12. Piękna historia miłosna
Perspektywa Victorii
Piosenki mijały, ale żadne z nas nie próbowało tego zakończyć. Byliśmy jak pijani nastolatkowie, z tą różnicą, że my wcale nie potrzebowaliśmy alkoholu. Z natury byliśmy szaleni, ale w tak piękny sposób, że za nic nie chciałam tego kończyć.
Nie byłam pewna na ile czasu całkowicie przejęliśmy parkiet, ale to był najlepszy taniec mojego życia. Nie pamiętałam już kiedy ostatnio tak szalałam, ale bez wahania mogłam powiedzieć, że zdecydowanie za tym tęskniłam.
Przybiliśmy nasze kieliszki ze sobą, a potem w tym samym momencie opróżniliśmy ich zawartość. A potem poleciały kolejne. I kolejne. Aż znowu wylądowaliśmy na parkiecie. I znowu szaleliśmy jakby jutra miało nie być.
***
Obudziłam się, gdy słońce zaświeciło mi w oczy. Instynktownie chciałam się przekręcić na drugą stronę, ale wtedy zrozumiałam, że nie mogłam. Coś albo raczej ktoś mnie mocno obejmował, a leżałam tak blisko tej osoby, że czułam pod palcami twarde mięśnie. Otworzyłam oczy przerażona tą sytuacją, a gdy zauważyłam usta, które były milimetry od mojego czoła i nos wsunięty w czubek moich włosów, jakby automatycznie się uspokoiłam. Wyglądał tak spokojnie i delikatnie, a ja poczułam, że mogłam się tak budzić każdego dnia.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to nie od niego pierścionek nosiłam. Że to nie z nim dzieliłam życie. Że to nie jego powinnam kochać. Bo go kochałam. Na zawsze i bezwarunkowo.
Ta noc poniekąd pomogła mi to zrozumieć. Już wiedziałam, że choćbym nawet próbowała to przy Arthurze nigdy nie poczuje tego co przy nim. Że on mnie nigdy nie rozbawi w taki sposób, nie będzie wariował ze mną na parkiecie i nigdy nie wyjedzie ze mną z dnia na dzień na inny kontynent. To mógł zrobić tylko Thymon.
Poczułam łzy pod powiekami, gdy zrozumiałam, że moje uczucia zawsze tam będą, że już na zawsze będę zakochana w sposobie w jaki się uśmiecha i w tym jak wygląda, gdy śpi.
Przesunęłam wzrok na jego nadgarstek, na którym wciąż spoczywał zegarek ode mnie. Co ciekawe - nie działał już. On mimo to go nosił.
Byliśmy piękną historią miłosną. Szkoda tylko, że jej koniec nie był wesoły, a ja nie mogłam tu być. Znowu zdałam sobie sprawę z tego, że to było nieodpowiednie. Że to jak potrafiłam się śmiać i bawić tylko przy nim było nieodpowiednie. Że to wszystko było złe.
Powoli, aby go nie obudzić wyplątałam się z jego objęcia. Dopiero po chwili zauważyłam, że spaliśmy na trawie przy pamiętnej ławce. Niewiele pamiętałam po tym jak po raz kolejny zeszliśmy z parkietu, ale była jedna rzecz, która przebijała mi się przez głowę.
- Spójrz - wskazałam palcem, a potem zarysowałam na niebie coś na kształt koła, które tworzyły gwiazdy nad nami - to wygląda jak niedźwiedź - stwierdziłam, na co chłopak zmarszczył brwi, przyglądając się niebu.
- To dinozaur - odparł, patrząc na mnie jak na kosmitkę. Jego kciuk z czułością głaskał moje biodro, a dłoń mocno przyciskała do siebie. - Nie wiem, gdzie ty widzisz niedźwiedzia - pokręcił głową, na co się zaśmiałam.
- Mówię Ci, że to niedźwiedź - szturchnęłam go w pierś, a wtedy przeniósł na mnie pobłażliwy wzrok.
- Niech będzie niedźwiedź - stwierdził po chwili przyglądania się mojej nieugiętej minie. - A to? - wskazał palcem w kierunku nieba. - Co to jest? - spytał, a mój uśmiech się poszerzył.
- To serce - szepnęłam jakby to było tajemnicą.
- Tak, to jest serce - potwierdził, a jego wzrok przeniósł się na mnie. Jego usta rozciągnęły się w uśmiechu, a ja w tym momencie pragnęłam dotknąć jego policzka i zanurzyć dłoń w jego włosach. Jednak jedyne co zrobiłam to mocniej się w niego wtuliłam..
Po raz kolejny moje serce się złamało. Znowu przepadłam dla tego człowieka. Całe ciało mnie bolało. Byłam wściekła na siebie, a jednak tak szczęśliwa, że mogłam przeżyć z nim tą jedną noc.
Weszłam do domu, a wtedy ku mojemu zaskoczeniu zauważyłam przyjaciółkę, która piła sobie kawę z Loganem. Gdy tylko weszłam, oboje przerwali rozmowy i przenieśli na mnie spojrzenia.
- Hej - to było jedynym, na co było mnie stać po takiej nocy.
- No, stara nieźle zabalowałaś - stwierdził chłopak, posyłając mi uśmiech. - Są dla Ciebie - przesunął w moim kierunku tabletkę razem z szklanką wody.
- Nie.. Ja, dzięki. Nie mam kaca, poza tym moralnym - mruknęłam cicho, a potem opatuliłam się dłońmi. Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że wciąż byłam w bluzie Thymona. Ale on spał i mi ją oddał, więc już była moja. Chciałam zachować jakąś kolejną pamiątkę po nim. - Pójdę już - poinformowałam, chcąc się stąd ulotnić zanim się obudzi.
Natalie jak na zawołanie się podniosła, na co pokręciłam przecząco głową.
- Ty sobie zostań. Dzięki za wszystko, Logan i mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy - posłałam mu niemrawy uśmiech.
- Daj telefon to Ci mój numer wpiszę - podałam mu odblokowane urządzenie, a gdy skończył oddał mi je. - Wpadaj kiedy tylko masz ochotę - odparł, posyłając mi uśmiech. - Ale najpierw najlepiej zadzwoń - upił łyka kawy. Przytaknęłam głową, a potem go przytuliłam na pożegnanie. Chciałam już to samo zrobić z Nats, ale pokręciła przecząco głową.
- Ja idę z Tobą - zadecydowała. Cicho westchnęłam, jednak odpuściłam. - To dzięki za wszystko - powiedziała, gdy ja już zaczęłam się oddalać w kierunku wyjścia.
- Skoczymy chyba na jakąś kawę, co? - spytałam po chwili. Bez słowa przytaknęła.
***
Zajęłyśmy miejsca w kawiarni. Natalie była wyraźnie niemrawa, więc męczył ją kac. Ja natomiast byłam tylko załamana swoją obecną sytuacją.
- Pamiętasz wczorajszą noc, prawda? - spytała, gdy ja popijałam w spokoju kawę. Przytaknęłam głową.
- Jestem straszna, nie? - prychnęłam pod nosem, starając się kierować wzrok wszędzie, aby nie na nią. Widziała mnie już w różnych sytuacjach, ale teraz byłam podwójnie zawstydzona. Bo chociaż kochałam mężczyznę, z którym byłam zaręczona to co czułam przy innym było czymś innym. Totalnie nie z tego świata.
- Nie gadaj głupot - stwierdziła. Przeniosłam na nią niepewny wzrok, modląc się tylko o to, aby się tu nie rozpłakać. - To nie twoja wina, że wciąż go kochasz, ale nie możesz robić tego Arthurowi - od razu przytaknęłam.
- Wiem, dzisiaj mu powiem i to zakończę - westchnęłam. - Co ja powiem rodzicom? Jeszcze jemu złamie serce. Nie zasłużył sobie na to - ukryłam twarz w dłoniach, znowu czując łzy pod powiekami. Te kilka dni potwornie mnie wykończyły.
- Od zawsze byłaś z nim szczera, wiedział na co się pisał - odparła, a jej chuda dłoń ścisnęła mój łokieć. - Teraz najlepsze co możesz dla niego zrobić to wyznać prawdę i pozwolić odejść - powiedziała, na co choć moje serce się ścisnęło to przytaknęłam. Byłam zakochana w dwóch mężczyznach. Jednego musiałam zostawić, a z drugim nie mogłam być, bo to już było przeszłością. - Co zrobisz z Thymonem? - spytała, a wtedy właśnie on wkroczył do kawiarni. Na jego twarzy było widoczne zmęczenie, jednak uśmiechał się i to do blondyny, która szła obok niego, i o czymś mu opowiadała.
Kim ona do jasnej cholery jest?
- Nic - burknęłam, zaciskając zęby, aby tylko tam nie wstać i nie złapać jej za kudły. - On już najwyraźniej świetnie się bawi beze mnie - prychnęłam, na co dziewczyna posłała mi zaskoczone spojrzenie, jednak po chwili jej wzrok podążył za moim.
Jeszcze niedawno specjalnie uciekałam, aby tylko mnie nie zobaczył gdy się obudzi. Teraz chciałam, aby mnie zauważył, żeby wiedział, że wiem, że spotkał się z jakąś babą zaraz po tym, gdy spędził ze mną całą noc. Gdy jeszcze kilka dni temu wyznawał mi miłość.
- Chodźmy stąd - zęby mnie zabolały od ciągłego zaciskania ich, jednak zignorowałam to. Nie mogłam dać ponieść się emocjom. - Muszę jeszcze zerwać zaręczyny, nie? - prychnęłam, chcąc jakoś rozluźnić atmosferę, ale szybko do mnie dotarło, że to wcale zabawne nie było. Na pewno nie dla mnie.
----
W tym tygodniu szaleje z rozdziałami😎
Ten rozdział jest moim ulubionym jak narazie😍❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top