Rozdział XII

Najnowsze odkrycie Nasira chwilowo nie zmieniało zbyt wiele. Łóżeczko, które zrobił, było duże, więc powinno pomieścić dwójkę. Pokój nie był też zbyt mały... a przynajmniej nie będzie przez kilka najbliższych lat. Później... później się coś wykombinuje.

Niemniej było to ogromne zaskoczenie. Przyznam, że część mnie trochę się ucieszyła, jednak ta większa część była przerażona. Myśl o jednym dziecku nieco mnie niepokoiła. Oczywiście pragnąłem go. Po prostu obawiałem się, że może być to niezwykle trudne. Wychowywanie dziecka samo w sobie jest wymagające. A tutaj mowa o małym wilkołaku. Nie miałem pojęcia o wilkołakach, więc pewnie dużo będę musiał polegać na Nasirze. Już i tak trochę bałem się, że nie podołam.

A tutaj... dwójka. Teraz wszystko to, czego się obawiałem, muszę pomnożyć przez dwa. Tak więc z jednej strony stresowałem się teraz jeszcze bardziej. Z drugiej oczywiście cieszyłem się, że będę miał dwie pociechy. Już zdążyłem je pokochać, mimo że w przeciwieństwie do Nasira nie mogłem ich usłyszeć. Niemniej słowa bruneta jakby utwierdziły mnie w tym, że nie jest to tylko sen. Ich serduszka już biły. Udało mu się je usłyszeć.

Dni mijały, a ja coraz bardziej przyjmowałem do wiadomości, w jakiej sytuacji się znajduję. Już nawet mój brzuch był widocznie zaokrąglony. Nasir twierdzi, że nie będzie aż tak duży, jak w przypadku ludzi... ale mimo to czuję się z tym troszeczkę nieswojo. Gdy jednak kładę na nim dłoń i myślę sobie, że rosną tam moje dzieci, czuję przyjemne ciepło na sercu.

Z czasem mdłości minęły, ale za to apetyt miałem... no... wilczy. W dodatku nie zawsze miałem ochotę na to, co akurat mieliśmy. Nasir jednak nie narzekał... więc jakoś się specjalnie nie ograniczałem. W końcu wiedział, na co się pisał. Zresztą sam rwał się do pomocy. Co chwilę pytał, czy czegoś nie potrzebuję. Czasem mi się to podobało. Czasem strasznie mnie irytowało.

W każdym razie Nasir w pewnym momencie przeżywał to wszystko bardziej niż ja. Oprócz pełni. Podczas kolejnej ponownie mój alfa został przeze mnie porządnie poturbowany... ale wciąż uważam, że zasłużył na wszytko, co go spotkało. No może z wyjątkiem tej łyżki... może przesadziłem z tą łyżką... Ale na resztę zasłużył!

No i tak zacząłem czwarty miesiąc. Właśnie siedziałem w kuchni i czytałem książkę, gdy to do mnie dotarło. Pełnia skończyła się kilka dni temu więc według moich obliczeń... To już niemal... połowa. Jeszcze pięć miesięcy... O ile nie mniej.

Położyłem dłoń na zaokrąglonym brzuchu i zastanawiałem się, jak duże są już te dwa maleństwa w środku... Czasem miałem takie jakby wrażenie, że czuje, jak się ruszają... ale nie wiem, czy sobie tego nie wymyślam. To możliwe. Teraz w każdym razie zdecydowanie coś czułem. A mianowicie to, że robię się głodny.

Nasir chyba ostatnimi czasy wykształcił jakiś szósty zmysł, bo dokładnie w tej chwili wpadł do domu z królikiem w ręce. Ja natomiast, zamiast wyrazić zadowolenie, skrzywiłem się lekko.

- Znów królik?

Nasir zmarszczył brwi i spojrzał na królika.

- A co w nim złego?

- Wczoraj jedliśmy królika... Czy w tym lesie są tylko króliki i zające?

- ... Mogę zapolować na jelenia. Tylko to może potrwać.

- Hmmm... Nie... Jelenie są... sam nie wiem. Zjadłbym coś innego.

- No dobrze... W takim razie, na co Dyara ma ochotę?

- Hmmm... A może... może spróbujmy wiewiórkę?!

- ... Wiewiórkę.

- Yhm. Słyszałem kiedyś, że wiewiórka smakuje jak kurczak.

- ... Mamy kurczaki.

- No wiem... ale chciałbym spróbować wiewiórkę...

- ... No dobrze. Jestem pewien, że złapanie wiewiórki nie może być aż takie trudne...

Alfa odłożył królika na blat i podszedł do mnie. Ukląkł przy moim krześle i delikatnie położył dłoń na moim brzuchu tuż pod moją.

- Czujesz je?

- Nie. Jeszcze nie.

- Niedługo zaczniesz. Ja... nie mogę się doczekać, aż je zobaczę.

- Ja też. Chociaż... Nie. Nieważne.

- Coś cię martwi?

- Nie. Idź już. Chyba jesteśmy głodni.

- Oczywiście... Zaraz wrócę.

***

Patrzyłem na moją omegę i po raz pierwszy od dawna miałem ochotę... błagać by przestał. Spoglądał na mięso z wyraźną niechęcią. Wziął dwa kęsy... Dwa kęsy po tym, jak przez ponad dwie godziny próbowałem załapać to... to zaskakująco zwinne stworzenie. Mnóstwo siedzenia w krzakach. Mnóstwo marnych prób wspinaczki na drzewa. Mnóstwo frustracji. A on wziął dwa kęsy, a teraz krzywi się i wyraźnie nie zamierza już tego tknąć. No dobrze... Spokojnie... tylko spokojnie.

- Dyara... Czy to... nie smakuje ci?

- Nie... Mówili, że smakuje jak kurczak. A to w ogóle nie smakuje jak kurczak! Smakuje jak szczur!

Chciałem coś powiedzieć, ale nagle coś innego zaprzątnęło moją uwagę.

- Jadłeś szczura?

- Zdarzało się. Jak nie miałem pieniędzy na jedzenie, to zdarzało się zjeść jednego czy... ze trzy. Kraść nie zamierzałem, bo by mnie za to powiesili. Polować wtedy nie umiałem. A leśne owoce i korzonki nie wystarczały. Ludzie mi nie pomagali. No a szczury... jak już wpadły w pułapki, to szkoda było zmarnować tyle mięsa... Zwłaszcza jak nie miało się niczego pożywnego w ustach przez kilka dni. W każdym razie szczury są ohydne... A to smakuje jak szczur.

Cała irytacja zniknęła. Moja biedna omega... Tyle wycierpiał. Żałowałem, że nie było mnie wtedy przy nim. Ja... nigdy nie pozwoliłbym mu głodować. Zapewnię mu wszystko, czego mu potrzeba, a nawet więcej.

Podszedłem do mojej omegi i ukląkłem przy jego krześle. Wziąłem jego drobniutką, smukłą dłoń w moje i delikatnie pogładziłem jej brzeg.

- W takim razie nie jedz tego. Powiedz, czego chcesz, a ja ci to przyniosę. Jeśli Dyara ma ochotę na kurczaka, zaraz go przyniosę.

- ... Nie mam ochoty na kurczaka.

Wydawał się lekko przybity. Jakby nie był pewien czy powinien tak wybrzydzać.

- Więc na co masz ochotę? Może kaczka? Albo dziczyzna?

- Nie...

- Więc co?

- ... Ryba. Mam ochotę na rybę.

- W takim razie ryba. Zaraz wrócę. Na pewno już jesteś bardzo głodny może... może przekąsisz coś, gdy ja pójdę łowić?

- ... Zjem trochę owoców. Mam ochotę na coś słodkiego.

- W takim razie natychmiast ruszam nad rzekę.

Uniosłem jego dłoń i ucałowałem ją, czym zasłużyłem sobie na delikatny uśmiech. Tak ślicznie się uśmiechał...

Tak jak obiecałem, od razu wziąłem wiadro oraz wędkę i ruszyłem nad rzekę. To będzie miła odmiana po bieganiu za wiewiórką. Posiedzę trochę nad rzeką. Odpocznę...

Dyara od kilku dni ma dziwne zachcianki. Nie tylko w postaci jedzenia. Ciągle coś mu przeszkadzało. Ciągle coś mu się nie podobało. Cóż... Dyarze w zasadzie zawsze coś się nie podoba, ale ostatnio nawet bardziej.

Muszę jednak wytrzymać. Dyarze jest teraz ciężko. Potrzebuje mojej pomocy i wsparcia. No i czasem każe mi coś robić i mam choć chwilę spokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top