24. Rozdział

Godziny spędzone podczas trasy, przynajmniej w jakimś stopniu mentalnie przygotowały mnie na nowe życie. Zostawiam bunt, strach za sobą, żeby jak najlepiej nastawić się do odegrania nowej roli.

Alessandro wyjaśnił mi z kim będę miała do czynienia. Staram się odrzucać obezwładniający lęk na myśl, że Flavio jest capo, a po śmierci ojca zostanie najwyższą głową potężnej rodziny mafijnej czyli donem. Ma jeszcze młodszego brata, ale on jest drugi w kolejce do tego zaszczytnego miana.

Kiedy podjeżdżamy pod drzwi posiadłości, z pokorą wysiadam na niemal uginających się nogach. Od razu zauważam zmierzającą w moją stronę, tak znajomą mi sylwetkę.

Tkwię w jego uścisku, pytając samą siebie czy on na pewno niczego nie podejrzewa? Czy moje życie nie jest już zagrożone? Jego oczy są nieprzeniknione, ale bez żadnego wahania składa mi powitalny pocałunek zaledwie delikatnie muskający usta. Całkiem niedawno ktoś inny ich próbował, a w tym momencie rozchodzi się we mnie jedynie tęsknota. Zaciskam oczy, aby to jakoś przetrwać, nie dając poznać czegokolwiek po sobie. Odgrywam swoją rolę najlepiej jak tylko potrafię, wprowadzając grę pozorów. Nie jest to aż tak trudne, bo z każdą sekundą moje ciało bardziej na niego reaguje. Nie! Nie!- krzyczę w środku wymierzając sobie moralny policzek.

- Witaj, moja piękna - w końcu wypowiada tym swoim niskim głosem, a mnie dosłownie ściska w żołądku. Przecież stoję twarzą w twarz z niebezpiecznym człowiekiem i muszę zrobić wszystko, aby to przetrwać.

- Witaj, Flavio. - Staram się uśmiechać.

- A z tobą porozmawiam późnej, teraz znikaj. - Zwraca się do Alessandra, który z kamienną twarzą odjeżdża.

Dociera do mnie, że właśnie nastał ten moment, kiedy jestem zdana na samą siebie, będąc w paszczy lwa. Jedynym o czym teraz marzę to długa, ciepła kąpiel.

- Pewnie jesteś zmęczona. Chodź, przygotowałem coś dla ciebie. - Nie zdążam nawet odpowiedzieć, gdy już prowadzi mnie w kierunku mojej sypialni, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie.

Moje zdziwienie pojawia się z chwilą, gdy przechodzimy obok niej do dalszej części korytarza.

- Proszę. Rozgość się. - Otwierając drzwi, przepuszcza mnie do całkiem nieznanego pomieszczenia.

- Ale to przecież... - urywam, wchodząc mocno zdezorientowana.

- Tak, to moja, a teraz nasza sypialnia - dobitnie akcentuje.

- Czyli już to robisz?

- Nie bój się. Nie zrobię nic, czego byś nie chciała. - Jednocześnie chwytając mnie za rękę, prowadzi przed kolejne drzwi.

W momencie kiedy je rozsuwa, moim oczom ukazuje się przeogromnych rozmiarów garderoba. Po lewej stronie dostrzegam idealnie powieszone męskie ubrania, a po prawej mnóstwo sukienek i wszystko co większość kobiet pragnęłaby założyć, żeby poczuć się jak milion dolarów. Ja należą do tej mniejszości, zapewne na której nie robi to, aż takiego wrażenia.

- Jeśli nie przypadną ci do gustu, to w każdej chwili Giovanni zawiezie cię na zakupy - prycham jedynie w odpowiedzi, omiatając go rozbawionym spojrzeniem.

W tej samej sekundzie coś innego przykuwa moją uwagę, a mianowicie przeszklone, rozsuwane drzwi znajdujące się na końcu garderoby. Podchodzę mimochodem, żeby zaspokoić swoją ciekawość i teraz już wiem, że w życiu nie widziałam większej łazienki. Śmiało można powiedzieć, że to pokaźnych rozmiarów pokój kąpielowy.

- Pomyślałem, że będziesz potrzebowała się odprężyć. - Gestem ręki zaprasza mnie do środka.

Czy ten facet czyta w moich myślach? Bo jeśli tak to już mam przechlapane. Od razu zauważam po brzegi wypełnioną pianą wannę, która jest wsparta na pięknie tłoczonych, złotych nóżkach.

- Dziękuję. Już sama sobie poradzę.

- Zawołaj jeśli jednak zmienisz zdanie. - Unosi złowieszczo brew, a ja udaję, że tego nie usłyszałam.

Dlaczego ten facet roztacza aurę pełną dominacji, do tego stopnia, że przestaję przy nim logicznie myśleć? W końcu przecież potrzebuję skupić myśli na zadaniu. Priorytetem jest dla mnie życie i zdrowie Marty, która potrzebuje funduszy na już, a jak ja mam go teraz o to prosić? Dopiero przyjechałam, a już mam paść do jego stóp? Musi być jakiś sposób, musi.

Po niemal godzinnej próbie ułożenia sobie planu, podczas wystarczająco długiego moczenia się w wodzie, stwierdzam, że i tak nic nie wiem i najlepiej będzie, jeśli jutro poruszę z nim ten temat.

Owinięta w sam ręcznik, próbuję wybrać coś z tej niemożliwie wielkiej garderoby. Patrząc na te wszystkie ubrania, buty i dodatki, dochodzę do wniosku, że chyba przez całe swoje życie nie miałam tylu rzeczy. Błądzę między wieszakami, jak dziecko we mgle. W końcu decyduję się na dość tradycyjny zestaw i wsuwam jeansy oraz biały top, ale nagle staję jak sparaliżowana, gdy sobie o czymś przypominam.

Pospiesznie wracam do łazienki, a ciśnienie zaczyna niebezpiecznie mi buzować we krwi. Spanikowana wracam do garderoby i nadal szukam, kiedy tuż za mną wyczuwam czyjąś obecność. Czuję jak pod skórą napinają się wszystkie mięśnie.

- Tego szukasz? - Na sam ton głosu wzdrygam się i szybko odwracam.

- Flavio... nie wiedziałam, że tu wszedłeś. - Staram się opanować emocje, patrząc na to co trzyma w ręku.

- Przestraszyłem cię? - Podchodzi do mnie bliżej, a ja zamieram. Mogę przyciąc, że tylko słychać dudnienie mego serca.

- Nie, ja po prostu... - Nie wiem co powiedzieć. - Dziękuję - odpowiadam, zabierając z jego dłoni moją tajną spinkę.

- Swoją drogą - bardzo ciekawa ozdoba. To jakaś pamiątka? - pyta zaciekawiony.

- Tak, dostałam ją od babci - rzucam wymyślając na poczekaniu, a moje przerażenie wzrasta.

Cała spinam się na myśl, że poległam już na starcie, jeśli on odkrył moją tajemnicę. Przeklinam siebie w myślach, jak mogłam być tak nieuważna? Przez co moja misja staje pod znakiem zapytania.

- Alicjo, musimy porozmawiać. - Na jego słowa oblewa mnie fala gorąca.

- Tak? - pytam, niby zdziwiona.

- Po pierwsze: te miejsce było tylko pustą przestrzenią bez ciebie i chciałbym, abyś dała mi szansę. Ja na prawdę zrobię wszystko, abyś nie myślała o mnie źle. Jak również fakt, że darzę cię zaufaniem, chciałbym dać ci swobodę na którą zasługujesz. Po drugie: pragnę odbudować zaufanie w twoich oczach.

- To nie jest takie proste. Trudno mi pogodzić się z utratą mojego życia i przetrzymywaniem tu siłą.

- Nie chcę, żebyś tak to odbierała. Pomyśl, że zaczyna się właśnie nowa, może nieznana, ale obiecuję, że piękna przyszłość.

- W takim razie, czy mogę o coś spytać?

- Pytaj.

- Kim jesteś? Mam prawo wiedzieć.

- Przecież wiesz. Jestem właścicielem winnicy i mam udziały w firmie ojca.

- Flavio, nie o to mi chodzi. - Czy jesteś dobrym człowiekiem? - Jego wzrok zastyga.

- Skąd to pytanie? - Unosi brew i wbija we mnie spojrzenie. - Niedługo sama się przekonasz i nigdy nawet nie myśl, że jest inaczej. Nie zrobię ci krzywdy - mówi nerwowo, po czym wychodzi, zostawiając mnie samą z burzą w głowie.

Jeśli jest tak, jak twierdzi, to czemu do licha tak się zdenerwował? Zresztą najważniejsze, że nie podejrzewa mnie. Jego słowa brzmiały dość przekonująco, ale już raz nabrałam się na jego podstępne gierki. Lepiej będzie jeśli nie będę wdawać się z nim w zbędną polemikę i skupię się na zadaniach. Nie mogę się rozpraszać jego słowami. Przecież ufam Łukaszowi i najbardziej czego chcę, to pomóc Marcie.

Kończę układanie swoich rzeczy, które przyniósł mi Giovanni, kiedy do sypialni wchodzi Flavio z posągową miną.

- Dwa, zero, jeden, pięć - wypowiada jednym tchem.

- Słucham? - Podnoszę na niego wzrok.

- Tylko dwie osoby znają ten kod do mojej prywatnej strefy. Chciałbym, żebyś wiedziała, że możesz poruszać się po całej posiadłości i korzystać z basenu kiedy zapragniesz.

Nie wiem co powiedzieć, od razu wpada mi do głowy pytanie - czy on przypadkiem nie testuje mnie? Ta jego wcześniejsza przemowa odnośnie zaufania, tylko wzmaga moją czujność. Przynajmniej nie muszę się głowić, jak pozyskać kod. Przecież to już pierwszy punkt do realizacji planu. Teraz musi tylko nadarzyć się odpowiedni moment.

- Alicjo, jeszcze jedna sprawa. Opowiedz mi proszę o swoim wyjeździe. - Podchodzi bliżej i chwyta mój podbródek tak, żebym mogła mu spojrzeć prosto w oczy. Nie robi tego mocno, lecz zdecydowanie zbyt gwałtownie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top