Rozdział XI
Gdy Nasir odespał te trzy dni, podczas których nie miał ze mną najlżej, przyszedł do mnie i ewidentnie starał się dyskretnie sprawdzić, czy jestem cały i zdrowy. Jakbym nie potrafił sobie bez niego poradzić kilka godzin.
Ostatecznie grzecznie usiadł przy stole i przyglądał się, jak gotuję obiad. W pomieszczeniu słychać było tylko dźwięk noża uderzającego o drewnianą deskę, gdy nieśpiesznie kroiłem warzywa. W końcu jednak cisza mnie znudziła. Zerknąłem na mojego alfę a ten, jako że przez ten cały czas uważnie się we mnie wpatrywał, natychmiast odwzajemnił moje spojrzenie. Wróciłem do krojenia, ale korzystałem z tego, że zwróciłem na siebie jego uwagę.
- Więc... wyspałeś się?
- Tak.
- ... Przepraszam, że... no wiesz... sprawiałem problemy.
- Nie. Nie przepraszaj. To normalne.
- Naprawdę?
- Tak. To ta wilcza część jest trochę... zdezorientowana.
- To znaczy?
- Cóż... przede wszystkim musisz mieć bardzo silny instynkt, skoro aż tak to przeżywasz. Twój wilk reaguje w dwojaki sposób. Czasem szuka wsparcia silnego alfy. Swojego alfy. Pragnie jego obecności i wsparcia. Innym razem wyczuwa... zagrożenie. Rozumiesz alfy to... to dominujące drapieżniki. Więc patrząc na alfę, wyczuwa potencjalne zagrożenie dla młodych, nawet jeśli to jego młode. To bardzo pierwotny instynkt. Z czasów, gdy byliśmy bardziej zwierzęcy, a ponad rodzinę ceniliśmy potrzebę dominacji. Byliśmy niczym więcej niż zwierzętami. Ten instynkt podpowiada, by nie ufać nikomu, zwłaszcza alfie. Oczywiście zdrowy alfa nigdy nie skrzywdziłby swoich młodych, ale... można podpatrzeć różne zachowania u zwierząt i nietrudno jest uwierzyć, że my też kiedyś się tak zachowaliśmy.
- ... Na wschodzie można spotkać wielkie koty. Żyją w stadach. Gdy stado zostanie przejęte przez nowego, silniejszego samca wtedy on zazwyczaj... zabija wszystkie młode. Mówisz o czymś takim?
- Niestety tak. Słyszałem, że dochodziło nawet do... gorszych zdarzeń.
- To znaczy?
- Cóż... niektórzy są zbyt terytorialni. Jeśli ich młode jest alfą... jest niejako potencjalnym zagrożeniem dla ich pozycji.
- ... Słucham?
- Nikt tak nie myśli. Nie teraz. Jednak kiedyś byliśmy bardziej... dzicy. Kilkaset lat temu zdarzały się takie sytuacje... ale polowaliśmy też wtedy na ludzi i nie znaliśmy języka, ognia i wielu uczuć.
- Jak zwierzęta.
- Dokładnie. Twój wilk wie, że zagrożenie może czaić się wszędzie. Czasem zdaje sobie sprawę z tego, że jestem twoim alfą i chcę cię chronić a czasem... czasem troszeczkę się gubi. To zacznie zanikać. Myślę, że jeszcze dwa czy trzy miesiące i nie będziesz widział we mnie zagrożenia. To jedynie kwestia czasu. Ponadto dzieje się tak tylko podczas pełni, gdy twoja wilcza część jest silniejsza. Nie jest to więc zbyt wielki problem. Gorzej jest, gdy taka omega żyje w stadzie.
- To znaczy?
- Skoro reagujesz tak na swoją alfę, to jak myślisz, jak zareagowałbyś na obcego? W tym wypadku działa to akurat w dwie strony.
- W dwie strony?
- Cóż... po pierwsze, niechęć do innych alf byłaby też widoczna poza pełnią księżyca. Czułbyś się niekomfortowa w obecności alf, których nie znasz zbyt dobrze i z którymi nie przebywasz zbyt często. Zdarzało się, że omegi dostawały ataku paniki, gdy wyczuły zupełnie nową alfę. Lub wręcz przeciwnie stawały się nieco agresywne, gdy taka alfa podeszła zbyt blisko. A jak już mowa o agresji... alfy są terytorialne i instynkt mówi nam, by chronić naszą słabą omegę. Zwłaszcza gdy ta nosi nasze potomstwo. Wszystko zależy od tego, jak silna jest więź. Mój brat nie zwracał uwagi na swoją omegę. To ja się opiekowałem Ascalem, a mojemu bratu to nie przeszkadzało. Kiedyś jednak widziałem, jak mój przyjaciel złapał za ramię czyjąś ciężarną omegę. To był jakiś drobiazg. Chyba się potknęła i zwyczajnie ją złapał. Jej alfa nawet nie pomyślał. Polało się sporo krwi, mój przyjaciel stracił oko. Dla tego alfy był zagrożeniem i gdybyśmy go nie odciągnęli, mój przyjaciel straciłby pewnie życie. Dlatego zazwyczaj omegi spędzają ten czas w domu lub wśród innych omeg. Tak więc gdy żyjesz w stadzie, każdy alfa staje się nagle zagrożeniem. Oczywiście nikt tak naprawdę nie chce skrzywdzić ciężarnej omegi. Wręcz przeciwnie zazwyczaj całe stado cieszy się z tego daru życia. Po prostu instynkt bierze górę.
- Więc... chcesz powiedzieć, że byłbyś w stanie wydrapać komuś oczy, gdyby podszedł do mnie zbyt blisko.
- Hmmm... pewnie tak. Trudno mi to stwierdzić, ale... nasza więź jest silna. Jesteśmy sobie przeznaczeni. To nie więź zbudowana przez czas. To pierwotna więź. Silniejsza od innych. Więc... jeśli ktoś trafiłby na chwilę mojej słabości, to zapewne polałaby się krew.
- ... Może to dobrze, że żyjemy na odludziu.
- Zobaczysz... niedługo to ja zrobię się denerwujący podczas pełni. Omegi z czasem się uspokajają. Alfy im bardziej świadomi są swojego potomstwa, tym bardziej starają się zapewnić mu bezpieczeństwo.
- Więc... chcesz powiedzieć, że będziesz jeszcze bardziej upierdliwy?
- Zdecydowanie.
- ... Wiesz co?... Bycie samotnym rodzicem nie jest chyba takie złe...
- Chcesz mnie wykopać z mojego domu?
- Poważnie się nad tym zastanawiam.
- Będzie ci ze mną dobrze. Zrobię wszystko, byś był zdrowy, szczęśliwy i bezpieczny.
- ... Już to robisz.
- To będę to robił bardziej.
- Jest coś jeszcze, o czym powinienem wiedzieć?
- Hmm... z czasem twoje ciało może trochę boleć. Oprócz tego... będziesz więcej jadł. Możliwe, że będziesz wolał mieć mnie pod ręką. To w zasadzie chyba wszystko. Nasze młode są trochę mniejsze więc...
- Nie będę aż taki duży?
- Tak... To nie tak, że to byłoby coś złego!
- No oczywiście.
- No i... Ach!
Nasir zerwał się nagle z krzesła. Zaskoczony odłożyłem nóż i spojrzałem na niego jak na skończonego idiotę. Trochę się przestraszyłem, a ten patrzył na mnie i szczerzył się jak debil.
- Co do cholery?
- Który to już tydzień?
- Który? Em... chyba trzynasty... a może już czternasty... Sam nie wiem.
- Więc powinienem móc je usłyszeć!
- Co takiego?
- Nasze dziecko! Chodź!
Alfa szybkim krokiem podszedł do mnie i złapał mnie za rękę, po czym pociągnął w stronę sypialni. Gdy już tam byliśmy, delikatnie położył mnie na łóżko, po czym sam na nie wszedł, usadowił się wygodnie i w końcu położył głowę na moim brzuchu.
- Nasir na miłość...
- Ciii!
Zamknąłem się tylko dlatego, że sam byłem trochę ciekaw. Twarzą był zwrócony w moją stronę, więc z zainteresowaniem przyglądałem się jego reakcjom.
Na początku zamknął oczy i przez chwilę jedynie marszczył brwi jak zawsze, gdy się na czymś bardziej skupiał. Sekundy jakoś się dłużyły i wydawało się, że to trwało minuty, nim w końcu nagle drgnął. Otworzył oczy i ponownie zmarszczył brwi, tym razem jednak wyrażało to bardziej... zdezorientowanie lub niezrozumienie.
Odsunął się na chwilę, po czym znów przyłożył ucho do mojego brzucha. Poczułem lodowaty dreszcz na kręgosłupie, gdy na jego twarzy na ułamek sekundy wyraźnie było widać zaniepokojenie.
- N-nasir... co się dzieje? Nie słyszysz go?
A jeśli serce dziecka nie bije? Czy to znaczy, że... że ono...
- Nie... To nie tak. Słyszę... słyszę coś. To... takie cichutkie... ale słyszę. To bicie serca. Tylko że... jest... trochę dziwne.
- Co to znaczy dziwne?
Dłonie zaczęły mi się trząść. A jeśli moje dziecko jest chore? Jeśli... jeśli nie przeżyje? Nie mogę go stracić... Tym razem nie dam rady...
Nasir wyczuł mój nagły strach. Złapał mnie za dłoń i ścisnął ją mocno w pokrzepiającym geście.
- Nie martw się ukochany. Po prostu... Ascal czasem pozwalał mi posłuchać bicia serca jego dziecka. Mojego... mojego bratanka. Ja... słyszę nasze dziecko. Po prostu jego serduszko bije... tak szybko... i jakby... jakby nierównomiernie. Jednak to nic nie znaczy! Na pewno wszystko jest dobrze.
- Nie... nic nie jest dobrze... nic nigdy nie jest dobrze...
Poczułem łzy napływające mi do oczu. Nasir zaniepokoił się moją reakcją. Ponownie ułożył głowę na moim brzuchu i zaczął nasłuchiwać. Jakby próbował jakoś naprawić sytuację. Widziałem, jak wyraz jego twarzy zmienia się, gdy zastanawiał się nad tym, co się dzieje i co to może oznaczać.
Aż nagle... na jego twarzy pojawił się wyraz zrozumienia i... ulgi. Usiadł z uśmiechem na ustach i położył drugą dłoń na wierzch mojej, zamykając ją w obu.
- Nie martw się kochany.
- To... wiesz, co się dzieje?
- Tak. Po prostu... nigdy nie... nie spotkałem się z takim przypadkiem.
- ... Nic mu nie jest? Więc dlaczego... dlaczego jego serduszko bije zbyt szybko?
- Nie... ja... pomyliłem się. Tylko mi się zdawało.
- Kłamiesz... żeby mnie uspokoić.
- Nie! Po prostu... myślałem, że serce bije bardzo szybko, ale to nie tak. To po prostu... jakby ci to powiedzieć...
- Powiedz mi, co się dzieje z moim dzieckiem!
- Spokojnie... nie denerwuj się. Wszystko jest dobrze. Po prostu... przez cały ten czas słyszałem dwa serca.
- ... Co? Ale... jak to?
- Dwa serca bijące obok siebie w różnym rytmie. Myślałem, że to jedno, które bije zbyt szybko, ale gdy się wsłuchałem, zrozumiałem, że to dwa serca i oba biją w swoim własnym naturalnym rytmie.
- Chcesz powiedzieć, że... że...
- Dyara nosi pod swoim sercem dwa kolejne.
- ... Bliźnięta?
- Tak... dwa serduszka... dwójka szczeniąt.
- ...
- Dyara? Kochany?
- Daj... daj mi chwilkę.
Dwójka... Więc... będzie ich... dwójka. Tego... tego nie przewidziałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top