcesz jeszcze? - kusi.
- Poproszę.
- Hmm... z miłą chęcią.
Teraz częstuje mnie czymś słodko-gorzkim w niczym nie przypominającym wcześniejszy smak.
Wiem już, iż się cholernie myliłam, jeśli wydawało mi się, że ta gra potrwa dłużej, gdy z zaskoczenia moje usta zostają zaatakowane miętowym smakiem. Na tak nieoczekiwane doznanie, wydobywam z siebie cichy jęk stłumiony od razu pogłębiającym się pocałunkiem. Chłonę to co mi ofiaruje, wiedząc, że muszę dopiąć swego. Pozostaję nadal utkwiona w potrzasku pożądania, kiedy nagle odrywa się ode mnie, zostawiając po sobie rozkosz na podniebieniu.
- Wiesz, podoba mi się twój pomysł na spędzenie naszego wieczoru. Jutro chcę poznawać twoje zagadki - wypowiada w taki sposób, że ogarnia mnie niepewność. - Nasycam się tobą całym sobą i chcę ofiarować ci nieznaną przyjemność z odkrywania czegoś nowego. Poddaj się zmysłom - oznajmia tajemniczo.
Siedzę nieruchomo w oczekiwaniu czym mnie jeszcze zaskoczy, ale nic się nie dzieje. Wystawia mnie na próbę. Dopiero po jakimś czasie, ponownie odczuwam jego obecność tuż przy twarzy.
- Połknij - mówi, przystawiając mi do ust chłodne szkło, wypełnione aromatem wytrawnego wina.
Posłusznie wykonuję polecenie, czując jak po ściankach gardła rozlewa się rozgrzewająca ciecz. Podarowuje mi jeszcze kilka łyków, po których przyjemne ciepło powoli rozchodzi się w każdym milimetrze mojego ciała. Rozluźniam się coraz bardziej, a gorąco dosłownie wypełnia mnie od środka.
Błądzi palcem po moim policzku i zatrzymuje się dłużej na dolnej wardze, kilkukrotnie lekko ją rozchylając. Pewnie ma dziką rozkosz, kiedy tak mnie katuje i celowo sprowadza niemal na kraniec przepaści.
To on przejmuje pełną kontrolę nade mną, a ja wcale nie protestuję. Czy już mam się bać jego dalszych zagrywek, czy zostać całkowicie mu uległą? Zaczynam nienawidzić siebie, bo nie taki był plan. Nie miało być tak, żeby brakowało mi jego dotyku. Odruchowo przegryzam usta.
- Co ty ze mną robisz, piękna - szepcze.
Nagle odzyskuję jasność widzenia, ale kiedy próbuje się odwrócić, nie dostrzegam Flavia. Mrużę oczy w kontakcie ze światłem i już po chwili dociera do mnie szum wody z prysznica.
Wykorzystuję moment, aby dojść do siebie po tej uczcie doznań. Czuję jedynie wstyd, że przez ułamek sekundy byłam żądna jego pocałunku. Obawiam się, że przy nim znowu stracę kontrolę. Przechodzi mi już ochota na dalsze jedzenie.
Wymieniamy się spojrzeniami, podczas gdy mijam się z nim w drodze do łazienki. Potrzebuję szybkiego ochłodzenia, żeby ugasił ogień palący się we mnie.
Owinięta w biały szlafrok, wracam do sypialni. Rozglądam się, ale na szczęście nigdzie go nie ma, więc nie wznieci tego żaru na nowo.
Leżę w łóżku i próbuje zasnąć, kiedy jego pojawienie się skutecznie wyrywa mnie ze snu. Przecież wiem, że dzielę z nim łoże, ale nie jestem przygotowana na ten widok, gdy kątem oka zauważam jak jego ubrania lądują na fotelu, a sam zostaje bez niczego. Zamieram.
- Zawsze sypiam nago - oznajmia bez pardonu i gasi światło, zostawiając jedynie lekko tlącą się lampkę nocną.
Chyba zaraz wyskoczę stąd po tym szczerym wyznaniu, ale twardo zaciskam powieki, udając, że śpię zakryta pościelą po same uszy. Czuję, jak tuż za mną ugina się materac. Kiedy znajduje się dosłownie tuż przy mnie, dociera do mnie ciepło bijące od jego ciała. Przechodzą po mnie ciarki, gdy powoli odsłania moje lewe ramię i składa na nim pocałunek. Jego ręka niebezpiecznie ląduje mi na brzuchu. Po czym przyciąga mnie do siebie. Boję się wykonać jakikolwiek ruch, ale gdy jego twarda męskość dotyka mojego uda, odskakuję jak oparzona. Doskonale pamiętam nasze zbliżenie, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam kim tak naprawdę jest mój oprawca.
- Nie chciałem cię przestraszyć, piękna. Rozluźnij się - wypowiada tak, że coraz bardziej zaczynam się spinać.
- Flavio, proszę - cicho dukam.
- Spokojnie, kolejny zmysł, kochanie - oznajmia prosto do mego ucha i lekko przegryza jego płatek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top