17. Rozdział

Alicja

Kolejne łzy spływają po moim policzku, ale w pewnym momencie wyczuwam za mną uginający się materac. Wszędzie rozpoznam tę oryginalną woń perfum. Zawsze będzie mi się z nim kojarzyć. Ale teraz nie mam ochoty z nikim rozmawiać i pewnie wyglądam jak siedem nieszczęść. Jednak on nie wypytuje co się stało, chce mi jedynie pomóc. Na informację, że lekarz niebawem przyjedzie, odwracam się uradowana i z całych sił rzucam się w jego objęcia. Jestem taka wdzięczna, że robi dla mnie tak wiele.

Po krótkiej chwili odsuwam się powoli, starając się wrócić do równowagi. Z policzka ostatnia zabłąkana łza zostaje przez niego z czułością wytarta. Podnoszę z bólem wzrok, ale jego oczy wyrażają więcej niż słowa. To jak na mnie patrzy uświadamia mi jak bardzo się o mnie martwi. Jedyne co mogę zrobić w tym momencie wiedząc, że niedługo się pożegnamy, to znowu poczuć jego soczyste usta. Właśnie tak, teraz tego pragnę. Nie czekając dłużej, zbliżam się do niego i delikatnie przejeżdżam językiem po jego dolnej wardze. Pogłębiałam pocałunek, czując jak Flavio składa jedną dłoń na moich plecach, a drugą obejmuje mnie w talii przyciągając całą do siebie. Wyczuwam jego przyspieszony oddech, a przez czułość jaką wkłada w każdy pocałunek, mam wrażenie jakby był to nasz ostatni. Wszystkimi zmysłami chłonę jego smak, zapach, jego dotyk i ciepło. Przerywa nam jednak dźwięk telefonu.

- Przepraszam, ale to pewnie lekarz - mówi, wyjmując telefon z kieszeni. Skinieniem głowy potwierdza i znika za drzwiami.

Wpadam do łazienki, ale na swój widok w lustrze dosłownie zamieram. Włosy w każdą stronę, opuchnięte powieki i nabrzmiałe usta od pocałunku. Staram się szybko doprowadzić w miarę do ładu. Kiedy wykonuję ostatnie poprawki, słyszę pukanie.

- Alicjo, jesteś gotowa? Lekarz już czeka.

Poprawiam koszulę i wychodzę. Flavio prowadzi mnie do jeszcze nieznanego mi pomieszczenia. Okazuje się, że jest to olbrzymich rozmiarów biblioteka. Tylko pozazdrościć takich zbiorów. Na ciemnej sofie dostrzegam siedzącego, starszego mężczyznę, którego już wcześniej widziałam w szpitalu. Flavio przestawia nas sobie i zostawia samych.

- Pani Alicjo, zanim omówimy wyniki badań, proszę powiedzieć jak się pani czuje? Czy odczuwa pani jakiś ból głowy bądź zawroty? - wypytuje lekarz, zaczynając uważnie mi się przyglądać.

- Nie panie doktorze, od wyjścia ze szpitala dobrze się czuję.

- A kołnierz? Dlaczego pani go nie nosi?

- Hmm... - zaczynam stękać bo doskonale pamiętam kto mi go zdjął. - Noszę... jakoś tak teraz zapomniałam. - Kłamię jak z nut.

- Wystarczy dwie godziny dziennie. - Szpera w swojej teczce i wyciąga plik dokumentów. - Mam już wyniki rezonansu magnetycznego i o ile na tomografii nic nie niepokojącego nie wyszło, to rezonans wyraźnie pokazuje, że ma pani pourazowego krwiaka mózgu. Na szczęście jest na tyle mały, że nie wymaga operacji i najczęściej takie zmiany same się wchłaniają, ale nie można ryzykować. - Coraz mniej z tego potoku słów zaczynam rozumieć... - W obecnej sytuacji nie jest wskazany lot samolotem.

- Chwileczkę panie doktorze, czy ja dobrze usłyszałam, że nie mogę wracać?! - Mój niepokój narasta.

- Może pani wrócić do Polski, jedynie drogą lądową. Samolot nie wchodzi w grę ze względu na różnicę ciśnień i ... - kontynuuje, ale już niewiele z tego do mnie dociera.

- Jest jeszcze coś o czym musi pani wiedzieć. Jako że jestem lekarzem medycyny sportowej, muszę panią niestety poinformować, że nie może pani wykonywać sportu wyczynowego jakim jest zawodowe pływanie. Za dwa miesiące ponowny rezonans i jeśli nie będzie przeciwskazań, to wtedy można będzie wznowić treningi.

Po tych słowach zaczyna mi się kręcić w głowie, ogarnia mnie fala gorąca, a moje ciało usuwa się bezwiednie na oparcie kanapy.

- Pani Alicjo?! - ocuca mnie podniesiony głos lekarza. Staram się oprzytomnieć.

Powoli dociera do mnie, to co przed chwilą usłyszałam. Desperacko chwytam się nadziei, że to jakaś cholerna pomyłka, że to nie może być prawda. Lekarz jednak pozbawia mnie złudzeń i żegna się wręczając dokumenty. W tej samej chwili Flavio wchodzi do pomieszczenia. Chyba widzi mój wyraz twarzy, bo od razu podchodzi i mnie obejmuje.

- Alicjo, co się stało? - Niestety nie potrafię wydusić z siebie ani słowa. Przywieram do niego całą sobą.

Jeszcze raz staram się zrozumieć każde usłyszane słowo. W mojej głowie kotłuje się milion różnych odczuć po lęk, złość, niemoc, szok, ale koniec końców staram się odsunąć najgorsze myśli i tak szybko się nie poddawać. Wiem w jakiej kiepskiej jestem teraz sytuacji, że tak naprawdę to koniec mojej kariery sportowej, ale to mój sport nauczył mnie jednego. W momencie w którym choćby było się zupełnie na straconej pozycji, to trzeba iść dalej, nie poddawać się. Jest jeszcze ta jedna, krucha osóbka dla której też nie poddam się bez walki. Dlatego zamierzam z podniesioną głową wstać i zrealizować najważniejsze co mnie teraz trzyma przy życiu, a mianowicie muszę spotkać się z Martą. To ją spotkało prawdziwe nieszczęście, a ja dam sobie radę. Ona przez całe swoje życie pokazywała mi, że nie można się poddawać i teraz zrobię to dla niej. Nic nie jest w stanie mnie złamać.

Wyswobadzam się z jego ramion. Staram się oddychać wolno i miarowo. Wiem co chcę powiedzieć.

- Flavio, muszę teraz być przy swojej siostrze. Czy pomożesz mi się dostać do domu? Lekarz zabronił mi lotu, więc pozostaje mi tylko dłuższa podróż, ale ... - Nie kończę, bo on mi nie pozwala, składając palec na moich ustach.

- Alicjo, jesteś dla mnie naprawdę bardzo ważna. Czy możesz mi zaufać? Zrobię wszystko, żeby cię uszczęśliwić. - Chwyta moją dłoń i przyciąga do swojej piersi.

Ten gest jest tak wymowny, że powoli otwieram się przed nim mówiąc o wszystkim. O diagnozie i o historii siostry, której nie miał jeszcze okazji poznać. W przeciągu kilku minut zrzucam z siebie cały ból. Flavio staje mi się coraz bliższy. Przez cały czas gładzi mnie po włosach.

- Przykro mi z tego powodu co cię spotkało, ale bez obaw, jesteś silna i dasz sobie radę. Pomogę ci. - Czule szepcze mi do ucha.

- Nawet nie wiem jak ci dziękować?

- Hmm... o ile wiem to dzisiaj coś sobie kupiłaś. Wystarczy, że do kolacji to założysz. A i jeszcze jedno, będziemy mieć gościa.

- Poznam kogoś z twojej rodziny? Może twoja mama będzie? Masz w ogóle rodzeństwo? Tyle jeszcze o tobie nie wiem. - Trajkoczę jak najęta co potęguje tylko lekkie rozbawienie na jego twarzy. - Pewnie znowu powiesz, że to niespodzianka.

- O, to coś już o mnie wiesz - odpowiada z przekąsem. - Poza tym, teraz muszę cię zostawić na moment, a ty zaskocz mnie przy kolacji. Widzimy się później. - Po czym, wymownie składa mi pocałunek na czubku głowy.

*****
Z góry dziękuję za przeczytanie i zostawienie znaku

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top