12. Rozdział

 Moim oczom ukazuje się ogromne, otwarte piętro. Chyba przeczuwam co jest pod nami. Podchodzę zaciekawiona bliżej barierki, a w dole rozpościera się widok na podświetlany basen. Na ścianach tańczy błękitne światło, odbijające się od tafli wody. Jest niesamowicie klimatycznie. Nie ma tutaj żadnych okien, żadnego dziennego światła, co trochę nadaje temu miejscu mroczny klimat. Wodzę wzrokiem po tym wszystkim co zapiera mi dech w piersiach. Jakbym mogła, to od razu dałabym nura do wody. Chyba niemal zakochuję się w tym widoku i w tym miejscu. 

- Jest do twojej dyspozycji, kiedy tylko zapragniesz. To druga część niespodzianki. - Słyszę głos Flavia tuż przy uchu.

- Te miejsce jest zdecydowanie moim najlepszym. Mogłabym zostać tylko tutaj! - śmiało oświadczam.

Po czym czuję jak ucisk z mojej szyi powoli się luzuje.

- To już nie będzie ci potrzebne - szepcze i jednym ruchem wyswobadza mnie z kołnierza.

Wszystko co mnie krępowało znika. Przez moje ciało przechodzi dreszcz podniecenia z nutą lęku. Serce zaczyna mi walić jak oszalałe. Odwracam się w jego stronę, a błyszczące czarne tęczówki wbijają się we mnie. Pewnie teraz czeka na mój ruch. Toczę walkę z samą sobą. Tak chciałam tego, tak bardzo chciałam jego bliskości. Od pierwszej chwili, gdy ten wzrok mną zawładnął.

Flavio zbliża się do mnie na niebezpieczną odległość. W jego oczach mogę uznać, że widzę pożądanie. Wcale się z tym nie kryje. Przegryzam dolną wargę, a on wyciąga dłoń, żeby przełożyć moje rozpuszczone włosy na jedno ramię. Robi to w tak podniecający sposób, aż cała się spinam. Od razu czuję dłoń w okolicy karku.

- Jesteś piękna, Alicjo - niebezpiecznie wypowiada i składa mi długi pocałunek na szyi. Zbyt długi i zdecydowanie niestosowny.

Zamykam oczy. Czuję, jak tętno zaczyna mi dziko pulsować. Zaskakuję samą siebie, bo chcę więcej i więcej.

Nagle jego uścisk staje się mocniejszy, a drugą ręką chwyta mnie w pasie. Zderzam się z jego twardym torsem i wtedy owiewa mnie ciepło oddechu.

Co ja robię?

W tej jednej chwili coś mnie cuci z letargu na tyle, że jednym pchnięciem w jego klatkę piersiową, odsuwam się.

- Nie, nie Flavio! Nie mogę! - krzyczę w jego stronę. - Proszę zrozum mnie. Mam kogoś! - Teraz dopiero dociera mnie, to co powiedziałam.

- Posłuchaj mnie. Nie zrobię nic wbrew tobie. Chcę, żebyś wiedziała, że zawładnęłaś moją głową - mówi z rozbrajającą szczerością.

Te wyznanie tak mnie szokuje, że stoję jak wryta, a na moich policzkach na pewno pojawia się mocny rumieniec. W głowie kłębi mi się tylko jedno - Łukasz. Tak to on jest w moim sercu i do cholery nie mam pojęcia, kiedy to się wydarzyło. Zaledwie trzy dni temu stałam w jego objęciach, obsypywana namiętnymi pocałunkami. Czułam to w jego gestach. Nie potrafię, nie chcę teraz o tym zapomnieć. Najbardziej boli mnie to, że do tej pory nie dał mi żadnego cholernego znaku życia. Muszę dowiedzieć się, co jest między nami. Nie chcę robić niczego wbrew nam, ale czy jest w ogóle coś takiego jak "my"? Może przemawia przeze mnie czysta naiwność?

Spoglądam na Flavio błagalnym wzrokiem. Jego zapędy w jednej chwili zostały ostudzone, ale pomimo to chwyta mnie za rękę i mówi:

- Alicjo, jest jeszcze coś, co chciałbym ci powiedzieć, a raczej pokazać.

Co tym razem? Zastanawiam się, bo chyba już mam dość wrażeń, jak na ostatnie dni. Wszystko dzieje się stanowczo za szybko, za mocno. Czuję, że się w tym powoli gubię.

- Proszę, chodź ze mną w jeszcze jedno miejsce. - Wskazuje ręką na jedyne drzwi, które są na tym piętrze.

Kiedy do nich podchodzimy, na krótki moment przystaje tak, jakby wahał się czy mamy tam w ogóle wejść. Ale otwiera je i puszcza mnie przodem.

- Zapraszam do mojego gabinetu. Chcę,  żebyś wiedziała, że jeszcze nikt tu nie był. Nikt kto nie byłby ważny tak, jak... - urywa.

Moim oczom okazuje się pomieszczenie całkowicie w innym stylu, niż cała rezydencja. Panuje tu półmrok. Tylko lampka tli się na ciemnobrązowym drewnianym biurku. Ściany też są bardzo ciemne. To napawa mnie lękiem. Nigdy nie byłam w podobnym miejscu. Pomimo mocnego słońca na zewnątrz, tylko kilka promieni wdziera się do środka przez drewniane żaluzje. Flavio podchodzi do nich i zdecydowanym ruchem rozchyla. Dzięki temu zauważam na jednej ze ścian trzy wielkie obrazy. Są naprawdę spore i do tego w złotych ramach. Na jednym z nich dostrzegam pana Morietti, chyba ze swoją żoną, stojących w objęciach. Dwa pozostałe są z kolei zasłonięte ciemnym płótnem. Dziwne, ale nie będę wypytywać o nie. Staram się już nie rozglądać, ponieważ nie lubię być wścibska. Przenoszę wzrok na Flavio, który szuka czegoś w swoim biurku. Po chwili z jednej z szuflad wyciąga dużą, białą kopertę. Trzyma ją w dłoni i patrzy z ciężkim spojrzeniem w moją stronę.

- Chcę ci coś wręczyć. Usiądź proszę. - Po czym powoli podchodzi do mnie i podaje mi kopertę. - To powinno rozwiać twoje wątpliwości - dodaje nad wyraz spokojnym tonem.

Trzymam ją kurczowo w dłoni. Zupełnie nie mam pojęcia co takiego może się w niej znajdować. Coraz mniej mi się to podoba.

- Zanim jednak ją otworzysz, pamiętaj co ci powiedziałem wcześniej. Nie zrobię nic wbrew tobie - dodaje, z niesłychanie poważnym wyrazem twarzy.

Decyduję się, aby w końcu ją otworzyć. Powoli więc rozchylam papier i nie wierzę w to co widzę. Na moje kolana wysypuje się kilka zdjęć. Na wszystkich jest Łukasz w objęciach jakiejś rudowłosej cizi. Na jednym - całują się. Niech to szlag! Ja pierdolę!

- Co to ma być? Jakaś zasadzka? Po co mi to pokazujesz? Jak możesz?! -  krzyczę, wstając z krzesła.

- Uspokój się, Alicjo. Wiem, że to nie jest dla ciebie łatwe, ale wiedz - on nie jest ciebie wart. Muszę przyznać, że prowadziłem małe śledztwo. Nie chcę,  żebyś cierpiała z jego powodu. Wybacz, iż wytoczyłem takie działo, bo wiedziałem, jak to zaboli, ale już od teraz nie będziesz oszukiwana. Nie pozwolę na to! - Dociera do mnie jego głos jak zza światów. - Pamiętasz wtedy w klubie? Nie byłem tam przypadkiem, gdy wpadłaś na mnie. Już wtedy on prowadził tę podwójną grę.

- Co ty, do cholery do mnie mówisz?! Nie chcę, żeby ktokolwiek tak ingerował w moje życie! I co myślisz, że teraz po tych wszystkich rewelacjach wpadnę ci w ramiona?! Mam ci podziękować, że mi uświadomiłeś to, jak bardzo jestem naiwna? - wydzieram się. - A teraz zostaw mnie w spokoju. Chcę stąd wyjść, chcę do swojego pokoju.

- Oczywiście, Alicjo.

Wychodzimy w ciszy, a całą drogę mam wrażenie, że nogi mi się uginają jakby były z waty. Jestem zła na Flavio, że mi to pokazał, a najbardziej na Łukasza. Czy zawsze muszę tak ulokować swoje uczucia? Teraz wiem dlaczego tak szybko zakończył nasze spotkanie, wtedy na moście. Pewnie to ona zadzwoniła.

Kiedy zamykają się za mną drzwi i zostaję sama, rzucam się z rykiem na łóżko. Nawet nie spodziewałam się, że to tak zaboli. Te moje uczucie, które zaczynało tlić się do Łukasza, teraz rozrywa mnie od środka z żalu. Dlaczego w to wszystko jeszcze się Flavio wmieszał? Jakieś śledztwo? On jest tylko sponsorem... rany jak to brzmi! W tym momencie istnieje tylko jedno, co może mnie uspokoić.

Wychodzę z pokoju. Zbiegam na dół i rozglądam się za Flavio. Chyba ściągam go myślami, bo niespodziewanie wyrasta przede mną. Patrzy na mnie zdezorientowany. Z pewnością widzi, jak mocno wręcz kipię z nerwów.

- Czy możesz mi otworzyć drzwi, albo podać ten pierdolony kod na basen? - wykrzykuję, machając rękami.

- Dobrze, chodź - szybko odpowiada.

Kiedy już w końcu mogę zanurzyć się w wodzie, uświadamiam sobie, że przecież nie mam na sobie stroju. Rozglądam się, ale na szczęście nie widzę nigdzie Flavio, ani nikogo z ochrony. Ściągam więc wszystko i zostaję w samej bieliźnie. Powoli, krok po kroku schodzę po schodkach, by poczuć wodę.

Tkwię w niej po pas. Teraz w końcu mogę sama zostać ze swoimi myślami. Staram się wymazać z pamięci wszystkie zdjęcia, które stale jeszcze stają mi przed oczami. Biorę kilka głębokich wdechów i nurkuję jak najgłębiej potrafię. Od zawsze woda działa na mnie kojąco. Można powiedzieć, że zmywa ze mnie cały ból i lęk.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top