2. Rozdział

Wchodzę do swojego mieszkania na jednym z wrocławskich osiedli, a dokładniej do wynajmowanego pokoiku i rzuciwszy torbę w kąt, padam z ulgą na materac. Wyciągam telefon. Pragnę jak najszybciej podzielić się radością z moimi bliskimi.

- Cześć, mamo. Wygrałam te zawody! Są one przepustką do największych, które za pół roku odbędą się w Rzymie - krzyczę do telefonu w euforii.

- Córciu, nawet nie wiesz jak się cieszę. Wiedziałam, że wygrasz - odpowiada uradowana.

Gdzieś z oddali docierają do mnie jeszcze okrzyki radości taty.

- Dziękuję, że zawsze mogę na was liczyć - dodaję.

- Alicjo, tylko wiesz, że nas nie stać na lot do Włoch i opłacenie wszystkiego, zwłaszcza teraz, kiedy twojej siostrze się pogorszyło - wybrzmiewa zdecydowanie smutnym tonem.

- Spokojnie, mamo. Nie musicie się tym martwić, ponieważ zgłosił się sponsor - tłumaczę, ale jednocześnie ściska mnie w sercu na myśl o mojej siostrze. Ja tu prowadzę taki aktywny tryb życia, jestem samodzielna, a Marta od zawsze skazana na łóżko oraz stałą opiekę rodziców.

- Kibicujemy ci całym sercem i zawsze w ciebie wierzymy, pamietaj o tym Alu - dodaje.

- Muszę kończyć, mamo. Dziękuję.

- Pa, kochanie!

To wszystko, to chyba jakiś sen. Moje wytęsknione marzenie jest tak blisko. Koniecznie muszę to uczcić z koleżankami z drużyny. Tylko jak im powiem o tym, że tylko ja polecę na największe zawody World Cump Swim? Później się nad tym zastanowię, a teraz potrzebuję trochę odpoczynku. Kładę się wygodnie, zgarniając pod głowę poduszkę. Nawet nie wiem kiedy odpływam.

- Hej, przysnęłaś? - Bez pardonu wpada do pokoju moja współlokatorka Arleta, oczywiście automatycznie mnie budząc. - Szykuj się na uczczenie swojego sukcesu. Zaraz wychodzimy. Chyba nie chcesz przespać wieczoru?

- Już wstaję. Daj mi chwilę - mruczę pod nosem.

Zaczynam uciskać skronie opuszkami palców, gdyż czuję ich pulsowanie i zaraz po tym powolnym krokiem kieruję się do łazienki.

Po jakichś dwudziestu minutach dochodzę do siebie na tyle, aby zrobić sobie misterny makijaż. Przydymione oko i matowe usta w kolorze nude, to zdecydowanie rzadki u mnie widok. Swoje długie włosy wywijam w romantyczne fale. Do tego zakładam seksowną opiętą ze sporym dekoltem małą czarną oraz złote szpilki. Zawsze lubię czuć się kobieco, jak wychodzę potańczyć. Szkoda, że bardzo rzadko się to zdarza, bo większość mojego życia to ciągłe treningi i stroje sportowe. Tak naprawdę, to nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w klubie. Na szczęście kiedyś udało mi się kupić tę sukienkę w promocyjnej cenie i w końcu doczekała się swojego debiutu. Zresztą podobnie jak szpilki. Dobrze, że chociaż mam tę parę groszy na wyjście, dzięki dorabianiu sobie sprzątaniem domów.

- To co, wychodzimy już? - z podekscytowaniem pytam Arletę, gdy wyszykowana pojawiam się w przedpokoju. Od razu dostrzegam, jak omiata mnie przeszywającym spojrzeniem.

- Ty to potrafisz się odstawić. Chyba faceci dzisiaj na twój widok będą mieć ciasno w spodniach - komentuje w swoim stylu.

- I kto to mówi? - pytam, parskając, po czym wskazuję palcem, żeby popukała się w czoło.

Sama wygląda jak milion dolarów w kusej, krwisto czerwonej sukience. Jej czarne długie włosy i opalenizna tylko podkreślają południowy typ urody.

Muszę przyznać, że dzięki pływaniu obie mamy nieźle wyrzeźbione sylwetki, ale u mnie nie zawsze tak było. Dlatego moja pewność siebie nadal jest dość niska. Tylko na wyjątkowe okazję lubię się jednak wystroić i poczuć kobieco. To na jakiś czas wystarczy.

- Swoją drogą, Alu, zastanawiam się, czemu jesteś sama? Przecież niezła z ciebie laska. - Zaskakuje mnie Arleta swoją nagłą szczerością.

- Po pierwsze, moja wścibska przyjaciółeczko, to nie chcę wyrywać facetów na wygląd, z kolei tylko tacy najczęściej są odważni, ale niestety im chodzi tylko o jedno, a po drugie, po prostu nie chcę z nikim być - odpowiadam bezceremonialnie. - Do tego przecież muszę jakoś pogodzić studia z treningami - dodaję.

- Tak jakbym ja nie musiała. - Chrząka znacząco. - Może jednak w końcu otworzysz swoje serce? - Ciągnie temat.

- Wystarczy mi, że ty w nim już jesteś. Szkoda mi czasu, zresztą którego i tak nie mam na jakichś frajerów.

- A ja zawsze znajdę czas na przytulenie jakiegoś fajnego faceta. Wierz mi, jak się chce, to wszystko można jakoś pogodzić.

- No właśnie - jakoś, a ja póki co wolę skupić się konkretnie na przygotowywaniu do zawodów. Czas pokaże co będzie później - odpowiadam z uśmiechem.

- Obiecaj mi, że dzisiaj nie będziesz się trzymać tak sztywno swoich zasad - proponuje i podchodzi do lustra, aby poprawić swoje włosy.

- Cóż - wzdycham. - Nie obiecuję, ale wiesz. - Unoszę jedną brew. - Zobaczymy jak będzie - dodaję, wzruszając ramionami.

- Tak już lepiej. Dobra, koniec rozmyślań. Po małym dla odwagi i ruszamy - kwituje Arleta, nie chcąc już więcej drążyć tego tematu, bo zapewne wie, że i tak nie wygra ze mną.

- W sumie trening za dwa dni, to chyba dzisiaj możemy poszaleć! - rzucam po namyśle ucieszona jak dziecko.

Razem się śmiejemy, zaczynając seksownie kołysząc biodrami. Powoli wchodzimy w klimat naszego klubowego wyjścia.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ten jeden wieczór zapoczątkuje nowy rozdział w moim życiu, będąc jednocześnie jego początkiem i końcem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top